Reklama

Oliwia i ja byłyśmy nierozłączne odkąd pamiętam. Zaczęło się od czasów liceum, kiedy to obie zafascynowane światem mody, sztuki i snucia wielkich planów o przyszłości, spędzałyśmy każdą wolną chwilę razem. Oliwia była tą, która znała mnie jak nikt inny – wspierała, doradzała, a w trudnych momentach potrafiła pocieszyć. Wydawało mi się, że nasza przyjaźń jest niezniszczalna.

Reklama

Byłyśmy blisko

Kiedy razem zamieszkałyśmy w Warszawie, wszystko było jak w bajce. Znalazłyśmy pracę w tej samej firmie: ja w dziale reklamy, a Oliwia poszła do HR. To ona zawsze była tą pewniejszą siebie, towarzyską, a ja z kolei bardziej introwertyczną perfekcjonistką, która stawiała na ciężką pracę. Oliwia pomagała mi, kiedy szukałam nowych ofert, motywowała do zmian, a jednocześnie, zawsze była obok, gdy miałam wątpliwości.

Mimo tych wszystkich lat razem, coś nie pasowało. Starałam się jak mogłam, harowałam dniami i nocami, ale od lat tkwiłam w tym samym miejscu zawodowo. Coś jakby mnie hamowało, choć nie umiałam zrozumieć co. Każda szansa, którą dostawałam, nagle jakoś się rozpływała. Zaczynałam wątpić w siebie, w moje wybory. Może to ja coś robiłam źle?

– No i co tu jest nie tak? – mruknęłam do siebie.

Często rozmawiałyśmy o mojej frustracji w pracy. Oliwia zawsze potrafiła znaleźć winnych – raz szef, raz zły moment, czasem wręcz pogoda. Jednak, z każdą rozmową zaczynałam się zastanawiać: co, jeśli to ja jestem problemem?

To było podejrzane

– Wiktoria, zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego nigdy nie awansowałaś? – zapytał Kuba, mój narzeczony, odwracając się do mnie znad laptopa.

Spojrzałam na niego zdziwiona, ale i zirytowana. Nie miałam ochoty słuchać, że znowu coś robię źle. To był długi dzień. Ostatnie spotkanie w pracy, na którym liczyłam na przynajmniej cień szansy na awans, zakończyło się rozczarowaniem. Znowu mi się nie udało.

– Co masz na myśli? – odpowiedziałam, próbując zachować spokój, choć czułam, jak narasta we mnie frustracja.

Kuba westchnął, zamknął laptop i usiadł naprzeciwko mnie.

– No bo… – zawahał się, jakby nie chciał powiedzieć czegoś, co mogłoby mnie urazić. – Spójrz na siebie. Jesteś jedną z najciężej pracujących osób, jakie znam. Ale co jakiś czas ktoś inny dostaje to, na co ty pracujesz. I to nie jest przypadek.

– Wiesz… – zaczął ostrożnie – mam wrażenie, że Oliwia zawsze jest przy twoich kluczowych decyzjach. I jakby subtelnie kieruje cię na coś innego.

– Chcesz powiedzieć, że moja najlepsza przyjaciółka sabotuje moją karierę? – Parsknęłam, bo wydawało mi się to absolutnym absurdem. – Oliwia zawsze mi pomaga!

– Pomaga? – powtórzył Kuba, unosząc brew. – A może to wygląda trochę inaczej? Może ona po prostu ma nad tobą większą kontrolę, niż ci się wydaje? Pomyśl. Gdy miałaś jakąś szansę, to ona miała coś do powiedzenia. I za każdym razem, gdy byłaś na krawędzi decyzji, ona zjawiała się, żeby cię „wesprzeć”.

Nie chciałam tego słuchać

Cisza. Moje serce zaczęło bić szybciej, ale nie chciałam tego przyznać. Chciałam odrzucić ten pomysł.

– To absurd – odparłam z większą pewnością, niż rzeczywiście czułam. – Przecież ona zawsze chciała dla mnie jak najlepiej. Może po prostu mam pecha. Albo to nie jest mój czas.

– A co, jeśli ona po prostu nie chce, żebyś była lepsza od niej? – powiedział spokojnie.

Te słowa uderzyły we mnie jak grom. Poczułam, jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Nie mogłam uwierzyć, że Kuba naprawdę mógł tak pomyśleć. Ale w głębi duszy coś zaczęło mnie gryźć. Zawsze, kiedy podejmowałam ważne decyzje, Oliwia była tam.

Niby wspierała, ale jej uwagi często sprawiały, że czułam się mniej pewna siebie. Na przykład, kiedy miałam okazję na wyjazd do Londynu na szkolenie – to Oliwia mówiła, że „może to nie ten moment”, „że muszę zadbać o siebie”, albo „że to nie jest tak ważne jak myślisz”. A ja jej wierzyłam.

Wspomnienia zaczęły do mnie wracać, jedno po drugim. Każdy moment, kiedy Oliwia była obok, kiedy oferowała „wsparcie” – nagle zaczęły wyglądać inaczej. Jakby jej pomoc miała ukryty cel.

– Nie wierzę, że mogłaby coś takiego zrobić – powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do Kuby.

– Nie mówię, że robi to celowo – odparł delikatnie Kuba. – Ale może po prostu boi się, że się od niej oddalisz, jak odniesiesz sukces?

Te słowa jeszcze bardziej mnie wstrząsnęły. Przez cały ten czas myślałam, że Oliwia była przy mnie na dobre i na złe, a teraz Kuba sugerował, że to wszystko mogło być jednym wielkim kłamstwem. Ale co, jeśli miał rację? Co, jeśli rzeczywiście Oliwia bała się, że przestanę jej potrzebować, jeśli odniosę sukces?

Może miał rację?

Tego wieczoru nie mogłam zasnąć. Leżałam w łóżku, przewracając się z boku na bok, a myśli nie dawały mi spokoju. Czy mogłaby mnie sabotować?

– Wiesz, coś dziwnego zauważyłam na tej ostatniej konferencji – powiedziała Aneta, kiedy stałyśmy w kuchni biura, czekając aż zagrzeje się woda na kawę.

– Co masz na myśli?

– Miałaś być wtedy z nami, prawda? Oliwia rozmawiała sporo z naszym nowym szefem działu. Wyglądało to na jakąś… nie wiem, tajemniczą rozmowę. Nawet się zastanawiałam, o co chodzi.

– Jak to… rozmowę? – wymamrotałam, udając, że to nic takiego. Ale w głowie już wirowały mi myśli.

– No wiesz, stała z nim na boku, szeptali coś. A potem, jak zapytałam o ciebie, to jakoś dziwnie się zmieszała.

W głowie zaczęło mi wszystko składać się w całość. Oliwia, która mówiła, że szef „nie widzi w tobie potencjału”, Oliwia, która zawsze przekonywała mnie, że „to nie ten moment”, kiedy pojawiała się szansa na awans. To ona miała dostęp do moich przełożonych na tyle, by kształtować ich opinie o mnie. Teraz, z każdym słowem Anety, obraz stawał się coraz bardziej wyraźny.

Musiała mi to wyjaśnić

Następnego dnia zaprosiłam Oliwię na kawę. Spotkałyśmy się w naszej ulubionej kawiarni, miejscu, które zawsze kojarzyło mi się z bezpieczną przystanią. Tym razem jednak czułam się, jakbym wchodziła na pole minowe.

– Coś się stało? – zapytała, kiedy usiadłyśmy przy stoliku. Zmarszczyła brwi, patrząc na mnie z wyraźnym niepokojem.

– Tak – odpowiedziałam, starając się zachować spokój, choć w środku wszystko we mnie krzyczało. – Chcę porozmawiać o pracy. I o nas.

– O nas? – powtórzyła, nagle wyraźnie spięta.

Spojrzałam jej w oczy, próbując znaleźć jakąś wskazówkę, jakiś ślad, że to wszystko to tylko mój wymysł. Ale niczego takiego nie zobaczyłam.

– Czy ty kiedykolwiek sabotowałaś moje szanse na awans?

Jej twarz momentalnie stała się blada. Nie powiedziała nic przez dłuższą chwilę, co tylko potwierdziło moje najgorsze obawy.

– Nie… to nie tak… – zaczęła, unikając mojego wzroku.

– Więc jak? – przerwałam jej ostro, czując, że gniew wrze we mnie coraz bardziej. – Co takiego robiłaś za moimi plecami? Aneta widziała cię na konferencji z moim szefem. Co mu powiedziałaś?

Jak mogła mi to zrobić?

Oliwia spuściła wzrok, a jej ramiona opadły. Jakby nagle ciężar całej tej sytuacji zmiażdżył ją w jednej chwili. Przez moment milczała, a ja czekałam, czując, że jeśli zaraz nie usłyszę odpowiedzi, nie wytrzymam.

– Bałam się, że jeśli odniesiesz sukces, to odejdziesz. Zostaniesz kimś ważnym, kimś, kto nie będzie mnie potrzebował. Że zostanę sama.

Te słowa rozbiły mnie na kawałki. Z każdą sekundą czułam, jak moje serce pęka.

– Więc co? Sabotowałaś mnie? Wszystko, co mówiłaś, te wszystkie rady… to były kłamstwa? – głos mi drżał, a łzy napłynęły do oczu. – Przez lata myślałam, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a ty… – Nie mogłam dokończyć. Słowa uwięzły mi w gardle.

– Przepraszam – powiedziała, a jej głos brzmiał pusto. – Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Ale… bałam się cię stracić.

Patrzyłam na nią, próbując zrozumieć, jak mogła mi to zrobić. Jak ktoś, kogo kochałam jak siostrę, mógł tak okrutnie niszczyć moje życie. Ale w tym momencie zrozumiałam jedną rzecz – Oliwia nie była już tą osobą, którą znałam przez lata. Albo nigdy nią nie była.

Wstałam od stolika, czując, jak moje nogi drżą, ale wiedziałam, że nie mogę dłużej tam siedzieć. Nie mogłam tego słuchać. Bez słowa odwróciłam się i wyszłam z kawiarni, zostawiając ją tam, z jej pustymi przeprosinami i lękiem.

Skończyłam to

Wracałam do domu, czując w sobie pustkę. Z jednej strony czułam gniew, który wciąż mnie parzył, ale z drugiej… nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się stało. To była Oliwia. Przez tyle lat była moją najbliższą przyjaciółką, kimś, komu powierzałam wszystko – od najskrytszych sekretów po największe obawy. Jak mogła to zrobić?

Kuba od razu zauważył, że coś jest nie tak. Siedział przy stole, pracując, ale na mój widok odsunął laptop na bok i podszedł do mnie.

– Miałeś rację – powiedziałam.

Przyciągnął mnie do siebie, objął, a ja poczułam, jak powoli puszczam te wszystkie emocje, które tłumiłam w sobie przez ostatnie godziny.

– Zawsze podejrzewałem, że coś jest nie tak.

– Nie wiem, co mam teraz zrobić – wymamrotałam w jego ramię, czując, jak łzy spływają mi po policzkach.

– Przez tyle lat była jedyną osobą, na którą mogłam liczyć. Jak mogę po prostu… ją odciąć?

– Wiem, że to trudne – odpowiedział Kuba, odsuwając mnie delikatnie, żeby spojrzeć mi w oczy. – Ale musisz to zrobić dla siebie. Zasługujesz na więcej niż życie w cieniu jej manipulacji.

Serce bolało, jakby ktoś je roztrzaskał na milion kawałków. Ale wiedziałam, że Kuba ma rację. Nie mogłam już dłużej tkwić w tej toksycznej relacji. Oliwia nigdy nie była tą przyjaciółką, którą myślałam, że jest.

Wzięłam głęboki oddech i wyciągnęłam telefon. Zaczęłam pisać: „Nie chcę kontynuować tej relacji. Zrobiłaś coś, czego nie mogę wybaczyć. Dziękuję za te lata, ale teraz muszę iść swoją drogą.” Zawahałam się, zanim nacisnęłam „wyślij”, ale wiedziałam, że to było konieczne

Reklama

Wiktoria, 35 lat

Reklama
Reklama
Reklama