„Mam 40 lat i chcę znów poczuć się kochana. Znalazłam już kandydata na męża, lecz ktoś stanął nam na drodze”
„Zaczęliśmy widywać się bardzo często i naprawdę nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Jeszcze niedawno byłam przekonana, że nic dobrego mnie już nie spotka, a tu proszę – życie stało się piękniejsze niż kiedykolwiek”.

Będąc w drodze do mieszkania, wstąpiłam do zoologicznego po karmę dla mojej ukochanej papużki Klary. Ten przepiękny ptak ze śnieżnobiałymi piórami i z charakterystycznym żółtym czubkiem, był moim wiernym kompanem już pięć lat. Klara miała cudowny charakter – była niezwykle serdeczna i delikatna, a jej pogodne trele witały każdego, kto przekraczał próg mojego domu.
Była moim pupilem
Kiedy pracowałam przy laptopie, uwielbiała siedzieć na oparciu i z zaciekawieniem śledzić pojawiający się tekst na monitorze. Zdarzało się, że spacerowała po klawiszach, sprawiając wrażenie, jakby sama chciała coś napisać. Świadomość, że w domu nie czekają na mnie jedynie puste pomieszczenia, ale taki uroczy, mały przyjaciel, sprawiała mi ogromną radość.
Tamtego dnia już w momencie wejścia do mieszkania wiedziałam, że coś jest nie tak. Zwykle Klara witała mnie głośnym świergotaniem, ale tym razem panowała niepokojąca cisza. Szybko podbiegłam sprawdzić jej klatkę, ale zastałam ją pustą. Zerknęłam na okno i zamarłam – było uchylone. Najwyraźniej wiatr pchnął niedomknięte okno i moja papuga wydostała się na zewnątrz.
Spędziłam kilka godzin przeszukując każdy zakamarek osiedla, rozwieszając kartki i zagadując ludzi na ulicy, ale nikt nie widział Klary. Wieczorem, leżąc w łóżku, nie potrafiłam zmrużyć oka. Cały czas wyobrażałam sobie różne scenariusze tego, co mogło się z nią stać.
Rano usłyszałam, że ktoś stuka do drzwi. Stanęłam twarzą w twarz z sąsiadem Karolem, który mieszkał niedaleko w sąsiednim budynku. W przeszłości łączyła mnie silna przyjaźń z jego małżonką. Ala to była wspaniała osoba – zawsze uśmiechnięta kobieta o jasnych włosach. Ze smutkiem wspominam, że choroba zabrała ją od nas przed trzema laty.
Umówił się ze mną
– Przepraszam, że niepokoję o tak wczesnej godzinie – odezwał się. – Dziś nad ranem widziałem papugę skuloną w krzewach obok wejścia do budynku, którą atakowała wrona. W ostatniej chwili zdołałem ją obronić. Siedzi teraz bezpiecznie u mnie w mieszkaniu, na górze szafy.
Ze szczęścia zabrakło mi głosu. To była moja Klara! Po paru dniach spotkałam przypadkiem Karola podczas zakupów.
– Ale dziś ładnie – zagadał. – Jakie plany na nadchodzący weekend?
„Racja, już za dwa dni – przemknęło mi przez głowę. Wszyscy wyjadą na działeczki, a ja znowu będę sama w mieszkaniu”.
– Planuje gruntowne porządki w domu – rzuciłam z wymuszonym uśmiechem.
Szczerze mówiąc, nie podobała mi się wizja spędzenia tego czasu w samotności. Karol spojrzał na mnie badawczo.
– Wybieram się nad Wisłę. Może dołączysz? Szkoda marnować takiej pogody na sprzątanie – stwierdził. – Zapisz mój numer. Zadzwoń, jeśli będziesz chciała się wybrać.
Byłam kompletnie zaskoczona, kiedy to usłyszałam. Wieczorem sen nie przychodził, więc około dwunastej wygrzebałam się spod kołdry i podeszłam do lustra. Patrząc na swoje odbicie, westchnęłam ciężko: „Co za zwyczajna baba – przyszło mi do głowy – samotna czterdziestka bez szans na związek”.
Przyjrzałam się sobie dokładnie
„Mała z szerokimi biodrami…” – przez następne piętnaście minut nie szczędziłam sobie krytyki. Na szczęście natura dała mi jeden atut. Te oczy! W kształcie migdałów, przepięknie zielone, jak u kotki. One rzeczywiście robiły wrażenie.
Z samego rana wykonałam telefon do Karola.
– No dobra, zgadzam się jechać – powiedziałam po chwili wahania.
– To świetnie! – Ucieszył się, po czym omówiliśmy wszystkie detale wyjazdu.
Najpierw wyskoczyłam do centrum handlowego kupić spodnie. No bo jak to tak – piknik w sukni? Wzięłam mniejszy rozmiar niż zwykle. A gdy dotarłam na miejsce, gdzie się umówiliśmy, to naprawdę się zdziwiłam. Na pięknej polanie przy Wiśle zebrała się spora ekipa jego znajomych. To nawet lepiej, bo sam na sam mogłoby być trochę niezręcznie.
Miło było poznać jego siostrę Krystynę – wesołą blondynkę z kilkoma kilogramami więcej niż ja. Super, że tak dużo gadała, dzięki temu moja nieśmiałość nie rzucała się w oczy.
– Odkąd zmarła jego żona, Karol nikogo nie zapraszał. Jesteś pierwszą dziewczyną – powiedziała.
Zadurzyłam się
Miałam wrażenie, jakbym znów była młodą dziewczyną. Spędziliśmy z Karolem wspaniałe chwile, pływając razem w kajaku. Rozmowy były tak wciągające, że kompletnie straciłam poczucie czasu. Dopiero zachodzące słońce przypomniało nam, że pora się zbierać.
– Nie zapomnę tego wspólnego dnia – powiedziałam podczas pożegnania.
– To ja powinienem dziękować – odparł, po czym nachylił się i złożył delikatny pocałunek na mojej ręce. – Liczę, że niedługo znów się zobaczymy.
Spędzałam z Karolem coraz więcej czasu i okazał się naprawdę świetnym kompanem. Traktowaliśmy się jednak po przyjacielsku. To znaczy on tak to widział, bo ja zaczęłam czuć do niego coś więcej – jak nastolatka, która pierwszy raz się zakochała.
Miałam nadzieję, że może kiedyś też coś do mnie poczuje. Czasem jednak dopadały mnie wątpliwości. Bo niby czemu taki facet miałby zwrócić uwagę na kogoś takiego jak ja? Te przeklęte kompleksy nie dawały mi spokoju! Byłam przekonana, że Karol widzi we mnie tylko kumpelkę, a nie potencjalną partnerkę.
Byłam szczęśliwa
W chwili największego zwątpienia wydarzyło się coś niesamowitego – złożył na moich ustach pocałunek. A potem zasypał mnie takimi komplementami, że poczułam się jak nowo narodzona. Zaczęliśmy widywać się bardzo często i naprawdę nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Jeszcze niedawno byłam przekonana, że nic dobrego mnie już nie spotka, a tu proszę – życie stało się piękniejsze niż kiedykolwiek.
Pewnego dnia Karol wspomniał, że jego córeczka Julia zamierza przyjechać z Francji. Dobrze ją pamiętałam z okresu jej nastoletniej rebelii. Po rozpoczęciu studiów w Paryżu zdecydowała się tam zostać na stałe. Znalazła męża i została mamą dwójki pociech.
Dostałam zaproszenie od Karola na rodzinny obiad. Strasznie się denerwowałam. Wcześniej siostra Karola ostrzegała mnie odnośnie do jego córki:
– Musisz uważać na Julkę, nigdy nie wiadomo co jej strzeli do głowy, może zrobić absolutnie wszystko.
Co za tupet!
Julia jednak, mimo że moja wizyta mogła być dla niej niespodzianką, zachowywała się całkiem normalnie. Miło się nam gadało. W trakcie spotkania zaproponowałam, że pójdę zrobić kawę. Chciałam, żeby Karol mógł chwilę porozmawiać z córką na osobności. Julia jednak zdecydowała się pójść za mną do kuchni.
– O, widzę że już się tu rozgościłaś – powiedziała jadowicie. – Ale nie łudź się, że tata od razu cię poślubi i będziesz mogła dorwać się do jego kasy.
Wymruczałam wymówkę o migrenie i opuściłam mieszkanie. Miałam wrażenie, jakby ktoś mnie spoliczkował. Kolejnego dnia powiedziałam Karolowi wprost, że podczas pobytu jego córki powinniśmy spotykać się rzadziej.
– Jest mi przykro za zachowanie Julii – powiedział. – Sama przyznała, że narobiła zamieszania w kuchni. Potrafi być trudna, impulsywna i zachłanna. Ale damy radę przez to przejść. Nie mam zamiaru cię opuścić, kochanie – po czym przytulił mnie do siebie.
Patrycja, 41 lat