„Myślałam, że poznałam swoją bratnią duszę, a byłam tylko narzędziem w rękach Bartka. Jak mogłam być tak naiwna?”
„Wiedziałam, że muszę przetrawić to doświadczenie. Nie mogłam pozwolić, by jedno spotkanie zburzyło moją wiarę w ludzi. Zrozumiałam, że to lekcja, choć bolesna, była dla mnie ważna”.

- Redakcja
Wszędzie tłoczyli się ludzie, którzy z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie kolejnych prelekcji. Pierwszy raz brałam udział w tak prestiżowym wydarzeniu i choć byłam podekscytowana, w głębi serca odczuwam też lekki niepokój. W pewnym momencie zauważam mężczyznę, który od razu przykuwa moją uwagę. Był pewny siebie, uśmiechnięty, jakby to wszystko było jego codziennością.
– Ciężko znaleźć kogoś, kto nie jest tu tylko dla darmowej kawy. Ale ty chyba rzeczywiście interesujesz się tematem? – zaczepił mnie, gdy stałam przy bufecie.
Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
– Może po prostu dobrze udaję. Ale tak, jestem tu służbowo. A ty? – odpowiedziałam, starając się brzmieć równie nonszalancko.
– Powiedzmy, że szukam inspiracji. Spotkania z ludźmi to zawsze najlepsza część takich wydarzeń – odpowiedział, a w jego głosie było coś, co sprawiło, że chciałam kontynuować tę rozmowę.
I tak właśnie rozpoczęła się nasza znajomość. Bartek był fascynujący i charyzmatyczny. Miał w sobie coś, czego mi brakowało w moim codziennym korporacyjnym świecie.
Czułam, że mnie rozumie
Po długim dniu wypełnionym wykładami i warsztatami postanowiłam zrelaksować się w hotelowym barze. Nieoczekiwanie natknęłam się tam na Bartka. Zaoferował mi miejsce przy swoim stoliku, a ja, nie widząc przeszkód, przysiadłam się. Początkowo rozmawialiśmy o konferencji, wymieniając spostrzeżenia i komentarze na temat prelegentów. Z każdą chwilą jednak rozmowa zaczynała schodzić na bardziej osobiste tematy. Kiedy kelner przyniósł drugą butelkę wina, Bartek zadał pytanie, które przykuło moją uwagę.
– Czasem mam wrażenie, że w naszej firmie najważniejsze jest to, by wszystko wyglądało dobrze na zewnątrz – odpowiedziałam mu, właściwie bez zastanowienia.
Nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Może po prostu szukałam kogoś, kto mnie zrozumie.
– To pewnie jak w większości dużych organizacji. A ty? Czujesz, że robisz coś, co ma znaczenie? – zapytał, a jego głos był pełen autentycznego zainteresowania.
Zawahałam się chwilę.
– Chyba wszyscy chcemy w to wierzyć – odpowiedziałam, patrząc na niego.
Czułam, że Bartek naprawdę mnie rozumie. Wieczór upływał niepostrzeżenie, a ja miałam wrażenie, że rozmawiam z kimś, kogo znam od zawsze. Było w tym coś magicznego, coś, co sprawiało, że ten wieczór zapadł mi w pamięć.
W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka
Następnego dnia rano wciąż byłam pod wpływem wspomnień poprzedniego wieczoru. Gdy znalazłam się w sali konferencyjnej, zaczęłam rozglądać się za Bartkiem. Jednak nigdzie go nie widziałam. Początkowo pomyślałam, że zaspał lub się spóźnił, ale im dłużej czekałam, tym bardziej narastał we mnie niepokój. Podczas jednej z przerw na kawę postanowiłam zapytać o to Agnieszkę.
– Widziałaś Bartka? Miał być na dzisiejszym panelu, ale nigdzie go nie ma – zagadnęłam, starając się ukryć w głosie rosnące zaniepokojenie.
Koleżanka spojrzała na mnie zdziwiona.
– Kogo? Nie kojarzę tego nazwiska. Sprawdzę w systemie... – zaczęła przeszukiwać listę uczestników na swoim laptopie.
Po chwili jej brwi uniosły się w wyrazie zaskoczenia.
– Nie ma go na liście gości. Może używa innego nazwiska? – zasugerowała, choć sama nie była przekonana.
W tej chwili poczułam, jakby ktoś nagle zapalił światło w mojej głowie. Czy mogłam się tak pomylić? Co, jeśli ten uroczy, inteligentny Bartek nie był tym, za kogo się podawał?
Mój świat zachwiał się w posadach
Nie mogłam dłużej czekać. Musiałam dowiedzieć się prawdy. Po południu, kiedy ludzie zaczęli się rozchodzić do swoich pokoi lub na kolejne sesje, dostrzegłam Bartka na korytarzu. Właśnie wychodził z sali, jakby chciał niepostrzeżenie opuścić miejsce wydarzenia.
– Masz może chwilę? – zawołałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.
Obrócił się z uśmiechem, który tak dobrze znałam, ale dostrzegłam w jego oczach coś nieuchwytnego, co wprawiło mnie w niepokój.
– Oczywiście, dla ciebie zawsze – odpowiedział, próbując zachować swoją nonszalancję.
Podeszłam bliżej, próbując zapanować nad głosem.
– Nie jesteś uczestnikiem tej konferencji, prawda? Kto tak naprawdę cię tu wysłał?
Zobaczyłam jego zaskoczony wyraz twarzy, a potem a spuścił wzrok.
– Nie chciałem cię w to mieszać. Tak, jestem dziennikarzem. Chciałem dowiedzieć się, co dzieje się za kulisami w twojej firmie.
Jego słowa uderzyły mnie niczym cios. Wszystkie nasze rozmowy, wszystkie wyznania, które mu powierzyłam, nagle stały się narzędziami w jego rękach. Czułam, jak mój świat się chwieje. W tej chwili Bartek, który jeszcze niedawno wydawał się tak prawdziwy i bliski, stał się dla mnie kimś obcym.
Byłam rozgoryczona
Stałam tam, w korytarzu, czując, jak moje emocje buzują. Bartek stał przede mną, próbując się tłumaczyć, ale każde jego słowo brzmiało dla mnie jak kolejny cios.
– To, co mówiłem wczoraj, było szczere. Wcale nie zamierzałem cię wykorzystać – jego głos był pełen skruchy, ale ja nie mogłam tego znieść.
– Ale to zrobiłeś – przerwałam mu, czując, jak moje oczy zaczynają się szklić. – Wszedłeś tu nielegalnie, podszywałeś się pod uczestnika i… udawałeś kogoś, kim nie jesteś.
Byłam coraz bardziej rozgoryczona. Jak mogłam tak łatwo zaufać komuś, kto od początku miał ukryte motywy? Odwróciłam się i odeszłam, próbując zapanować nad chaosem, który rozgrywał się w mojej głowie. Wiedziałam, że muszę zgłosić Bartka organizatorom konferencji, ale najbardziej martwiło mnie, co z moimi osobistymi wyznaniami, które mogłyby stać się częścią jego artykułu.
Byłam zdruzgotana
Wróciłam do swojego pokoju hotelowego, gdzie mogłam w końcu pozwolić sobie na chwilę samotności. Byłam zdruzgotana i rozczarowana sobą, że dałam się tak łatwo oszukać. Głowa pulsowała od nadmiaru myśli, a serce biło w niespokojnym rytmie. Następnego dnia wróciłam do obowiązków, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo byłam tym poruszona. Organizatorom przekazałam informacje o Bartku, a oni obiecali się tym zająć. Starałam się skupić na pracy, ale w mojej głowie nieustannie powracały obrazy naszych rozmów, słowa, które wydawały się tak szczere. Naiwnie wierzyłam, że w końcu spotkałam swoją bratnią duszę, a zostałam wykorzystana.
Wiedziałam, że muszę przetrawić to doświadczenie. Nie mogłam pozwolić, by jedno spotkanie zburzyło moją wiarę w ludzi. Zrozumiałam, że to lekcja, choć bolesna, była dla mnie ważna.
Serce zabiło mi szybciej
Kilka tygodni później przeglądałam internetowe wiadomości, gdy natrafiłam na artykuł Bartka. Serce zabiło mi szybciej. Artykuł dotyczył kontrowersji związanych z moją firmą, ale nie znalazłam w nim żadnego odniesienia do naszej rozmowy ani mojego imienia. Dotarło do mnie, że Bartek, mimo całego zamieszania, nie wykorzystał mojego zaufania do końca. Poczułam ulgę, choć było to niewielkie pocieszenie. Zrozumiałam, że relacje międzyludzkie wymagają od nas ostrożności i rozwagi. Ale jednocześnie przypomniałam sobie, że nie każdy człowiek jest taki jak Bartek, a ja nie mogę zamknąć się na innych.
Tamtego dnia, siedząc w biurze, przeglądałam notatki z konferencji. W mojej głowie wciąż brzmiały słowa, które zapisałam wtedy w swoim notatniku:
„W świecie biznesu i relacji trzeba zawsze być ostrożnym. Nie wszyscy są tym, za kogo się podają”.
Te słowa były dla mnie przypomnieniem, ale także motywacją do dalszego rozwoju i nauki. Choć doświadczenie z Bartkiem było bolesne, było również lekcją, która uczyniła mnie silniejszą. I choć nie było to typowe zakończenie bajki z happy endem, wierzyłam, że każdy koniec jest początkiem czegoś nowego. Musiałam tylko odważyć.
Monika, 41 lat