Reklama

– Przepraszam, to twój? – mężczyzna uniósł z ziemi telefon i podał mi go z uśmiechem.

Reklama

Skinęłam głową. Komórka wyślizgnęła mi się z dłoni, gdy sięgałam po kawę. Pechowy poranek.

– Natalia – powiedziałam, unosząc lekko kąciki ust.

– Robert. Miło mi – odparł.

Nie minął tydzień, a siedziałam naprzeciw niego w jednej z najdroższych restauracji w mieście. Kelner podawał wino, którego nazwy nie potrafiłam wymówić, a Robert opowiadał o swoich podróżach i inwestycjach. Byłam oczarowana.

– Zasługujesz na to, co najlepsze – powiedział, muskając moją dłoń.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że cena tej bajki będzie znacznie wyższa, niż mogłam sobie wyobrazić.

Byłam w bajce

Białe obrusy, kryształowe kieliszki, ciche dźwięki fortepianu w tle. Nigdy wcześniej nie byłam w takim miejscu. Czułam się jak bohaterka filmu, jakbym przez przypadek trafiła do świata, do którego nie należę. Robert wyglądał, jakby był u siebie. Kelner w smokingu skinął mu z szacunkiem, a on bez wahania zamówił butelkę wina droższą niż moje miesięczne rachunki.

– Cieszę się, że tu jesteśmy – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. – Wiesz, lubię ludzi, którzy mają w sobie coś wyjątkowego. A ty… masz to coś.

Zarumieniłam się. Nigdy nie słyszałam podobnych słów od żadnego mężczyzny. Był inny niż wszyscy, których znałam. Pewny siebie, szarmancki, tajemniczy.

– Opowiedz mi o sobie – poprosiłam, bo chciałam wiedzieć więcej.

Uśmiechnął się lekko i upił łyk wina.

– Cóż, inwestuję. Głównie nieruchomości, ale mam też udziały w kilku startupach. To daje mi wolność. Nie muszę martwić się o pieniądze, mogę robić to, na co mam ochotę.

Byłam w bajce. Ledwo wiązałam koniec z końcem, a on mówił o życiu jak o katalogu możliwości.

– A ty? – zapytał.

– Pracuję w marketingu – odpowiedziałam. – Może nie inwestuję milionów, ale lubię to, co robię.

Zaśmiał się lekko, jakby rozbawiła go moja skromność.

Miliony to nie wszystko. Ważne, żebyś była szczęśliwa.

Tego wieczoru czułam się dokładnie tak – szczęśliwa. Po powrocie do wynajmowanego mieszkania współlokatorka nie kryła zdziwienia.

– To podejrzane – Ala uniosła brew, mieszając herbatę. – Facet z kasą, inwestycjami, a ty go ledwo poznałaś i już zabiera cię do najdroższych restauracji?

Westchnęłam.

– Zazdrościsz?

– Nie. Po prostu mam instynkt. I on mi mówi, że coś tu śmierdzi.

Wtedy nie chciałam jej słuchać.

Bogaci ludzie tak mają

Wszystko działo się jak w filmie. Robert nie szczędził mi uwagi – wysyłał kwiaty do biura, zabierał mnie do restauracji, o których istnieniu nawet nie wiedziałam i obsypywał prezentami. Wystarczyło, że spojrzałam na jakąś sukienkę w witrynie, a następnego dnia czekała na mnie pięknie zapakowana paczka.

– Po co to wszystko? – zapytałam kiedyś, rozpakowując kolejną błyskotkę.

Lubię widzieć cię szczęśliwą – odparł, całując mnie w szyję. – Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.

I wtedy naprawdę wierzyłam, że to prawda.

Ala patrzyła na to wszystko z rosnącą podejrzliwością.

Nie irytuje cię, że nie wiesz o nim nic konkretnego? – rzuciła pewnego wieczoru, gdy siedziałyśmy nad winem w naszym mieszkaniu.

– Przecież wiem! Ma firmę, inwestuje, jest niezależny – zaczęłam wyliczać.

Alicja przewróciła oczami.

– Tak, jasne. A gdzie konkretnie są te inwestycje? Jak wygląda jego firma? Czemu nigdy nie byłaś w jego mieszkaniu?

Zawahałam się. Rzeczywiście, Robert nigdy nie zapraszał mnie do siebie. Tłumaczył to remontem albo spotkaniami biznesowymi, które kończyły się późno.

Może jest ostrożny. Bogaci ludzie tak mają – próbowałam się bronić.

Alicja pokręciła głową.

– Zobaczysz, że coś tu nie gra. I mam nadzieję, że się mylę.

Moje serce zaczęło bić szybciej

Wieczór zapowiadał się jak każdy inny – kolacja, dobre wino, czułe spojrzenia Roberta. Wybrał nową restaurację, bardziej kameralną, z dyskretną obsługą.

– Muszę przyznać, że umiesz wybierać miejsca – powiedziałam, rozglądając się po eleganckim wnętrzu.

Dla ciebie tylko to, co najlepsze – uśmiechnął się i chwycił moją dłoń.

Już miałam coś powiedzieć, gdy nagle...

– Robert?!

Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę w średnim wieku, który podszedł do naszego stolika z szerokim uśmiechem.

– Stary, a to cię w końcu dorwałem! Nadal bujasz się po mieście i... – urwał w pół zdania, rzucając mi przelotne spojrzenie. – Przepraszam, nie wiedziałem, że jesteś zajęty.

Robert zesztywniał, jakby go sparaliżowało.

– Natalia, to Marek, dawny znajomy – rzucił szybko.

Kolega wyraźnie nie zamierzał się wycofać.

– No i jak tam? Spłaciłeś już te długi czy dalej grasz księcia z bajki? – Marek rzucił półżartem.

Zapadła niezręczna cisza. Poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej.

– Długi? – zapytałam ostro, patrząc na Roberta.

To jakieś nieporozumienie – rzucił i szybko się podniósł. – Chodźmy stąd, tu jest zbyt głośno.

Nie ruszyłam się.

– Chyba musimy, o czymś porozmawiać – powiedziałam cicho, ale stanowczo.

Robert wciągnął powietrze, jakby szykował się na cios. Wiedziałam już, że Ala miała rację.

Wszystko było tylko iluzją

– Daj mi to wyjaśnić – Robert ścisnął moją dłoń, ale wyrwałam ją natychmiast.

– Wyjaśnić? – parsknęłam. – To może zacznij od tego, o jakich długach mówił twój dawny znajomy.

Robert rozejrzał się nerwowo, jakby obawiał się, że ktoś nas podsłuchuje.

– Nie tutaj – powiedział cicho. – Chodźmy do mnie.

– Nie – pokręciłam głową. – Masz minutę.

Widziałam, jak walczy ze sobą, ale w końcu westchnął.

– To nie tak... Miałem firmę, dobrze prosperowała, ale kilka inwestycji nie wypaliło. Zostałem z długami. Ale to chwilowe. Mam plan, jak się odbić.

Zaśmiałam się gorzko.

– Plan? Jaki? Znaleźć naiwną kobietę, która ci w tym pomoże?

Robert pobladł.

– Nie jesteś naiwną kobietą – powiedział poważnie. – Zakochałem się w tobie. To, co do ciebie czuję, jest prawdziwe.

Prawdziwe. Tylko szkoda, że całe jego życie było kłamstwem. Wróciłam do domu sama. I zniesmaczona.

– Mówiłam ci – Alicja siedziała naprzeciwko mnie w moim pokoju, popijając herbatę.

– Nie pomagasz – mruknęłam.

– Próbuję pomóc. Boże, Natalia, on cię okłamywał!

Przeczesałam palcami włosy.

– A jeśli mówi prawdę? Może naprawdę mnie kocha?

Alicja pokręciła głową.

– A jeśli nie? Może to wszystko było tylko iluzją?

Wiedziałam, że muszę się dowiedzieć, jak daleko sięgały kłamstwa Roberta.

Poczułam uścisk w żołądku

Robert nie poddawał się łatwo. Przez kolejne dni dzwonił, pisał, próbował mnie przekonać, że to wszystko to tylko „przejściowe trudności”. W końcu zgodziłam się na spotkanie. Musiałam usłyszeć całą prawdę – jeśli w ogóle jeszcze na nią było go stać. Usiedliśmy w tej samej kawiarni, w której się poznaliśmy.

– Wiem, że zawaliłem – zaczął, ściskając dłonie, jakby sam próbował dodać sobie odwagi. – Ale nie oszukiwałem cię, nie w taki sposób, w jaki myślisz.

Skrzyżowałam ramiona.

– Więc jak?

Wziął głęboki wdech.

– Tak, mam długi. Zaciągnąłem kredyty, żeby utrzymać firmę. Myślałem, że to chwilowe, że sytuacja się poprawi. Ale wszystko poszło nie tak.

– To dlatego otaczałeś się luksusem? – rzuciłam ostro. – Żeby nikt nie zauważył, że toniesz?

Robert opuścił głowę.

– Tak. I... – spojrzał na mnie z nadzieją – chciałem, żebyś nie patrzyła na mnie jak na przegranego.

Poczułam uścisk w żołądku. Była we mnie złość, ale też coś jeszcze – współczucie.

– A teraz co? – zapytałam chłodno. – Jaki masz plan?

Jego oczy błysnęły.

– Jeśli ze mną zostaniesz, wszystko się ułoży. Potrzebuję trochę czasu, trochę pomocy...

Westchnęłam.

Czyli potrzebujesz mnie, żeby się ratować.

– Nie! – chwycił moją dłoń. – Kocham cię. Naprawdę.

Wyrwałam rękę i wstałam.

Jeśli kogoś naprawdę kochasz, nie każesz mu spłacać swoich długów.

Odwróciłam się i wyszłam, zostawiając go samego.

Byłam rozczarowana

Szłam przed siebie, czując, jak wiatr smagał moją twarz. W głowie miałam mętlik. Jeszcze kilka tygodni temu myślałam, że trafiłam na mężczyznę idealnego. Teraz widziałam jego kłamstwa. Ala miała rację. Gdy tylko weszłam do jej mieszkania, spojrzała na mnie wymownie.

– I co?

Usiadłam ciężko na kanapie.

Powiedział, że mnie kocha i że wszystko się ułoży, jeśli mu pomogę.

Alicja prychnęła.

– No tak, klasyka. Tylko zapomniał dodać, że „wszystko się ułoży” twoim kosztem.

Przejechałam dłonią po twarzy.

– Wiesz, najgorsze jest to, że ja mu wierzyłam. Naprawdę myślałam, że spotkałam kogoś wyjątkowego.

Alicja usiadła obok i objęła mnie ramieniem.

– Bo chciałaś w to wierzyć. Każda z nas chce. Ale wiesz co? Lepiej, że poznałaś prawdę teraz.

Minęły tygodnie. Robert próbował jeszcze kilka razy się ze mną skontaktować, ale w końcu się poddał. Słyszałam od znajomych, że wyjechał za granicę – pewnie szukał kolejnej „szansy”. A ja? Może byłam rozczarowana, może przez chwilę czułam pustkę, ale przede wszystkim czułam ulgę. Zrozumiałam jedno – miłość na kredyt zawsze kończy się bankructwem.

Reklama

Natalia, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama