Reklama

Praca nauczycielki języka francuskiego od zawsze była moją pasją. Kocham uczniów, gwar szkoły i całą tę atmosferę. Co roku, gdy kończył się rok szkolny, wyjeżdżałam do Francji, żeby podszlifować język, a przy okazji nacieszyć się pięknem tego niezwykłego kraju. W tym roku postanowiłam jednak, że coś zmienię. Po zakończeniu roku szkolnego spakowałam walizkę i pojechałam nad polskie morze, nad którym nigdy wcześniej nie byłam.

Reklama

To miała być odmiana

Wierzyłam, że ta podróż przyniesie coś niespodziewanego. Znalazłam pensjonat w małej miejscowości, z dala od zgiełku i turystycznych tłumów. Wieczorem, pierwszego dnia pobytu, wybrałam się do niewielkiego baru na plaży. Miałam ochotę na smażoną rybę, której nad morzem nie można przecież nie zjeść.

Było cicho, grała jakaś spokojna muzyka, a ja mogłam wreszcie usiąść i zrelaksować się. Nagle zauważyłam, że przy sąsiednim stoliku mężczyzna w średnim wieku próbuje porozumieć się z kelnerką po francusku, niezdarnie wplatając polskie słowa.

– Proszę wybaczyć, mogę pomóc? – zapytałam, podchodząc do nich. – mówię płynnie po francusku.

Mężczyzna spojrzał na mnie z wdzięcznością.

– Byłaby pani tak miła? Próbuję zamówić coś specjalnego, ale moje umiejętności językowe są… ograniczone – powiedział z uśmiechem.

Pomogłam mu z zamówieniem i wróciłam do swojego stolika, ale już po chwili on przysiadł się do mnie.

– Jestem Jean – przedstawił się, wyciągając rękę.

– Teresa – odpowiedziałam, czując lekkie zaskoczenie, ale i ciekawość.

Rozmawialiśmy przez resztę wieczoru. Jean okazał się nie tylko przystojny, ale i fascynujący w rozmowie. Opowiadał mi o swoich podróżach, o życiu we Francji i o tym, jak przyjechał tu w sprawach biznesowych.

Oczarował mnie

– Teresa, masz w sobie coś niezwykłego – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Onieśmielona, ale zarazem zafascynowana jego osobowością, nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Po kolacji wróciłam do pensjonatu z uśmiechem na twarzy i myślami krążącymi wokół tego niespodziewanego spotkania.

Kolejne wieczory spędzaliśmy razem. Jean opowiadał mi o swoim życiu w Paryżu, o firmie, którą prowadził, ale zawsze omijał temat swojej rodziny. Któregoś popołudnia siedzieliśmy na brzegu morza, patrząc na zachód słońca. Jean trzymał moją dłoń w swojej.

– Co zamierzasz robić po wakacjach? – zapytał nagle, przerywając ciszę.

Spojrzałam na niego, nieco zaskoczona tym pytaniem.

– Wrócę do szkoły. Uczę młodych ludzi języka francuskiego i choć czasem bywa ciężko, to kocham tę pracę – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. – A ty? Jakie masz plany na przyszłość? – zapytałam, próbując zmienić temat.

Jean westchnął i spojrzał na morze.

– Marzę o tym, by moja firma się rozwijała, by mogła przejąć ją kolejna generacja – powiedział powoli, ważąc każde słowo. – Ale czasem czuję, że w tym wszystkim czegoś mi brakuje. Czegoś… kogoś – dodał, ściskając mocniej moją dłoń.

Serce zabiło mi szybciej

Czułam, że w tym momencie między nami zaiskrzyło coś niezwykłego. Jednak mimo tego, Jean wciąż unikał pytań o swoje życie prywatne, co budziło we mnie pewne obawy. Zaczynałam się zastanawiać, co może być tą tajemnicą, ale nie chciałam naciskać. Byłam zbyt szczęśliwa, ciesząc się każdą chwilą spędzoną razem.

Któregoś wieczoru posunęliśmy się o krok dalej. Tej nocy, pełnej gorących pocałunków i namiętności, nie mogłam w ogóle zasnąć. Leżałam w łóżku koło Jeana, próbując sobie wyobrazić, jak dalej będzie wyglądało nasze życie. On przecież musi wrócić do Paryża, a ja nie zostawię swoich uczniów i szkoły, w której pracuję od niemal dziesięciu lat. Moje serce i umysł były w konflikcie. Z jednej strony czułam ogromne uczucie do Jean, z drugiej zaś coś mi mówiło, że nie wszystko między nami jest do końca szczere.

Postanowiłam go sprawdzić

Następnego dnia postanowiłam, że muszę dowiedzieć się więcej o Jeanie. Był uroczy, ale coś w jego zachowaniu budziło moje podejrzenia. Po śniadaniu poszedł na spotkanie biznesowe, zostawiając mnie samą w pokoju. Otworzyłam laptop i zaczęłam szukać informacji o nim w internecie.

Wpisywałam jego nazwisko w wyszukiwarkę, przeglądałam artykuły i strony internetowe. W końcu natrafiłam na zdjęcia Jeana z piękną kobietą i dwójką dzieci. Serce podeszło mi do gardła. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę.

– Nie, to niemożliwe – szepnęłam do siebie, przewijając kolejne zdjęcia.

Artykuł, na który trafiłam, opisywał go jako bardzo wpływowego biznesmena, który od lat jest szczęśliwie żonaty z Violettą i ma dwójkę dzieci, w tym syna, który ma być jego następcą. Wszystko zaczęło się układać w całość – jego tajemniczość, unikanie rozmów o rodzinie. Czułam się zdradzona i oszukana.

Kiedy Jean wrócił, czekałam na niego w naszym ulubionym miejscu na plaży. Siedziałam na kocu, patrząc na horyzont, próbując zebrać myśli.

Musiałam mu to powiedzieć

– Teresa, co się stało? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha – zapytał z troską w głosie, siadając obok mnie.

Odwróciłam się do niego, ze łzami w oczach.

– Jean, dlaczego mi nie powiedziałeś, że jesteś żonaty? – zapytałam bez ogródek.

Jego twarz zbladła.

– Teresa, ja… – zaczął, ale przerwałam mu.

– Jak mogłeś? Jak mogłeś pozwolić mi się zakochać, wiedząc, że to wszystko jest kłamstwem, że nie ma żadnej przyszłości? – głos mi się łamał, a łzy spływały po policzkach.

Jean próbował mnie objąć, ale odsunęłam się.

– Kochanie, proszę, pozwól mi wyjaśnić – powiedział błagalnie.

– Co tu jest do wyjaśnienia? Jesteś żonaty, masz dzieci. A ja… ja byłam dla ciebie tylko zabawką na wakacje!? – krzyczałam, nie mogąc powstrzymać emocji.

– Nie, to nie tak! – Jean uniósł głos. – Naprawdę się w tobie zakochałem. Moje małżeństwo to tylko pozory, formalność. Z Violettą nie ma już miłości, to tylko układ dla dobra dzieci i firmy.

Nie wiedziałam, co zrobić

– To nie zmienia faktu, że mnie okłamałeś. Powinieneś był mi powiedzieć od razu – powiedziałam cicho.

Jean zamilkł, nie wiedząc, jak się bronić. Czułam się rozbita. Wszystkie moje marzenia i nadzieje związane z nim legły w gruzach. Wiedziałam, że nie mogę być częścią jego świata, gdzie zawsze będę tylko tą drugą.

– Muszę wrócić do Warszawy – powiedziałam, wstając.

– Teresa, błagam, nie odchodź. Daj mi szansę – Jean złapał mnie za rękę. – Od dawna nie byłem tak szczęśliwy jak przez tych kilka dni z tobą.

– Nie mogę, Jean. To zbyt wiele – powiedziałam, wyrywając się z jego uścisku.

Tego wieczoru spakowałam swoje rzeczy i kupiłam bilet na pociąg na następny dzień. Moje serce było w kawałkach, ale wiedziałam, że nie mogę być częścią życia człowieka, który nie potrafił być ze mną szczery. Jak on to sobie wyobrażał? Że zabierze mnie ze soba do Francji, gdzie będę musiała udawać, że nic nas nie łączy?

Po powrocie do Warszawy wszystko wydawało się takie szare i beznadziejne. Moje mieszkanie, które wcześniej było dla mnie oazą spokoju, teraz stało się miejscem pełnym smutku i rozczarowania. Dni mijały, a ja nie mogłam przestać myśleć o Jeanie. Mimo wszystko wciąż czułam do niego coś głębokiego.

Ciągle go wspominam

Wiedziałam jednak, że to skończone i nie ma co łudzić się fantazjami. Musiałam zacząć żyć na nowo, bez niego. Spędzałam czas z Agnieszką, moją przyjaciółką, która była dla mnie ogromnym wsparciem w tym trudnym okresie. Spotkałyśmy się pewnego wieczoru w małej kawiarni.

– Kochana, wiem, że to ciężkie, ale musisz przestać myśleć o Jeanie. On nie był wart twojego serca – powiedziała Agnieszka, trzymając moją dłoń.

– Wiem, ale to wszystko jest takie trudne. Naprawdę go pokochałam – odpowiedziałam, czując, jak łzy zbierają mi się w oczach.

– Musisz pamiętać, że to on cię zdradził i okłamał. Nie możesz pozwolić, aby ktoś taki zrujnował ci życie. Jesteś silna i poradzisz sobie z tym – dodała, patrząc na mnie z determinacją.

Każdego dnia starałam się wrócić do normalności. Praca w szkole była dla mnie ucieczką od bólu. Uczniowie i ich codzienne problemy pozwalały mi skupić się na czymś innym niż moje własne cierpienie. Mimo to, wieczorami, gdy wracałam do pustego mieszkania, myśli o Jean wracały jak bumerang.

Reklama

Teresa, 43 lata

Reklama
Reklama
Reklama