Reklama

Uczyłem Lucynę na uniwersytecie. Choć romanse profesorów i studentek kojarzą się głównie z płaceniem przyjemnością za oceny, nasze drogi zeszły się dopiero po jej obronie. Utożsamiam w końcu pewne zasady, które ona nazywa głupimi i archaicznymi, twierdząc, że zachowuję się jak „staroświecki dziad” lub „staruszek”. Ja jednak nie chciałem zbliżać się do własnej studentki, póki nie ukończy studiów.

Reklama

Testowała na mnie swoje sztuczki

Była jednak we mnie zakochana, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Moje towarzyszki z katedry powtarzały, że jestem atrakcyjnym mężczyzną, więc bez problemu mógłbym spędzać każdą noc z inną. Nie korzystałem z tej możliwości, bo najzwyczajniej nie ufam kobietom. Jedna z nich oszukała mnie tak bardzo, że bolesną lekcję pamiętam do dziś. Byłem wtedy młody i naiwny, z trudem wydostałem się z tej sytuacji i odzyskałem pełną świadomość. Dzięki terapii nauczyłem się kontrolować swoje emocje. Zainwestowałem w nią sporo pieniędzy, więc obiecałem sobie, że żadna dziewczyna nie zdobędzie już nade mną przewagi.

Również Lucyna testowała na mnie swoje sztuczki. Widywałem ją zawsze w towarzystwie innych, atrakcyjnych mężczyzn. Czułem, że robi mi na przekór, tylko po to, abym klęknął u jej stóp i zaśpiewał serenadę. Nasze zaręczyny przypominały jednak bardziej kontrakt biznesowy. Zadziałała na mnie chęć założenia rodziny, a nie kobieca manipulacja.

– Ty i ślub? – dziwił się mój przyjaciel. – To nie ma sensu.

– Już ja ją wychowam – śmiałem się. – Jest utalentowana, pełna zapału i zakochana, więc pod moją pieczą stanie się najlepszym modelem żony. Jak robot prosto ze sklepu.

– Obyś tylko się nie sparzył – ostrzegał mnie. – Z kobietami nigdy nic nie wiadomo.

Skubany, już wtedy zdawał sobie sprawę z przesłania swoich słów. To właśnie z nim Lucyna obściskiwała się namiętnie krótko po naszym ślubie. Nie robiło im różnicy nawet to, że wsadzają sobie języki do gardła przy ludziach, jak gdyby chcieli celowo zrobić ze mnie idiotę. Prawdopodobnie myśleli, że będą się ze mnie śmiać. Przecież zdradzony mąż to świetny temat do dowcipów!

Zwalała winę na mnie, a ja nie chciałem grać w jej grę

Kiedy żona przyznała się do zdrady, nie czuła żadnej skruchy. To ja byłem przecież wszystkiemu winny: bo nie okazywałem uczuć, nie wspierałem, nie wyrażałem zazdrości... Podjudzała mnie specjalnie, żebym tylko wydusił z siebie to, co właśnie chciała usłyszeć. Nie działały na mnie jej gierki. W środku gotowałem się jednak ze złości. Już sama myśl o tym, że dotykali jej inni mężczyźni, sprawiała, że żołądek podchodził mi do gardła.

Gdybym nie kierował się samodyscypliną, prawdopodobnie chodziłbym w kółko i rozpaczał. Lucyna jest tak atrakcyjna, że nie ma mężczyzny, który nie zacząłby ślinić się na jej widok. Tak, doskwierało mi to, ale miałem niby to pokazać? Po to, żeby sobie ze mnie kpiła? W ten sposób przekazałbym jej broń przeciwko mnie.

– Ani razu nie wyznałeś mi miłości! – wykrzyknęła, gdy wyszło na jaw, że wskakuje do cudzych łóżek. – Jak inaczej miałam przekonać się, czy coś dla ciebie znaczę? Jesteś jak zdarta płyta, nic do ciebie nie dociera.

– Miłość? Nie żartuj sobie.

„Nie ma mowy” – zdecydowałem. – „Nic takiego ode mnie nie usłyszy. Wszyscy musieli wiedzieć, że mnie to nie obchodzi, że jej amory spływają po mnie jak po kaczce. Tylko wtedy będę miał przewagę”.

Udawałem więc, że jest mi obojętne, co robi z kochasiami, bo w rozmowie przewinęli się również inni mężczyźni, do których miała słabość. Oczywiście, mogłem złożyć pozew o rozwód, ale to byłoby jednoznaczne z przyznaniem się do kolejnej porażki. Kolejna kobieta mnie oszukała, a ja lamentuję nad sobą i jęczę niczym psiak na zimnie? Taki scenariusz nie wchodził nawet w grę.

Nie zamierzałem niańczyć dziecka kochanka

W pewnym momencie pojawił się jednak temat ciąży. Pogratulowałem jej uprzejmie, dodając, że chętnie dowiem się, kto jest szczęśliwym ojcem. Wszyscy wiedzieli, że zdradzała mnie na prawo i lewo!

– Jesteśmy małżeństwem, dziecko jest twoje – odparła. – Każdy sąd to przyzna.

– O nie, moja droga, nie dam się w to wrobić. Przedyktuję ci dwa słowa, powoli, żebyś na pewno zrozumiała: „badania genetyczne”. Mam powtórzyć? – zakpiłem.

Cały czas musiałem mieć nad nią przewagę.

– Najpierw się musi urodzić – uśmiechnęła się Lucyna. – Ale sypiałam przez większość dni właśnie z tobą, to na pewno coś oznacza. A moje romanse rzekomo wcale cię nie interesowały...

Faktycznie: byłem z nią blisko, kiedy tylko miałem na to ochotę, robiliśmy to prawie codziennie. Z tego powodu nie miałem szans na wygraną w sądzie, dopóki nie zlecę testów DNA. Musiałem poczekać...

Nie nękałem jej w tym czasie. Zachowywałem się uprzejmie, prowadziłem z nią rozmowy, udzielałem odpowiedzi na pytania, które zadawała nieustannie, żeby tylko na siłę wyciągnąć ze mnie emocje. Pytała o wszystko: jakie uczucia do niej żywię, czy jej nienawidzę, oraz czy w ogóle odbija się jakoś na mnie to, co się między nami dzieje.

Słyszała wtedy, że jest mi obojętne, co robi i z kim się zadaje, a jedynie dobre maniery zmuszają mnie do tolerowania jej w moim własnym domu. Czasami przychodziło mi do głowy, że to, co robię, jest naprawdę bezlitosne. Moja żona krzyknęła nawet na mnie, twierdząc, że tylko sadyści byliby w stanie tak znęcać się nad kimś bezbronnym i zależnym od siebie.

– I ty niby jesteś bezbronna? – zapytałem zaskoczony. – Robisz, co chcesz, mieszkasz u mnie za darmo, kupujesz z mojej karty kosmetyki i szmaty, masz święty spokój... Czego jeszcze oczekujesz?

– Chcę, żebyś mnie kochał! Tylko tego pragnę! – wykrzyczała.

– To jedyna rzecz, której nie otrzymasz.

Zwinęła się w kulkę, jakby dostała ode mnie cios. Od momentu tamtej rozmowy stała się cicha i pokorna. Poprosiła jedynie o to, żebym towarzyszył jej podczas badania ultrasonograficznego.

– Czyżby tatuś nie mógł się pojawić? – zadrwiłem.

– Tatuś stoi obok mnie. To twoje dziecko – powiedziała ze łzami w oczach.

– Przestań być śmieszna! Ale mogę cię tam podwieźć. To tylko zwykła uprzejmość, nic więcej. Pomógłbym również sąsiadce...

Wcale nie chciałem wchodzić z nią do gabinetu

Lekarz był jednak tak zaangażowany, że po prostu nie było innego wyjścia. Wskazywał mi coś na ekranie, lecz nie byłem w stanie wiele zrozumieć; zauważyłem jedynie pulsujące plamy. Mimo że ciągle powtarzał: „tu jest główka, tu nóżka”, ja absolutnie niczego nie dostrzegałem. Dopiero pod koniec coś we mnie zaskoczyło.

– Teraz usłyszy pan bicie serca swojego syna – oznajmił lekarz. – Tak, to chłopiec... Jest pan zadowolony?

Zalałem się łzami, choć nie płakałem od dwudziestu lat. Wpłynął tak na mnie klarowny, gwałtowny i donośny odgłos: bum, bum, bum… Było to dla mnie tak niewiarygodne, że aż osunąłem się na ścianę. Ostatni raz łzy zakręciły mi się w oczach podczas pogrzebu mojej mamy, a teraz, nagle i niespodziewanie, ponownie przemoczyły moje ślepia i nie mogłem wydobyć z siebie ani jednego słowa.

– Pan się nie krępuje – lekarz spoglądał na mnie z wyrozumiałością. – Ojcowie reagują różnie, a jeden, taki napakowany mężczyzna, kompletnie nie wytrzymał i tu u nas zasłabł.

Pomogłem Lucynie się ubrać i zaprowadziłem ją na korytarz. Była tak niewielka, subtelna i smukła, a ostatnio dodatkowo zdecydowanie zbladła... Zauważyłem, że ma podkrążone oczy i wygląda na wycieńczoną. Zapukałem raz jeszcze do drzwi gabinetu.

– Poczekaj – powiedziałem do żony. – Chwila i wracam.

Zapytałem o wszystko: dlaczego Lucyna jest w takim stanie i co mogę zrobić, aby poprawić jej samopoczucie.

– Już wkrótce poród – lekarz rozmawiał ze mną przyjaźnie i wszystko wyjaśniał. – Powinna dużo spacerować, odpoczywać i przede wszystkim dostawać dużo miłości. To jest najważniejsze.

Lucyna nie czekała na mnie w poczekalni. Zamiast tego, zastałem ją przy naszym aucie.

– Pytałeś ostatnio o sposoby ustalania ojcostwa? Nie przejmuj się, za chwilę dziecko się urodzi i będziesz mógł sprawdzić wszystko, co zechcesz.

– Jakie sprawdzanie mam niby mieć na myśli? – odpowiedziałem otumaniony.

– Mówię ci, że to nasze dziecko, ale ty mi nie ufasz, więc sam się przekonasz.

– Nie zamierzam niczego sprawdzać.

– Co? Co się z tobą dzieje? – wyraziła swoje zdziwienie.

Jak miałem wyznać, że się przebudziłem?

Że dostrzegłem, jaki wielki ze mnie idiota i łotr? Że czuję głęboki żal? Czułem, że zanim cokolwiek jej wyjaśnię, muszę najpierw uporządkować swoje myśli... Wkrótce na świat przyjdzie mój syn, a ja dopiero pierwszy raz poczułem się jak ojciec. Nic nigdy nie było dla mnie tak cudowne.

– Dziwnie się zachowujesz – żona rzuciła w moją stronę niepokojące spojrzenie. – Coś ci dolega?

– Nigdy w życiu nie czułem się lepiej!

Lucyna zamilkła. Widać było, że trawi w głowie plątaninę myśli i stara się coś z niej ułożyć. Powoli oparła się o karoserię auta i zapatrzyła w niebo. Przemówiła dopiero po chwili.

– Muszę ci wyznać, że zdradziłam cię tylko raz, i to z przekory. Byłeś dla mnie bezlitosny, nieczuły, chciałam cię zasmucić. Nic, ale to nic to dla mnie nie znaczyło. Wszyscy ci inni mężczyźni, to były tylko kłamstwa, żebyś zwrócił na mnie uwagę... Tak naprawdę nigdy nie pragnęłam żadnego z nich. Zawsze najważniejszy byłeś dla mnie tylko ty.

– Daj spokój – zaapelowałem, obejmując jej twarz dłońmi. – Przecież też byłem ci niewierny. Wprawdzie niedosłownie... ale moja niewierność była dużo bardziej bolesna. Wybaczysz?

– Adam... Czy nasza miłość jest wciąż żywa?

Reklama

Tak więc, stojąc obok tego auta, wypowiedziałem najszczersze dwa słowa, właśnie te, które zawsze chciała usłyszeć. Zaskoczyłem się tym, z jaką łatwością mi przyszły. Wyzwaniem jest teraz to, żebyśmy uwierzyli sobie nawzajem i zbudowali wspólną przyszłość na nowo, bez wykluczania emocji. Oczekujemy jednak dziecka, więc musimy osiągnąć sukces!

Reklama
Reklama
Reklama