Reklama

Przymknąłem powieki, udając, że śpię. Może Adrianna wpadnie do pokoju i jednak cmoknie mnie na do widzenia? Zawsze tak robiła, kiedy wybierała się do pracy na poranną zmianę. Ale gdzie tam. Nie dość, że mnie nie cmoknęła, to jeszcze aż podskoczyłem, gdy usłyszałem, jak z hukiem zatrzaskuje drzwi wejściowe. Ale czego mogłem oczekiwać po moim wczorajszym wyczynie? Że też tak mi odbiło, a to po paru latach naszego w sumie nieźle układającego się związku... Miała rację, że się wkurzyła – bez sensu na nią nawrzeszczałem, w dodatku przy innych. Tylko jak poradzić sobie z tym, że jestem aż tak zazdrosny?!

Reklama

Nie mogłem się pohamować

Od czasów, gdy chodziliśmy jeszcze do szkoły, darzyliśmy się sympatią, a w ostatniej klasie zaiskrzyło między nami na poważnie. Jako studenci postanowiliśmy razem wynająć mieszkanie. Okoliczności zdawały się sprzyjać temu, by w niedługim czasie stanąć na ślubnym kobiercu. Nasza relacja kwitła, dogadywaliśmy się w większości spraw, lecz jedynym, co rzucało cień na nasz związek, były moje ataki zazdrości.

Łatwo mnie było wytrącić z równowagi, nawet z błahych powodów – spojrzenia pełne podtekstów, uśmieszki czy gadki. Dokładnie tak jak na ostatniej imprezie u kumpla. Domówka się rozkręciła w ekspresowym tempie, nastroje wszystkim dopisywały i procentów też nie zabrakło, w końcu mieliśmy co świętować. Kolega dostał awans na kierownika w pracy. A że moja dziewczyna to dusza towarzystwa, to dawała czadu jak nigdy, nawet beze mnie u boku...

Prawdę mówiąc, trochę ją zaniedbywałem, gadając z szefem o sprawach zawodowych. Nie od dziś wiadomo, że najlepiej się o tym dyskutuje przy kieliszku. W tym czasie moja luba wcale nie stała grzecznie pod ścianą (jak to mawiała moja babcia), tylko szalała w objęciach facetów – za każdym razem innego. Szczerzyła się w uśmiechu, flirtowała. Niewiele brakowało, a razem z Beatką, swoją najlepszą koleżanką, zatańczyłyby kankana na stole. No i zainterweniowałem. Zjechałem ją z góry na dół, nie przebierając zbytnio w słowach, a potem niemal przemocą zabrałem z tej imprezy. Straszliwie się na mnie obraziła, przez całą drogę do domu ani się odezwała, a gdy tylko przekroczyliśmy próg, naskoczyła na mnie niczym wściekła harpia.

– Chyba ci odbiło! – wrzeszczała, stukając się palcem w głowę. – Przez cały wieczór gadasz z Jurkiem, sami we dwójkę wódkę wypiliście, a ja miałam niby grzecznie przycupnąć na sofie i dyskutować o wzorkach na szydełko?!

Nie musiałaś się kleić do tych wszystkich… – zacukałem się, nie wiedząc za bardzo, jak nazwać jej tancerzy, w końcu to moi koledzy, więc ugryzłem się w język. – Ja czegoś takiego nie toleruję i tyle.

– Jak następnym razem będziemy gdzieś razem, najlepiej przynieś ze sobą miarkę i kontroluj dystans między mną a facetem, z którym tańczę. Zupełnie jak przedwojenne guwernantki w szkołach dla dziewcząt. Chociaż kto wie, czy w ogóle dostaniesz jeszcze jedną szansę – parsknęła złośliwym śmiechem. – I wiesz co? Lepiej się puknij w ten swój łeb, a jak już wytrzeźwiejesz, to wtedy sobie pogadamy – mówiąc to, chwyciła poduszkę i koc, po czym poszła na kanapę. – Nie mam zamiaru leżeć obok bełkoczącego zazdrośnika.

Myślałem, że jej przejdzie

Liczyłem na to, że do rana jej babskie fochy przeminą, ale wyszła do pracy, nie odzywając się ani słowem. Akurat miałem popołudniową zmianę, więc mogłem w spokoju kurować się po wczorajszym piciu. Kiedy tak rozmyślałem o minionym wieczorze, zrobiło mi się głupio, że tyle jej nawrzucałem. Teraz, analizując to wszystko na chłodno, doszedłem do wniosku, że w sumie Ada nic takiego złego nie zrobiła. Po prostu dobrze się bawiła, a przecież właśnie po to wybraliśmy się do Jurka.

Większość czasu poświęciłem na męskie pogaduszki z kolegą o pracy, to co miała robić moja dziewczyna, biedactwo? Chyba w tej sytuacji to ja dałem plamę, na dodatek podwójnie. Teraz muszę jakoś z klasą wybrnąć z tego dołka. No i udobruchać moją drugą połówkę, zanim wieczorem zechce znów się o to pokłócić.

A jaki jest najskuteczniejszy sposób na przebłaganie kobiety? Wiadoma sprawa – świecidełka. Nie bez kozery ludzie mówią, że brylant to najlepszy przyjaciel każdej dziewczyny. Mnie wprawdzie na diamenty nie stać, ale jakiś skromny srebrny wisiorek na pewno dam radę kupić, czemu nie?

Tak się składa, że ostatnimi czasy w moim portfelu zagościła dodatkowa gotówka, bo parę dni temu dostałem niespodziewaną premię. Mogłem teraz bez problemu sprawić ukochanej jakiś upominek. Niech to będzie taki wyraz moich głębokich uczuć, a przy okazji forma przeprosin. Zanim zacznie mi prawić kazania, ja podaruję jej śliczne pudełko z ozdobą. To świetny plan. Nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek przedstawicielka płci pięknej oparła się takiemu gestowi.

Postanowiłem kupić jej przebaczenie

Postanowiłem odwiedzić galerię handlową, gdzie mieściło się sporo punktów jubilerskich, dając mi tym samym możliwość przebierania wśród wielu propozycji. Niestety, mój budżet był dość skromny, zatem poszukiwałem czegoś prostego, ale jednocześnie gustownego. Znając upodobania Ady do cyrkonii, liczyłem na to, że uda mi się wyszukać jakiś śliczny wisior lub kolczyki przyozdobione tymi błyszczącymi kryształkami.

Kiedy spojrzałem na wystawę, aż zakręciło mi się w głowie od nadmiaru błyskotek. Zdecydowałem, że poproszę o pomoc sprzedawczynię, ale pierwsza była zaabsorbowana obsługą wahających się klientów, a druga pokazywała obrączki ślubne narzeczonym. Nie miałem innego wyjścia, jak poczekać. Stanąłem zatem obok gabloty w pobliżu wymagającej dwójki.

Mężczyzna był już mocno po czterdziestce, ale nadal prezentował się szykownie, w okularach w złotej oprawie. Od razu było jasne, że to nadziany koleś, najpewniej jakiś przedsiębiorca. Ona natomiast... Cóż, ładniutka i młodziutka, ale chyba tylko tyle miała do zaoferowania. Mogłaby być jego córką albo zgoła wnuczką, ale ewidentnie gość był nią kompletnie oczarowany. Najwyraźniej dopadł go kryzys wieku średniego, bo ciągle gapił się na jej koronny atut, czyli spore piersi, których pół było widać przez duży dekolt.

Tylko tak da się utrzymać kobietę przy sobie?

Młoda kobieta stała przed lustrem, trzymając w dłoniach naszyjnik z dużych, okrągłych pereł. Ułożyła usta w dzióbek, a ich kształt podkreślony był ciemnym kolorem pomadki.

I co myślisz, skarbie? Będzie mi pasować? – rzuciła ku niemu filuterne spojrzenie, mrugając długimi, doklejanymi rzęsami.

– Wyglądasz olśniewająco, jak zawsze zresztą – mężczyzna nawet nie zerknął na biżuterię; wzrokiem błądził znacznie niżej, podziwiając jej wdzięki.

– Te perły to chyba nie dla mnie, takie za poważne trochę – powiedziała półgłosem, wodząc pożądliwym spojrzeniem po witrynach pełnych błyskotek. – Jeszcze mnie wezmą za własną matkę, a słyszałam, że od pereł się płacze, jak ta nasza królowa, no ta... Barbara, oglądałam taki film ostatnio... – pokiwała głową i palcem pokazała na złote kolczyki z zielonymi kamieniami. – A może przymierzę tamte szmaragdy?

– Masz rację, skarbie – przytaknął natychmiast facet.

Jesteś taki kochany, misiu – ignorując moją obecność i ekspedientkę, dziewczyna z pasją złożyła na ustach swojego partnera gorący pocałunek. – Wieczorem wyszepczę ci do ucha to, co sprawia ci taką przyjemność...

Facet odchrząknął i jego twarz przybrała różowy odcień, ewidentnie czuł się trochę niezręcznie, ale od razu posłał swojej kobiecie uśmiech.

– Przymierz szybko te szmaragdy, bo mamy zarezerwowany stolik na obiad – poklepał ją lekko po pośladku. – Wiesz, że nie lubię się spóźniać na spotkania.

– No jasne – musnęła go biodrem i leniwym, zmysłowym gestem odebrała kolczyki od ekspedientki. – Są przepiękne. Założę je do tej zielonej kiecki. No wiesz, tej, którą tak uwielbiasz ze mnie zdejmować… – nagle zrobiła zdziwioną minę. – Ale czy to nie za droga rzecz? – zapytała z udawaną troską w głosie.

Zignorował paragon z kosmiczną kwotą

– Tobie zawsze kupię wszystko, co tylko zechcesz – wymamrotał, przesuwając oprawki na nosie i wyjmując z portfela kartę. – Niech to pani ładnie zapakuje – zwrócił się do kobiety za ladą.

Zerknąłem z ukosa na laskę. Dalej sterczała przy wystawie, wygięta w dziwaczny sposób, wypinając piersi. Głowę przekrzywiła na bok, a usta ułożyła w dzióbek. Masakra… szkoda słów. A ja wczoraj zjechałem Adę z góry na dół, bo niby za bardzo ocierała się podczas tańca o moich kolegów. Przeleciało mi nawet przez głowę, że jakbym miał tyle szmalu co ten koleś, od razu bym sprawił Adzie te szmaragdy na zgodę. Ale co tam, marzenia biedaka…

Kobieta nadal pozostawała w tej samej pozycji, z lekko wzniesionymi dłońmi. Prawą ręką ściskała sznur pereł, a lewą – naszyjnik wysadzany szmaragdami. Bezwiednie przyszła mi do głowy myśl, że wygląda jak ponętna modelka z reklamy jubilerskiej. „Intrygujące, czy pod jego nieobecność również zachowuje się w tak sztuczny sposób” – przeszło mi przez głowę z nutą ironii. On natomiast trwał tam, wpatrując się w nią oszołomionym, pożądliwym spojrzeniem. Ano tak, wyraźny kryzys wieku zdecydowanie średniego.

– Słuchaj, misiu, mam straszny dylemat – powiedziała przymilnie, przenosząc wzrok z jednego na drugi. – Obydwa te cudeńka są przepiękne, pierwsza klasa. Może coś mi podpowiesz, bo jestem kompletnie skołowana...

Tym razem bierzemy perły, a kiedy indziej kupimy szmaragdy – zadecydował gość bez owijania w bawełnę i wyciągnął w stronę sprzedawczyni kartę płatniczą. – Proszę to migiem zapakować, bo nam się trochę spieszy.

– Och, to taki cudowny prezent, który pokazuje, jak bardzo mnie kochasz – dziewczyna rzuciła się facetowi na szyję, obsypując go pocałunkami. – Strasznie ci dziękuję, skarbie. Teraz nie mam wątpliwości, że jestem dla ciebie najważniejsza…

– No już, już – niby się przed nią bronił, ale ewidentnie sprawiało mu to frajdę.

Wsunął kartę i paragon do portfela, zerkając na niego przelotnie. Przez ułamek sekundy wyglądał na zaskoczonego, bo brwi podjechały mu do góry, a kąciki ust opadły, ale gdy tylko spojrzał na wiszącą mu na ramieniu dziewczynę, od razu się rozpromienił.

Zacząłem rozważąć, czy tak będzie i ze mną...

Opuścili sklep, a ja przez dłuższy moment nie mogłem ruszyć się z miejsca, oszołomiony sceną, której byłem świadkiem. Miałem wrażenie, że wciąż słyszę przenikliwy świergot młodej kobiety, gdy przytulona do mężczyzny, wyrażała wdzięczność za okazane uczucie.

– Czy mogę coś panu doradzić? – z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk głosu sprzedawczyni.

– Owszem, zależy mi na czymś prostym dla mojej ukochanej, może zawieszka ozdobiona cyrkoniami albo… – i nagle zabrakło mi słów.

W pamięci utkwił mi obraz, którego byłem przed momentem świadkiem. Facet, nie pierwszej już młodości, ale sprawiający wrażenie bystrego, eleganckiego i z klasą, zdobywał uczucie młodej panienki, obsypując ją kosztownymi podarunkami. Przecież niewątpliwie byłoby go stać na to, aby znaleźć kobietę, której serca nie musiałby kupować drogocenną biżuterią, dla której ważniejsze byłyby zupełnie inne rzeczy...

Zastanawiam się, czy to wynika z jakichś wewnętrznych niepewności? A może po prostu, posiadając tak duży majątek, takich sytuacji nie da się ominąć, ponieważ nigdy nie wiadomo, jakie są faktyczne zamiary drugiej strony? Czy fakt, że tamta dziewczyna była młodziutka i miała niezłą figurę, znaczył, że za jej uczucie trzeba było zapłacić? No i przede wszystkim, czy to uczucie było autentyczne?

Byłem pewien, że Ada mnie kocha. Nawet bez drogocennych naszyjników i ozdób. Ona również zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo mi na niej zależy. Pokazywałem jej to każdego dnia, swoim zachowaniem, tym, co mówiłem, dotykiem oraz tym, jak na nią patrzyłem. Moja nieustanna zazdrość również świadczyła o sile mojego przywiązania.

W pewnym momencie olśniło mnie, że gdybym w tej chwili sprawił Adzie jakiś prezent – choćby drobną rzecz, na przykład kolczyki warte parę dyszek lub niedrogi naszyjnik – miałbym z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. To byłoby tak, jakbym chciał kupić jej sympatię, wyrozumiałość, przebaczenie... Jej serce. Zupełnie jak ten gość przed momentem, który próbował to zrobić za pomocą błyskotek.

Szczerze mówiąc, nie było żadnej potrzeby, aby to robić. Nasza miłość nie potrzebowała takich gestów. Wczoraj dałem ciała i jak dziś wieczór na mnie nawrzeszczy, to będzie całkowicie w porządku. Ja z pokorą wysłucham, co ma do powiedzenia, pocałuję ją w rękę i przeproszę.

– Bardzo dziękuję, ale zmieniłem zdanie – posłałem uśmiech do pani za ladą i pospiesznie opuściłem salon jubilerski.

Doszedłem do wniosku, że kupię swojej dziewczynie bukiet pięknych, pachnących kwiatów, a następnie przytulę ją mocno i zasypię namiętnymi całusami. Mam nadzieję, że sprawi jej to radość i niczego więcej nie będzie oczekiwać.

Reklama

Cezary, 27 lat

Reklama
Reklama
Reklama