Reklama

Nie jestem typem przystojniaka

Szczerze mówiąc, nie miałem w sobie nic z amanta, a moja rodzina też nie należała do najbogatszych, więc nie mogłem liczyć na to, że forsa ojca zrekompensuje moje braki w wyglądzie. Po prostu byłem zwyczajnym, szarym facetem. Totalnie kręciła mnie fizyka, co też nie pomagało mi wśród dziewczyn. Na naszym wydziale ciężko o jakąkolwiek przedstawicielkę płci pięknej, dlatego jedynym sposobem na poznanie nowych dziewczyn było robienie wspólnych imprez z wydziałem humanistycznym lub pedagogicznym.

Reklama

W tamtym miejscu z kolei odczuwało się niedobór płci męskiej. Przyszło mi do głowy, że to zupełnie tak, jak w czasach osiemnastowiecznych, kiedy to panienki tańczyły kadryla z młodzieńcami pod czujnym okiem starszyzny na balach debiutantek. Starałem się realistycznie oceniać swoje możliwości, dlatego też skupiałem uwagę na dziewczętach, które nie przyciągały zbyt wielu spojrzeń, licząc, że dzięki temu będą dla mnie przychylniejsze. Chodziłem na randki z paroma z nich, ale z żadną nie doszliśmy do etapu, gdy można było powiedzieć, że jesteśmy razem.

– Czy to ty jesteś Tobiasz?! – dotarło do mnie czyjeś wołanie, próbujące przebić się przez gwar głośno grającej muzyki.

Obróciłem się i ujrzałem przed sobą istną boginię, która najwyraźniej dopiero co opuściła niebiańskie przestworza. Niczym prawdziwy anioł, zachwycała wyglądem. Jej złociste, faliste włosy opadały kaskadami wokół przepięknej buzi. Usta podkreślała intensywnie czerwona pomadka, a sylwetka... O rany, co za ciało! Niech świat pada na kolana...

– No tak, to ja – przytaknąłem, marszcząc czoło i zastanawiając się, czego taka seksbomba może chcieć akurat ode mnie.

Zobacz także

– Potańczymy? – zaproponowała dziewczyna, ciągnąc mnie w stronę tanecznego kręgu. – Mam na imię Ola! – wykrzyknęła.

– Cała przyjemność po mojej stronie!

Czym mogłem ją zainteresować?

Byłem pełen podejrzeń i niedowierzania – nie mogłem pojąć, że tak zjawiskowa laska zwróciła na mnie uwagę. Głowiłem się, czy to aby nie jakiś głupi zakład z jej znajomymi. Może chciała wyrwać największego nieudacznika w dyskotece, czy coś w tym stylu? Ale w sumie... co mi tam? Najwyżej stracę trochę czasu. Za to będę mógł pochwalić się, że tańczyłem z taką pięknością.

W chwili, gdy na parkiecie zrobiło się nieco ciszej, wypaliłem:

– Masz ochotę coś przekąsić albo się czegoś napić?

– No pewnie. Z wielką przyjemnością – odparła z uśmiechem.

Była szansa, że opróżni kieliszek i przepadnie jak kamień w wodę, ale zdecydowałem się zaryzykować. Chciała skosztować jakiegoś piwa smakowego. Zajęliśmy miejsca z dala od tańczących i zaczęliśmy gawędzić. Ku mojemu zaskoczeniu, tematy same płynęły. Gadaliśmy jak najęci. Raz po raz parskaliśmy ze śmiechu, chociaż wcześniej nie sądziłem, że potrafię aż tak rozbawić rozmówcę.

Ola pragnęła dalej rozwijać naszą relację. Zapytała, czy wymienimy się naszymi numerami telefonów i sama zapodała pomysł zobaczenia się za parę dni. Naturalnie, przystałem na tę propozycję. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego tak nieziemsko piękna kobieta pragnie wybrać się ze mną na randkę – biorąc pod uwagę fakt, że mogłaby poderwać absolutnie każdego mężczyznę obecnego w tym klubie – ale jak to mówią, darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Postanowiłem przyjąć ten szczodry podarunek od przeznaczenia.

Wybraliśmy się na przechadzkę, tak się złożyło że akurat zmienna pogoda wiosną była dla nas łaskawa. Usiedliśmy w kawiarnianym ogródku i poprosiliśmy o coś do picia, korzystając z okazji, że kapryśna, wiosenna pogoda dopisała na tyle, byśmy mogli pójść na spacer. Zauważyłem, że Ola jest czymś zafrasowana. Sprawiała wrażenie jakby… myślami była gdzieś indziej, przygnębiona, w każdym bądź razie zupełnie odmieniona w porównaniu z ostatnim naszym spotkaniem.

– O co chodzi? Coś nie tak?

– Eee, nieważne, daj spokój…

– No weź, przecież widzę. Mów – nie odpuszczałem.

– Chodzi o moich rodziców i młodszą siostrę. No wiesz, w tym roku zdaje maturę, a myślała, że uda jej się ogarnąć matmę w ciągu tygodnia przed egzaminem. I teraz nic nie umie, same pały dostaje, a rodzice są kompletnie załamani…

– Jak dobrze wiesz, z matematyki radzę sobie wyśmienicie – pochwaliłem się. – Poza tym, do egzaminów maturalnych pozostało sporo czasu. Jeżeli masz ochotę, służę pomocą twojej siostrze. Musi tylko ostro zakasać rękawy i przyłożyć się do pracy, żeby zdać na przyzwoitym poziomie…

– Rany, serio mógłbyś to zrobić? – Ola nie kryła radości. – Rodzice totalnie nie mają już nadziei! W tak krótkim okresie żadna osoba nie chciała się tego podjąć, wziąć na siebie takiego ciężaru… Ale ty… Tobiasz, jesteś niesamowity!

Zrobiłem to tylko dla niej

Ola aż podskoczyła z radości i mocno mnie przytuliła. Ale to nie był koniec. Rany, jak ona potrafiła się całować… Mogłaby mnie obcałowywać bez końca, przerywając tylko by zaczerpnąć tchu. Przy takim pocałunku mógłbym zapomnieć o jedzeniu. Chyba mi odbiło. Cóż, takie rzeczy się zdarzają, gdy ma się dwadzieścia lat.

– Ale z ciebie ciacho! – szepnęła, odsuwając się ode mnie. – Zadzwonię do niej i powiem żeby tu przyszła. A my… co ty na to, żebyśmy poszli znów gdzieś razem? – puściła do mnie oczko.

Ola miała młodszą siostrę, Sylwię, która dotarła z półgodzinnym opóźnieniem. Udaliśmy się razem do uczelnianej biblioteki, gdzie przez kolejne trzy godziny sprawdzałem jej poziom wiedzy. Nie można powiedzieć, że była tępa, coś tam wiedziała, ale jej znajomość tematów była totalnie nieuporządkowana.

Wspólnie ustaliliśmy, jak będziemy działać. Planowaliśmy codzienne spotkania trwające po trzy, a może nawet cztery godziny. Na początek skupimy się na nadrabianiu podstawowych braków, bo ciężko iść do przodu bez fundamentów. Następnie będę jej wyjaśniał po kolei zagadnienia i zaczniemy powtórki materiału, zaczynając od najprostszych kwestii, a kończąc na tych bardziej skomplikowanych.

Ostatnie tygodnie dały mi nieźle w kość. Studiowanie to nie bułka z masłem, a do tego douczanie Sylwii po godzinach. Ledwo udawało mi się wygospodarować chwilę dla Oli, choć planowaliśmy zobaczyć się przynajmniej raz na tydzień.

– Tobiasz, jestem ci mega wdzięczna za wszystko, co dla mnie robisz. Jak tylko Sylwia zda maturę, to nadrobimy zaległości, masz moje słowo! – Ola ściskała mnie mocno, a ja już w myślach widziałem, co będziemy robić w wolnym czasie, jakie akrobacje i pozycje wypróbujemy.

Hmm, no wiesz, tak to już bywa w głowach młodych ludzi po dwudziestce. Przykro mi, ale nie są one wypełnione wzniosłymi przemyśleniami. Ale nie zmienia to faktu, że chciałem pokazać Oli, jak bardzo mi na niej zależy. Dlatego poprosiłem Sylwię, żeby przychodziła również w weekendy i to na cały dzień. Biedaczka widziała już same cyferki przed oczami, ale dzielnie rozwiązywała kolejne zadania. I to poprawnie! To znaczy, że mam jednak jakieś umiejętności, potrafię przekazać innym wiedzę, którą posiadam. Może powinienem pomyśleć o karierze w szkolnictwie?

Zanim jednak zabiorę się za cokolwiek innego, muszę pomóc Sylwii stanąć na nogi. Całe szczęście, że nie okazała się próżniakiem i gdy tylko trochę ją przypilnowałem, to oprócz swojej urody pokazała też niezłą inteligencję. No a za to wszystko co dla niej zrobiłem, wynagrodzi mnie później jej siostra, która bez reszty mi się odda...

Ledwo wytrzymałem z niecierpliwości

W dniu, kiedy odbywał się egzamin maturalny z matematyki, ja i Ola czekaliśmy z niecierpliwością pod budynkiem, w którym egzamin pisała Sylwia, czekając aż stamtąd wyjdzie. Po jakimś czasie się pojawiła, z lekko pobladłą cerą, ale mimo tego nie przestawała się uśmiechać.

– Chyba poszło mi nieźle… – rzuciła takim głosem, jakby dopiero co przepchnęła górę gruzu. – Tobiasz, jeszcze raz ci dziękuję. Jesteś moim przewodnikiem i mentorem. Mam wobec ciebie dług wdzięczności. Bez twojej pomocy na bank bym oblała, a tak to mam jakiekolwiek widoki na sukces.

– Spisałaś się na medal. Jestem z ciebie niesamowicie dumny.

Sylwia wybrała się na imprezę z koleżankami, więc pożegnaliśmy się z nią. W mieszkaniu zostałem tylko ja i Ola.

– Słuchaj, a może byśmy... – próbowałem coś zaproponować, ale Ola cmoknęła mnie w policzek, przerywając wypowiedź.

– Wybacz mi, Tobiasz. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, ale dzisiaj jedna z moich przyjaciółek ma urodziny i szykuje nam się babska posiadówa. Odezwę się do ciebie, okej?

– No pewnie, nie ma sprawy.

Nigdy nie należałem do tych gości, co oczekują od swojej dziewczyny, żeby przedkładała ich nad swoje koleżanki. Przecież sam bym nie zniósł, jakbym nie mógł iść z ziomkami na browara, bo kobieta każe mi zostać w domu, przyklejony do codziennych obowiązków. Także w pełni ją rozumiałem, no ale…

Później Aleksandra musiała podejść do wyjątkowo wymagającego kolokwium, co wiązało się z koniecznością intensywnej nauki, a niedługo potem rozpoczęła się prawdziwie okropna sesja egzaminacyjna, zmuszając ją do jeszcze większego ślęczenia nad książkami. Kompletnie brakowało jej czasu, by wygospodarować choćby godzinkę na spotkanie ze mną, nie była w stanie nawet do mnie zadzwonić. Postanowiłem więc odpuścić i nie naciskać. Gdy znajdzie chwilę i będzie chciała się ze mną zobaczyć, to da mi znać.

Niestety, nie zdążyła. Wcześniej wpadłem na nią w centrum miasta. Całowała się namiętnie z jakimś facetem, siedząc w ogródku kawiarnianym. Początkowo zupełnie mnie zamurowało, ale po chwili poczułem narastającą złość. Podszedłem do ich stolika i zawołałem ją po imieniu. Zauważyłem, jak zbladła, ale starała się zachować zimną krew. Wstała i podeszła do mnie.

– Wybacz, że się o tym dowiadujesz w taki sposób, ale pewnie i tak czułeś, że to się nie uda, że jesteśmy niedobrani – paplała bez przerwy. – Wyjaśnijmy sobie parę spraw. Muszę być z tobą szczera. Mam teraz kogoś innego, Damiana. Liczę więc, że nie zrobisz sceny i po prostu dasz mi spokój. Bardzo cię o to proszę – posłała mi czarujący uśmiech.

Patrząc na nią widziałam kłamstwo

– Pragniesz szczerości? Wybacz, ale w taki sposób? – kpiłem. – Cenisz uczciwość, więc powinnaś była wyznać prawdę. Natychmiast. Bez owijania w bawełnę. Zależało ci na darmowych korepetycjach dla swojej siostry, mam rację? Dawałaś mi nadzieję tylko dlatego? – wypaliłem, a ona spłonęła rumieńcem i odwróciła spojrzenie.

Matko, ale ze mnie głupek! Myślałem, że jestem taki mądry. Przecież przed maturami wszystko grało i dopiero po egzaminie z matematyki Ola nagle zaczęła mnie olewać. A teraz odgrywa jakąś księżniczkę, która zakochała się w grajku, ale im nie wyszło, no i trudno. Żenada jakaś!

– Jakbyś wtedy w klubie przyszła i poprosiła o pomoc, zrobiłbym to, ot tak, po prostu, bo lubię pomagać innym. Szkoda, że wolałaś kręcić i wciskać kit.

– Tobiasz… Popatrz na nas… – dostrzegłem w jej oczach wyrzuty sumienia, ale kiedy to powiedziała, próbując zrzucić winę na mnie, na mój przeciętny wygląd, poczułem niechęć.

– Masz rację, popatrz na nas. Może jestem naiwny, ale mam pewne zasady. Nie pasujemy do siebie. Zupełnie.

Ruszyłem przed siebie, rozmyślając nad tym, jakim cudem dałem się nabrać na coś takiego. Dlaczego byłem taki głupi? Niby ja i ona mielibyśmy być razem? Chyba kompletnie mi odbiło! I to ja podobno byłem dobry z matmy? Jaka funkcja musiałaby zajść, żeby ten układ miał rację bytu? Taka po prostu nie istniała. Myślałem, że mam farta, a tu się okazuje, że jestem tylko zwykłym frajerem. Dałem się zrobić w konia jak jakiś smarkacz.

Koniec. Oszukałem się, myśląc, że taka laska jak ona może na serio się mną zainteresować bez ukrytych motywów. Marzenia są dla cieniasów. Od teraz postanawiam trzymać się z dala od dziewczyn z innej bajki. Ola dała mi nauczkę.

– Cześć, Tobiasz. Doszły mnie słuchy, że w twoim życiu nie ma już Oli. Chciałam ci przypomnieć o przysłudze, którą ci wiszę… Co powiesz na spotkanie, ale nie w sprawie nauki, jak ostatnio?

Aha, zapomniałem nadmienić – Sylwia dorównuje urodą Oli. No to już wiecie…

Reklama

Tobiasz, 24 lata

Reklama
Reklama
Reklama