„Myśleliśmy, że dziadek śpi na forsie. Liczyliśmy na milionowy spadek, ale jego testament przerósł nasze wyobrażenia”
„Usiedliśmy wokół stołu. Notariusz wyjął z teczki dokumenty. – Dziękuję, że przybyliście – zaczął oficjalnym tonem. – Testament pana Janusza jest dość… nietypowy.
Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni. Co to miało znaczyć?”

- Redakcja
Któregoś dnia zadzwoniła moja mama z wiadomością, że dziadek Janusz nie żyje. Prawdę mówiąc nie zdziwiło mnie to bardzo. Miał swoje lata, choć był pełen energii i zawsze miał mnóstwo historii do opowiedzenia. Jego śmierć była przykra, ale prawdziwe trzęsienie ziemi miało dopiero nadejść.
Byliśmy sobie bliscy
Nasza rodzina zawsze była zżyta, chociaż, jak to w rodzinach bywa, każdy miał swoje sekrety. Życie płynęło nam spokojnie. Pracowałam jako menadżerka projektów w dużej warszawskiej firmie, a mój brat Andrzej studiował wtedy prawo na ostatnim roku. Spotykaliśmy się regularnie na rodzinnych obiadach w domu rodziców, gdzie rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nikt z nas nie spodziewał się, że wkrótce przyjdzie nam zmierzyć się z ogromnym problemem.
Dziadek Janusz zostawił testament. Zebraliśmy się więc wszyscy w domu rodzinnym. Każdy z nas liczył, że coś dostanie w spadku. Dziadek zawsze wydawał się człowiekiem zamożnym, więc liczyliśmy na jakąś fortunę. Nikt jednak nie spodziewał się, że zamiast majątku, zostawił nam coś zupełnie innego.
– Czy wszyscy już są? – zapytała mama, patrząc na nas z napięciem w oczach. Staliśmy w salonie, czekając na otwarcie testamentu dziadka Janusza.
– Marta i Tomek już jadą, powinni być za kilka minut – odpowiedział Andrzej, zerkając na telefon.
Myśleliśmy, że był bogaczem
Wszyscy byliśmy zdenerwowani, ale i trochę podekscytowani. Dziadek zawsze opowiadał o swoich biznesach i podróżach, więc liczyliśmy na jakieś niespodzianki w jego testamencie.
W końcu Marta, siostra mojej mamy i jej mąż Tomek weszli do salonu.
– Przepraszamy za spóźnienie – powiedziała Marta, uśmiechając się. – Zaczynamy?
Mama skinęła głową i wszyscy usiedliśmy wokół dużego stołu. Notariusz, który już czekał na nas od jakiegoś czasu, wyjął z teczki dokumenty.
– Dziękuję, że wszyscy przybyliście – zaczął oficjalnym tonem. – Testament pana Janusza jest dość… nietypowy.
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni. Nietypowy? Co to miało znaczyć?
– Pan Janusz pozostawił dług w wysokości ośmiuset tysięcy złotych.
Zapadła cisza. Każdy z nas potrzebował chwili, by zrozumieć, co właśnie usłyszeliśmy.
– Co?! – wykrzyknął Andrzej, wstając gwałtownie. – Jak to możliwe? Przecież dziadek zawsze mówił, że jest zamożny!
Mama schowała twarz w dłoniach, a ja poczułam, jak świat zaczyna się chwiać.
– Co teraz zrobimy? – zapytałam, próbując uspokoić się na tyle, by logicznie myśleć.
– Musimy coś wymyślić – powiedziała Marta, patrząc na nas poważnie. – Nie możemy tak po prostu zostawić tego długu. Ale jak mogliśmy nie wiedzieć?
Mama coś ukrywała
– Aneta, ty wiedziałaś? – Tomasz spojrzał na moją mamę, która wciąż milczała.
– Mamo, co się dzieje?
Mama podniosła głowę, jej oczy były pełne łez.
– Nie wiem wszystkiego, ale miałam pewne podejrzenia – powiedziała drżącym głosem. – Dziadek miał problemy finansowe, ale nigdy nie mówił o szczegółach.
Tomek westchnął ciężko, a Marta wzięła go za dłoń.
– Musimy to jakoś rozwiązać – powiedziała zdecydowanie. – Ale najpierw musimy dowiedzieć się, jak do tego doszło.
Wieczorem, gdy wszyscy już rozeszli się do swoich domów, czułam, że coś jest nie tak. Mama wydawała się bardziej spięta niż zwykle. Postanowiłam wyjść na taras, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i ochłonąć po tych wszystkich rewelacjach. Usiadłam, próbując uporządkować myśli.
Nagle usłyszałam stłumione głosy dochodzące z salonu. To byli moi rodzice i ciotka Marta. Przysunęłam się bliżej drzwi, starając się nasłuchiwać.
– Co z długiem? – powiedział Tomek. – Nie możemy tego tak zostawić. Musimy podjąć jakieś działania.
– Wiem, wiem – westchnęła mama. – Ale nie jestem gotowa na to, żeby powiedzieć dzieciom całą prawdę. Nie teraz.
Co jeszcze ukrywali?
Otworzyłam drzwi i weszłam do salonu.
– Co się tu dzieje? – zapytałam, patrząc na nich. – Co jeszcze ukrywacie?
Wszyscy zamilkli, patrząc na mnie zaskoczeni.
– Córeczko, to nie jest dobry moment – powiedziała mama, próbując mnie uspokoić.
– Nie, mamo – odpowiedziałam stanowczo. – To jest idealny moment. Chcę wiedzieć teraz. Co jeszcze się stało?
Mama spojrzała na ciotkę Martę.
– Dług dziadka jest znacznie większy, niż się spodziewaliśmy – zaczęła mama, głos jej drżał. – Ojciec próbował ratować firmę przed bankructwem, ale sytuacja wymknęła się spod kontroli. Zaciągnął ogromne pożyczki, a później prowadził nielegalne interesy, żeby spłacić długi.
Poczułam, jak nogi uginają się pode mną. To wszystko było zbyt dużo. Andrzej, który właśnie wszedł do pokoju, patrzył na nas w osłupieniu.
– Jak mogliście nam tego nie powiedzieć? – zapytał, a w jego głosie słychać było gniew i rozczarowanie.
– Próbowaliśmy was chronić – odpowiedziała Marta. – Nie chcieliśmy, żebyście musieli się tym martwić.
– Ale teraz wszyscy jesteśmy w to zamieszani – powiedziałam, próbując zachować spokój.
Rodzice i ciotka spojrzeli po sobie
– Macie rację – powiedziała mama. – Musimy stawić temu czoła razem. Od teraz żadnych więcej tajemnic.
Wiedziałam, że to dopiero początek długiej i trudnej drogi. Ale przynajmniej teraz wiedzieliśmy, z czym mamy do czynienia. I wiedzieliśmy, że musimy walczyć razem.
Kolejnego dnia obudziłam się z ciężkim sercem. Cała sytuacja z testamentem dziadka wydawała się nierealna. Podniosłam się z łóżka i zeszłam na dół, gdzie rodzina już się zebrała na śniadanie. Atmosfera była napięta.
– Dzień dobry – powiedziałam, siadając przy stole. – Jak się wszyscy trzymacie?
– To trochę trudne pytanie – odpowiedział Andrzej z sarkazmem w głosie. – Ale jakoś dajemy radę.
Mama milczała, a ojciec przeglądał gazetę, próbując unikać naszego wzroku. Ciotka Marta i wujek Tomek wyglądali na zmartwionych, ale przynajmniej starali się zachować pozory normalności.
– Musimy zastanowić się, co robić dalej – powiedziałam, próbując przełamać ciszę. – Mamy ogromny dług i musimy znaleźć sposób, żeby go spłacić.
– Monika ma rację – odezwała się Marta. – Powinniśmy zrobić plan. Może powinniśmy sprzedać jakieś nieruchomości?
– Nie wiem, czy to wystarczy – powiedział Tomasz, kręcąc głową. – Dług jest naprawdę ogromny.
W tym momencie mama wstała od stołu.
– Idę na chwilę do ogrodu – powiedziała cicho. – Potrzebuję chwili dla siebie.
Postanowiłam jej nie przeszkadzać
Po chwili jednak coś mnie tknęło i poszłam za nią. Przechodząc przez salon, usłyszałam jej cichy głos. Stała za rogiem, rozmawiając przez telefon.
– Nie, nie mogę im tego teraz powiedzieć.
Serce mi zamarło. Ukryłam się za drzwiami i nasłuchiwałam dalej.
– Wiem, że to moja wina, ale nie mogę tego teraz ujawnić – kontynuowała. – Muszę jakoś znaleźć sposób, żeby to naprawić.
Cofnęłam się, starając się zapanować nad oddechem. To było zbyt wiele. Mama była w jakiś sposób związana z długami dziadka? Musiałam z nią porozmawiać, ale nie mogłam tego zrobić teraz. Wróciłam do kuchni, starając się zachowywać naturalnie.
– Wszystko w porządku? – zapytała Marta, patrząc na mnie podejrzliwie.
– Tak, wszystko dobrze – skłamałam. – Musimy skupić się na rozwiązaniu problemu. Może powinniśmy zacząć od przeglądu dokumentów i zobaczyć, co możemy sprzedać?
Wszyscy zgodzili się z moją propozycją i zaczęliśmy przeglądać papiery. Ale ja nie mogłam przestać myśleć o tym, co usłyszałam. Wiedziałam, że muszę porozmawiać z mamą, ale musiałam znaleźć odpowiedni moment.
Wyznała mi prawdę
Wieczorem, gdy wszyscy poszli spać, zapukałam do pokoju mamy. Siedziała przy biurku, z głową opartą na rękach.
– Mamo, musimy porozmawiać – powiedziałam, zamykając drzwi za sobą.
Podniosła wzrok, a w jej oczach zobaczyłam łzy.
– Moniko, nie teraz – powiedziała cicho.
– Właśnie teraz – odparłam stanowczo. – Usłyszałam twoją rozmowę. Wiem, że coś ukrywasz. Musisz nam powiedzieć prawdę.
Mama westchnęła ciężko i gestem zaprosiła mnie do środka.
– Masz rację. Powinnam była wam to powiedzieć od razu – zaczęła. – Dziadek zaciągnął te długi przez moją firmę. Próbował ratować nasze interesy, ale wszystko poszło nie tak.
Słuchałam w milczeniu, starając się zrozumieć, jak doszło do tej sytuacji. To wszystko było niewyobrażalnie skomplikowane, a ja czułam się coraz bardziej zagubiona. Wiedziałam jednak, że musimy razem stawić czoła tej sytuacji, bez względu na to, jak trudne to będzie.
Monika, 29 lat