„Na cmentarzu teściowa głośno komentowała mój wygląd. W końcu powiedziałam, co mi od dawna siedziało na wątrobie”
„Cmentarz był pełen ludzi. I właśnie wtedy, jak zawsze w najmniej odpowiednim momencie, odezwała się teściowa. pojrzałam na nią i już wiedziałam, że dłużej tego nie zniosę”.

- Redakcja
Nigdy nie byłam szczególnie blisko z moją teściową. Od pierwszego dnia czułam, że będę musiała się z nią użerać. Ona jest typem kobiety, która to wie wszystko najlepiej i rzadko kiedy pyta kogokolwiek o zdanie. A już najmniej mnie. Od lat znosiłam jej uszczypliwości. Jasne, wszystko „z troski” albo „przecież tylko żartowałam”. Mój mąż miał na to jedną odpowiedź: „mama już taka jest, nie przejmuj się”. Więc się nie przejmowałam. Jednak w końcu powiedziałam wreszcie to, co od dawna siedziało mi na wątrobie. Szczerze? Żałuję tylko, że tak długo czekałam.
Próbowałam zachować spokój
Stałam przy grobie ciotki Zosi, zziębnięta i zmęczona po porannej gonitwie. Z jednej strony pilnowałam dzieci, z drugiej próbowałam nie przewrócić się w tych przeklętych butach na obcasie, które założyłam tylko dlatego, że „to okazja”. Cmentarz był pełen ludzi. I właśnie wtedy, jak zawsze w najmniej odpowiednim momencie, odezwała się teściowa.
– Chyba znowu zmieniłaś fryzurę, co? – rzuciła, zerkając na mnie z góry. – No nie wiem… taka trochę… hmm… trochę dziwnie wyglądasz.
– Dzień dobry, mamo – powiedziałam przez zęby.
– Dzień dobry, dzień dobry. Tylko wiesz, zawsze powiem, co myślę. Bo szkoda mi patrzeć, jak ładna dziewczyna robi z siebie... no wiesz.
– Lubię tę fryzurę – odparłam, próbując się uśmiechnąć.
– Ty lubisz, to fakt. Tylko wiesz… mężczyźni wolą kobiety z klasą. Zadbane, schludne. A nie te, co wyglądają, jakby wstały i zapomniały się uczesać.
Mój mąż oczywiście patrzył w dal, udając, że nie słyszy. Standard.
– Mamo, jesteśmy na cmentarzu – syknęłam.
– No i właśnie! Lepiej nazywać rzeczy po imieniu, zanim będzie za późno.
Spojrzałam na nią i już wiedziałam, że dłużej tego nie zniosę.
Nie szczypałam się
Ruszyliśmy zwartą grupką w stronę samochodów. Dzieci ganiały między grobami, a ja czułam, że zaraz pęknie mi głowa. Teściowa oczywiście nie odpuszczała.
– Zimno dzisiaj, a ty z rozpiętą kurtką. I znowu ta torebka, co ci się obija o biodra. Już ci mówiłam, że nie pasuje do twojej sylwetki.
– Torebka jest wygodna – odparłam spokojnie, choć coraz mocniej ściskałam paski od niej, żeby nie użyć ich jako broni.
– Wygodna to może być torba na zakupy. Ty jesteś kobietą! – podkreśliła to słowo z namaszczeniem. – Powinnaś wyglądać zgrabnie i kobieco. A nie jak… no, przepraszam, jakbyś wychodziła z pracy po nocnej zmianie.
– Może ja po prostu mam inne priorytety.
– No i dobrze, tylko pamiętaj – jak się kobieta zapuści, to już po niej. Mężczyźni lubią oko nacieszyć.
– A mój mąż nie narzeka – rzuciłam kąśliwie, zerkając na niego.
Nadal udawał, że grzebie coś w telefonie. Mistrz unikania.
– On to się w ogóle nie odzywa. Może już mu wszystko jedno?
Zatrzymałam się gwałtownie. Obróciłam się do niej.
– Mamo, czy zdajesz sprawę, że nie ma dnia, żebym nie musiała tłumaczyć dzieciom, dlaczego babcia znowu jest dla mamy niemiła?
– Dla dobra ci to mówię! Żebyś się ogarnęła, póki nie jest za późno!
– Za późno na co? Żeby wyglądać jak ty? – zapytałam cicho, ale wystarczająco głośno, by usłyszała.
Zamilkła.
Miałam dość udawania
W aucie panowała grobowa cisza. Dzieci z tyłu przysypiały, a ja z przodu patrzyłam przez szybę, licząc sekundy do końca tej rodzinnej farsy. Mąż prowadził jak robot – zero reakcji. W końcu westchnął.
– Nie mogłaś po prostu... przemilczeć?
– A ile jeszcze mam milczeć? – odparłam bez odwracania głowy. – Ile razy jeszcze mam łykać te kąśliwe uwagi?
– Mama nie chciała źle...
– Oczywiście, że nie chciała. Ona nigdy nie chce „źle”. Ona tylko „mówi, co myśli”. Cudownie, że mam tak szczerą teściową.
– Po prostu… nie eskalujmy. Wiesz, jaka ona jest.
Odwróciłam się do niego i tym razem już nie starałam się być miła.
– A wiesz, jaka ja jestem? Zmęczona. Mam dość udawania, że wszystko jest w porządku. Twoja matka mnie nie lubi. I udowadnia to przy każdej możliwej okazji.
– Może po prostu… nie potraficie się dogadać?
– Nie, to nie jest kwestia „dogadywania się”. To jest systematyczne podkopywanie mojego poczucia wartości. Najpierw fryzura, potem torebka, potem dzieci źle ubrane, a na końcu – może jeszcze gotuję jak ostatnia sierota?
Zamilkł.
– Słuchasz mnie w ogóle?
– Słucham – mruknął. – Po prostu... nie wiem, co mam powiedzieć.
– To może wreszcie powiedz, że zauważasz, jak mnie traktuje. I że nie zasługuję na to.
– Zasługujesz na więcej. Ale to jest moja matka.
– A ja jestem twoją żoną.
Do końca jazdy nikt się już nie odezwał. I dobrze. Nie miałam siły na więcej.
Powiedziałam, co myślę
Tydzień później odbywała się msza za duszę ciotki. Nie chciałam iść, ale wiadomo – „rodzina”. Nawet się uczesałam inaczej, co chyba tylko pogorszyło sprawę.
– O, widzę nową fryzurę – zaczęła teściowa, zanim zdążyłam się przywitać. – No, no. Trochę lepiej. Choć dalej, hmm… no, eksperymentalnie.
– Może spróbuję następnym razem ściąć się na łyso, żebyś nie musiała komentować – ucięłam, poprawiając płaszcz.
– Nie denerwuj się tak, przecież ja z dobrego serca. Kobieta kobiecie powinna czasem powiedzieć prawdę.
– A mężczyźnie to już nie?
– No przecież mój syn jest taki zapracowany! Powinnaś mu pomagać, nie oceniać!
– Ja? – zaśmiałam się krótko. – Jacek wraca z pracy i kładzie się na kanapie. Ja w tym czasie gotuję, sprzątam, robię z dziećmi lekcje.
– Nie unoś się tak – powiedziała ciszej. – Ja tylko chcę ci pomóc.
– To przestań. Po prostu... przestań.
Spojrzała na mnie zaskoczona
Po mszy cała rodzina rozeszła się do samochodów, ale ja zostałam. Udawałam, że poprawiam szalik młodszemu, a tak naprawdę potrzebowałam jeszcze chwili ciszy. Chwilę później teściowa podeszła do mnie.
– Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało – zaczęła łagodnym tonem. – Może czasem przesadzam, ale chcę, żeby ci się w życiu ułożyło.
– Mamo, naprawdę myślisz, że moje życie zależy od torebki albo fryzury?
– Nie, ale od tego, jak się prezentujesz… może trochę. Ludzie patrzą. Kobieta musi dbać o siebie.
– A może kobieta musi przede wszystkim czuć się szanowana – powiedziałam spokojnie. – A ja nie czuję się szanowana, kiedy oceniasz mnie przy dzieciach, przy znajomych, w kościele.
Zamilkła. Spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem.
– Moja mama zawsze mówiła mi, jak wyglądam. Jak byłam gruba – słyszałam, jak jestem gruba. Jak miałam zmarszczki – kupowała mi kremy.
– To przykre. Tylko ja nie jestem tobą. I nie chcę tak żyć. Nie chcę, żeby moja córka patrzyła, jak babcia komentuje moje biodra, jak się uśmiecham jak idiotka i mówię: „Dziękuję, postaram się schudnąć”.
Teściowa zamilkła. Po raz pierwszy nie miała gotowej riposty.
– Nie pozwolę już, żebyś mówiła do mnie w ten sposób. Po prostu nie.
Patrzyła na mnie długo. I wtedy, bez cienia ironii, skinęła głową.
– Rozumiem.
Zaskoczyła mnie
Od tamtego dnia minęły trzy tygodnie. Nie wydarzyło się nic spektakularnego. Nikt nie zadzwonił z przeprosinami, nikt nie przywiózł kwiatów, nie padły wielkie słowa. Jednak coś się zmieniło. Na ostatnim rodzinnym obiedzie teściowa nie powiedziała ani słowa o mojej fryzurze. Nie skomentowała też stroju dzieci, choć córka miała skarpetki nie do pary. Gdy nalewałam zupę, po prostu zapytała:
– Pomóc ci może z drugim daniem?
Spojrzałam na nią, zdziwiona.
– Nie, dziękuję. Dam radę – odpowiedziałam.
– Bardzo dobra zupa – dodała cicho, jakby testowała, jak to brzmi.
Nie odpowiedziałam. Zaskoczyła mnie bardziej niż gdyby obwieściła, że zapisuje się na kurs jogi. Po obiedzie, kiedy goście się zbierali, podeszła jeszcze raz.
– Wiesz… masz rację. Może czasem jestem… za ostra. Ty też bądź czasem dla mnie łagodniejsza, dobrze?
– Nie jestem złośliwa, mamo. Tylko już nie mam w sobie miejsca na bycie miłą na siłę.
– To może się w końcu nauczymy rozmawiać. Bez tych... naszych standardów.
Uśmiechnęłam się lekko. To nie było pojednanie z filmów. Może właśnie dlatego miało szansę być prawdziwe.
Natalia, 37 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Kupiłam sukienkę w lumpeksie za 5 zł i wyglądałam w niej obłędnie. Teściowa momentalnie zaczęła węszyć podstęp”
- „Dawałam wnukom po 100 zł za odwiedziny i źle się to skończyło. Babcia na własne życzenie stała się bankomatem”
- „Z mężem żyjemy jak współlokatorzy. Mam w sobie ogień 30 lat, ale ten stary tetryk skutecznie go gasi”