„Na cmentarzu zobaczyłam kobietę płaczącą przy grobie ojca. To, co mi powiedziała, wywróciło rodzinę do góry nogami”
„Rano wsiadłam do auta i pojechałam pod wskazany adres. Miałam jej nie odwiedzać. Tylko zobaczyć, że istnieje. A potem… otworzyła drzwi. I wszystko zaczęło się sypać”.

- Redakcja
Lubiłam odwiedzać grób ojca wcześnie rano. Ojciec nie był sentymentalny, raczej rzeczowy, ale odkąd odszedł, czułam, że te nasze „pogawędki” przy grobie jakoś pomagają mi trzymać się w pionie. Tego dnia było chłodno. Powietrze miało zapach mokrych liści i wilgotnej ziemi. Kupiłam mu świeże chryzantemy. Gdy podeszłam do grobu, zauważyła kobietę. Płakała. I wtedy coś mnie tknęło.
– Przepraszam… – zaczęłam niepewnie.
Kobieta spojrzała na mnie.
– Ty musisz być Kinga… – powiedziała. Głos miała lekko drżący, jakby każde słowo musiała wypchnąć z siebie siłą. – Córka Romana.
Zamarłam. Kiedy potwierdziłam, skinęła głową i dodała coś, co sprawiło, że nogi się pode mną ugięły.
Zrobiło mi się niedobrze
– Córka Romana… – powtórzyła cicho, jakby próbując się upewnić, że dobrze zapamiętała moje imię. – Tak, jesteś do niego bardzo podobna. Szczególnie z profilu.
Zrobiło mi się dziwnie. Rzadko kto mówił o moim ojcu w czasie przeszłym z taką czułością. Patrzyła na mnie, jakby widziała ducha.
– Przepraszam, ale… my się znamy? – zapytałam, czując, jak wewnątrz coś mi się napina. Instynkt podpowiadał, że to nie będzie zwykła rozmowa.
– Nie, nie znamy się, ale ja znałam twojego tatę. Kiedyś. Bardzo dawno temu. – Wytarła oczy rękawem beżowego płaszcza. – Mam na imię Elżbieta.
Imię jak imię, ale brzmiało jak klucz do czegoś, czego nie chciałam otwierać.
– Znaliście się? – zapytałam ostrożnie. – Pracowaliście razem?
– Nie, to nie była praca. – Zaśmiała się smutno. – Twój ojciec i ja byliśmy… blisko.
Poczułam, że zaraz wybuchnę płaczem.
– Romans? – wypaliłam, zanim zdążyłam się ugryźć w język.
– Tak… Tylko że mam córkę. I twój ojciec był… on był jej ojcem. – To ostatnie powiedziała niemal szeptem.
Zrobiło mi się niedobrze.
– Przepraszam, co?! – Zrobiłam krok do tyłu.
– Wiem, że to szok. Nie przyszłam tu, żeby coś ci zabrać. Chciałam, żebyś znała prawdę. On zasługiwał na to, żebyście znały się z siostrą.
Oparłam się o ławkę. Świat mi zawirował.
Byłam wściekła
– Jaką siostrą? – wysyczałam przez zaciśnięte zęby, czując, że w jednej chwili wszystko się rozjeżdża.
– Ma na imię Ania – powiedziała spokojnie. – Urodziła się w osiemdziesiątym trzecim. Twój tata wiedział. Od początku wiedział.
– Nie. – Pokręciłam głową. – Mój ojciec nie miał żadnych innych dzieci. Mam starszego brata i tyle.
– Spotykali się kilka razy w roku. Czasem zabierał ją do kina, czasem na lody. Nigdy oficjalnie, nigdy na oczach ludzi. Nie był gotów… – Elżbieta się zawahała. – Był obecny. I dawał nam pieniądze. Przez całe dzieciństwo Ani. I trochę dłużej.
– Bzdura. – Mój głos brzmiał obco, zimno. – Ojciec nie był… taki. Był odpowiedzialny. Rodzinny. Nie wplątywał się w…
– Był młody. I zakochał się we mnie. A ja w nim. – Spojrzała na grób. – Ale nie zostawił rodziny. Twojej mamy. Wybrał was. A mnie… nas... odwiedzał po kryjomu.
– Skąd mam wiedzieć, że to prawda? – zawiesiłam głos.
Elżbieta sięgnęła do torebki i wyciągnęła kopertę.
– Tu są zdjęcia. I listy.
Wzięłam kopertę niechętnie. Moje dłonie drżały.
– Jeśli chcesz ją poznać, Ania nadal tu mieszka. Nie wyjechała. Czekała… aż tata w końcu powie o niej oficjalnie.
Spojrzałam na nią z wściekłością.
Nie mogłam zasnąć
Nie otworzyłam tej koperty od razu. Zawinęłam ją w reklamówkę, schowałam na dno torebki i uciekłam z cmentarza. W domu zrobiłam sobie herbatę, ale tylko po to, by nie myśleć o tym. Oczywiście nie wyszło.
– Świetnie – mruknęłam do siebie. – Może jeszcze znajdę kasetę, na której tatuś składa życzenia urodzinowe nieślubnej córce.
Wieczorem zadzwoniła mama. Akurat ona potrafiła wyczuć moment.
– Wszystko dobrze?
– A co ma być nie tak?
– Brzmisz... ostro.
– Zmęczona jestem – ucięłam.
Nie powiedziałam jej. Jeszcze nie. Bo co? „Cześć, mamo, pamiętasz, jak tata zawsze mówił, że najważniejsza jest lojalność. No to miał drugą rodzinę” Bez sensu. Leżałam w łóżku i nie mogłam zasnąć. W końcu wyciągnęłam kopertę. W środku zdjęcie – mała dziewczynka na huśtawce, obok... mój ojciec. Uśmiechnięty, w koszuli w kratę, której nienawidziłam, bo zawsze ją nosił na święta. tyłu napis: „To był jeden z tych dni, kiedy czułem się ojcem. Chciałbym móc być nim na pełny etat. Może kiedyś. R.” Zatkało mnie. Rano wsiadłam do auta i pojechałam pod wskazany adres. Miałam jej nie odwiedzać. Tylko zobaczyć, że istnieje. A potem… otworzyła drzwi. I wszystko zaczęło się sypać.
Nie spodziewałam się tego
Stała przede mną dziewczyna, a raczej kobieta w moim wieku. Blond włosy spięte niedbale, twarz bez makijażu. Tyle że… jej twarz. To było jak patrzenie w krzywe lustro. Miała mój podbródek, nos ojca, i te same ciemne oczy, które – jak zawsze mówiła mama – „mówią więcej niż usta”.
– Cześć – powiedziała niepewnie. – Ty jesteś… Kinga?
– A ty… Ania. – Skinęłam głową. Głos mi się załamał. – Wyglądasz jak on. Masz jego brwi. I minę, kiedy jest wściekły.
– Też to słyszałam. – Uśmiechnęła się blado i odsunęła się od drzwi. – Chcesz wejść? Herbaty?
– Chyba tylko coś mocniejszego mogłoby mi pomóc – mruknęłam i weszłam.
Jej mieszkanie było proste. Jasne ściany, kilka plakatów filmowych, książki. Żadnych zdjęć. Jakby nie miała historii. Albo nie chciała jej pokazywać. Usiadłyśmy na kanapie. Patrzyła na mnie z taką mieszaniną ciekawości i ostrożności, że miałam ochotę krzyczeć.
– Wiedziałaś o mnie?
– Tak. Mama mi powiedziała, kiedy miałam dwanaście lat. A potem sam przyszedł. Miał w kieszeni batoniki i mówił, że to „nasza tajemnica”.
– Kochał cię?
– Jak umiał. Nie miałam żalu. Wiedziałam, że nie zostawi was. Ale… czasem myślałam, że może… – urwała. – Zresztą nieważne.
– Mnie nikt nigdy o tobie nie powiedział – syknęłam. – A on jeszcze rok przed śmiercią powtarzał, że nie ma przed nami tajemnic.
Zamarłam
Po rozmowie z Anią wracałam piechotą. Mogłabym wezwać taksówkę, ale musiałam to wszystko przetrawić. W głowie huczało mi od faktów, spojrzeń i niedopowiedzeń. Ania była... zwyczajna. Zaskakująco spokojna. I może właśnie dlatego to bolało jeszcze bardziej. Następnego dnia zadzwoniła. Odebrałam od razu.
– Cześć, Kinga. Masz chwilę?
– Mam.
– Myślałam… Chcesz się spotkać jeszcze raz? Może na kawę?
– A czemu nie? – zapytałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Umówiłyśmy się w kawiarni na rogu, tej z tanim cappuccino i krzywymi stolikami. Przyszłam pierwsza. Ania spóźniła się dwie minuty – wystarczająco, żebym zdążyła pomyśleć, że mnie wystawiła.
– Dzięki, że przyszłaś – powiedziała, siadając naprzeciwko. – Nie byłam pewna, czy się przyjdziesz.
– Bo nie wiedziałam, czy chcę – przyznałam.
– To... niech to będzie ostatni raz. Obiecuję. Tylko… chciałam ci coś oddać.
Wyjęła z torebki mały pakunek. Zawiązany na niebieską wstążkę.
– Tata mi go dał, kiedy miałam dwadzieścia lat. Powiedział, że jeśli kiedyś cię spotkam… mam to dać tobie.
Zamarłam. Rozwiązałam kokardkę. W środku był medalion. Taki sam, jaki dostałam kiedyś od taty. Myślałam, że to unikat.
– To niemożliwe – szepnęłam.
– Dał go w tajemnicy. Powiedział wtedy, że ma dwie córki. I że nie chce, żeby żadna z was czuła się pominięta.
Spojrzałam na nią i zrozumiałam, że łączy nas nić, której nie da się zerwać.
Zrobiło mi się głupio
Minęły trzy tygodnie. Medalion leżał na mojej szafce nocnej. Codziennie rano na niego patrzyłam i codziennie nie wiedziałam, co z nim zrobić. Mama nadal nie wiedziała o tym, że spotkałam się z Anią. Brat też nie. Za to ja byłam już pewna. Ania była moją siostrą. Nieprzyrodnią. Siostrą. I choć nie umiałam tego jeszcze wypowiedzieć na głos, coś we mnie zaczęło to akceptować. Spotkałyśmy się jeszcze raz. Tym razem zaprosiłam ją do siebie.
– Serio mam wejść? – zapytała, stojąc w progu.
– Serio. Nie licz na ciasto. Co najwyżej herbata i sucharki z wczoraj.
Uśmiechnęła się niepewnie i weszła. Usiadłyśmy przy kuchennym stole.
– Dziwnie tu być – powiedziała. – Zawsze się zastanawiałam, jak wyglądał wasz dom.
– No, teraz już wiesz. Przeciętnie. I chyba zbyt dużo ramek ze zdjęciami taty.
– Wcale nie za dużo – odpowiedziała cicho. – Ja nie mam żadnego.
Zrobiło mi się głupio. Wyszłam na chwilę do pokoju i przyniosłam jej zdjęcie taty.
– Weź. Zasłużyłaś. On się ciebie nie wstydził, Ania. Po prostu był... tchórzem.
Wzięła fotografię, długo patrzyła. A potem nagle spytała:
– Myślisz, że gdyby żył, umiałby to wszystko naprawić?
– Nie. Ale przynajmniej mógłby spróbować. Teraz my musimy. Na swój sposób.
Wypiłyśmy herbatę w ciszy. I jakoś ta cisza nie bolała.
Kinga, 42 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mam 7 dzieci i nie wstydzę się, że żyję na garnuszku państwa. Nie pójdę do pracy, bo za bardzo kocham być mamą”
- „Całe życie byłam dla nich bankomatem i kucharką. Poszłam po rozum do głowy i teraz nie mają grochówki ani złotówki”
- „To była najstraszniejsza impreza Halloween w moim życiu. Mąż odstawił mi taki numer, że włosy stanęły dęba”