Reklama

Nazywam się Tomek i zawsze myślałem, że moje życie zawodowe jest całkiem poukładane. Pracuję jako specjalista do spraw marketingu w jednej z większych firm w mieście. Praca jest wymagająca, ale satysfakcjonująca. Dzięki niej poznaję wielu interesujących ludzi, a także odbywam podróże służbowe, które zawsze mnie fascynowały.

Reklama

Moje życie prywatne z kolei to inna historia. Jestem mężem Ani. Nasze małżeństwo jest stabilne, czasem wręcz przewidywalne. Zawsze mieliśmy ze sobą dobry kontakt, ale od pewnego czasu zaczynam dostrzegać, że brakuje emocji i spontaniczności, które towarzyszyły nam na początku związku. Ania jest ciepłą i serdeczną osobą, ale odkąd zaczęliśmy żyć w stałym rytmie, coś w nas wygasło. Być może to przez rutynę, a może po prostu z czasem przyzwyczajenie zdominowało naszą relację.

Ostatnio zacząłem coraz więcej czasu spędzać z Justyną, moją koleżanką z pracy. Jest osobą, z którą można swobodnie porozmawiać, a nasze wspólne poczucie humoru sprawia, że przebywanie z nią to czysta przyjemność. Choć lubię flirtować, nigdy nie myślałem, że mógłbym zdradzić Anię. Justyna to po prostu koleżanka, z którą dobrze się dogaduję. Tak przynajmniej do tej pory sobie to tłumaczyłem.

Przyjaźń czy coś więcej?

Podczas jednej z przerw w pracy staliśmy z Justyną w firmowej kuchni. W powietrzu unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy. Justyna, jak zawsze pełna energii, podeszła do mnie z kubkiem w ręku.

– Słyszałeś już, że oboje jedziemy na tę konferencję za granicą? – zapytała z uśmiechem, unosząc brwi.

– Tak, dotarły do mnie takie plotki – uśmiechnąłem się, próbując ukryć lekkie zakłopotanie.

To może uda nam się wyrwać na wieczorne zwiedzanie miasta? Zawsze chciałam zobaczyć, jak tam jest nocą – powiedziała, robiąc przy tym niewinną minę.

Wydawało się to być zwykłym żartem, ale jej spojrzenie mówiło coś innego. Było w nim coś prowokującego, co sprawiło, że poczułem się nieswojo.

No, nie wiem, czy to dobry pomysł – zaśmiałem się nerwowo, choć w głębi duszy zacząłem się zastanawiać nad jej słowami.

Po tej rozmowie myśli o Justynie nie dawały mi spokoju. Zacząłem się zastanawiać, co tak naprawdę do niej czuję i dlaczego jej obecność wywołuje we mnie takie emocje. Czy to możliwe, że zaczynam coś do niej czuć, czy to tylko zwykła fascynacja?

Te rozterki stały się dla mnie niemal codziennością. Choć wciąż powtarzałem sobie, że nigdy nie zdradzę Ani, to nie mogłem zaprzeczyć, że Justyna wywoływała we mnie coś, czego od dawna nie czułem.

Spędzaliśmy wieczory razem

Konferencja rozpoczęła się w słoneczny poniedziałek. Budynek, w którym się odbywała, był imponujący – nowoczesna architektura i przestronne sale wypełnione specjalistami z różnych zakątków świata. Pierwsze dni upłynęły na licznych prezentacjach i spotkaniach, które pochłaniały większość naszego czasu.

Wieczorami jednak czas zwalniał. Justyna i ja często wychodziliśmy na kolacje, gdzie przy lampce wina rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Jednego z takich wieczorów, siedząc przy stoliku w urokliwej restauracji, spojrzała na mnie z błyskiem w oku.

– Tomek, jesteś szczęśliwy? – zapytała nagle, zaskakując mnie tym pytaniem.

Zastanowiłem się chwilę.

– Myślę, że tak, choć czasem sam nie wiem. A ty? – odbiłem piłeczkę, próbując uniknąć dłuższego roztrząsania tematu.

Justyna wzięła łyk wina, jakby zbierając myśli.

– Szczęście to trudna sprawa. Czasem wydaje mi się, że coś mi umyka – przyznała, spoglądając gdzieś w dal, jakby szukała odpowiedzi w ulicznych latarniach.

Atmosfera zaczynała gęstnieć, choć nikt z nas nie wypowiedział tego na głos. Wiedziałem, że granice między nami powoli się zacierają. Czułem, że zaczyna mnie do niej coś ciągnąć, ale starałem się tłumić te uczucia. Przecież miałem żonę, życie, które budowaliśmy razem. To wszystko wydawało się takie nierealne, jakby działo się poza mną.

Mimo to Justyna miała w sobie coś, co nie pozwalało mi o niej zapomnieć. Wiedziałem, że balansuję na krawędzi, ale wciąż nie byłem pewien, czy jestem gotów podjąć jakiekolwiek ryzyko.

Nagle coś się zmieniło

Punkt kulminacyjny nastąpił pewnego wieczoru pod koniec wyjazdu. Po dniu pełnym konferencyjnych zawirowań, postanowiliśmy z Justyną jeszcze raz wybrać się na kolację. Restauracja, do której trafiliśmy, była kameralna, z subtelnym oświetleniem i nastrojową muzyką w tle. Z początku wszystko przebiegało jak zwykle – rozmowy, śmiechy, kolejne kieliszki wina.

Jednak tego wieczoru coś się zmieniło. Po kilku lampkach wina rozmowa stała się bardziej bezpośrednia i intymna. Justyna, patrząc mi głęboko w oczy, powiedziała:

– Tomek, jesteś niesamowitym facetem. Czasem mam wrażenie, że z nikim nie mogę się tak dobrze dogadać jak z tobą.

Poczułem, jak serce zaczyna mi bić szybciej. Jej słowa dotknęły mnie w sposób, którego się nie spodziewałem.

– Justyna... – zacząłem, niepewny, co właściwie chciałem powiedzieć.

– Wiem, co myślisz. To wszystko jest skomplikowane – przerwała mi, kładąc dłoń na mojej. – Ale czasem trudno jest kontrolować uczucia.

Atmosfera między nami była naładowana napięciem. Z każdą chwilą czułem, jak zbliżamy się do nieuniknionego. To było jak balansowanie na cienkiej linie, ale nie mogłem się powstrzymać.

Tej nocy granice zostały przekroczone. Najpierw zetknęły się nasze usta, a potem ciała w pokoju hotelowym. Następnego dnia obudziłem się obok Justyny z uczuciem ciężaru na piersi. Czułem się rozdarty i winny. Wiedziałem, że zdradziłem Anię i teraz nie mogłem uciec od konsekwencji. Justyna również wydawała się zagubiona.

Nie wiedziałem, jak powinienem się teraz zachować. Czy powiedzieć o wszystkim żonie? Czy może spróbować zapomnieć o tym, co się wydarzyło? Te pytania krążyły mi po głowie, nie dając spokoju.

Żona mnie ubiegła

Powrót do domu był dla mnie ciężki. W samolocie czułem się jak zamknięty w klatce własnych myśli i wyrzutów sumienia. Ania czekała na mnie na lotnisku, a jej ciepły uśmiech, którym mnie przywitała, tylko pogłębił mój wewnętrzny konflikt. Przytuliłem ją, próbując skryć poczucie winy, które mnie prześladowało.

Kiedy wróciliśmy do domu, próbowałem znaleźć odpowiedni moment, by porozmawiać z żoną. Wszystko wydawało się takie normalne, choć ja byłem już kimś innym, kimś, kto zdradził. Wieczorem, kiedy siedzieliśmy razem przy kolacji, zebrałem się na odwagę.

– Aniu, muszę ci coś powiedzieć – zacząłem niepewnie, a serce biło mi jak szalone.

Spojrzała na mnie z lekkim niepokojem.

– Co się stało? – zapytała, odkładając widelec.

To skomplikowane... – powiedziałem, próbując znaleźć odpowiednie słowa.

Nagle jednak żona przerwała mi, spuszczając wzrok.

– Tomek, zanim coś powiesz, ja też muszę się do czegoś przyznać – oznajmiła, a jej głos zadrżał.

Zaskoczenie odebrało mi mowę. Nie spodziewałem się tego.

– O czym mówisz? – zapytałem, czując, że coś złego się wydarzy.

– Od kilku miesięcy z kimś się spotykam – powiedziała cicho, a każde jej słowo było jak cios prosto w serce.

Świat przewrócił mi się do góry nogami. Wszystkie moje emocje, które chciałem jej przekazać, nagle wyparowały. Zdrada, o której miałem powiedzieć, przestała mieć znaczenie. Byłem oszołomiony i nie wiedziałem, co zrobić. Ania patrzyła na mnie z mieszaniną winy i ulgi, jakby zrzuciła z siebie ciężar.

Nie wiedziałem, jak się z tym pogodzić. Zamiast rozmowy o moim jednorazowym błędzie, stanęliśmy przed zupełnie innym dylematem.

To stało się już wcześniej

Nasza rozmowa przekształciła się w pełną emocji konfrontację. Obaj siedzieliśmy przy stole, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Ania przełamała ciszę, ale nie była to rozmowa, którą sobie wyobrażałem.

Jak długo to trwa? – zapytałem, próbując powstrzymać drżenie w głosie.

Spojrzała na mnie smutno.

– Mówiłam, od kilku miesięcy. Poznałam go w pracy. To nie było planowane, ale z czasem coś zaczęło się rozwijać – wyjaśniła, choć jej słowa brzmiały jak wymówka.

Poczułem złość mieszającą się z rozpaczą.

– A ja myślałem, że to ja jestem tym, który coś schrzanił – powiedziałem gorzko.

– Nasze małżeństwo... od dawna coś było nie tak. Nie rozmawialiśmy, unikaliśmy problemów. Zamiast tego żyliśmy obok siebie – odpowiedziała, a jej słowa ugodziły mnie prosto w serce.

– I co teraz? – zapytałem, niepewny przyszłości.

Rozważaliśmy różne opcje: terapię, separację, a nawet rozwód. Żadne z nas nie było pewne, co byłoby najlepsze. To wszystko wydawało się takie surrealistyczne.

– Myślisz, że nasze małżeństwo jest jeszcze warte ratowania? – zapytałem, choć nie byłem pewien, czy chcę usłyszeć odpowiedź.

Ania wzruszyła ramionami, jakby sama nie wiedziała.

– Nie wiem. Zależy mi na tobie, ale wszystko się zmieniło.

Zaczęliśmy rozmowę pełną wzajemnych oskarżeń i pretensji. Było jasne, że oboje zawiedliśmy siebie nawzajem. Każde z nas musiało zmierzyć się z konsekwencjami swoich działań i zadecydować, co dalej.

Tomasz, 41 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama