„Na działce zbierałem maliny zamiast punkty w grze komputerowej. Dziś wiem, że wakacje bez wi-fi też mogą być fajne”
„Byłem typowym mieszczaninem, dla którego życie online było codziennością. Jednak rodzice przygotowali dla mnie niespodziankę — wyjazd na działkę z zakazem korzystania z internetu. Czułem się zdradzony i zrozpaczony, jakby świat dorosłych zupełnie mnie nie rozumiał. Dwa miesiące w odcięciu od sieci wydawały się koszmarem” .

- Redakcja
Zbliżały się wakacje, na które czekałem z niecierpliwością, planując noce spędzone na grach i social mediach. Byłem typowym mieszczaninem, dla którego życie online było codziennością. Jednak rodzice przygotowali dla mnie niespodziankę — wyjazd na działkę z zakazem korzystania z internetu. Czułem się zdradzony i zrozpaczony, jakby świat dorosłych zupełnie mnie nie rozumiał. Dwa miesiące w odcięciu od sieci wydawały się koszmarem. Wyruszyłem pełen buntu i niechęci, nie wiedząc, że ten czas zmieni coś głęboko we mnie, otwierając mnie na nowe doświadczenia.
Co ja będę tam robić?
– Jak mogliście mi to zrobić? – krzyknąłem, kiedy usłyszałem o planach wyjazdu na działkę. Mój głos wypełnił całe mieszkanie. Matka próbowała mnie uspokoić, tłumacząc, że to dla mojego dobra, że potrzebuję przerwy od ekranu.
– Kuba, to tylko na lato, musisz spróbować żyć trochę poza internetem – powiedziała spokojnie.
– Przestańcie traktować mnie jak dziecko! – odparłem– To, co robicie, to średniowiecze. Czy wiecie, jak ważny jest dla mnie internet? Jak można odciąć się od wszystkiego, co wypełnia mi dzień ?
Ojciec patrzył na mnie surowo.
– To dla ciebie szansa, by odkryć coś innego, Kuba. A jeśli nie przestaniesz krzyczeć, odbierzemy ci telefon na całe wakacje.
Czułem się zdradzony. Przez resztę dnia chodziłem wściekły i rzucałem kąśliwe uwagi na temat ich „wiekowych” poglądów.
Wpuścili mnie w maliny i to dosłownie
Na działce poczułem się jeszcze bardziej osamotniony, widząc wokół tylko zarośla i starą szopę. W geście buntu postanowiłem nic nie robić, ale monotonia szybko zaczęła mnie przytłaczać. Spacerując po okolicy, natknąłem się na sąsiadkę, starszą panią, która zawsze miała uśmiech na twarzy i ręce ubrudzone ziemią. Zatrzymała mnie przy ogrodzeniu i zapytała, czy może chciałbym jej pomóc przy zbieraniu malin i przy okazji trochę zarobić.
Zgodziłem się niechętnie, ale i tak nie miałem nic lepszego do roboty. Początkowo szło mi to bardzo wolno, ale z każdą minutą nabierałem wprawy. Jednocześnie sąsiadka opowiadała mi o tym, jak jako nastolatka lubiła spędzać tu czas z przyjaciółmi. Najpierw zrywali razem maliny, a potem delektowali się ich smakiem na wspólnym piknikach. Mówiła o różnych przygodach, które im się przytrafiały, a ja słuchałem jej opowieści z zaciekawieniem. Pomyślałem wtedy o tym, kiedy ja ostatni raz spotkałem się na żywo ze swoimi znajomym, żeby razem się pośmiać i porozmawiać. Nasze spotkania ograniczały się głównie do internetu. Czas zleciał mi tak szybko, że nawet nie wiem kiedy moja łubianka napełniła się owocami. Zarobiłem przy okazji pierwsze pieniądze i byłem wtedy z siebie niezwykle dumny.
Z każdym dniem moja frustracja na wsi stopniowo malała. Zacząłem dostrzegać piękno otaczającej mnie natury, które wcześniej ignorowałem. Pierwsze zmiany, choć nieoczekiwane, zaczynały mieć znaczenie. Powoli akceptowałem myśl, że lato offline może nie być takie złe. Była to dla mnie lekcja, której nigdy bym nie przewidział, ale która zaczynała kształtować moje podejście do życia. W ciszy działki znalazłem coś, czego wcześniej nie doceniałem — spokój. Byłem zaskoczony, że nie tęsknię za telefonem i nie odczuwam potrzeby ciągłego sprawdzania powiadomień. Moje myśli zaczęły krążyć wokół tego, co rzeczywiście się dzieje wokół mnie, a nie w wirtualnym świecie.
Rozmowa z ojcem
Pewnego dnia, gdy wróciłem do domu ze zrywania malin, zaczepił mnie ojciec. Początkowo wymienialiśmy tylko zwyczajne uwagi na temat pogody. Jednak wkrótce rozmowa przybrała bardziej osobisty ton.
– Wiesz, Kuba – zaczął – bałem się, że całkiem odpłyniesz w wirtualny świat.
Spojrzałem na niego z zaskoczeniem.
– Dlaczego mi nie ufałeś? Czy naprawdę myślałeś, że nie potrafię znaleźć równowagi?
Ojciec westchnął i spojrzał na mnie poważnie. – Chciałem, żebyś miał szansę zobaczyć, że życie poza ekranem też może być ciekawe. I muszę przyznać, że jestem z ciebie dumny.
To było coś, czego się nie spodziewałem. Nasza rozmowa, choć nie rozwiązała wszystkich problemów, zbliżyła nas do siebie. Po raz pierwszy od dawna poczułem, że naprawdę mnie słucha i chce zrozumieć.
– Wiesz, to całe lato na działce... Nie jest takie złe – powiedziałem w końcu, przyznając przed samym sobą coś, czego wcześniej bym nie powiedział.
Ojciec uśmiechnął się lekko. – Cieszę się, że tak myślisz. Może kiedyś wrócimy tu razem, ale nie jako kara, tylko z wyboru.
Kiedy skończyliśmy rozmawiać, poczułem, że coś się zmieniło. Nie było to pełne pogodzenie, ale pierwszy krok ku zrozumieniu. Dzięki tej rozmowie odkryłem, że czasami to, co najbardziej nas przeraża, może stać się źródłem nowych doświadczeń. Myśli o powrocie do miasta budziły we mnie lęk, ale i nowe poczucie siły, której nie miałem wcześniej.
Powrót do miasta
Po powrocie do miasta wszystko wydawało się jednocześnie znajome i obce. Mój pokój z komputerem, na który kiedyś czekałem z niecierpliwością, nie budził już takich emocji jak dawniej. Wziąłem do ręki telefon i po długiej przerwie włączyłem go, by zadzwonić do kolegi.
– Hej, Kuba! Jak tam twój „obóz przetrwania”? – zaśmiał się kolega po drugiej stronie linii.
Uśmiechnąłem się, przypominając sobie, jak niechętnie wyruszałem na działkę.
– Wiesz co? Może zamiast dziś grać na komputerze, spotkalibyśmy się w realu?
– W sumie czemu nie – odparł nieco zaskoczony. Przyjdę po ciebie, jak skończę jeść obiad.
Te wakacje, które miały być najgorsze w moim życiu, stały się przełomem. Chociaż internet znów stał się częścią mojego świata, nie wypełniał go już w całości. Byłem gotów, by szukać nowych dróg, wiedząc, że teraz mam odwagę je odkrywać i że to ja decyduję, co mnie definiuje.
Nowy ja
Po powrocie do miasta rzeczywiście wszystko wyglądało inaczej. Zrozumiałem, że zmiana nie była jedynie chwilowym uniesieniem. Wracając do codziennych zajęć, odkryłem, że wciąż noszę w sobie coś, co zyskałem podczas tamtych wakacji. Internet, choć znów dostępny, nie przyciągał mnie tak, jak wcześniej. W końcu znalazłem sposób, by czerpać z niego korzyści, nie pozwalając, by przejął kontrolę nad moim życiem.
Wkrótce potem natknąłem się na zdjęcia z działki w telefonie. Uśmiechnąłem się, widząc łubiankę malin, od której zaczęła się moja przemiana. To doświadczenie nauczyło mnie, że świat offline ma równie wiele do zaoferowania co ten wirtualny. Zacząłem doceniać chwile spędzane z rodziną i przyjaciółmi, bez potrzeby ciągłego dzielenia się nimi w mediach społecznościowych.
Co więcej, zrozumiałem, że równowaga jest kluczem do szczęścia. Nie musiałem porzucać technologii, by odnaleźć spokój i spełnienie. Zyskałem coś znacznie cenniejszego — umiejętność zatrzymywania się i cieszenia chwilą. Każdego dnia starałem się żyć świadomie, bez presji ze strony otaczającego mnie cyfrowego świata.
Wiedziałem, że w przyszłym roku wrócę na działkę. Nie tylko po to, by wyłącznie zrywać maliny, ale by na nowo odkrywać to, co daje mi spokój i radość. Lato, które miało być koszmarem, stało się dla mnie cenną lekcją, której nie zamierzałem zapomnieć. Zrozumiałem, że to ja jestem odpowiedzialny za swoje szczęście i że to ja decyduję, jak ma wyglądać mój świat.
Kuba, 17 lat
Czytaj także:
- „Zabrałem dzieci na wakacje bez telefonu i internetu. Najpierw się złościły, a potem doceniły czas z rodziną”
- „Urlop na Malcie bez telefonu miał ratować nasz związek. Wyjazd pokazał, że jako para już dawno straciliśmy połączenie”
- „Wakacje w głuszy, bez atrakcji to nie moja bajka. Tak myślałam, dopóki nie okazało się, że jestem na taki urlop skazana”