Reklama

Nasze małżeństwo, jak każde inne, ma swoje wzloty i upadki. Bywały momenty, gdy czułam, że jesteśmy sobie bliżsi niż kiedykolwiek, a innym razem, jakbyśmy byli dwiema zupełnie obcymi osobami. Mimo to zawsze starałam się ufać mojemu mężowi, chociaż niektóre drobne napięcia w naszej relacji sprawiały, że dręczyły mnie wątpliwości.

Reklama

Nie jestem specjalnie podejrzliwą osobą, ale w ostatnich tygodniach coś zaczęło mi przeszkadzać. Mariusz stał się bardziej zamknięty w sobie i często wydawał się błądzić gdzieś myślami. Być może to tylko moja wybujała wyobraźnia, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że coś ukrywa.

Niespodziewanie, z okazji Dnia Kobiet, Mariusz podarował mi bilet do spa. Chciał, żebym odpoczęła, zrelaksowała się i zadbała o siebie. Z zewnątrz wyglądało to na gest pełen miłości, ale wewnętrznie poczułam niepokój. Z jakiegoś powodu, zamiast cieszyć się tym podarunkiem, zaczęłam zadawać sobie pytanie, dlaczego naprawdę mnie tam wysyłał. Może to po prostu nadmierna podejrzliwość, ale coś mi tu nie pasowało.

Byłam pełna obaw

– Ewelina, czemu się tak martwisz? – zapytał Mariusz, spoglądając na mnie z troską, gdy siedzieliśmy przy kuchennym stole.

– Nie wiem... To wszystko wydaje się takie... nagłe – odpowiedziałam, starając się ułożyć myśli w sensowną całość.

– Przecież wiesz, że zasługujesz na chwilę relaksu. Pracujesz tak ciężko, że chciałem ci to jakoś wynagrodzić – dodał, a w jego głosie brzmiała nuta szczerości, której tak bardzo pragnęłam uwierzyć.

Jednak coś mnie powstrzymywało.

– Naprawdę? I miałabym jechać sama? A może po prostu chcesz się mnie pozbyć na weekend? – wyrwało mi się, zanim zdążyłam się zastanowić. Widząc jego zaskoczenie, od razu pożałowałam swoich słów.

– Co? Dlaczego miałbym chcieć się ciebie pozbyć? – zapytał, patrząc na mnie z niezrozumieniem.

– Sama nie wiem, Mariusz. Po prostu... coś mi tu nie gra – przyznałam w końcu, starając się ukryć swoje obawy pod maską obojętności.

– Ewelina, proszę cię. To naprawdę tylko gest miłości – powiedział, wyciągając rękę, by złapać moją dłoń. – Naprawdę nie ma w tym żadnego drugiego dna.

Zamilkłam, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Jego słowa brzmiały przekonująco, ale intuicja podpowiadała mi coś innego. Mariusz próbował dalej mnie uspokajać, ale jego zapewnienia nie rozwiały moich wątpliwości. Czułam, że między nami pojawiła się niewidzialna przepaść, której nie mogłam zignorować.

Zżerał mnie niepokój

Siedziałam w kawiarni z Agnieszką, moją najlepszą przyjaciółką, próbując wyjaśnić jej sytuację. Zawsze potrafiła mnie wysłuchać i doradzić, dlatego postanowiłam się z nią podzielić swoimi obawami.

– Nie wiem, Agnieszka. Wszystko wydaje się takie dziwne – zaczęłam, mieszając kawę, mimo że już dawno ostygła.

– Ewelina, naprawdę myślisz, że Mariusz ma coś do ukrycia? – zapytała Agnieszka, patrząc na mnie uważnie.

– Sama już nie wiem. Może to tylko moja paranoja, ale ten bilet do spa wydaje mi się podejrzany – przyznałam, spuszczając wzrok.

Agnieszka westchnęła i oparła się na krześle.

– Słuchaj, czasem ludzie naprawdę chcą zrobić coś miłego bez żadnych ukrytych intencji. Może po prostu chciał, żebyś odpoczęła?

– Tak, ale jego zachowanie się zmieniło. Stał się taki... nieobecny – odpowiedziałam, próbując ubrać swoje uczucia w słowa.

– Może ma stresujący okres w pracy? Wiesz, faceci czasem zamykają się w sobie, kiedy coś ich gnębi – zaproponowała Agnieszka, próbując racjonalizować sytuację.

– Wiem, ale to wszystko się na siebie nakłada. Może nie mam dowodów, ale ten niepokój mnie zżera – powiedziałam z rezygnacją.

– Ewelina, jeśli naprawdę czujesz, że coś jest nie tak, może powinnaś z nim porozmawiać jeszcze raz. Może tym razem bardziej się otworzy – poradziła mi Agnieszka.

Kiwnęłam głową, choć nie byłam przekonana, że to wystarczy. Może rozmowa z Mariuszem była konieczna, ale obawiałam się, że prawda, którą mogłabym odkryć, będzie jeszcze bardziej bolesna.

Serce mi zamarło

Siedziałam w salonie, starając się skupić na książce, kiedy usłyszałam głos Mariusza dobiegający z drugiego pokoju. Pomyślałam, że pewnie rozmawia przez telefon. Z jakiegoś powodu moje uszy wyłapały dźwięk jego głosu i postanowiłam się przysłuchać, choć wiedziałam, że to nie do końca w porządku.

– Tak, kotku, wszystko jest ustalone – usłyszałam i serce zamarło mi na chwilę. Nie słyszałam głosu kobiety po drugiej stronie, ale ton Mariusza brzmiał zbyt intymnie.

Z trudem opanowałam drżenie rąk i zmusiłam się do zachowania spokoju. Mariusz wrócił do pokoju, odkładając telefon z lekkim uśmiechem. Udawałam, że jestem pochłonięta lekturą, ale w środku kłębiło się we mnie tornado emocji.

– Kto dzwonił? – zapytałam niby od niechcenia, choć każde słowo kosztowało mnie wiele.

– Ach, to nic ważnego, rozmowa z pracy – odpowiedział bez zawahania, co tylko wzmocniło mój niepokój.

Nie mogłam już dłużej tego wytrzymać. Musiałam mu powiedzieć, co usłyszałam.

– Mariusz, kim jest ta kobieta, z którą rozmawiałeś? – spytałam bezpośrednio, patrząc mu prosto w oczy.

Widziałam, jak jego twarz zamarła na chwilę, zanim wróciła do spokojnego wyrazu.

– O czym ty mówisz? Przecież to była tylko rozmowa służbowa – odpowiedział, próbując zachować spokój.

– Nie kłam, słyszałam, jak mówiłeś do niej „kotku”. Co się dzieje, Mariusz? – naciskałam, próbując ukryć drżenie głosu.

Zawahał się, a ja wiedziałam, że coś ukrywa. Po chwili milczenia westchnął i przyznał:

– Dobrze, muszę ci coś powiedzieć, ale to nie jest tak, jak myślisz...

Czułam, że zbliżamy się do prawdy, choć nie byłam pewna, czy jestem gotowa ją usłyszeć.

Wszystko zaczęło się rozpadać

Mariusz usiadł naprzeciwko mnie, a jego twarz zdradzała mieszankę poczucia winy i zmęczenia.

– Ewelina, wiem, że to nie wygląda dobrze, ale naprawdę nie chcę cię oszukiwać – zaczął, bawiąc się nerwowo obrączką na palcu. – Ta kobieta... to Anna, moja koleżanka z pracy. Spotykamy się, ale to czysto koleżeńskie sprawy. A mówię to niej tak, bo ma nazwisko „Kot”.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

Koleżeńskie sprawy? Mariusz, nie rozmawia się z kimś w taki sposób. Dlaczego więc, kiedy mnie nie ma, masz się z nią spotykać? – naciskałam, czując, jak w środku coś we mnie pęka.

– To tylko okazja do rozmów o projektach, o hobby. Nic więcej – bronił się, ale jego słowa wydawały mi się coraz mniej przekonujące.

Nie wierzę ci. Jeśli to tylko praca, dlaczego ukrywałeś to przede mną? – spytałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.

– Bałem się, jak zareagujesz – przyznał cicho, spuszczając wzrok. – Wiedziałem, że możesz to źle zinterpretować, a ja nie chciałem cię martwić.

Poczułam, jak narasta we mnie gniew i smutek. Mariusz mówił o niej w sposób, którego nigdy wcześniej nie słyszałam, a jego zapewnienia o niewinności relacji z Anną tylko pogłębiały moje wątpliwości.

– Cóż, gratulacje, Mariusz. Udało ci się mnie nie martwić... aż do teraz – powiedziałam gorzko, nie potrafiąc ukryć żalu. W mojej głowie kłębiły się myśli o wszystkich momentach, które mogłam przeoczyć. Dlaczego nie widziałam wcześniej tych znaków?

– Ewelina, naprawdę nic między mną a Anią nie ma – zapewnił, ale w jego oczach widziałam tylko zmęczenie.

– Może i tak, ale to nie zmienia faktu, że czuję się zdradzona – wyszeptałam, ocierając łzy.

W tej chwili poczułam się tak, jakby wszystko, co znałam, zaczynało się rozpadać.

Nic już nie będzie takie samo

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, a między nami wisiała ciężka cisza. Wiedziałam, że muszę się dowiedzieć, dlaczego Mariusz tak naprawdę planował pozbyć się mnie na ten weekend.

– Mariusz, musisz mi powiedzieć prawdę. Dlaczego chciałeś, żebym wyjechała do spa? Czy to dlatego, żeby móc się z nią spotkać? – spytałam, próbując opanować drżenie w głosie.

Mariusz przetarł twarz dłońmi, jakby chciał zetrzeć z siebie to, co właśnie powiedział.

– Ewelina, proszę cię, nie ma mowy o żadnym romansie – zaczął, patrząc mi w oczy z determinacją. – Chciałem cię wysłać do spa, bo... potrzebowałem czasu na przemyślenia.

To wyznanie było jak uderzenie obuchem. Czas na przemyślenia? Co to miało oznaczać?

– Przemyślenia? O czym? – spytałam ostrożnie, czując, jak serce przyspiesza z każdą sekundą.

– O nas, o naszym małżeństwie – odpowiedział, a jego głos był cichy, niemalże zagubiony. – Ostatnio czuję się zagubiony i... nie wiem, czy to, co mamy, jest tym, czego oboje chcemy. Z Anią nie mam romansu, ale… wiem, że gdybym coś zaproponował, ona by się zgodziła.

Te słowa bolały jak najgłębsza rana, a ja nie wiedziałam, jak na nie odpowiedzieć.

– Myślisz, że powinniśmy się rozstać? – wyszeptałam, nie będąc pewną, czy chcę znać odpowiedź.

– Nie wiem, Ewelina. Nie chcę się rozstawać, ale czasem czuję, że coś jest nie tak – przyznał, a w jego oczach pojawiły się łzy. – Ale kocham cię i chcę, żebyś była szczęśliwa.

– A ja chcę, żebyśmy byli razem – powiedziałam, choć w moim głosie zabrzmiała nuta niepewności.

Rozmowa, która miała przynieść wyjaśnienie, zostawiła mnie z jeszcze większą ilością pytań i bólem. Wiedziałam, że bez względu na to, co się stanie, nasze życie już nigdy nie będzie takie samo.

Stanęłam na rozdrożu

Po rozmowie z Mariuszem czułam, jakby grunt usuwał mi się spod nóg. Myślałam, że nasze małżeństwo, mimo różnych trudności, jest oparte na solidnych podstawach. Teraz wszystko wydawało się kruche i chwiejne.

Próbowałam zebrać myśli. Czy mogę jeszcze zaufać Mariuszowi? Czy nasza miłość jest wystarczająco silna, by przetrwać tę burzę? Jego wątpliwości uderzyły mnie jak zimny prysznic. Zrozumiałam, że tak naprawdę nigdy nie jesteśmy pewni przyszłości, nawet jeśli wydaje się, że mamy wszystko pod kontrolą.

Czułam się zraniona i zdradzona. Mariusz, człowiek, którego kochałam i któremu ufałam, okazał się skrywać w sobie coś, czego nie potrafiłam zrozumieć. I chociaż mówił, że mnie kocha, to te słowa teraz brzmiały inaczej.

Patrzyłam przez okno na szare, pochmurne niebo, zastanawiając się nad przyszłością. Mogłam zdecydować się walczyć o nasze małżeństwo, ale czy to była jedyna droga? A może powinnam odejść i dać sobie czas na przemyślenia, jak sugerował Mariusz? Byłam na rozdrożu, a każda z dróg wydawała się niepewna i pełna ryzyka.

Musiałam podjąć decyzję, ale wiedziałam, że niezależnie od tego, co wybiorę, będzie mi towarzyszyć ból i niepewność. Życie jest pełne niespodziewanych zwrotów, a ja, choć zagubiona, musiałam znaleźć w sobie siłę, by iść naprzód. Czas pokaże, jaką ścieżkę wybiorę, ale jedno jest pewne – nic już nie będzie takie samo.

Reklama

Ewelina, 34 lata

Reklama
Reklama
Reklama