„Na Dzień Kobiet już 2 razy dostałam perfumy pachnące kościołem. Mąż myślał, że do 3 razy sztuka, ale miarka się przebrała”
„W łazience spojrzałam na półkę. Stały tam dwa identyczne flakony perfum – prezenty od Michała z poprzednich lat. Prawie pełne. Nie cierpiałam tego zapachu i nie używałam go. To dlatego Dzień Kobiet nie kojarzył mi się najlepiej. Tegoroczne święto nie miało tego zmienić”.

- Redakcja
Budzik rozdzwonił się o 6:30. Przeciągnęłam się leniwie, ale nie miałam ochoty wstawać. Wyciągnęłam rękę po telefon i spojrzałam na datę. Ósmy marca, czyli Dzień Kobiet. Ale czy naprawdę miałam powody do świętowania? Tego dnia nie spodziewałam się fajerwerków, ale prezent od męża i tak mnie zaskoczył. Szkoda tylko, że nie w taki sposób, w jaki bym chciała.
Wstałam z łóżka i poszłam się umyć. W łazience spojrzałam na półkę. Stały tam dwa identyczne flakony perfum – prezenty od Michała z poprzednich lat. Prawie pełne. Nie cierpiałam tego zapachu i nie używałam go. Był zdecydowanie za mocny, wręcz duszący. To dlatego Dzień Kobiet nie kojarzył mi się najlepiej. Tegoroczne święto nie miało tego zmienić.
Wieczorem usłyszałam dźwięk klucza w zamku. Michał wszedł do mieszkania, trzymając znajome pudełeczko. Nawet opakowanie zawsze wyglądało tak samo.
– Wszystkiego najlepszego – powiedział i podał mi prezent.
Rozpakowałam go mechanicznie. Trzeci raz ten sam flakon perfum.
Uśmiechnęłam się sztucznie.
– Dziękuję, kochanie.
W środku czułam tylko pustkę. Czy on w ogóle mnie znał? Kim dla siebie byliśmy?
Coś we mnie pękło
Wieczór był cichy. Zbyt cichy. Michał jadł kolację, jedną ręką przewijając coś w telefonie. Siedziałam naprzeciwko, wpatrując się w jego twarz.
– Michał – odezwałam się w końcu.
– Hm? – mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu.
– Dlaczego znowu kupiłeś mi te same perfumy?
Uniósł wzrok, jakby nie rozumiał pytania.
– Myślałem, że ci się podobają.
– Skąd ten pomysł?
Wzruszył ramionami.
– Kiedyś mówiłaś, że je lubisz.
Patrzyłam na niego dłuższą chwilę. Nigdy tego nie mówiłam. W ogóle nic nie mówię o perfumach, bo rzadko używam jakichkolwiek.
– A wiesz, co teraz lubię?
– Lena, o co ci chodzi? Przecież to fajny, elegancki prezent. Nie rozumiem, czemu się czepiasz.
Odsunęłam talerz i wstałam od stołu.
– Właśnie o to chodzi – powiedziałam cicho i poszłam do łazienki.
Patrzyłam na trzy identyczne butelki perfum na półce i czułam, że coś we mnie pęka.
Byle jaki związek
W łazience siedziałam dłużej, niż powinnam. Z zamkniętymi oczami, oparta o umywalkę, wsłuchiwałam się w ciszę. Michał nawet nie zapukał. Nie spytał, czy wszystko w porządku. Gdy wróciłam do salonu, nadal siedział na kanapie, gapiąc się w telefon. Westchnęłam.
– Michał.
Nie zareagował od razu.
– Hm?
– Wiesz, co teraz lubię? Jakie książki czytam? Jaką kawę piję?
Spojrzał na mnie, jakbym zapytała o coś absurdalnego.
– Naprawdę musimy teraz o tym gadać? – westchnął. – Jesteś przewrażliwiona.
Zacisnęłam palce na krawędzi blatu.
– Może. Ale mam wrażenie, że od lat żyjemy obok siebie.
Michał wzruszył ramionami.
– Przecież nic się nie zmieniło.
Miał rację. I w tym właśnie był problem. Nie było gorzej, ale nie było też lepiej. Było byle jak.
Serce mi zamarło
We wspólnym łóżku byliśmy obok siebie, ale jednak osobno. Niby blisko, ale daleko. Dystans między nami pogłębiał się z każdym dniem. Michał leżał na boku, twarzą do ściany, ja wpatrzona w sufit. Próbowałam zasnąć, ale myśli nie dawały mi spokoju.
W końcu nie wytrzymałam.
– Michał… – odezwałam się cicho.
Nie poruszył się, ale wiedziałam, że nie śpi.
– Hm?
Przełknęłam ślinę.
– Czy ty mnie jeszcze kochasz?
Odpowiedziała mi cisza. Wstrzymałam oddech.
– Michał?
Westchnął.
– Ja… Nie wiem.
Serce mi zamarło. Nie płakałam. Nie zrobiłam sceny. Po prostu leżałam, czując, jak coś się we mnie rozsypuje. Nie było kłótni. Nie było dramatycznego „przepraszam”. Była tylko ta jedna, krótka odpowiedź. I ona mi w zupełności wystarczyła.
Miałam tego dość
Obudziłam się wcześnie, choć nie spałam prawie wcale. Myślałam o naszym związku i o tym, co powinnam teraz zrobić. Michał nadal leżał obok, oddychając równo. Wstałam ostrożnie i poszłam do łazienki. Na półce stały trzy flakony perfum. Patrzyłam na nie dłuższą chwilę, po czym wzięłam je i bez zastanowienia wrzuciłam do kosza. Miałam tego dość i nie chciałam dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Bo już od dawna nie było.
W kuchni Michał siedział przy stole, pijąc kawę. Spojrzał na mnie.
– Wszystko w porządku?
Zawahałam się, ale tylko na moment.
– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze, przypominając sobie naszą rozmowę z nocy.
Przez chwilę patrzył na mnie, jakby szukał czegoś w mojej twarzy. Może dawnej Leny, tej, która zawsze się uśmiechała i mówiła „nic się nie stało”. Ale ona już zniknęła. Michał otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. Ale nie powiedział nic. To tylko przypieczętowało moją decyzję. Już wiedziałam, co muszę zrobić.
Wyszłam z domu bez słowa. Musiałam się przejść, zebrać myśli. Wiatr był chłodny, ale przyjemny – pierwszy powiew wiosny. Ale ja nie czułam motyli w brzuchu, a w moim sercu wcale nie kwitła nadzieja.
Szłam przed siebie, aż dotarłam do małej kawiarni, w której kiedyś często bywaliśmy z Michałem. Weszłam i zamówiłam kawę. Usiadłam przy stoliku przy oknie, obserwując ludzi na ulicy. Myślałam, że w tym szczególnym miejscu, z którym wiązało się tyle miłych wspomnień, poczuję nutę nostalgii, może nawet tęsknotę za tym, co było kiedyś. Ale czułam tylko lodowatą pustkę.
Wyciągnęłam telefon. Spojrzałam na kontakt Michała. Nawet przez chwilę miałam ochotę do niego zadzwonić, ale… nie zrobiłam tego. Zablokowałam ekran i odłożyłam telefon na stół. Pierwszy raz od dawna nie czułam paniki. Czułam spokój. Wiedziałam już, że coś się skończyło. I że teraz decyzja należy do mnie.
Musiałam coś zmienić
Wróciłam do domu późnym wieczorem. W przedpokoju panował półmrok, a z salonu dobiegało ciche brzęczenie telewizora. Michał siedział na kanapie, wpatrzony w ekran telefonu. Nawet nie drgnął, gdy weszłam do środka. Przez moment stałam w progu, patrząc na niego. Ile razy widziałam go w tej samej pozycji? Ile wieczorów minęło nam tak samo – on pochłonięty czymś nieistotnym, ja z uczuciem, że staję się przezroczysta?
Wiedziałam już. Weszłam do sypialni, otworzyłam szafę i sięgnęłam po walizkę. Nie spakowałam jej od razu. Przez dłuższą chwilę po prostu na nią patrzyłam, trzymając za rączkę. Jeszcze nie wiedziałam, co zrobię i dokąd pójdę. Ale pierwszy krok został wykonany. Czułam, że muszę coś zmienić. I wiedziałam, że mam w sobie na to siłę.
Lena, 32 lata