„Na grobie babci ktoś od lat zapalał znicz. Straciłam do niej szacunek, gdy odkryłam, kto i dlaczego to robi”
„– Mamo, musimy dowiedzieć się, kto zapala ten znicz – powiedziałam stanowczo, siadając przy stole. Spojrzała na mnie uważnie, jakby czekała na taki moment. – Aniu, może lepiej nie drążyć. Nie wiesz, co możesz odkryć – odparła, mieszając herbatę w zamyśleniu”.

- Redakcja
Było to jedno z moich pierwszych wspomnień z dzieciństwa – jesienny chłód przeszywający każdy kawałek ciała, zmieszany z ostrym zapachem ze zniczy, który unosił się nad cmentarzem. Pamiętam, jak staliśmy tam, ja trzymając mocno rękę ojca, a mama z przodu, z twarzą surową jak pomniki nagrobne. Byliśmy wszyscy razem, ale to zawsze czuło się, jakby to była osobna chwila dla każdego z nas.
To było tajemnicze
Znicze. Setki zniczy. Większość z nich płonęła tak samo – zwykłe, szklane lampki o gasnących płomieniach. Ale jeden, ten na grobie mojej babci Zofii, był inny. Stał tam zawsze – większy, solidniejszy, jakby ktoś chciał powiedzieć światu, że pamięta bardziej, intensywniej niż ktokolwiek inny. Każdego roku, zanim jeszcze my tam dotarliśmy, palił się ten znicz w kształcie serca. Nikt z nas nie wiedział, kto go zapala. To było coś, co po prostu się działo.
– Ciekawe, kto to robi – zawsze mówiła mama, zaciskając usta, jakby z tym jednym pytaniem mierzyła się z jakąś zagadką życia i śmierci.
Ojciec tylko wzdychał, patrząc na grób swojej matki, pełen szacunku, może nawet trochę ulgi, że ktoś o niej pamięta. Ale mnie to nurtowało inaczej. Co roku, kiedy znicz płonął, czułam, jakby coś jeszcze miało się wydarzyć, jakby ktoś z ukrycia nas obserwował.
Kiedy byłam młodsza, traktowałam to jak coś magicznego, nie do wyjaśnienia. Ale z każdym rokiem, gdy wracaliśmy na cmentarz i widzieliśmy ten sam znicz, zaczynałam zadawać coraz więcej pytań. I choć rodzina – zarówno mama, jak i ojciec – próbowała znaleźć odpowiedź, to zawsze kończyło się na tym samym. Ciche westchnienie. Może ktoś z sąsiadów. Może jakiś daleki krewny. Może... po prostu tajemnica.
Teraz, mając trzydzieści lat, nie mogłam już tego zignorować. Ta tajemnica znicza nie dawała mi spokoju. Moja babcia była wyjątkową osobą – ale może była kimś więcej, niż myślałam? Kiedy umarła, miałam jedenaście lat, zbyt mała, by zrozumieć wszystko, co wtedy działo się w rodzinie. Dziś jednak byłam gotowa to zrozumieć. Gotowa odkryć, kto od tylu lat, w tak cichy i niezwykły sposób, pamięta o Zofii bardziej niż ktokolwiek inny.
Nie zaskoczyło mnie to
Szliśmy alejką cmentarza, jak co roku, owinięci w ciepłe szaliki. W powietrzu unosił się zapach wilgotnych liści i wypalonych świec. To był nasz coroczny rytuał. Wszyscy w milczeniu zbliżaliśmy się do grobu babci Zofii, a ja – jak zawsze – wypatrywałam tego jednego znicza. Nie pomyliłam się. Płonął. Ten sam, solidny, z wyjątkowo intensywnym, nieruchomym płomieniem. Mama popatrzyła na niego dłużej niż zwykle.
– Ktoś znowu był tu przed nami – odezwała się, jakby mówiła sama do siebie. – To już trochę podejrzane, nie uważasz?
Ojciec nie odpowiedział od razu. Zamiast tego postawił nasz znicz obok tego tajemniczego, jakby chciał podkreślić, że pamięć rodziny jest równie ważna. Ja jednak nie mogłam oderwać wzroku od tego ognia.
– Może ktoś z sąsiadów – powiedział ojciec, jak co roku, jak zawsze.
– Sąsiad? Przecież to już kilkanaście lat. Kto pamięta aż tak długo? – Matka zmarszczyła brwi, uparcie drążąc temat.
– Zofia miała wielu znajomych... – próbował uspokoić sytuację ojciec, ale mama nie dawała za wygraną.
Czułam, że jest coś, czego nie rozumiemy. Ktoś, kto znał babcię lepiej niż my wszyscy. I nie mogłam przestać o tym myśleć.
Czy kontynuować w rozdziale 2?
Rodzice próbowali mnie zniechęcić
Po powrocie z cmentarza myśli o zniczu nie dawały mi spokoju. W głowie wciąż widziałam ten płomień, który od lat płonął niezmiennie na grobie babci. Kto był na tyle oddany, by pamiętać każdego roku? I dlaczego robił to w ukryciu? Nie mogłam tego zostawić.
Następnego dnia, przy porannej kawie, postanowiłam porozmawiać o tym z rodzicami. Matka już od dawna zdawała się podejrzewać coś więcej.
– Mamo, musimy dowiedzieć się, kto zapala ten znicz – powiedziałam stanowczo, siadając przy stole.
Spojrzała na mnie uważnie, jakby czekała na taki moment.
– Aniu, może lepiej nie drążyć. Nie wiesz, co możesz odkryć – odparła, mieszając herbatę w zamyśleniu.
– Nie drążyć? To trwa już tyle lat! Ktoś musi o tym wiedzieć – nie dawałam za wygraną. Widziałam, że matka zaczyna tracić cierpliwość.
– Zofia była... skryta – mruknęła, jakby to miało być wystarczające wyjaśnienie.
Ojciec, słysząc naszą rozmowę, tylko westchnął, jakby to był temat, do którego nie chciał wracać.
– Może nie powinniśmy grzebać w przeszłości, Aniu – dodał cicho, ale w jego głosie nie było przekonania.
Wiedziałam, że muszę podjąć śledztwo sama. Tajemnica znicza zbyt mocno wryła się w moje życie, by teraz odpuścić.
Podsłuchałam ich rozmowę
Podsłuchiwałam rodziców, jak rozmawiali przy kolacji, nie zauważając, że stoję za drzwiami. Głosy były przytłumione, ale wyraźnie czułam napięcie.
– To dziwne, że Marek tak często odwiedza Zofię, nie sądzisz? – mówiła mama. – Zawsze uśmiechnięty, zawsze skory do pomocy, ale za często tam przychodzi.
Ojciec milczał przez chwilę, zanim odpowiedział.
– Marek? No cóż, sąsiad jak sąsiad. Może po prostu się przyjaźnili. Znał ją przez większość życia, co w tym dziwnego?
– Przyjaźń? – mama ironicznie prychnęła. – Pamiętasz, jak często widywałeś go w naszym domu? Bo ja nie. Zawsze bywał u Zofii, nigdy u nas. Zresztą... kto wie, co tam między nimi było.
Zacisnęłam pięści. To, co usłyszałam, było dla mnie szokiem. Marek, nasz dawny sąsiad, starszy, spokojny mężczyzna, którego znałam od dziecka... Czy naprawdę mógł być w jakiś sposób związany z babcią na tyle, żeby co roku odwiedzać jej grób?
Nie mogłam tego zignorować. Postanowiłam, że porozmawiam z panem Markiem. Nie wiedziałam jeszcze, co zamierzam od niego wyciągnąć, ale czułam, że to on jest kluczem do całej tej tajemnicy.
Czułam, że jestem blisko prawdy
Następnego dnia poszłam do jego domu. Drzwi były nieco uchylone, jakby Marek spodziewał się gościa. Zapukałam delikatnie, a kiedy jego cichy, trochę zaskoczony głos zaprosił mnie do środka, poczułam nagły skurcz w żołądku.
– Dzień dobry, panie Marku... Chciałabym porozmawiać o mojej babci. O Zofii.
Marek siedział przy oknie, patrząc na szare niebo, jakby w tym momencie znajdował się zupełnie gdzieś indziej. Kiedy weszłam, odwrócił się powoli i uśmiechnął lekko, ale w jego oczach zobaczyłam coś więcej niż uprzejmość – jakby skrywał coś, co od dawna chciał powiedzieć, lecz nie mógł.
– Anno... Co cię sprowadza? – zapytał spokojnie, wskazując na fotel naprzeciwko.
Usiadłam, ale nie potrafiłam zebrać myśli. Zaczęłam wprost.
– Chciałabym zapytać o moją babcię. O znicz, który co roku płonie na jej grobie. To pan go zapala, prawda?
Babcia miała romans
Przez chwilę w pokoju zapadła cisza. Marek spuścił wzrok, jakby szukał odpowiednich słów.
– Tak, to ja – powiedział w końcu cicho, ale stanowczo. Jego głos był pełen jakiegoś cichego smutku. – Robię to co roku, odkąd odeszła.
– Ale... dlaczego? – zapytałam, czując, jak w gardle rośnie mi supeł. – Kim pan dla niej był? Kim była ona... dla pana?
Marek westchnął ciężko, a na jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju ulgi, jakby wiedział, że ten moment musiał kiedyś nadejść. Oparł się na krześle, patrząc przez chwilę w dal, zanim zaczął mówić.
– Twoja babcia i ja... byliśmy bliscy. Bardziej, niż mogłoby się wydawać. Znałem ją przez całe życie, a przez wiele lat była dla mnie kimś wyjątkowym. Mieliśmy romans, Anno. Nikt o tym nie wiedział, ani twoi rodzice, ani sąsiedzi. Tylko my dwoje.
Poczułam, jak świat wokół mnie nagle zwalnia. Moja babcia miała romans? Z Markiem? Zdradzała dziadka? Tego się nie spodziewałam.
– Dlaczego nigdy pan o tym nie powiedział? – zapytałam zszokowana.
– To nie było coś, czym mogłem się chwalić. Zofia miała rodzinę, miała ciebie, swoich bliskich... Ale ja miałem tylko ją.
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Cała moja wizja babci właśnie runęła.
Byłam w szoku
Wróciłam do domu, czując, jak moje myśli wirują bez końca. Babcia Zofia – ta kochana, spokojna kobieta, która zawsze wydawała się być filarem naszej rodziny – miała tajemnicę, którą skrywała przed światem. I przede mną. Przez całe życie znałam tylko część jej historii, a teraz to, co odkryłam, zmieniało wszystko. Czy ojciec o tym wiedział? A mama? Wiedziałam jedno – musiałam im o tym powiedzieć.
Wchodząc do kuchni, zobaczyłam rodziców siedzących przy stole. Matka od razu dostrzegła, że coś jest nie tak. Spojrzała na mnie, unosząc brwi, a ojciec zdjął okulary, gotów do wysłuchania.
– Rozmawiałam z panem Markiem – powiedziałam, nie mogąc już dłużej tego ukrywać.
– I co ci powiedział? – zapytała matka, jakby wiedziała, że nadchodzi coś, czego się obawiała.
– On... on miał romans z babcią. Zapala znicz na jej grobie, bo ją kochał. Robi to co roku od jej śmierci. – Te słowa brzmiały dziwnie, jakby nie były moje, jakby to była opowieść kogoś innego, a ja tylko ją przekazywałam.
Zapadła cisza. Ojciec wyglądał, jakby dostał cios w brzuch. Powoli opuścił ręce na stół, jakby szukał oparcia.
– Zofia...? – wyszeptał. – Moja mama?
Matka wyprostowała się, nie patrząc na mnie, ale z jakąś surową determinacją w oczach.
– Wiedziałam, że coś jest między nimi – powiedziała cicho. – Ale nigdy bym nie przypuszczała...
Ojciec otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale słowa nie przychodziły. W jego oczach widziałam ból i coś jeszcze – coś na kształt zdrady.
– Babcia była inną osobą, niż myśleliśmy – powiedziałam, próbując to wszystko zebrać w całość. – Ale to nie zmienia faktu, że była dobrą babcią i matką. Miała swoje sekrety, tak jak każdy z nas.
Matka w końcu spojrzała na mnie, jej oczy były twarde, ale też smutne.
– Sekrety... – powtórzyła. – Czasem lepiej ich nie znać.
Wtedy zrozumiałam, że to, co odkryłam, nie tylko zmieniło mój obraz babci. To zmieniło nas wszystkich.
Zmieniłam zdanie o babci
Patrzyłam na płomień znicza, który kolejny raz płonął na grobie babci, tym razem wiedząc, co za nim stoi. Już nie była dla mnie tą nieskazitelną postacią, jaką pamiętałam z dzieciństwa. Miała swoje sekrety, swoje uczucia, które ukrywała przed światem, a jakoś straciłam do niej szacunek.
Pan Marek stał kilka kroków dalej, jak co roku, cicho czcząc pamięć o niej. Nie podeszłam. Wiedziałam, że nie muszę. Znicz płonął, a ja czułam, że to ostatni raz, kiedy muszę zadać pytania. Tajemnica, choć bolesna, przestała być tajemnicą.
Anna, 30 lat