„Na Gwiazdkę przygotowałem nietypowy prezent dla żony. Zamiast skakać z radości, ona zalała się łzami”
„Gdy Marta weszła do domu, od razu zwróciła uwagę na zmianę. Stanęła w progu, patrząc na środek. – To... nie może być prawda – wyszeptała, podchodząc bliżej. – To jest prawda – powiedziałem, obejmując ją ramieniem. – Nie cieszysz się?”.
- Redakcja
Wszystko zaczęło się od jej tęsknych spojrzeń. Czasem podczas sprzątania zastygała z jakimś zdjęciem w dłoni – jej dzieciństwo zamknięte w złotej ramce. Na fotografii mała Marta z rodzicami przy wielkim, drewnianym stole. Widok tego zdjęcia przypominał mi, że w jej oczach czegoś brakowało.
Nie mówiła tego wprost. Marta była kobietą twardą i zaradną, ale czasem, gdy wieczorami patrzyłem na nią czytającą książkę, dostrzegałem cichy smutek. Nie chodziło tylko o wspomnienia. W naszym domu stół był jedynie meblem. Każdy jadł w swoim czasie, między zajęciami, przeglądając coś na telefonie. A przecież Marta opowiadała mi kiedyś, że tamten stół z jej domu był miejscem, które spajało rodzinę.
To wtedy wpadłem na ten pomysł
Długo myślałem, zanim powiedziałem dzieciom o swoim planie. Wiedziałem, że mogą uznać to za dziwactwo, zwłaszcza Janek, który w wieku 15 lat był sceptyczny wobec wszystkiego, co wymagało wysiłku.
– Wasza mama tęskni za stołem z dzieciństwa – zacząłem, kiedy wszyscy siedzieliśmy w salonie. – Chcę go odnaleźć. Damy go jej w prezencie świątecznym.
Kasia, nasza najstarsza, zapaliła się od razu.
– To piękny pomysł, tato! Ale... jak chcesz to zrobić?
Janek przewrócił oczami.
– Serio? Szukamy stołu? Czy to nie jest trochę przesada?
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, Hania, nasza najmłodsza, wtrąciła się z entuzjazmem.
– Janek, to nie jest zwykły stół! To coś, co mama kochała! Tato, ja chcę pomóc!
Uśmiechnąłem się do niej, czując ciepło w sercu.
– To nie będzie łatwe, ale jeśli się postaramy, możemy to zrobić – powiedziałem, patrząc na nich kolejno. – To będzie prezent, którego nigdy nie zapomni.
Choć Janek nadal był sceptyczny, reszta rodziny była na pokładzie.
Było trudniej, niż się spodziewałem
Najpierw musiałem dowiedzieć się, co się stało ze stołem. Zadzwoniłem do starego sąsiada Marty, pana Władka.
– Aaa, ten stół – westchnął, gdy zapytałem. – Trafił do jakiegoś antykwariatu w mieście.
To był pierwszy trop. Kasia spędziła wieczory, przeszukując aukcje online, a ja dzwoniłem po komisach i antykwariatach. W końcu Kasia znalazła ogłoszenie, które wyglądało obiecująco.
– Tato, zobacz! – zawołała, pokazując mi zdjęcie na ekranie laptopa.
To był on. Nie miałem co do tego wątpliwości. Cena była zaporowa, ale pieniądze w tej chwili nie miały znaczenia.
– To nasz stół – powiedziałem, czując satysfakcję.
Wygraliśmy licytację, ale kiedy zobaczyłem stół na żywo, wiedziałem, że czeka nas sporo pracy. Był zniszczony, wytarty, z połamaną nogą.
– Serio? – mruknął Janek, przyglądając się meblowi. – To teraz mamy warsztat stolarski?
– Tak – odparłem z uśmiechem. – I ty jesteś częścią ekipy.
Włożyłem w to mnóstwo pracy
W weekend zamieniliśmy garaż w warsztat. Stół stał w centrum, a obok niego narzędzia, farby i lakier.
Kasia, artystyczna dusza, od razu zabrała się za projekt detali. Janek niechętnie zgodził się pomóc w szlifowaniu, a Hania, pełna entuzjazmu, biegała z kredkami, bo miała własne plany.
– Zobaczcie, zrobiłam serce! – zawołała, pokazując swoje dzieło na spodzie stołu.
– Haniu, ale może nie kredkami? – Kasia próbowała ją powstrzymać.
– Niech będzie – powiedziałem, przerywając ich spór. – To nasz sekret.
Praca nad stołem stała się czymś więcej niż renowacją. Była pretekstem, by spędzić czas razem. Janek, choć początkowo marudził, zaczął żartować.
– Tato, wiesz, że ten pył to twój nowy peeling? – rzucił, ocierając nos.
Śmiałem się, widząc, jak nasze dzieci zaczynają się angażować. Patrząc na nich, zrozumiałem, że to nie tylko stół złączy Martę – to już nasza rodzina zyskuje coś, czego od dawna jej brakowało.
Spodziewałem się radości, a dostałem łzy
Wieczorem, jeszcze przed Wigilią, kiedy wszystko było gotowe, ustawiliśmy stół w salonie. Nakryliśmy go białym obrusem, ozdobiliśmy świecami.
– Cicho, mama zaraz wróci! – szepnęła Hania.
Gdy Marta weszła do domu, od razu zwróciła uwagę na zmianę. Stanęła w progu, patrząc na stół.
– To... nie może być prawda – wyszeptała, podchodząc bliżej.
– Nie cieszysz się? Chcieliśmy, żeby wrócił do ciebie.
Dotknęła jednego z wyżłobień, które pamiętała z dzieciństwa. Na jej twarzy pojawiły się łzy. Nie spodziewałem się, że aż tak mocno się wzruszy.
– Jak to możliwe? – zapytała, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
– Dokonaliśmy tego wszyscy razem. Kasia była naszą artystką, Janek technikiem, a Hania... dodała serce – wyjaśniłem, wskazując na rysunek pod blatem.
Marta objęła mnie mocno, a potem przytuliła każde z dzieci. Długo jeszcze ocierała łzy z twarzy.
To były wyjątkowe święta
Wieczorem usiedliśmy wszyscy przy stole. Było inaczej – żadnych telefonów, żadnych przeszkadzajek. Hania opowiadała o szkole, Kasia o swoim nowym projekcie, a Janek, ku mojemu zaskoczeniu, wtrącał żarty, które rozśmieszały nas wszystkich.
Patrzyłem na Martę. Jej twarz była rozpromieniona.
– To nie tylko stół – powiedziała nagle. – To most między przeszłością a teraz. Dzięki wam wiem, że nasza rodzina jest prawdziwym domem.
Śnieg za oknem delikatnie prószył, a ja czułem, że osiągnęliśmy coś więcej niż odnowienie mebla. Przywróciliśmy ciepło, które dawno zgasło. W te święta atmosfera będzie wyjątkowa.
Adam, 48 lat