Reklama

Nigdy nie sądziłam, że moje życie zawodowe i prywatne może tak szybko się połączyć w jeden wielki węzeł emocji. Niedawno skończyłam studia, wciąż ucząc się balansować między marzeniami a rzeczywistością dorosłego życia, i właśnie czekał mnie nowy rozdział – pierwsza prawdziwa praca w dziale marketingu. Oczekiwania miałam ogromne, ale serce biło szybciej z niepokoju niż z ekscytacji.

Tego wieczoru miałam iść na mikołajkową imprezę przyjaciółki. Sala była udekorowana lampkami, a zapach pierników mieszał się z aromatem cynamonu. Ludzie śmiali się, rozmawiali, a muzyka w tle podbijała nastrój. I wtedy go zobaczyłam – mężczyznę, który wydawał się wyróżniać z tłumu. Wysoki, w klasycznym garniturze, z tym czymś w oczach, co sprawiało, że chciałam podejść i porozmawiać. Zanim zdążyłam zrobić krok, on podszedł pierwszy.

– Cześć, nie chcę wyjść na nachalnego, ale… zauważyłem, że stoisz sama – powiedział, uśmiechając się w sposób, który natychmiast rozluźnił moje napięcie.

Serce zaczęło mi bić szybciej. Jego spojrzenie przeszyło mnie na wskroś. Nie wiedziałam wtedy, że ten wieczór zmieni więcej niż tylko jedną noc – zmieni całe moje życie.

Zaintrygowałaś mnie od pierwszej chwili

Staliśmy w rogu sali, a tłum ludzi wydawał się znikać gdzieś w tle. Nie wiedziałam, jak to się stało, że trafiłam właśnie do tej części pokoju. Tomasz uśmiechał się lekko, patrząc na mnie tak, jakby czytał wszystkie moje myśli, choć jeszcze kilka sekund wcześniej czułam tylko lekki niepokój.

– Więc, Ania, jesteś tu sama? – zapytał, przekrzywiając głowę, a jego spojrzenie przytrzymało mnie na dłużej, niż było to rozsądne.

– Tak… – odpowiedziałam, starając się zachować spokój, choć w środku czułam dziwne mrowienie. A Ty?

– Też. Nie jestem jakąś duszą towarzystwa. Raczej wolę obserwować ludzi. I czasem poznawać… wyjątkowe osoby – mruknął z lekkim uśmiechem.

Chemia między nami była wyraźna, niemal namacalna. Każde jego słowo, każdy gest wydawały się celowe, a jednocześnie naturalne. Czułam, że muszę być ostrożna, ale trudno było oderwać od niego wzrok.

– Nie sądziłam, że takie spotkania mogą być interesujące – powiedziałam, choć nie byłam pewna, czy to on, czy ja, prowokuję tę rozmowę.

– Ty zaintrygowałaś mnie od pierwszej chwili – odparł, patrząc na mnie tym samym tajemniczym wzrokiem.

W jego słowach było coś, co sprawiało, że serce waliło mi mocniej, a głowa kręciła się od myśli, które nie powinny tu być. Nie znałam go, a jednak czułam, że jego obecność zostawi ślad, którego nie da się łatwo zapomnieć.

Jak tu pozostać profesjonalną?

Pierwszy dzień w nowej pracy zawsze wydawał mi się jak skok w nieznane – adrenalina mieszała się z nerwowym podekscytowaniem. Korytarze biura były jasne, nowoczesne, a współpracownicy witali mnie uśmiechem, choć wciąż trudno było odczytać, kto naprawdę jest przyjazny. I wtedy wszedł on – Tomasz. Stał przy recepcji, w eleganckim garniturze. Emanował pewnością siebie, której wciąż nie potrafiłam ocenić. Moje serce zabiło szybciej, a w głowie pojawił się wir myśli: „To on… mój szef?”

– Aniu, cieszę się, że dołączyłaś do zespołu – powiedział spokojnie, ale w jego tonie było coś, co sprawiło, że poczułam się wyjątkowo.

– Dziękuję… Panie Tomaszu – odpowiedziałam, starając się utrzymać profesjonalizm, choć nogi miałam jak z waty.

– Proszę, niech będzie po imieniu. W biurze lubimy luz, choć praca wymaga pełnej uwagi – uśmiechnął się lekko, a ja poczułam, że te kilka słów znowu porusza coś w środku.

Podczas rozmowy o pierwszych zadaniach czułam, jak moje myśli uciekają do tamtego wieczoru na imprezie. Jego spojrzenia, subtelne uśmiechy, ton głosu… wszystko przypominało mi flirt, który miałam nadzieję zostawić za sobą.

– Pamiętaj, że w każdej chwili możesz pytać – dodał, przerywając moje rozproszenie. – Nie chcę, abyś czuła się zagubiona.

Zatrzymałam oddech. To była mieszanka ulgi i ekscytacji. Jak tu pozostać profesjonalną, kiedy obecność szefa sprawia, że serce bije szybciej niż kiedykolwiek?

Takie rzeczy bywają… skomplikowane

Dni w biurze mijały szybko, ale każdy z nich stawał się dla mnie emocjonalnym wyzwaniem. Tomasz pojawiał się w momentach, których nie mogłam przewidzieć – przy drzwiach sali konferencyjnej, obok mojego biurka, w kuchni, zawsze z tym samym lekko ironicznym uśmiechem, który jednocześnie intrygował i wywoływał niepokój.

– Aniu, sprawdziłaś już wyniki ostatniej kampanii? – zapytał pewnego dnia, a ja poczułam, jak wszystkie zmysły wyostrzają się w jednej sekundzie.

– Tak, właśnie analizowałam raport – odpowiedziałam, próbując ukryć lekkie drżenie głosu. – Wydaje się, że… wszystko idzie zgodnie z planem.

– Doskonale – powiedział, nachylając się lekko nad moim biurkiem, tak że poczułam jego zapach perfum. – Doceniam twoje zaangażowanie.

Rozmawiając z koleżankami, zaczęłam dostrzegać, że nie tylko ja odczuwam coś więcej. „Nie mogę uwierzyć, jak patrzy na ciebie” – mruczała jedna, a druga dodawała z półuśmiechem: „Tylko uważaj, w pracy takie rzeczy bywają… skomplikowane”. W sercu pojawił się niepokój. Byłam świadoma, że fascynacja szefem może wkrótce stać się problemem.

Każde spojrzenie, każde przypadkowe dotknięcie długopisu, każdy subtelny żart – wszystko to sprawiało, że walka między emocjami a profesjonalizmem stawała się coraz trudniejsza. Przy biurku Tomasza, kiedy uśmiechał się w ten specyficzny sposób, czułam, że granica między tym, co słuszne, a tym, czego pragnę, staje się coraz cieńsza. A ja nie wiedziałam, czy powinnam pozwolić sobie na choćby chwilę nieuwagi…

Serce zabiło mi mocniej

Sala konferencyjna była pusta, oprócz nas dwojga i stosu dokumentów leżących na stole. Tomasz spojrzał na mnie tym swoim uważnym wzrokiem, który zawsze wywoływał w moim sercu dziwne napięcie.

– Aniu, musimy omówić harmonogram kampanii – zaczął spokojnie, ale jego głos miał w sobie coś, co sprawiało, że każde słowo brzmiało intensywniej niż powinno.

– Oczywiście – odpowiedziałam, starając się zachować profesjonalizm. – Przygotowałam wszystkie materiały, więc możemy przejść punkt po punkcie.

Jego dłonie lekko przesunęły się po papierach, a ja zauważyłam, że patrzy na mnie częściej niż na dokumenty. Serce zabiło mi mocniej, a w głowie pojawiła się mieszanka ekscytacji i poczucia winy.

– Wiesz, że doceniam twoją dokładność – powiedział, unosząc brew i uśmiechając się w sposób, który był jednocześnie subtelny i… elektryzujący.

– Dziękuję – wymamrotałam, próbując nie spojrzeć na niego zbyt długo. – Staram się… żeby wszystko było zgodnie z oczekiwaniami.

Czułam, że flirt z imprezy nie zniknął, tylko przesunął się w cień obowiązków. Zastanawiałam się, czy Tomasz też odczuwa tę chemię, czy to tylko moja wyobraźnia.

– Aniu, jeśli coś cię niepokoi… możesz powiedzieć – dodał, a jego ton był tak ciepły, że przez moment zapomniałam o dokumentach i projekcie.

Chciałam zachować profesjonalizm, ale w środku wiedziałam, że granica między obowiązkiem a pragnieniem staje się coraz cieńsza.

Nie mogę zaprzeczyć, że czuję coś więcej

Tego wieczoru biuro było puste. Tylko ja i Tomasz, siedzący naprzeciwko mnie przy stole. W powietrzu unosiła się mieszanka papierów i napięcia, które w końcu stało się nie do zniesienia.

– Aniu… musimy porozmawiać – powiedział cicho, ale jego głos sprawił, że poczułam, jak serce wali mi w piersi.

– O czym, Tomaszu? – spytałam, starając się zachować spokój, choć drżenie rąk zdradzało wszystko.

– O… nas – wybrał wreszcie słowo, które sprawiło, że oddech uwiązł mi w gardle. – O tym, co czuję i chyba ty też…

Przez chwilę milczeliśmy. Każde spojrzenie zdawało się mówić więcej niż słowa. Wiedziałam, że to moment, w którym wszystko może się zmienić.

– Nie wiem, co robić – wyszeptałam w końcu. – Chcę być profesjonalna, ale… nie mogę zaprzeczyć, że czuję coś więcej.

– Ja też – przyznał, patrząc mi prosto w oczy. – I wiem, że ryzyko jest duże. Ale chciałem, żebyś wiedziała, zanim sprawy wymkną się spod kontroli.

Rozmowa była pełna sprzecznych emocji: przyciąganie, ekscytacja, strach przed konsekwencjami zawodowymi. Każde słowo Tomasza sprawiało, że serce biło mi szybciej, a rozum krzyczał: „Nie wolno!”.

– Musimy ustalić granice – powiedziałam w końcu, próbując uporządkować myśli. – Bo… jeśli nie będziemy ostrożni, możemy wszystko zepsuć.

– Zgoda – skinął głową, a w jego oczach pojawił się cień uśmiechu. – Ale nie mogę też udawać, że nie czuję tego, co czuję.

Wyszłam z biura z sercem pełnym mieszanych emocji. Wiedziałam, że cokolwiek się wydarzy, życie nigdy nie będzie już takie samo.

Anna, 26 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama