„Na widok pięknej kochanki potykałem się na równej drodze. Myślałem, że to nie moja liga, a tu proszę”
„Krążyła opinia, że Karolina jest po prostu zarozumiała i czeka na księcia z bajki. Jaką więc ja, zwykły szary facet, mogłem mieć nadzieję? Ale pomarzyć zawsze wolno”.
- Daniel, 35 lat
– Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? – spytała Karolina.
– Tak, jasne, zapraszam!
Choć stół, przy którym siedziałem w firmowej jadłodajni był pusty, postanowiłem przesunąć swoje jedzenie. Zamiast tego wywróciłem kubek z sokiem. Próbując go złapać, wsadziłem dłoń w talerz z drugim daniem… A potem to już nawet nie wiem, jak to się stało, że całe moje jedzenie wylądowało na żakiecie Karoliny, plamiąc go bezlitośnie.
Wszyscy ryknęli gromkim śmiechem, ja zrobiłem się czerwony jak burak, Karolina stała bezradnie.
Po pierwszym wybuchu wesołości kilku odważnych rzuciło się wreszcie na pomoc dziewczynie. Oczywiście chodziło im tylko o to, żeby móc choć w ten sposób dotknąć jej cudownych, posągowych kształtów…
Zobacz także
Gdy chwilę później Karolina wybiegała do łazienki, wszelkie moje nadzieje na jakiekolwiek zainteresowanie z jej strony ulotniły się jak kamfora.
Była naszą firmową pięknością, na jej widok wszyscy mężczyźni wciągali brzuszki i prężyli muskuły. Kilku przystojnych kolegów zabiegało o jej względy, ale bezskutecznie. Krążyła opinia, że Karolina jest po prostu zarozumiała i czeka na księcia z bajki. Jaką więc ja, zwykły szary facet, mogłem mieć nadzieję?
Ale pomarzyć zawsze wolno. Więc marzyłem, wodząc za nią wzrokiem. Niestety, ilekroć zechciała obdarzyć mnie choćby spojrzeniem, natychmiast zamieniałem się w ostatnią pokrakę i niezdarę – potykałem się na równej drodze, gubiłem papiery, wszystko leciało mi z rąk. A po tym, co stało się w kafeterii, wolałem się jej w ogóle nie pokazywać na oczy.
Udawało mi się to przez tydzień, może dwa, lecz któregoś dnia usłyszałem pukanie do drzwi mojej biurowej kanciapy.
– Proszę! – odezwałem się, niechętnie odrywając wzrok od ekranu komputera.
W drzwiach stanęła Karolina! Nie miałem jak uciekać, więc przełknąłem tylko głośno ślinę i zapytałem:
– W czym mogę ci pomóc?
– Daniel, czy ty mnie nie lubisz? – zapytała, zamykając drzwi.
Na moment normalnie mnie zatkało.
– Nie… nie rozumiem – odetkałem się wreszcie, podrywając się od biurka, no i oczywiście większość dokumentów zaraz wylądowała na podłodze.
Rzuciłem się do ich zbierania, Karolina uklękła obok mnie, zaczęła mi pomagać.
– Bo wiesz, mam wrażenie że mnie unikasz – odezwała się cicho. – Zwłaszcza od tego wydarzenia w stołówce.
– Eee… No bo…
To była moja jedyna szansa
„Czy ja już nigdy nie będę przy niej normalny?!” – pomyślałem w panice.
– To ja cię tak peszę? – spytała.
– Nie, nie! Ja tak mam! – zapewniłem.
– Kłamiesz. Słyszałam kilka twoich rozmów z klientami. Jesteś elokwentny, błyskotliwy, uprzejmy. A przy mnie porozumiewasz się monosylabami.
Odebrałem od niej papiery i położyłem je z powrotem na biurku. Wtedy dotarło do mnie, że być może stoi przede mną jedyna szansa, aby powiedzieć Karolinie o swoich uczuciach. Dlatego wziąłem głębszy oddech i wyrzuciłem:
– Ty mi się niesamowicie podobasz!
– To dlaczego mi tego nie powiedziałeś? – Karolina uśmiechnęła się lekko.
– A jak miałem to zrobić, kiedy przy tobie zapominam języka w gębie! – krzyknąłem zły jak diabli.
– Zawsze mogłeś to pokazać paluszkiem – wyciągnęła do góry palec wskazujący swojej prawej ręki i filuternie zaczęła go zginać, jakby mnie przywoływała.
– Po co, przecież ty… Ja nie mam szans… Bo ty… – zawiesiłem się.
– Co ja? – zdenerwowała się. – Nic o mnie nie wiesz, a z góry osądzasz. Jak wszyscy, którzy myślą, że zadzieram nosa!
Chciała wyjść, ale chwyciłem ją za rękę i po prostu przygarnąłem do siebie. Rany, ależ ona miała miękkie usta!
Od tego dnia Karolina bardzo często wpadała do mojego pokoju. Z każdym dniem dowiadywałem się o niej więcej i z każdym dniem coraz bardziej mi się podobała. Okazało się, że i ona dawno zwróciła na mnie uwagę. Twierdziła, że zauroczyłem ją swoją nieśmiałością, tym, że w przeciwieństwie do reszty facetów, nie próbowałem jej od razu poderwać. No a później okazało się, że pasujemy do siebie jak dwie połówki jabłka…
Oczywiście w firmie zaczęli o nas gadać. Najpierw z niedowierzaniem, bo jak taka piękność mogła zainteresować się takim zwyczajnym gościem jak ja! Potem zaczęły krążyć plotki, że dostałem ogromny spadek… W sumie, jest w tym trochę prawdy, bo przy takiej dziewczynie czuję się bogaty jak krezus i piękny jak książę!