Reklama

Komunia Mai miała być dniem bez skazy. Idealnym. Takim, który moja córka zapamięta z ciepłem w sercu. Odkąd się urodziła, robiłam wszystko, by jej życie było spokojne i bezpieczne. Wychowuję ją sama – od zawsze. Nigdy nie pytała o ojca, a ja… nigdy nie mówiłam. Nie wiedziałam, czy dla jej dobra, czy z własnego lęku. Dziś czułam dziwne napięcie, choć wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Reklama

– Aga, wszystko musi pójść idealnie – powiedziała Anka. – Najgorsze masz już za sobą.

Przytaknęłam. Nie wiedziałam, jak bardzo się myliłyśmy.

Ten moment zmienił wszystko

Sala w restauracji była wypełniona śmiechem, zapachem pieczonego kurczaka i brzękiem kieliszków. Maja siedziała obok mnie, dumna w swojej białej sukience, z wiankiem na jasnych włosach. Goście składali życzenia, a kelnerki uwijały się z talerzami. Wszystko szło zgodnie z planem.

Zamierzałam wstać i podziękować gościom za przybycie, gdy drzwi restauracji otworzyły się z hukiem. Zamilkłam w pół zdania. Każdy się odwrócił. W progu stał mężczyzna – wysoki, w ciemnej marynarce, z twarzą, której nie widziałam od lat.

– Maja – powiedział głośno. – Mam prawo tu być.

Przez moment nikt się nie ruszał. Czas zamarł. Maja spojrzała na niego z przestrachem, potem na mnie.

– Nie masz żadnego prawa! – krzyknęłam, wstając tak gwałtownie, że przewróciłam krzesło. – Nie po tym wszystkim!

– Agnieszka, wiem, że to trudne, ale…

– Nie. Nie wolno ci tu być. Wynoś się stąd, zanim zadzwonię po policję.

– Chciałem tylko ją zobaczyć. To ważny dzień…

– Dla niej. Nie dla ciebie! – głos mi się załamał.

Widziałam, jak Maja zaczyna płakać. Goście patrzyli po sobie, niepewni, czy wstać, czy udawać, że nic się nie dzieje. Anka podbiegła do mnie i złapała mnie za rękę.

– Chodź. Wyprowadź ją. Ja się tym zajmę – szepnęła.

Zabrałam Maję, której ramiona drżały. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Sama czułam, że nogi mam z waty. Wiedziałam jedno – ten dzień już nigdy nie będzie taki, jak miał być.

Byłam na niego wściekła

Zamknęłam drzwi bocznej sali i przytuliłam Maję tak mocno, jak tylko potrafiłam. Jej ciało było napięte jak struna, ramiona trzęsły się w rytmie płaczu. Gładziłam ją po włosach, szeptałam, że wszystko będzie dobrze, choć sama w to nie wierzyłam. Chciałam ją ochronić, jak zawsze, ale nie byłam gotowa na ten powrót. Nigdy nie sądziłam, że odważy się pokazać.

Mamusiu, kto to był? – zapytała przez łzy.

Zacisnęłam powieki. Nie potrafiłam odpowiedzieć. Nie teraz. Pocałowałam ją w czoło, wytarłam jej twarz chusteczką.

– Później ci wytłumaczę, dobrze? Teraz posiedź tu chwilę. Muszę coś załatwić – powiedziałam, nie czekając na jej zgodę.

Wróciłam na salę. Czułam, jak wszystko we mnie pulsuje – serce, skronie, dłonie. Robert stał przy barze, rozmawiał z właścicielem lokalu, który wyglądał, jakby nie wiedział, czy powinien go wyrzucić, czy podać mu kawę.

Co ty sobie wyobrażasz?! – syknęłam, podchodząc do Roberta. – Po tylu latach?! Myślisz, że możesz sobie po prostu wejść i… co? Zniszczyć jej dzień?

– Agnieszka… Ja się zmieniłem. Przyszedłem dla niej. Chciałem zobaczyć ją, choć raz.

– To sobie niezły moment wybrałeś. Nie masz prawa!

– Chcę ją poznać. Wiem, że popełniłem błędy, ale…

– Nie chcę cię słuchać – przerwałam. – Jeśli naprawdę się zmieniłeś, to powinieneś był nas zostawić w spokoju. Tego dnia. Tego jednego dnia.

Odwróciłam się i odeszłam, zanim zobaczył, jak drżą mi łzy.

Wróciła bolesna przeszłość

Siedziałyśmy z Anką w mojej kuchni, dwie godziny po tym, jak ostatni goście opuścili restaurację. Maja zasnęła wykończona emocjami, wtulona w poduszkę na kanapie. Tylko ja nie mogłam zasnąć. I nie chciałam. Rozdzierało mnie wszystko – wściekłość, lęk, wstyd i jakieś dziwne, głęboko ukryte poczucie winy.

– Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę – powiedziałam, wpatrując się w pusty kubek.

Anka siedziała cicho, słuchała. Jak zawsze.

– Był dla mnie wszystkim, wiesz? Miałam osiemnaście lat. Myślałam, że kocham. A on… był czarujący, silny, opiekuńczy. Przynajmniej na początku.

– A potem? – zapytała cicho.

– Potem zaczęły się krzyki, zazdrość, kontrolowanie. Później przyszły kłótnie, coraz gorsze. W końcu uciekłam.

– Aga… – Anka ścisnęła moją dłoń.

– Po prostu wyjechałam. Z jednym plecakiem i numerem do ośrodka dla kobiet. Nigdy nie wróciłam.

– A ojcostwo? Nie zrzekł się?

– Nie. Ale też nigdy się nie zainteresował. Zamknęłam tamten rozdział. Myślałam, że to wystarczy.

Anka spojrzała na mnie uważnie.

– Musisz powiedzieć prawdę Mai.

– Nie wiem, czy potrafię. Boję się, że ją stracę. Że przestanie mnie kochać, gdy się dowie, kim był jej ojciec. I kim ja wtedy byłam.

Cisza pomiędzy nami była pełna rzeczy, których nie dało się już cofnąć.

Nie mogłam jej odmówić

Maja siedziała w swoim pokoju i coś rysowała, gdy weszłam. Pochyliła się nad kartką, jakby chciała zniknąć. Usiadłam na brzegu łóżka, nie wiedząc, od czego zacząć. Spojrzałam na jej drobne plecy i ścisnęło mnie w gardle.

– Maja… musimy porozmawiać – powiedziałam cicho.

Nie odpowiedziała, ale odłożyła kredkę. Usiadła na dywanie, naprzeciw mnie. Jej oczy były poważne, zbyt poważne jak na dziesięciolatkę.

– Kim był ten pan? – zapytała.

– To… Robert. Twój biologiczny tata.

Zamarła. Nie płakała. Ale jej twarz jakby zgasła.

– Dlaczego mi nigdy nie powiedziałaś?

– Chciałam cię chronić… przed nim… i przed tym, jaka byłam wtedy. On… nie był dla mnie dobry. Bałam się, że znów nas skrzywdzi. I bałam się, że jeśli ci powiem, znienawidzisz mnie za to, że odebrałam ci ojca.

– A odebrałaś?

– Nie… Próbowałam zapewnić ci bezpieczeństwo, spokój. Żebyś nie musiała wiedzieć, że nawet najbliżsi potrafią postępować bardzo źle. Że czasem nawet ci, którzy powinni cię kochać, zawodzą.

– Ale on powiedział, że się zmienił.

– Może. Ale nie każdemu warto zaufać.

Maja spuściła głowę. Po chwili wyszeptała:

A jeśli chcę go poznać?

To pytanie uderzyło mnie prosto w serce. Nie mogłam jej odmówić. Ale też nie mogłam jej stracić.

– Jeśli tego chcesz… to porozmawiamy o tym razem.

Maja skinęła głową. A ja poczułam, że grunt pod stopami znowu się osuwa.

Na moich warunkach

Umówiliśmy się w kawiarni. Neutralny grunt. Robert przyszedł przed czasem, siedział przy oknie i nie przestawał nerwowo pocierać dłoni. Usiadłam naprzeciwko niego i przez chwilę po prostu milczeliśmy. Patrzył na mnie z oczekiwaniem, ale ja musiałam wszystko poukładać w głowie, zanim powiem choćby słowo.

– Maja chce cię poznać – zaczęłam w końcu. – Ale to nie znaczy, że wszystko ci wolno.

– Nie proszę cię o drugą szansę – powiedział. – Proszę o pierwszą. Z nią.

Westchnęłam. Trudno było mi pogodzić tego człowieka z potworem, którego pamiętałam. Ale widziałam też, że on naprawdę się stara.

– Słyszałam, że dobrze ci się wiedzie. Że masz rodzinę.

– Tak. Mam żonę. I dwójkę dzieci. Ale… Maja to moja córka. Nie potrafię żyć, nie wiedząc, kim jest. Co lubi. Jak się śmieje.

– To wszystko mogłeś mieć. Dziesięć lat temu.

– Wiem. I nie przestanę sobie tego wyrzucać. Ale teraz… nie chcę jej niczego zabierać. Chcę być w tle. Być, kiedy pozwoli. Kiedy ty pozwolisz.

Spojrzałam na niego długo. Widziałam w jego oczach niepewność, skruchę… i coś jeszcze. Cierpliwość.

– Nie wiem, czy dostaniesz tę szansę – powiedziałam. – Ale to nie ja będę o tym decydować, tylko ona.

Robert skinął głową. Tym razem bez słów. Wiedział, że pierwszy raz w życiu nie wszystko zależy od niego.

Nie mogłam cofnąć czasu

Minęło kilka tygodni, odkąd Maja zobaczyła Roberta po raz pierwszy. Nie wspominała o nim dużo, ale ja wiedziałam, że myślała. Zbyt często widziałam, jak zamyślała się przy oknie, jak nie słyszała, gdy ją wołałam. Zbyt często jej oczy nie były już tak jasne jak dawniej.

Razem ustaliłyśmy, że spotka się z nim. Na pół godziny, w parku, przy placu zabaw, który dobrze znała. Wzięłam książkę, usiadłam na ławcę. Obserwowałam ich z daleka. Maja siedziała sztywno, a on mówił. Gestykulował, czasem się uśmiechał, ale ona nie odwzajemniała uśmiechów. Nie od razu.

Po spotkaniu nie powiedziała nic. Poszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Nie chciałam na nią naciskać. Ale czułam, że między nami pojawił się cień. Cień wątpliwości. Cień pytania: czy ją oszukałam, chroniąc przed prawdą?

Od tamtej pory Maja często milczała. Nie wiedziałam, czy rozmyśla, czy złości się na mnie, czy po prostu sama nie wie, co czuje. A może wszystko na raz. Byłam blisko niej, ale nigdy nie czułam się tak daleko. Codziennie zadawałam sobie pytanie, czy postąpiłam słusznie. Czy powinnam była powiedzieć jej wcześniej. Czy to był błąd, który właśnie kosztował mnie jej zaufanie.

Robert nie naciskał. Dzwonił raz w tygodniu – do mnie, nie do niej. Pytał tylko o jedno:

– Czy mogę nadal próbować?

A ja nie miałam odpowiedzi. Nie wiedziałam, co będzie dalej. Czy Maja mi wybaczy. Czy mu zaufa. Czy ja kiedyś przestanę się bać.

Ale wiedziałam jedno – są rzeczy, których nie da się już cofnąć.

Agnieszka, 29 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama