Reklama

Nie szukałam miłości

Miłości? Moje związki z chłopakami trwały najwyżej tydzień. Pozostawało mi skupić się na nauce. Lecz im więcej się uczyłam, tym bardziej mój wzrok się pogarszał. Kiedy lekarze ostatecznie przyznali, że nie są już w stanie mi pomóc, zaczęłam się uczyć alfabetu Braille’a. Chciałam przygotować się na ten moment, kiedy przestanę widzieć... Paradoksalnie, to właśnie dzięki mojej chorobie spotkałam tego wspaniałego człowieka. To jedyny plus w tej tragedii.

Reklama

Pewnego dnia, jak zwykle poszłam na zakupy. Miałam ze sobą białą laskę, aby uniknąć nieprzyjemnych komentarzy, jeśli przypadkiem na kogoś wpadnę. Zaczęłam ją nosić ze sobą, kiedy pewnego razu, przypadkowo wpadłam na kogoś, a on upuścił na ziemię torbę pełną zakupów.

– Tuż za rogiem jest Biedronka. To tam zawsze robię zakupy – znam już każdy kąt sklepu, a i personel mnie rozpoznaje. Zawsze mogę liczyć na ich pomoc podczas zakupów. Wybieram koszyk, ponieważ moje zakupy zazwyczaj nie są duże – wolę robić je częściej, aby uniknąć noszenia ciężarów. Nie potrzebuje też jakichś wielkich zapasów. Zwłaszcza że nie jestem zamożna. Renta oraz drobne zlecenia, które dostaję od Polskiego Związku Niewidomych, nie przynoszą dużych dochodów.

Zabrałam jego wózek z zakupami

Tego dnia miałam nieco gotówki. Dostałam wypłatę za ekstra zlecenie i zdecydowałam się trochę zaszaleć. Chciałam kupić coś pysznego i zrobić trochę zapasów na nadchodzący tydzień. Wzięłam zatem wózek na kółkach z rozsuwaną rączką i ciągnęłam go za sobą. Włożyłam do niego wszystko, co potrzebowałam i ruszyłam w stronę kas. Niespodziewanie wózek szarpnął i byłam zmuszona się zatrzymać. Próbowałam pociągnąć mocniej i poczułam, że wózek waży nieco więcej niż przed chwilą. Szarpnęłam wózkiem ponownie.

– Dlaczego pani zabiera mój wózek? Nie będzie pani łatwo uciągnąć dwa wózki do kasy – usłyszałam przyjemny męski głos.

Instynktownie się odwróciłam, a z kieszeni wypadła mi składana na cztery części biała laska. Mężczyzna o przyjemnym głosie podniósł laskę, podał mi ją. Następnie, delikatnie wyjął mi z ręki rączkę wózka i powiedział:

– O, tak jest znacznie lepiej. To mężczyzna powinien pchać dwa wózki... No, mamy wolną kasę – stwierdził, po czym poszedł przed siebie, pchając nasze wózki.

Następnie wziął mnie za rękę i wspólnie dotarliśmy do kas. Potem asystował mi przy pakowaniu zakupów do torby. Podziękowałam mu, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

– Pani powinna zawsze się uśmiechać. Taki uśmiech rozjaśnia i ożywia otoczenie. Do zobaczenia podczas kolejnych zakupów!

Znów go spotkałam

Czy był wróżbitą, czy to były zbieg okoliczności, czy może los postanowił dać mi odrobinę szczęścia – tak czy inaczej, kolejne spotkanie miało miejsce już po kilku dniach. Robiłam zakupy, kiedy nagle ktoś złapał mnie za rękę:

– Witam serdecznie! Czy mogę pani zaproponować specjalny rodzaj sera w promocji?

Rozpoznałam ten głos. Uśmiechnęłam się i spytałam:

– Czy pan tutaj promuje produkty?

– Absolutnie nie. Tylko podsuwam pomysły tym, którzy są zagubieni, bo sam je przetestowałem. Do tego sera proponuję doskonałe wino z Włoch, tylko za 15 złotych. Wyśmienite! – odparł z uśmiechem.

Nie wiem dlaczego zdecydowałam się na taką śmiałość. Może byłam zdesperowana i po prostu i tak nie wierzyłam, że to się uda. A może ten głos, budzący zaufanie. W każdym razie zapytałam.

– Jeśli pan zechce napić się ze mną…

– Z największą radością, jeśli uzna mnie pani za odpowiednie towarzystwo dla siebie.

Wybuchnęłam śmiechem i nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się śmiałam. Wypowiadał się tak wytwornie, trochę staromodnie, ale ja nie miałam z kim porozmawiać. Mój nowy towarzysz zaprosił mnie do swojego auta i spakował moje zakupy, następnie poprosił o adres i pojechaliśmy do mojego domu. Po wejściu do budynku wezwałam windę, otworzyłam drzwi do mojego mieszkania.

Nie próbował ani razu mi asystować czy zrobić czegoś za mnie. Jego zadaniem było jedynie wniesienie zakupów. To mnie ujęło. Traktował mnie jak osobę pełnosprawną, nie litował się nade mną. W mieszkaniu poprosiłam go, aby usiadł przy stole, a sama zaczęłam parzyć kawę.

– Czy mogę otworzyć wino? – zapytał.

– Oczywiście. Proszę – uśmiechnęłam się do mnie.

Wspólne problemy nas zbliżyły

Ludwik był ode mnie o dużo starszy. Jednak rozumiał, co to znaczy mieć problemy ze wzrokiem, dlatego zawsze pomagał osobom z białą laską.

– Kiedy nie widziałem, próbowałem znaleźć alternatywną ścieżkę, aby zrozumieć, to co mnie otaczało. Nauczyłem się wchodzić w stan podobny do transu. W myślach mogłem przenosić się do różnych miejsc i podczas tych podróży mogłem „widzieć”. To brzmi dziwnie – mówił z dużym zaangażowaniem.

Podzielił się ze mną swoimi doświadczeniami, a ja opowiedziałam mu o swoim życiu. Czułam, jakbym znała go od zawsze. Obecność Ludwika dawała mi poczucie bezpieczeństwa.

Szczęście nie trwało długo

Zaczęliśmy widywać się coraz częściej. Każde zakupy robiliśmy teraz wspólnie. Odwiedzał mnie w moim domu, a ja bywałam w jego mieszkaniu. Jego ręce były niesamowite. Kiedy mnie dotykał, czułam ich ciepło, ale nie miało to nic wspólnego z seksem. Pewnego dnia bolała mnie głowa, ale wystarczyło, że położył na niej swoje dłonie, a ból natychmiast ustąpił.

– Czy ty umiesz leczyć dotykiem? – zapytałam.

Tylko się zaśmiał.

– Gdyby tak było, to już dawno byś o tym wiedziała, Halinko. To są tylko drobne zdolności. Jakby taka podręczna apteczka – zaśmiał się ponownie, choć miał wiele umiejętności.

Po roku znajomości poprosił mnie o rękę. To był najpiękniejszy okres mojego życia. Niestety trwał jedynie sześć lat. Ludwik niespodziewanie odszedł, ledwo zdążyłam zadzwonić po pogotowie.

– Nie bój się, kochanie – szepnął do mnie, nim przyjechała pomoc. – Nadal będę cię chronił.

Nagle zostałam sama. Całymi dniami płakałam. Zaszyłam się w swoim domu. Nie wychodziłam. Nawet nie robiłam zakupów i nie wpuszczałam do środka przyjaciółek. Tęskniłam za mężem, który nagle odszedł. W końcu w lodówce nie było już nic... Zamiast iść do Biedronki, wybrałam się dużo dalej, do lokalnego supermarketu. Wieczorami, zazwyczaj zasiadałam w moim ulubionym fotelu, skierowanym w stronę ściany, przy której zwykł stawać fotel Ludwika. Pewnego dnia poprosiłam sąsiada, żeby przeniósł go do piwnicy. Nie znosiłam widoku pustego miejsca. Siadając, zawsze kierowałam wzrok na ścianę.

Wyobraźnia płatała mi figle

Czułam, że coś złego dzieje się z moją głową. Zapisałam się na badania, odwiedziłam psychiatrę i neurologa. Wyjechałam na tydzień. Odetchnęłam. Czułam się doskonale. Byłam pewna, że to tęsknota za moim cudownym mężem wywołała te wizje. Nie siadałam już naprzeciwko ściany. Starałam się na nią nie patrzeć. Ale pewnego wieczoru nie wytrzymałam. Spojrzałam: na fotelu siedział Ludwik. Widziałam go, jakby był na wyciągnięcie ręki. Podeszłam do ściany i... Zderzyłam się z nią.

– Usiądź na swoim miejscu – usłyszałam niewzruszony, miły ton mężczyzny.

Cała się trzęsąc, zastosowałam się do jego instrukcji.

– Nie jesteś w stanie mnie dotknąć, ale ja mogę dotknąć ciebie. Zbliż się ponownie, postaw nogę przed fotel i odwróć się do mnie tyłem – powiedział.

Ponownie postąpiłam zgodnie z jego poleceniem. Poczułam jego ramiona, które obejmowały mnie od tyłu, a także pocałunek na mojej szyi. Następnie jego dłonie na moich oczach. Przykrywał je na kształt dziecięcej zabawy: „Zgadnij, kto?”. Wyczuwałam ich ciepło i mrowienie na całej twarzy. Chciałam odwrócić głowę.

– Nie – trzymał mnie mocno w swym uścisku. – Tylko w ten sposób mogłaś mnie dostrzec. I więcej już nie zobaczysz mojej twarzy. Ale zawsze będę na ciebie czekał. I nadal będę cię chronił.

Reklama

Następnego dnia odwiedziłam jego grób. Był zaniedbany. Nigdy go wcześniej nie widziałam. Po prostu nie miałam siły sama tu dotrzeć. Na już uporządkowanym grobie ułożyłam jego ukochane kwiaty – tulipany w różnych kolorach. Od tej chwili nie widuje już jego podobizny na ścianie.

Reklama
Reklama
Reklama