„Na mikołajki dostałam od męża smartfona. Zajrzałam do kosza w galerii zdjęć i aż usiadłam z wrażenia”
„Myślałam, że moje życie jest stabilne: praca w kancelarii, mąż w IT, wspólne plany. Aż do Mikołajek, kiedy dostałam od Emila telefon. Był to prezent, który okazał się dowodem zdrady. W galerii znalazłam zdjęcia jego i kochanki. Ten moment zniszczył wszystko, co budowałam. I zmusił mnie do decyzji, której bałam się latami”.

- Redakcja
Pracuję jako asystentka w kancelarii prawnej. W teorii moje życie wyglądało całkiem dobrze — mieszkanie na kredyt, mąż w branży IT, stabilna praca. Bezpieczne, przewidywalne życie, które układałam sobie cegiełka po cegiełce. Ale w środku od dawna coś się kruszyło.
Emil, mój mąż, miał zawsze wymówkę. Praca, zmęczenie, stres. Choć przecież znamy się od lat — wiedziałam, że to nie tylko nadgodziny. Znikał w sobie, unikał rozmów, nie przytulał. Coraz częściej wieczory spędzaliśmy obok siebie, nie ze sobą. Przestał się starać. Ja zresztą też już nie walczyłam — tylko trwałam. Z przyzwyczajenia? Ze strachu? Sama nie wiem.
A potem przyszły Mikołajki. Emil wrócił do domu z jakąś dziwną niecierpliwością. Zjadł kolację niemal w milczeniu, po czym sięgnął do szafy i podał mi elegancką torebkę.
– Mam coś dla ciebie. Mikołaj nie zapomniał – powiedział, ale głosu nie miał wesołego. Raczej napięty. Zmieszany.
– Dziękuję – odpowiedziałam, całując go w policzek.
W środku był smartfon. Nowy, błyszczący, z napisem „dla ciebie” na ekranie startowym. Uśmiechnęłam się, choć coś we mnie drgnęło. Jeszcze nie wiedziałam, że ten prezent był początkiem końca.
Zajrzałam do kosza w galerii
Rozpakowałam prezent od Emila z udawaną ekscytacją. To nie był pierwszy raz, kiedy robiłam dobrą minę do złej gry. Telefon był nowy, markowy, z ładnym etui. „Zasługujesz na coś porządnego” – powiedział Emil, kiedy odblokowywałam ekran. Uśmiechnęłam się, choć czułam coś dziwnego — jakby napięcie w jego głosie, jakąś zbyt dużą ulgę, że „poszło gładko”.
Wieczorem zaczęłam konfigurować urządzenie. Emil już spał, ja siedziałam w kuchni, podłączona do Wi-Fi. Przenosiłam kontakty, zdjęcia, porządkowałam aplikacje. Byłam zmęczona, ale coś mnie tknęło, żeby zajrzeć do galerii. Na liście folderów zobaczyłam „Kosz”. Coś tam było. Otworzyłam.
Pierwsze zdjęcie: Emil z jakąś kobietą. Pochyleni nad kawą, jej dłoń na jego ramieniu. Drugie — selfie z plaży, ona w bikini, on w okularach przeciwsłonecznych, przytuleni. Potem kolejne: łóżko hotelowe, świece, śmiechy. Na jednym trzymała jego twarz w dłoniach, jakby był całym jej światem.
Zamroziło mnie. Zamarłam z telefonem w dłoni, z szeroko otwartymi oczami. Serce waliło mi jak oszalałe. Gdyby ktoś mnie wtedy zapytał, jak się czuję — nie umiałabym odpowiedzieć. To było jak zawroty głowy po silnym ciosie. Kim ona jest? Dlaczego te zdjęcia są tutaj? Czy Emil…?
Wstałam powoli, weszłam do sypialni i rzuciłam telefon na łóżko.
– Emil. Wytłumacz mi to. Natychmiast.
Zerwał się z łóżka. Spojrzał na ekran, zbielał.
– To… To stary telefon, Tamaro. Używany. Kupiłem z drugiej ręki, nie wiedziałem, że...
– Przestań – szepnęłam, z wściekłością w oczach. – Nie wiedziałeś? Ty jesteś na tych zdjęciach.
Zamilkł. Wyszłam z pokoju i trzasnęłam drzwiami. To nie był prezent. To był policzek.
O trzeciej w nocy odkryłam coś jeszcze
Nie spałam tej nocy. Leżałam na kanapie z telefonem w dłoni, wciąż przeglądając zdjęcia. Zbliżałam je, analizowałam każdy szczegół — tło, daty, ekspresję twarzy Emila. Nie wyglądał na faceta złapanego w pułapkę. Śmiał się. Patrzył na nią z czułością. Tak, jak kiedyś patrzył na mnie. Ostatni raz chyba w zeszłe wakacje.
O trzeciej w nocy odkryłam coś jeszcze. Chmura. Synchronizował dane. Weszłam w historię wiadomości. Nie wszystkie się zachowały, ale kilka wciąż tam było. „Tęsknię za twoim dotykiem”, „Zabrałbym cię znowu do tej knajpy nad jeziorem”, „Szkoda, że nie możemy być razem”. Imię: Karolina.
Zrobiło mi się niedobrze.
– Co mam teraz zrobić? – zapytałam szeptem, sama siebie, jak idiotka.
Rano zadzwoniłam do Natalii, mojej przyjaciółki z kancelarii.
– Nie wiem, co mam robić. On dał mi telefon po swojej kochance. Rozumiesz to?
– Jesteś pewna? – zapytała cicho.
– Mam ich zdjęcia. Jej na łóżku, jego ręce na jej udach. Myślisz, że to przypadek?
– Masz rację. No dobra, co z nim? Rozmawiałaś?
– Kłamał. Że to „z drugiej ręki”. A przecież widzę, że to jego twarz.
Wieczorem Emil próbował ratować sytuację. Przyniósł kwiaty. Ulubione. Mówił cicho, jakby miał coś w gardle.
– To był błąd. Zakończyło się. Nie chciałem cię ranić.
Patrzyłam na niego, jakby był kimś obcym.
– Ale raniłeś. Wiesz, co boli najbardziej? Nawet nie to, że zdradziłeś. Tylko to, że myślałeś, że możesz mi oddać po niej coś takiego. Jakbyś przyniósł mi z podłogi resztki.
Nie odpowiedział. Stał tylko. Jakby nie rozumiał, jak głęboko mnie właśnie upokorzył.
Podjęłam decyzję
Kilka dni później wróciłam z pracy wcześniej, cicho jak cień. Emil siedział w gabinecie. Drzwi były niedomknięte, więc nieświadomie zaczęłam się skradać, jakby jakaś siła mną kierowała.
– No i co miałem z nim zrobić? – usłyszałam jego głos. – Oddać? Kupić nowy? Wtedy pokłóciliśmy się z Karoliną, nie chciała już go ode mnie. To dałem Tamarze. Przecież nie zauważy...
Przez sekundę byłam znowu tą Tamarą, która robiła mu kolację, myślała o dzieciach, szukała dla nas mieszkania większego o pokój. Tą Tamarą, której można wręczyć prezent po kochance, jakby nic się nie stało.
– A jednak zauważyłam – powiedziałam, wchodząc do pokoju bez ostrzeżenia.
Emil zerwał się, z telefonem jeszcze przy uchu. Szybko zakończył rozmowę, ale było za późno. Usłyszałam wszystko.
– To był głupi pomysł… Ja po prostu…
– Ty po prostu uznałeś, że nie warto nawet się postarać. Dałeś mi po niej coś, co pachniało jeszcze jej perfumami. A ja miałam się ucieszyć, rozumiesz to? Ty wiesz, co ty mi zrobiłeś?
Patrzył na mnie z otwartymi ustami, ale nie powiedział nic. Bo co miał powiedzieć? Wróciłam do sypialni. Otworzyłam szufladę z dokumentami. Akt ślubu, notariusz, wspólnota majątkowa. Zaczęłam szukać namiarów na prawnika.
Tego wieczoru nie było już krzyków. Nie było łez. Tylko chłodna, spokojna decyzja: ja tego nie chcę dłużej znosić.
Zapytała, czy na pewno chcę rozwodu
W kancelarii mecenas spojrzała na mnie znad okularów. Znałyśmy się przelotnie — dawniej byłam jej asystentką na zastępstwo. Teraz siedziałam przed nią jako klientka, z dłońmi ściśniętymi na kolanach.
– Opowiedz mi wszystko, Tamaro. Spokojnie, bez wstydu.
Zaczęłam mówić. O telefonie. O zdjęciach. O tym, jak próbował się wykręcać. A potem o tej rozmowie. O tym, że dał mi jej prezent, jakby oddawał zużyty kubek.
– I wiesz, co bolało? – zapytałam. – Nie tylko to, że mnie zdradził. Tylko to, że przestał mnie traktować jak człowieka. Bo człowiekowi nie daje się czyichś resztek.
Prawniczka długo milczała. Potem sięgnęła po notes.
– Technicznie, zdrada fizyczna nie jest konieczna. Jeśli czujesz, że to upokorzenie przekroczyło twoje granice, masz podstawy. Emocjonalna zdrada, pogarda, brak szacunku — to wszystko można opisać. Ale… jesteś pewna, że chcesz to zakończyć?
Spojrzałam przez okno. Ludzie mijali się na chodniku, każdy zatopiony w swoim świecie.
– Tak. Bo to już nie jest moje życie. To jakieś jego śmieci, w które mnie wrzucił.
– Dobrze – powiedziała cicho. – Zaczniemy od pisma o separację. Zobaczymy, jak zareaguje. A potem rozwód. Bez orzekania winy, czy chcesz walczyć?
– Chcę tylko wyjść z tego czysta.
Wyszłam z kancelarii i przez chwilę stałam na chodniku, z aktówką w dłoni. Czułam… ulgę. Ale też pustkę. To nie było zwycięstwo. To było pożegnanie z iluzją.
W sądzie przekonywał mnie do powrotu
Sala rozpraw była zimna, choć grzejniki działały. Usiedliśmy po przeciwnych stronach. Emil nerwowo ściskał dokumenty, patrzył na podłogę. Nie patrzył na mnie ani razu.
– Chcę spróbować jeszcze raz – powiedział nagle, łamiąc ciszę. – To był błąd. Chwila słabości. Kocham Tamarę.
Nie mrugnęłam. Nawet nie drgnęłam. Patrzyłam wprost na sędzię.
– Pani Tamaro? – odezwała się łagodnie.
– Chciałabym złożyć jeden komentarz do protokołu – powiedziałam spokojnie. – Mój mąż wręczył mi telefon jako prezent mikołajkowy. To miał być gest miłości. A okazało się, że to telefon, który wcześniej był prezentem dla jego kochanki. Oddał mi coś, czego tamta nie chciała. Używane kłamstwo w eleganckim opakowaniu.
Sędzia uniosła brwi, ale nie przerwała. Emil zakrył twarz dłonią.
– To nie była słabość. To był wybór. Świadoma decyzja. A później kolejna: potraktować mnie jak kosz na śmieci emocjonalne. Nie jestem tym koszem.
Gdy skończyłam mówić, zapadła cisza. Prawnik Emila nie odezwał się już więcej. On też milczał.
Sąd przychylił się do mojej prośby o rozwód bez orzekania o winie. Emil nie zaprotestował. A może nie miał już siły. Albo odwagi.
Wychodząc z sali, spojrzał na mnie po raz pierwszy od dawna.
– Przepraszam – powiedział.
Nie odpowiedziałam. Było za późno.
Czasem tęsknię
Wynajęłam kawalerkę na Pradze. Nic wielkiego — dwa pokoiki, jeden z aneksem kuchennym, drugi do pracy i snu. Na parapecie stoi fikus, który kiedyś był w naszej sypialni. Zabrałam go. Miałam do niego większy sentyment niż do męża.
Na początku wszystko było dziwne. Głośna cisza, w której słychać własne myśli. Brak odgłosu jego kroków w przedpokoju. Czekanie na wiadomość, choć dobrze wiem, że nie przyjdzie.
Czasem tęsknię. Ale nie za nim. Za sobą. Za sobą z czasów, kiedy jeszcze wierzyłam, że można się przytulać bez kłamstw. Emil próbował pisać. Parę razy dzwonił. Potem przestał. Pewnie już ktoś nowy śmieje się z jego żartów i dostaje podobne prezenty.
Dziś jestem sama. Ale nie samotna. Mam ciszę, na którą zasłużyłam. I świadomość, że już nikt nie da mi po sobie używanego życia w pudełku z kokardką. Nie wszystko kończy się happy endem. Czasem kończy się… wolnością.
Tamara, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Wyśmiewałem pracę i marną pensję żony. Gdy zostałem bezrobotny, pożałowałem każdego słowa”
- „Mąż uważał, że jestem przeszkodą w jego karierze, ale to ja go utrzymywałam. Odkryłam, jak wydaje moje pieniądze”
- „Tej imprezy andrzejkowej nie zapomnę nigdy. Zamiast szalonej zabawy, dostałam okrutną prawdą prosto w twarz”