Reklama

Nigdy nie byłam typem dziewczyny, która wierzy w romantyczne bajki o miłości od pierwszego wejrzenia. Miłość? Jasne. Ale taka z rozsądku, budowana cierpliwie, krok po kroku. Żadne motyle w brzuchu, żadne „oddechy przyspieszone od spojrzenia”. Dlatego kiedy wysiadałam z busa na południu Polski, w środku winnicy, nawet przez sekundę nie przeszło mi przez myśl, że to będzie początek czegokolwiek większego. Chciałam tylko dorobić. Zebrać trochę kasy na studia, odciąć się od miasta, od ludzi, od zgiełku. Ale los najwyraźniej miał wobec mnie inne plany.

Reklama

Maciek pojawił się dokładnie tego samego dnia, kiedy ledwo zdążyłam rozłożyć swój śpiwór w pracowniczym baraku. Uśmiechnięty, z rozczochranymi włosami, ubrany w koszulkę z jakimś durnym napisem, którego do dziś nie pamiętam. Wpadł jak burza do naszej kantyny, rzucił jakimś suchym żartem o „nowych twarzach na plantacji” i oczywiście musiał usiąść dokładnie naprzeciwko mnie.

– Ola, tak? – zapytał, jakbyśmy znali się od dziecka. – Masz taką minę, jakbyś już żałowała, że tu przyjechałaś.

Może i miał rację. Może i był zbyt pewny siebie. Ale ja... ja się wtedy po prostu uśmiechnęłam. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że zagram w jego grę. Że udam dziewczynę, która ma pomóc mu odepchnąć byłą. Nie wiedziałam, że to, co miało być żartem, stanie się najpoważniejszym kłamstwem mojego życia.

Złożył mi dziwną propozycję

– No to słuchaj, mam dla ciebie nietypową propozycję – zaczął Maciek, przysuwając się bliżej. Byliśmy wtedy sami w kantynie, a ja właśnie kończyłam swoją kanapkę z żółtym serem. – Potrzebuję dziewczyny. Ale takiej... wiesz, udawanej.

– Słucham? – prawie zakrztusiłam się swoim kęsem.

– To nie jest tak głupie, jak brzmi, obiecuję – Maciek uniósł ręce w obronnym geście. – Chodzi o moją byłą, Hanię. Trochę nie może się pogodzić, że się rozstaliśmy. A tu wszyscy się znają, wiesz, jak to jest. Już kilka razy urządziła mi scenę przy ludziach.

– I co, chcesz jej pokazać, że masz już nową laskę? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

– No, coś w tym stylu. Tylko bez zobowiązań, wiadomo. Taki teatrzyk. Będziesz moją dziewczyną na niby, a ja postawię ci za to pizzę w miasteczku. Może dwie, jak się postarasz.

Powinnam była odmówić. Każda rozsądna dziewczyna by odmówiła. Ale problem polegał na tym, że ja od zawsze byłam na bakier z rozsądkiem. A zwłaszcza z nudą. A to pachniało solidną dawką adrenaliny.

– A co, jeśli ona uzna, że chce cię odzyskać jeszcze bardziej? – spytałam, zerkając na jego uśmiech, który ewidentnie oznaczał „wiem, że się zgodzisz”.

– No to wtedy będziemy musieli to jeszcze bardziej uwiarygodnić – wzruszył ramionami, jakby mówił o wyjściu po bułki do sklepu. – Co ty na to, Ola?

Zgodziłam się. Najpierw były niewinne gesty. Maciek wplótł mi rękę pod ramię, gdy szliśmy w stronę krzaków winorośli. Potem były spojrzenia, które rzucał mi przy innych. Wszyscy szybko łyknęli tę bajkę. Nawet Hania. Zwłaszcza Hania. Ale pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy na ławce i udawaliśmy zakochanych, Maciek nagle mnie pocałował. Niespodziewanie. I nie tak teatralnie, jak myślałam, że to zrobi. To był taki pocałunek, po którym przestałam pamiętać, że to tylko gra. Kiedy się odsunął, zobaczył moje zaskoczenie.

– Trzeba grać do końca, Ola – mruknął i puścił mi oczko.

A ja siedziałam z sercem bijącym jak szalone i zastanawiałam się, co do cholery właśnie się wydarzyło. Przecież to miała być tylko gra, prawda? Tylko dlaczego, kiedy mówił o Hani, poczułam ukłucie zazdrości, choć znałam go ledwie od kilku dni?

Czy to była tylko gra?

– No i co ty sobie myślisz, Ola? – Basia prawie rzuciła koszyk z winogronami na ziemię, gdy opowiedziałam jej o propozycji Maćka. – Ty naprawdę zgodziłaś się być czyjąś udawaną dziewczyną? Czy ty masz jakiś rozum?!

– Basia, to tylko zabawa... – próbowałam się bronić, ale wiedziałam, że jej mina mówi jedno: „wpakowałaś się w bagno”.

– Zabawa? A jak się w tym zapomnisz? – Basia skrzyżowała ręce na piersi, marszcząc brwi. – Znam takich chłopaczków. Najpierw jest „chodź, poudawajmy”, a potem jesteś w to wkręcona bardziej niż oni sami. A on? On sobie pójdzie i nawet nie zauważy, że ty zostajesz z rozbitym sercem.

– To nie jest takie proste – mruknęłam, rozglądając się, czy Maciek nie podsłuchuje. – On ma swoją byłą, która robi mu sceny. Pomagam mu. A poza tym, Basia… on jest inny.

– Każdy jest inny, dopóki nie okaże się taki sam jak wszyscy – rzuciła z przekąsem. – Uważaj, Ola. Serio. Jeszcze mi podziękujesz, że cię teraz tak ochrzaniam.

Mimo jej słów, nie mogłam przestać patrzeć na Maćka. Kiedy przechodził obok, niby od niechcenia muskał moją dłoń, jakbyśmy naprawdę byli parą. A te jego spojrzenia? Czułam, że nie są udawane. Ale przecież… przecież to była tylko gra, prawda? Wieczorem, siedząc w baraku, nie mogłam zasnąć. Głowa mi pękała od pytań, na które nie miałam odpowiedzi. Czy ja naprawdę zaczynam się w to wkręcać? Czy to, co on robi, to dalej gra? Czy może... dla niego to już też przestało być udawane? Przypomniałam sobie, jak Basia mówiła: „Tylko żebyś wiedziała, kiedy zejść ze sceny”. Ale ja? Ja już nie wiedziałam, czy w ogóle umiem z niej zejść. Spojrzałam przez okno baraku. Maciek siedział z kumplami przy ognisku. I wtedy zobaczyłam, że patrzy prosto w moje okno. I się uśmiecha.

Jego oczy były puste

Wieczór był chłodny, ale i tak nie mogłam zasnąć. Wiatr walił w stare okno baraku, a ja wpatrywałam się w ciemność. Coś mnie tknęło, żeby wyjść na zewnątrz. Przejść się. Uspokoić myśli. Skradałam się po cichu, mijając kantynę, aż usłyszałam znajomy głos. To Maciek. Nie był sam.

– Hania, przestań. Nie możesz tu tak przychodzić wieczorami. Ola... – Jego głos był spięty.

Stanęłam za rogiem baraku, z sercem walącym jak opętane. Czułam, że podsłuchiwanie to najgorszy pomysł świata. Ale nogi same wrosły mi w ziemię.

– Ola? – Hania prychnęła. – Naprawdę myślisz, że ktoś ci uwierzy w tę komedię? Że nagle zakochałeś się w jakiejś nowej dziewczynie z plantacji? Przestań. My oboje wiemy, że ona jest tylko tłem.

– Nie masz prawa tak o niej mówić – Maciek podniósł głos. – To wszystko dlatego, że ty nie umiesz się pogodzić z tym, co się stało.

– Och, naprawdę? A może dlatego, że „to wszystko” noszę teraz pod sercem?! – Jej głos złamał się na ostatnim słowie.

Świat zawirował. Przysięgam, poczułam się tak, jakby ziemia usunęła mi się spod stóp.

– Hania, nie tu, proszę – Maciek próbował ją uciszyć, ale dla mnie to było już bez znaczenia.

Ciąża. Słowo, które dudniło w mojej głowie jak echo. Nie wiem, jak znalazłam się z powrotem przy kantynie. Nie pamiętam, czy biegłam, czy szłam. Ale wiem jedno, kiedy Maciek mnie znalazł, już czekałam.

– Ola, to nie tak... – zaczął, ale nie dokończył.

– To nie tak? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – A jak niby to jest, Maciek? Udajemy parę, żeby zniechęcić twoją byłą, która okazuje się być z tobą w ciąży? Naprawdę myślałeś, że nigdy się o tym nie dowiem?

Jego twarz stężała. Próbował coś powiedzieć, ale ja go uciszyłam gestem dłoni.

– Albo teraz powiesz mi prawdę, albo ja stąd znikam i już mnie więcej nie zobaczysz!

Stał tam, patrzył na mnie tymi swoimi jasnymi oczami, które kiedyś wydawały mi się zabawne i ciepłe. Teraz były puste. Widziałam, że nie jest gotowy. Ale ja byłam. Gotowa usłyszeć wszystko. Nawet jeśli miało boleć bardziej, niż sobie wyobrażałam.

Zrobiło mi się słabo

– Tak, Hania jest w ciąży – Maciek w końcu przerwał ciszę. Jego głos był cichy, jakby mówił bardziej do siebie niż do mnie. – Dowiedzieliśmy się o tym już po tym, jak się rozstaliśmy. Nie... nie było między nami żadnych romansów w trakcie tej „gry”, Ola, przysięgam, to było przed.

Stałam z założonymi rękami, zaciskając palce na własnych ramionach. Każde słowo, które wypowiadał, brzmiało jak wymówka. Ale nie przerwałam mu.

– To było... skomplikowane – ciągnął dalej. – Myślałem, że po prostu się rozstaniemy, że każdy pójdzie w swoją stronę. A potem wyskoczyła z tą ciążą. I tak, byłem tchórzem. Nie umiałem jej powiedzieć, że to koniec. Wymyśliłem ciebie, żeby sobie ułatwić życie. Żeby zepchnąć odpowiedzialność. Żeby ona uwierzyła, że mam kogoś innego, a nie dlatego, że po prostu nie chcę z nią być.

Poczułam, jak robi mi się słabo. Zdałam sobie sprawę, że od początku byłam tylko wymówką. Wygodnym alibi dla Maćka.

– A ja? – zapytałam w końcu. – Co ze mną? Myślisz, że ja bawię się w te gierki, bo nie mam nic lepszego do roboty?

Maciek przełknął ślinę. Pierwszy raz widziałam, że naprawdę nie ma odpowiedzi.

– Nie planowałem tego, Ola. Na początku to była tylko gra. Ale potem... to zaczęło być prawdziwe. Przynajmniej dla mnie.

Roześmiałam się gorzko. Może chciałam usłyszeć te słowa, ale teraz brzmiały jak kiepskie usprawiedliwienie. Bo co z tego, że zaczęło być „prawdziwe”, skoro ja byłam w tym wszystkim tylko pionkiem?

– Nie wiem, Maciek, naprawdę nie wiem, czy potrafię ci w to uwierzyć. – Odepchnęłam jego wyciągniętą dłoń. – Wiesz, co jest najgorsze? Nie to, że mnie oszukałeś. Tylko to, że nawet nie zadałeś sobie trudu, żeby pomyśleć, jak ja się w tym wszystkim poczuję.

Chciałam uciec, ale nogi miałam jak z waty. Musiałam się przewietrzyć. Musiałam stamtąd zniknąć, zanim całkiem się rozsypię. Maciek został sam. A ja poszłam przed siebie, nie patrząc, dokąd idę.

Żadna z nas nie chciała w to grać

Siedziałam na skraju winnicy, wbijając wzrok w ziemię, gdy usłyszałam za sobą delikatne kroki.

– Ola? – Głos Hani był cichy, bez tego jadu, który wyczuwałam wcześniej. – Możemy porozmawiać?

Odwróciłam się niechętnie. W pierwszym odruchu chciałam ją spławić, ale widok jej twarzy mnie zatrzymał. Nie było w niej triumfu, raczej... zmęczenie. I coś jeszcze – chyba samotność.

– Chyba powinnam cię przeprosić – zaczęła, siadając obok mnie na ziemi. – Nie chciałam, żeby to tak wyglądało. Ta cała sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Spojrzałam na nią z ukosa. Była młodsza ode mnie, a jednocześnie wydawała się bardziej doświadczona. Może przez to, że już nosiła w sobie życie. Może przez to, że ja wciąż się łudziłam, a ona już dawno zrozumiała, jak działa świat.

– Maciek się boi – powiedziała nagle. – On nie jest złym człowiekiem, naprawdę. Ale zawsze uciekał, kiedy sprawy zaczynały się komplikować. Nawet kiedy byliśmy razem, udawał, że problemów nie ma, że one się jakoś same rozwiążą. A teraz... teraz po prostu znowu uciekł. Tym razem do ciebie.

Poczułam, jak moje serce kurczy się w środku. Nie dlatego, że Hania była złośliwa. Bo nie była. Mówiła szczerze. Do bólu szczerze.

– Nie miałam zamiaru cię w to wciągać – mówiła dalej. – Nie chciałam awantury z tobą. Chciałam, żeby on... żeby on zrozumiał, że dorosłość to nie jest teatrzyk, w którym się wymyśla scenariusze pod siebie. Że odpowiedzialność nie znika, bo się pojawiła nowa dziewczyna.

Siedziałyśmy chwilę w milczeniu. Tylko wiatr poruszał liśćmi winorośli nad naszymi głowami.

– Wiesz, Hania – odezwałam się w końcu. – Myślałam, że jesteś moją rywalką. Że to między nami jest jakaś gra. A tak naprawdę... ten problem siedzi w nim.

Hania uśmiechnęła się smutno.

– I dlatego nie zamierzam się o niego bić. – Spojrzała mi prosto w oczy. – Nie chcę mieć przy sobie małego chłopca. Potrzebuję ojca dla mojego dziecka.

Czułam, że w tej chwili rozumiem ją bardziej, niż bym kiedykolwiek przypuszczała. Obie kochałyśmy tego samego człowieka. Ale żadna z nas nie była gotowa grać w grę, w której tylko on ustalał jakieś dziwne zasady.

Wiem już, czego nie chcę

Maciek czekał przy baraku, gdy wróciłam z Hanią. Stał z rękami w kieszeniach, przygarbiony, jakby w ciągu tych kilku godzin nagle postarzał się o dekadę. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zrobił krok w moją stronę, ale nie powiedział nic. Tylko patrzył.

– Ola, ja... – zaczął, ale przerwałam mu gestem dłoni.

– Nie wiem, co chcesz mi powiedzieć, Maciek. I szczerze? Już nie jestem pewna, czy chcę to usłyszeć – powiedziałam spokojnie. Zaskoczyła mnie własna opanowana tonacja. – Jestem zmęczona byciem elementem jakiejś gry, której zasad nie znam. Może nawet się zakochałam. Może. Ale wiem jedno, że nie chcę być częścią twoich kłamstw. Nawet tych, które miały niby mnie chronić.

Maciek opuścił głowę. Przez chwilę myślałam, że się odezwie, że spróbuje mnie zatrzymać, ale on tylko westchnął.

– Nigdy nie powinienem cię w to mieszać. – Jego głos był stłumiony. – Ale z tobą było mi łatwiej udawać, że wszystko jest okej.

– Problem w tym, że dla mnie to nie było udawanie – odpowiedziałam. – I to jest coś, czego chyba nigdy nie zrozumiesz.

Odwróciłam się i odeszłam. Nie biegł za mną. Nie krzyczał, żebym została. Nie próbował się usprawiedliwiać. I to bolało bardziej niż wszystkie jego kłamstwa razem wzięte. Wyszłam z winnicy, idąc przed siebie bez konkretnego planu. Ale czułam coś nowego. Coś, czego nie czułam, wchodząc w tę całą grę – wolność. Może i zostałam wykorzystana. Może Maciek nigdy nie zamierzał się zakochać. Ale ja zrozumiałam jedno – nie jestem już dziewczyną, która daje się wciągnąć w cudze bajki. Może nie wiem jeszcze, jak ma wyglądać moje życie, ale wiem, czego nie chcę. Nie chcę być dodatkiem do czyjejś historii. Chcę pisać swoją własną. I pierwszy rozdział zaczęłam właśnie wtedy, odchodząc, zanim ktokolwiek zdążył napisać go za mnie.

Aleksandra, 22 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama