Reklama

To miał być wieczór, o którym opowiem dzieciom – taka pierwsza randka z prawdziwego zdarzenia. Marek, z którym od jakiegoś czasu korespondowaliśmy, zaprosił mnie do eleganckiej restauracji. W głowie widziałam obrazy jak z filmu – białe obrusy, świece migoczące w półmroku i ta spokojna, subtelna muzyka w tle. No i Marek – wysoki, przystojny, z uśmiechem, który mógłby roztopić każdą kobietę. Idealny w każdym calu.

Reklama

Ale – bo zawsze musi być jakieś "ale" – miał jedną skazę. W jego życiu wciąż istniała ona, była dziewczyna. Miałam nadzieję, że tego wieczoru uda nam się o niej zapomnieć, a ja przestanę się martwić o te cienie przeszłości. Przecież randka miała być nowym początkiem, prawda?

To było niemiłe zaskoczenie

Restauracja wyglądała dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam. Kryształowe żyrandole, ciężkie aksamitne zasłony, które nadawały wnętrzu przytulności, i kelnerzy w eleganckich uniformach krążący między stolikami jak duchy. W środku panował taki ciepły półmrok, że przez chwilę czułam się, jakbym weszła do innego świata.

Marek już czekał przy stoliku, kiedy weszłam. Uśmiechnął się na mój widok, a ja poczułam, jak serce mi przyspiesza. Wyglądał tak, jakby żywcem wyjęto go z moich marzeń – elegancki, a jednocześnie naturalny. Zajęłam miejsce naprzeciwko niego, starając się ukryć nieco drżące ręce.

– Wyglądasz pięknie, Kasia – powiedział, gdy tylko usiadłam. To były jedne z tych słów, które potrafią sprawić, że człowiek czuje się naprawdę wyjątkowy.

– Dziękuję – odparłam, czując, jak ciepło rozchodzi się po całym ciele. – Ty też prezentujesz się znakomicie.

Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym – o podróżach, które chcielibyśmy odbyć, o książkach, które właśnie czytamy, o filmach, które nas wzruszyły. Czułam, jak rośnie między nami porozumienie, jakbyśmy znali się od zawsze. Co jakiś czas wymienialiśmy znaczące spojrzenia, a ja myślałam, że chyba lepiej być nie może.

I wtedy, nagle, jak grom z jasnego nieba, przy stoliku obok usiadła... ona. Jego była dziewczyna. Rozpoznałam ją od razu z opowieści. Piękna, pewna siebie, taka, która zawsze zwraca uwagę. Moje podejrzenia potwierdziło zachowanie Marka. Zauważyłam, jak zamarł na sekundę, jego uśmiech nieco przygasł, a oczy stały się niepewne. Poczułam ukłucie w sercu.

– Wszystko w porządku? – zapytałam, próbując nadać głosowi beztroski ton.

– Tak, jasne – odpowiedział z wymuszonym uśmiechem, ale ja wiedziałam, że coś jest nie tak. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy ta randka nie zamieni się w koszmar.

Miałam coraz więcej wątpliwości

Atmosfera przy naszym stoliku zmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Świece wciąż płonęły, muzyka w tle grała nieprzerwanie, ale czułam, jak coś niewidzialnego zawisło między nami. W mojej głowie zaczęły krążyć pytania, które nie dawały mi spokoju. Czy to przypadek, że jego była dziewczyna siedzi tuż obok? A może to nie jest tylko zbieg okoliczności?

Zauważyłam, jak co chwilę zerka w naszą stronę, a ja poczułam się jak postać drugoplanowa w tej historii. Jej obecność była jak cień, który przesłaniał wszystko inne.

– Marek, może powiesz mi coś więcej o tej dziewczynie? – zapytałam, starając się utrzymać spokojny ton, choć w środku aż wrzałam.

– Kasia, to nie jest dobry moment... – zaczął Marek, ale jego spojrzenie zdradzało, że nie miał ochoty na tę rozmowę.

– Myślę, że to najlepszy moment – przerwałam mu. – Nie chcę być tylko dodatkiem w twoim życiu.

Zamilkł, jakby szukał odpowiednich słów, ale jego milczenie tylko podsycało mój niepokój. W końcu westchnął.

– Byliśmy razem przez długi czas, ale to już przeszłość – powiedział, ale ja nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że ta przeszłość nadal tu jest, tuż obok, zerkając na mnie z ukosa.

– Dlaczego w takim razie wydajesz się taki zdenerwowany? – Nie mogłam już tego dłużej trzymać w sobie. Zależało mi na tym, żeby być z kimś, kto jest w pełni obecny tu i teraz, a nie pogrążony w cieniach dawnych relacji.

– To skomplikowane... – Jego odpowiedź była wymijająca i tylko pogłębiła moje wątpliwości. Wiedziałam, że nie jestem gotowa na taki trójkąt, emocjonalnie i mentalnie.

Tego było już za wiele

Czułam, że muszę na chwilę zniknąć, przemyśleć wszystko, zanim eksploduję od nadmiaru emocji. Przeprosiłam Marka i poszłam do łazienki. Zimna woda, którą przemyłam twarz, była jak kubeł lodowatej rzeczywistości. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze, próbując dodać sobie otuchy, ale w mojej głowie wciąż brzmiały słowa Marka. "To skomplikowane..."

Wróciłam do stolika, gotowa na trudną rozmowę. Jednak to, co zobaczyłam, gdy się zbliżałam, było jak cios w serce. Marek rozmawiał z nią. Ich głowy były pochylone ku sobie, a on wyglądał na zatroskanego. Nie usłyszałam wiele, tylko strzępy ich rozmowy, ale to wystarczyło, bym poczuła się jak intruz w tej scenie.

– ...musiałaś teraz przychodzić? – doszły mnie słowa Marka, pełne irytacji i napięcia.

– Nie wiedziałam, że tu będziesz – odpowiedziała spokojnie jego była, z zadowoleniem na twarzy, które rozpoznałam jako satysfakcję z zamieszania, jakie wywołała.

Serce waliło mi w piersi, a oddech przyspieszał. Zbliżyłam się do stolika, zmuszając się do zachowania spokoju, chociaż w środku czułam się, jakby rozdzierał mnie sztorm.

– Marek, chyba musimy porozmawiać – zaczęłam, starając się nadać głosowi ton, który nie zdradzał mojego rozczarowania.

Spojrzał na mnie z poczuciem winy malującym się na twarzy. Była dziewczyna Marka rzuciła mi spojrzenie, jakby chciała powiedzieć "ja tu rządzę", po czym wróciła do swojej towarzyszki.

– Kasia, to nie jest to, na co wygląda – próbował się tłumaczyć Marek, ale ja już wiedziałam, że z tego nic nie będzie.

– Marek, może i nie jest, ale ja na to nie zasługuję. Nie chcę się pakować w taką sytuację – powiedziałam, a moja determinacja rosła z każdym słowem. – Czas, żebyś zrozumiał, czego naprawdę chcesz.

Marek próbował się jeszcze tłumaczyć, jego głos pełen był emocji, ale ja już nie chciałam tego słuchać. Byłam gotowa zrezygnować z czegoś, co mogło być piękne, ale opierało się na zbyt chwiejnych fundamentach. Z uczuciem zdrady i frustracji odwróciłam się na pięcie i opuściłam restaurację.

Nie chciałam być tylko tłem

Powrót do domu był dłuższy, niż się spodziewałam. Każdy krok na chłodnym chodniku przypominał mi o tym, jak bardzo zawiodły moje oczekiwania. W głowie huczały myśli, a serce było pełne mieszanych emocji. Mimo wszystko nie mogłam powstrzymać poczucia ulgi, że to już za mną. Wiedziałam, że zrobiłam dobrze, choć smutek i rozczarowanie wciąż pulsowały gdzieś pod powierzchnią.

Gdy dotarłam do mieszkania, usiadłam na sofie z kubkiem herbaty, pozwalając sobie na chwilę ciszy. To była okazja, by zastanowić się nad tym, czego naprawdę chcę od życia. Nie chciałam więcej być tłem w czyjejś opowieści, cieniem dawnej miłości, który nie potrafi zniknąć.

Może to znak, żeby skupić się na sobie? – pomyślałam na głos, a echo moich słów w pustym mieszkaniu tylko utwierdziło mnie w tej myśli. Do tej pory żyłam w przekonaniu, że moje szczęście musi być związane z kimś innym, z czyjąś obecnością w moim życiu.

Zrozumiałam, że muszę nauczyć się być sama ze sobą, a nie tylko obok kogoś. Może to właśnie jest ta szansa, by zbudować coś od nowa, na własnych warunkach, bez patrzenia przez pryzmat innych. Odnalazłam w sobie determinację, żeby stawiać swoje potrzeby na pierwszym miejscu, coś, co do tej pory wydawało mi się egoistyczne.

Tego wieczoru obiecałam sobie, że czas skupić się na swoich marzeniach i celach. Może to nie będzie łatwe, ale wiedziałam, że muszę spróbować. I choć Marek nie mógł mi tego dać, to ja sama mogłam sobie to ofiarować – nowe spojrzenie na miłość i relacje, w których nie będę tłem, ale główną bohaterką własnej historii.

To była ważna lekcja

Ta randka była dla mnie czymś więcej niż tylko nieudanym wieczorem. To była lekcja, która nauczyła mnie, jak ważne jest, by być odważnym w poszukiwaniu własnego szczęścia i jak ważne jest, by być świadomym swoich potrzeb.

Wiedziałam, że nie chcę być częścią czyjejś skomplikowanej przeszłości, ani czyimś "planem B". Pragnę być w związku, który opiera się na równowadze, wzajemnym szacunku i szczerości. I choć teraz zdecydowałam się skupić na sobie, to wiem, że kiedyś przyjdzie czas na miłość, która nie będzie obciążona dawnymi historiami.

Zrozumiałam, że nie potrzebuję nikogo, by być kompletną. Wszystko, co najważniejsze, już jest we mnie – moje pasje, marzenia, siła. Postanowiłam rozwijać się jako osoba, nie czekając, aż ktoś inny nada mojemu życiu sens. To była decyzja, która wymagała odwagi, ale też dawała poczucie wolności, jakiego wcześniej nie znałam.

Może i czułam się zraniona przez to, co się wydarzyło z Markiem, ale ta sytuacja pokazała mi, że jestem silniejsza, niż myślałam. Teraz widzę siebie jako kogoś, kto zasługuje na to, co najlepsze. I choć to trudna droga, wiem, że na jej końcu czeka mnie coś wartościowego – coś, co sama zbuduję na własnych zasadach.

Więc może ta randka nie była końcem mojej historii, ale nowym początkiem. Początkiem, w którym ja sama staję się najważniejszą częścią swojej własnej opowieści.

Katarzyna, 29 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama