„Na rozpoczęciu roku w szkole syna spotkałem dawną miłość. Przestraszyłem się, bo to ona będzie go uczyła biologii”
„Zamilkłem. W głowie huczało mi od pytań, od niedopowiedzianych scenariuszy, które nagle rozpadły się na kawałki. Przez lata myślałem, że mnie po prostu zostawiła. Że miała dość, że znalazła kogoś innego, że się znudziła. A teraz?”.

- Redakcja
Rozpoczęcie roku szkolnego zawsze wiąże się z lekkim stresem – nowe podręczniki, nauczyciele, klasowy układ sił. Tym razem jednak nie to zaprzątało moje myśli. Mój syn szedł do siódmej klasy, a ja, jako samotny ojciec, starałem się być obecny w takich chwilach. Nie spodziewałem się, że ten poranek przewróci mnie emocjonalnie jak fala. W tłumie rodziców i dzieci dostrzegłem twarz, której nie widziałem od ponad piętnastu lat. Moją pierwszą miłość. I jakby tego było mało – właśnie ją przedstawiono jako nową nauczycielkę biologii. Mojego syna.
Powrót do szkolnej ławki
– Idziesz ze mną, tata? – spytał Kuba, poprawiając kołnierzyk koszuli.
– Oczywiście, przecież to ważny dzień – odpowiedziałem, starając się ukryć zmęczenie. Wstałem wcześniej, żeby przygotować mu kanapki, uprasować koszulę i zadbać, by niczego nie zapomniał.
Szliśmy razem przez osiedle, ja z kubkiem kawy w ręku, on z nowym plecakiem, świeżo po fryzjerze. Tak szybko wyrósł... jeszcze niedawno prowadziłem go do zerówki, a dziś – siódma klasa. Miałem wrażenie, że czas pędził jak szalony, nie zważając na to, czy jestem gotów.
Pod szkołą tłum był jak zwykle – dzieci przekrzykujące się nawzajem, rodzice z telefonami w dłoniach, wychowawczynie próbujące ogarnąć chaos. Podeszliśmy bliżej boiska, gdzie ustawiono ławki i scenę. Kuba dołączył do kolegów, a ja stanąłem z tyłu, obok innych rodziców. I wtedy ją zobaczyłem.
Stała przy nauczycielach, ubrana skromnie, ale z klasą. Włosy upięte w kok, delikatny makijaż. Nie zmieniła się tak bardzo – oczy miała dokładnie takie same jak wtedy, kiedy jako nastolatek pisałem dla niej listy, które nigdy nie wysłałem. Poczułem, jak serce mi przyspiesza. Zamarłem. Patrzyła gdzieś w tłum, uśmiechała się uprzejmie, zupełnie nieświadoma mojej obecności.
Dyrektor podszedł do mikrofonu i zaczął oficjalne powitanie.
– A teraz przedstawię państwu nowych nauczycieli. Zaczniemy od pani Joanny K., która poprowadzi biologię w klasach siódmych…
Zrobiło mi się gorąco. Joanna. To naprawdę ona.
– Tato, wszystko w porządku? – spytał Kuba, wracając do mnie na moment.
– Tak… tak, wszystko dobrze – skłamałem.
Ale nie było dobrze. Bo świat właśnie zadrżał mi pod stopami.
Widziałem ją pierwszy raz od lat
Przez całe rozpoczęcie nie mogłem skupić się na żadnym słowie. Gdy dyrektor mówił o sukcesach szkoły i planach na nowy rok, ja gapiłem się w jeden punkt – w nią. Starałem się robić to dyskretnie, ale nie dało się inaczej. Joanna. Asia. Kobieta, która kiedyś rozbiła mi serce bez jednego słowa pożegnania. A teraz miała uczyć mojego syna.
Zniknęła z mojego życia po maturze. Tak po prostu. Bez tłumaczeń. Jednego dnia się śmialiśmy i planowaliśmy wspólne studia w Gdańsku, a tydzień później dostałem SMS-a, że tak będzie lepiej. Potem przestała odbierać telefony. Nie próbowałem długo – byłem zbyt dumny. Zbyt zraniony. Przekonywałem siebie, że to nic, że zapomnę. Minęło kilkanaście lat, miałem za sobą nieudane małżeństwo, wychowywałem syna, prowadziłem własną firmę, a jednak… Wystarczył jeden jej uśmiech, jedno spojrzenie w stronę uczniów, by wszystko wróciło.
Po zakończeniu apelu rodzice zaczęli się rozchodzić, a uczniowie kierowali się z wychowawcami do klas. Joanna stała przy wejściu do budynku, rozmawiając z jakąś nauczycielką. Spojrzała w moją stronę. I zamarła. Nasze spojrzenia się spotkały. Na ułamek sekundy. Wystarczyło.
– To niemożliwe – powiedziała cicho, a ja zobaczyłem, jak jej twarz blednie.
Odwróciła wzrok, jakby chciała udawać, że mnie nie zna. Ale ja już wiedziałem, że mnie poznała.
– Tato, możemy już iść? – zapytał Kuba, ciągnąc mnie za rękę.
– Tak. Już idziemy – odparłem, ale cały czas patrzyłem za nią. A w głowie kołatało mi jedno pytanie: co ona tutaj robi?
Przeszłość, która nie daje spokoju
Wróciliśmy do domu, ale nie mogłem przestać o niej myśleć. Usiadłem przy stole z kubkiem kawy i gapiłem się w ścianę, jakbym tam miał znaleźć odpowiedzi. Kuba zdążył się przebrać, wrzucić plecak w kąt i włączyć komputer. Z jego pokoju dobiegały dźwięki gry i śmiech znajomych z Discorda. A ja nadal siedziałem w kuchni jak sparaliżowany.
Asia. Joanna. Nauczycielka biologii w szkole mojego syna. Jak to możliwe, że życie znowu nas skrzyżowało? Przecież mogła być gdziekolwiek – w innym mieście, innym kraju, innym życiu. Ale nie. Los postanowił sobie ze mnie zakpić i postawił ją dosłownie pod moim nosem.
Nie chciałem pamiętać, ale wspomnienia same wracały. Sposób, w jaki się śmiała, kiedy wygrywała w bierki. Jak chowała się za mną na przystanku przed śniegiem. Jak pachniały jej włosy, kiedy zasypiała na moim ramieniu w starym kinie. Jak płakała po śmierci swojej mamy. Jak mówiła, że nigdy mnie nie zostawi. A potem… po prostu zniknęła.
Wstałem i przeszedłem się po mieszkaniu, jakby ruch mógł wygonić z głowy to, co wracało. Spojrzałem na siebie w lustrze w przedpokoju. Zmarszczki pod oczami, kilkudniowy zarost, trochę za duży brzuch. Nie ten sam chłopak, w którym się zakochała. Ale ona też nie była tą samą dziewczyną. Prawda? Nagle usłyszałem głos Kuby z pokoju:
– Tato, mówiłeś, że ona się nazywa K.? Ta od biologii?
Zamarłem.
– Tak, a co?
– Bo właśnie mnie dodała na Librusie. I… ona ma to samo nazwisko, co ty kiedyś mówiłeś.
– Wiem, synu – odpowiedziałem cicho. – Wiem.
Rozmowa, której chciałem uniknąć
Zwykle odbierałem Kubę pod szkołą w samochodzie, ale tamtego dnia postanowiłem podejść pod sam budynek. Niby przypadkiem. Niby akurat przechodziłem. Stałem oparty o płot, udając, że przeglądam coś w telefonie, ale w rzeczywistości lustrowałem każdy nauczycielski cień wychodzący z głównego wejścia. I wtedy ją zobaczyłem.
Szła szybkim krokiem, w granatowym płaszczu, trzymając teczkę pod pachą. Chciałem odejść, odpuścić, ale... nie mogłem. Musiałem wiedzieć. Podszedłem.
– Joanna? – powiedziałem spokojnie.
Zatrzymała się. Wyraźnie spięta. Odwróciła się i spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Filip? – wyszeptała.
– Filip – potwierdziłem, nie spuszczając z niej wzroku.
– Nie sądziłam, że to naprawdę ty. Myślałam… przez chwilę, że może to tylko przypadek.
– Nie, to ja. A ty… uczysz mojego syna.
Zapanowała niezręczna cisza. Obok nas mijały dzieci z plecakami, rodzice, nauczyciele, ale my staliśmy jak zamrożeni.
– Nie wiedziałam, że to twój syn – zaczęła, spuszczając wzrok. – Przeniosłam się tutaj dopiero w wakacje. Nie sprawdzałam nazwisk…
– Nie dziwię ci się. Też nie wiedziałem, że zostaniesz nauczycielką. Biologii. Tutaj.
– Życie bywa dziwne – powiedziała. – Tak się potoczyło.
– Dziwne? – uśmiechnąłem się krzywo. – To słowo-klucz do wszystkiego, co między nami zostało niewyjaśnione.
Wzięła głęboki wdech.
– Nie wiem, co mogę ci powiedzieć po tylu latach…
– Może zacznij od prawdy. Czemu wtedy zniknęłaś?
Patrzyła na mnie przez moment. A potem powiedziała cicho:
– Bo byłam w ciąży. I nie wiedziałam, co robić.
Zatkało mnie.
Między rozumem a sercem
– W ciąży? – powtórzyłem, jakby to słowo nie miało jeszcze dla mnie sensu. – Ze mną?
Joanna skinęła głową. Nie było w niej ani cienia prowokacji, tylko coś między wstydem a żalem.
– Straciłam dziecko. Nikomu wtedy o tym nie mówiłam. Nawet rodzicom. A ty… miałeś przed sobą całe życie. Nie chciałam być tą, która je zatrzyma – mówiła spokojnie, ale głos jej zadrżał.
Zamilkłem. W głowie huczało mi od pytań, od niedopowiedzianych scenariuszy, które nagle rozpadły się na kawałki. Przez lata myślałem, że mnie po prostu zostawiła. Że miała dość, że znalazła kogoś innego, że się znudziła. A teraz?
– Asia, mogłaś mi powiedzieć – wyrwało mi się.
– Wiem. I powinnam. Ale miałam dziewiętnaście lat. Byłam przerażona. Nie miałam w sobie odwagi, a kiedy już ją zdobyłam… było za późno.
Patrzyła na mnie, jakby chciała sprawdzić, czy jeszcze potrafię ją zrozumieć. A ja sam nie wiedziałem, co czuję. Żal? Wściekłość? Ulga? W tym momencie z budynku wybiegł Kuba. Machnął do mnie ręką i podbiegł zdyszany.
– Tato, możemy już jechać?
Joanna spojrzała na niego, jakby widziała go pierwszy raz naprawdę. I nagle uśmiechnęła się tak, jak wtedy, kiedy byliśmy młodzi. Ciepło. Prawdziwie.
– Twój syn jest bardzo bystry. Ma talent do przedmiotów ścisłych – powiedziała.
– To akurat po mnie – rzuciłem z lekkim uśmiechem, próbując rozładować napięcie.
– Może kiedyś uda nam się… porozmawiać spokojniej – dodała cicho.
– Może – odpowiedziałem. Ale sam nie wiedziałem, czy bardziej tego chcę… czy się tego boję.
Czy można przeżyć coś drugi raz?
Nie spałem prawie całą noc. Gapiłem się w sufit, przewracałem z boku na bok, słyszałem, jak Kuba chrapie za ścianą. Miałem wrażenie, że wróciłem do emocjonalnego miejsca, które zostawiłem za sobą dawno temu – gdzieś między maturą a pierwszą wypłatą, między zakochanym chłopakiem a zmęczonym ojcem. Joanna nie była już dziewczyną z dawnych wspomnień, a ja nie byłem chłopcem z notesem pełnym wierszy. Ale mimo wszystko... coś się we mnie poruszyło. Coś starego i niezamkniętego.
Następnego dnia napisała. Nie na Librusie, nie służbowo. SMS. Krótko:
Jeśli chcesz kiedyś pogadać przy kawie. Asia.
Patrzyłem na te słowa i nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czy naprawdę chcę znów otwierać tamten rozdział? Ale czy on kiedykolwiek naprawdę został zamknięty?
– Tato, wiesz, że pani Asia jest jedyną nauczycielką, która mnie zapamiętała z imienia pierwszego dnia? – powiedział Kuba, siadając do śniadania. – Fajna jest. Trochę smutna, ale… fajna.
Smutna. Może dlatego, że nosiła w sobie ciężar, o którym nikt nie wiedział. Tak jak ja. Może po tych wszystkich latach powinniśmy przestać nieść to wszystko sami. Wziąłem telefon i wystukałem odpowiedź:
Jasne. Powiedz kiedy.
Nie wiem, co z tego wyniknie. Może nic. A może wszystko. Może czasem trzeba wrócić, żeby ruszyć dalej.
Filip, 39 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Zostałam w domu z synkiem i poświęciłam karierę dla rodziny. Na nic mi zgrywanie matki-polki, bo mąż i tak mną gardzi”
- „Teściowa z bratową wylegiwały się na leżakach, a ja stałam nad garami. W końcu czara goryczy się przelała”
- „Myślałem, że wystarczy zalajkować fotkę, by moja córka mnie polubiła. Przeze mnie chciała zapaść się pod ziemię”