Reklama

Paweł – mężczyzna mojego życia. Tak przynajmniej wtedy myślałam. Miał wszystko: urok, zarost jak z reklamy wody kolońskiej, i ten głos – głęboki, miękki, niby spokojny, a jednak przyprawiający o dreszcze. Poznaliśmy się na siłowni, co samo w sobie powinno było zapalić u mnie czerwoną lampkę. Ale zamiast lampki włączyły mi się serduszka.

Reklama

Odkryłyśmy prawdę

– Ewa, muszę ci coś powiedzieć. Poznałam Piotra, fantastycznego faceta – powiedziała moja siostra, sącząc wino z takim spokojem, że aż mnie zaniepokoiło.

Siedziałyśmy u niej. Alicja sięgnęła po telefon, kilka stuknięć palcem, po czym przesunęła ekran w moją stronę. Zdjęcie Pawła. Uśmiechnięty, ona w jego ramionach.

– Żartujesz… Ja go znam jako Pawła.

Śmiech. Nerwowy, szalony, niepohamowany. Bo co innego można zrobić, kiedy odkrywasz, że twój chłopak to też chłopak twojej siostry? Równoległy chłopak, jak równoległe światy w Marvelu, tylko bez super mocy i z dramatem.

– Wiesz co? – powiedziałam po chwili. – On zasługuje na Oscara. Albo na liścia.

– Albo jedno i drugie – mruknęła Alicja, popijając wino.

I wtedy narodził się plan.

– Stwórzmy mu Idalię – powiedziałam.

– Kogo?

– Dziewczynę idealną. Taką, której nie będzie mógł się oprzeć. I umówmy się z nim na randkę w ciemno…

Wymyśliłyśmy plan

Usiadłyśmy na podłodze w salonie Alicji. Nasze telefony zamieniły się w narzędzia zemsty. W głowie miałam tylko jedno – jeśli on potrafił grać na nosie nam obu, to my potrafimy zagrać mu na ambicji. Musiałyśmy stworzyć kobietę, która go rozbroi. Kogoś, kto będzie dla niego jak cukierek dla dziecka – piękna, słodka, niedostępna.

– Jak ją nazwiemy? – zapytała Alicja.

– Idalia – powiedziałam bez zastanowienia. – Kojarzy się z czymś egzotycznym, a jednocześnie swojsko brzmi. Poza tym nikt tak naprawdę nie zna żadnej prawdziwej Idalii.

– Idealnie – kiwnęła głową. – To co, zaczynamy?

Zaczęłyśmy od zdjęć. Przekopałyśmy internet w poszukiwaniu twarzy, która byłaby jednocześnie piękna, ale nie zbyt oczywista. W końcu znalazłyśmy taką z blond falami i spojrzeniem w stylu: „widziałam już wszystko, ale i tak ci dam szansę”. Idealna.

Zrobienie konta zajęło nam mniej niż dziesięć minut. Bio brzmiało: „kocham książki, morze i ludzi, którzy wiedzą, czego chcą od życia”. To ostatnie miało być ironią, ale tylko my to wiedziałyśmy.

– A teraz? – spytała Alicja, wpatrując się w profil naszej nowej znajomej.

– Teraz go złapiemy – odpowiedziałam.

Dał się złapać

Paweł odpisał Idalii po czterech minutach. Serduszko pod zdjęciem z kawą, komentarz „piękna dusza”. Klasyk. Jakby miał cały szablon gotowy.

Zaczęła się gra. Pisał, my odpowiadałyśmy. Najpierw ostrożnie, z dystansem. Potem cieplej, z aluzjami. Twierdził, że od dawna nie spotkał kogoś, kto „tak pięknie łączy zmysłowość z głębią”. Że szuka czegoś prawdziwego, że ma dość kłamstw. Alicja aż się zakrztusiła ze śmiechu, kiedy to przeczytała.

– Jakieś preferencje co do miejsca na randkę? – zapytałam ją, kiedy zasugerował spotkanie.

– Coś publicznego, ale z klimatem. Może ta knajpa z winem? – zaproponowała. – Tam zawsze są ludzie, ale da się pogadać. I dobre oświetlenie. Będzie widać jego minę.

Umówiłyśmy „Idalię” z Piotrem na sobotę, dwudziesta, stolik przy oknie. On nie mógł się doczekać. My nie mogłyśmy przestać się śmiać. Plan był prosty: najpierw wejdę ja. Potem Alicja. A na koniec… jeśli się zgodzi, jego żona. Bo przy okazji odkryłyśmy, że jest żonaty.

Nie było trudno

Przeszukałyśmy jego konta w mediach społecznościowych i w archiwach znalazłyśmy zdjęcie z wakacji z dziewczyną o imieniu Magda. Oboje mieli na palcach obrączki, więc to na pewno była jego żona.

Bałam się, chociaż miałam w sobie cały gniew świata. Ta myśl, że mam napisać do żony mężczyzny, z którym byłam przez ponad pół roku, paraliżowała mnie. Może dlatego, że to wszystko nagle zaczynało być bardzo prawdziwe.

– Ja to zrobię – powiedziała Alicja i zanim zdążyłam zaprotestować, już pisała wiadomość.

„Cześć, nie znamy się, ale myślę, że powinnaś wiedzieć, że twój mąż Piotr prowadzi równoległe życie. Był w związku nie tylko ze mną, ale i z moją siostrą. Mamy dowody, zdjęcia, rozmowy. Nie piszę tego, żeby cię skrzywdzić, tylko żebyś wiedziała, z kim żyjesz”.

Byłyśmy we trzy

Potem rozmowa potoczyła się gładko. Umówiłyśmy się z nią na spotkanie, żeby jej wszystko opowiedzieć. Pokazałyśmy jej wszystko. Wiadomości, zdjęcia z naszych randek z Piotrem, screeny jego słodkich wyznań. Magda patrzyła, kiwała głową, nie odezwała się ani słowem przez pierwsze dziesięć minut.

– Od kiedy to trwa? – zapytała w końcu.

– U mnie sześć miesięcy – powiedziałam.

– U mnie pięć – dodała Alicja.

Magda tylko pokiwała głową. Potem wyjęła telefon i zaczęła przeglądać coś w milczeniu. Przez chwilę myślałam, że zaraz wstanie i wyjdzie, może nawet uderzy mnie torebką. Ale nie.

– On nie wraca dziś do domu – powiedziała w końcu. – Ani jutro.

– Ja nie chciałam…

– Wiem. Nie mam do was żalu. Chcecie mu to powiedzieć w twarz?

– Tak – odpowiedziałyśmy równocześnie.

– W takim razie dołączę. Tylko żadnej awantury.

– Obiecuję – odparłam.

Wpadł jak śliwka

W sobotę Piotr siedział w barze przy stoliku przy oknie, w koszuli, którą rozpoznałam z jednej z naszych randek. Poprawiał mankiety, zerkał na telefon, pewnie sprawdzał, czy „Idalia” nic nie napisała. Wypił łyk drinka, przeciągnął ręką po brodzie. Pewny siebie. Taki jak zawsze.

Pierwsza weszłam ja. Przeszłam obok niego, jakbym go nie znała i usiadłam przy stoliku obok, nie spuszczając z niego wzroku. Po chwili weszła Alicja. Równie spokojna, z ironicznym uśmiechem. Też usiadła. Jeszcze nie wiedział, co się dzieje.

Magda weszła ostatnia. Wysoka, prosta, z kopertą w dłoni. Podeszła prosto do jego stolika.

– Cześć, kochanie – powiedziała chłodno. – Widzę, że randka już trwa.

Spojrzał na nią, potem na mnie, na Alicję, i zbladł.

– Co wy tu robicie?

– A ty co tu robisz? – zapytała Alicja, wstając. – Szukasz kolejnej?

Magda rzuciła na stolik papiery rozwodowe.

– To dla ciebie – powiedziała.

Wokół nas zapadła cisza. Ludzie zaczęli szeptać. On nie powiedział ani słowa. Wstałyśmy i wyszłyśmy razem, bez krzyku, bez dramatów, tylko z prawdą, która została na stole.

Dostał za swoje

Po tamtym wieczorze nie czułam triumfu. Myślałam, że będę miała satysfakcję, że śmiech rozpuści mi gorycz zalegającą w gardle. Ale nie. Była cisza, dziwna, ciężka, jakby ktoś wyłączył dźwięk ze świata.

Magda wysłała nam później krótką wiadomość. „Dziękuję za wszystko. Dobrze, że jesteście”. To jedno zdanie zrobiło więcej niż wszystkie wcześniejsze konfrontacje. Pokazało, że ta historia miała jakiś sens, choćby dla niej.

Alicja nie mówiła więcej o Piotrze. Po prostu pewnego dnia ufarbowała włosy i powiedziała mi, że chce zacząć terapię. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się po raz pierwszy od dawna. Bo wiedziałam, że naprawdę zaczynamy nowy rozdział.

Ja przestałam szukać odpowiedzi. Nie potrzebowałam już wiedzieć, dlaczego kłamał, po co to robił, czy coś czuł. Najważniejsze było to, że przestałam pozwalać, by ktoś mnie rozpisywał w scenariuszu, którego nie znałam.

Ewa, 29 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama