Reklama

Jestem Monika, 42-letnia matka dwójki dzieci i żona Marka. Nasze życie toczy się w stałym rytmie – praca, szkoła, zakupy, pranie... Potrzebowałam odpoczynku, dlatego postanowiliśmy wyjechać na wakacje do małej miejscowości nad jeziorem. Marek, mój mąż, jest solidnym, ale często nieobecnym duchem człowiekiem. Zawsze zajęty pracą, a ja... Cóż, ja zajmuję się wszystkim innym.

Reklama

Mamy dwójkę dzieci: 15-letniego Antka i 10-letnią Hanię. Antek przechodzi buntowniczy okres, Hania jest pełna energii i ciekawości świata. Wszyscy potrzebowaliśmy tej przerwy. Gdy tylko dotarliśmy nad jezioro, poczułam, że ten wyjazd może być dla nas szansą na odpoczynek. Jednak gdzieś w środku czułam frustrację, że moja praca w domu jest niedoceniana. Dzieci czasami wydają się niewdzięczne, a Marek... Jemu wszystko wydaje się obojętne.

Czulam, że czegoś mi brak

Pierwszego dnia naszego pobytu nad jeziorem spotkaliśmy Klarę i jej syna Leona. Natknęliśmy się na nich przypadkiem, kiedy poszliśmy na spacer brzegiem jeziora. Klara była osobą, której nie sposób było nie zauważyć. Była promienna, uśmiechnięta i wyluzowana. Zwracała na siebie uwagę, a jej syn Leon był niezwykle pogodnym dzieckiem.

Klara od razu nawiązała z nami rozmowę, jakbyśmy się znali od lat.

– Cześć! Pierwszy raz tutaj? – zapytała, podchodząc bliżej.

– Tak, pierwszy raz – odpowiedziałam, czując się trochę onieśmielona jej pewnością siebie. – To piękne miejsce, prawda? – dodałam, próbując nawiązać konwersację.

– Och, zdecydowanie! My przyjeżdżamy tu co roku. Leon to uwielbia – odpowiedziała Klara, patrząc na syna z czułością.

Od razu poczułam pewien rodzaj zazdrości. Jej sposób bycia był tak różny od mojego. Dzieci ją uwielbiały, żartowały z nią swobodnie. Czułam, że ona ma coś, czego mi brakuje.

Po spacerze wróciliśmy do domku, gdzie Marek zauważył, że jestem zamyślona.

– O czym tak myślisz? – zapytał, zerkając na mnie zza książki.

– Spotkaliśmy dziś Klarę i Leona, naprawdę fajni ludzie – odparłam.

– No i? – Marek spojrzał na mnie uważnie. – Coś się stało?

– Nie, nic takiego... Tylko wydaje mi się, że Klara ma w sobie coś, czego mi brakuje – odpowiedziałam, nieco rozdrażniona jego neutralnością.

Ta krótka wymiana zdań sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać nad tym, co właściwie mi doskwiera. Czy to rzeczywiście Klara była przyczyną mojego niepokoju, czy może raczej coś głębiej ukrytego w mojej codzienności?

Musiałam z tym skończyć

Następnego dnia, zamiast cieszyć się wolnym czasem, spędzałam czas na plaży wpatrzona w Klarę. Z jej uśmiechu i śmiechu Leona emanowała beztroska, której tak bardzo mi brakowało. Obserwując ją, zauważyłam, jak swobodnie porusza się między ludźmi, jak z łatwością nawiązuje rozmowy. Zaczął mnie dręczyć niepokój. Nie mogłam przestać się do niej porównywać.

Po południu usiedliśmy z Markiem na tarasie, a dzieci poszły na plac zabaw. W powietrzu wisiało napięcie.

– Wiesz, czasem mam wrażenie, że nasza rodzina jest jak w zegarku, ale brakuje jej... duszy – powiedziałam, próbując wprowadzić temat do rozmowy.

– Skąd takie przemyślenia? – zapytał Marek, nie do końca rozumiejąc, do czego zmierzam.

– No, nie wiem... Patrzę na Klarę i Leona i zastanawiam się, czy ja kiedykolwiek byłam taka beztroska. Może jestem zbyt poważna? – mówiłam, czując jak słowa wypływają ze mnie w niekontrolowany sposób.

Marek wzruszył ramionami.

– Może przesadzasz. Wszyscy mamy swoje zmartwienia, nie można się ciągle porównywać do innych – odparł, jakby to miało zakończyć temat.

Zamilkłam, a nasza rozmowa zakończyła się lekkim zgrzytem. Wieczorem, gdy dzieci poszły spać, postanowiłam jeszcze raz spotkać się z Klarą. Przy winie Klara otworzyła się przede mną, zdradzając, że jej życie nie zawsze było takie kolorowe.

– Wiesz, Monika, to tylko pozory – powiedziała, zerkając na mnie z uśmiechem pełnym goryczy. – Może wydaję się wyluzowana, ale moje życie też bywa chaotyczne. Bycie samotną matką nie jest łatwe.

Jej słowa zaskoczyły mnie i sprawiły, że poczułam się jeszcze bardziej zagubiona. Moje wyobrażenie o Klarze zaczęło pękać, a ja zrozumiałam, że moje porównania były niewłaściwe. Ale co dalej?

Pragnęłam tylko uwagi

Pewnego popołudnia, kiedy siedziałam w domku, usłyszałam rozmowę Marka z Antkiem. Marek mówił coś cicho, myśląc, że jestem na spacerze z Hanią.

– Antek, mama ostatnio dziwnie się zachowuje, zauważyłeś? – pytał Marek, jego głos brzmiał poważnie.

– Tak, tata. Wydaje się jakaś taka nieobecna – odpowiedział Antek.

Te słowa uderzyły mnie mocniej, niż się spodziewałam. Poczułam się zdradzona, jakby spiskowali za moimi plecami. Wstałam gwałtownie, weszłam do pokoju, gdzie siedzieli.

– Dziwnie się zachowuję, mówicie? – rzuciłam z ironią, czując, jak narasta we mnie gniew.

– Monika, to nie tak... – zaczął Marek, ale przerwałam mu natychmiast.

– Nie, Marek, właśnie tak! Od dawna czuję, że nikt mnie tutaj nie rozumie! – krzyknęłam, łzy zaczęły napływać mi do oczu.

Antek wstał, nie wiedząc, co powiedzieć. Zrobiło mi się go żal, ale nie mogłam się powstrzymać.

– Dlaczego nie potraficie zrozumieć, że ja też potrzebuję uwagi? – kontynuowałam, próbując zapanować nad emocjami. – Może dlatego zazdroszczę Klarze. Wydaje się taka niezależna, a ja? Czuję się uwięziona w obowiązkach, których nikt nie zauważa.

Marek próbował mnie przytulić, ale odsunęłam się. Nie chciałam pocieszenia. Chciałam, żeby mnie zrozumiał. Dzieci patrzyły na mnie zdezorientowane, a ja zdałam sobie sprawę, że ta rozmowa zaważy na naszych relacjach.

– Mamo, przecież my cię kochamy – powiedział cicho Antek.

Słysząc to, zrozumiałam, że nie mogę oczekiwać, że wszystko nagle się zmieni. Musiałam najpierw zrozumieć samą siebie i znaleźć sposób na pogodzenie się z tym, co mam. Ale jak to zrobić, kiedy wszystko wokół wydaje się pękać?

Musiałam coś w sobie zmienić

Kiedy emocje opadły, poczułam potrzebę szczerej rozmowy z kimś, kto mnie zrozumie. Poszłam do Klary, która siedziała na tarasie swojego domku, popijając herbatę. Podeszłam niepewnie, ale przywitała mnie serdecznym uśmiechem.

– Hej, Monika! Chcesz dołączyć? – zapytała, wskazując na wolne krzesło obok siebie. – Dzięki, potrzebuję rozmowy – przyznałam, siadając.

Zaczęłyśmy rozmawiać o codziennych sprawach, ale ja nie mogłam dłużej trzymać w sobie swoich emocji.

– Klara, podziwiam cię – wyznałam nagle. – Wyglądasz na taką silną, niezależną... Ja czuję, że wszystko mi się sypie.

Klara spojrzała na mnie z powagą.

– Wiesz, Monika, to, co widzisz, to tylko fasada. – Westchnęła głęboko. – Bycie samotną matką to nie bajka. Czuję się samotna, często brakuje mi wsparcia. Są dni, kiedy nie wiem, jak daję radę.

Jej wyznanie zaskoczyło mnie. W mojej głowie Klara była wzorem niezależności i siły, a teraz okazało się, że też zmaga się z własnymi demonami.

– Ale jak to robisz, że zawsze wydajesz się taka pogodna? – zapytałam z niedowierzaniem.

– Czasami trzeba się uśmiechać, żeby nie zwariować – odpowiedziała z lekkim smutkiem w oczach.

Rozmowa z Klarą otworzyła mi oczy. Zrozumiałam, że każdy z nas nosi swoje brzemię, i że to, co widzimy na zewnątrz, często nie odzwierciedla prawdy. Poczułam ulgę, wiedząc, że nie jestem sama w swoich zmaganiach, ale jednocześnie zdałam sobie sprawę, że to ja muszę znaleźć sposób na pogodzenie się z tym, kim jestem.

Wiedziałam, że zmiany muszą zacząć się wewnątrz mnie, ale jak wprowadzić je w życie?

Chciałam to naprawić

Wakacje szybko dobiegły końca, a nasza rodzina wróciła do domu. Mimo że jezioro i spotkanie z Klarą miały być dla mnie odskocznią, to nadal czułam się zagubiona. W relacji z Markiem i dziećmi wyczuwałam pewien dystans, który pozostawał między nami, nawet po powrocie.

Starałam się zachować spokój, ale w głębi serca wiedziałam, że coś się we mnie zmieniło. Klara nie odpowiadała na moje wiadomości, jakby zamknęła się w swoim świecie. Poczułam, że jej brak odzewu jest dla mnie sygnałem, aby skupić się na sobie.

Pewnego wieczoru, kiedy Hania siedziała w swoim pokoju, podeszła do mnie i powiedziała coś, co mnie poruszyło.

– Mamo, nie chcę, żebyś była jak ktoś inny. Chcę, żebyś była moją mamą – jej słowa były proste, ale głęboko trafiały do mojego serca.

Uśmiechnęłam się, choć łzy napłynęły mi do oczu. Przytuliłam ją mocno.

– Dziękuję, Haniu. To dla mnie wiele znaczy – odpowiedziałam, zdając sobie sprawę, że czasem proste słowa dzieci potrafią zdziałać więcej niż długie rozmowy dorosłych.

Wieczorem, po tym jak dzieci poszły spać, usiadłam z Markiem na kanapie. Atmosfera była napięta, ale czułam, że musimy porozmawiać.

– Musimy coś zmienić – zaczęłam, niepewna, jak zareaguje. – Zgadzam się. Może zaczniemy od tego, żeby więcej czasu spędzać razem? – zaproponował Marek.

Jego propozycja była dla mnie zaskoczeniem, ale też poczułam ulgę. Być może to był początek czegoś nowego. Wiedziałam, że czeka nas długa droga, ale ten moment dawał mi nadzieję, że możemy zbudować coś lepszego razem.

To była ważna lekcja na przyszłość

Siedziałam sama w kuchni, przeglądając zdjęcia z wakacji. Każde z nich było zatrzymaną chwilą, przypomnieniem emocji, które towarzyszyły mi podczas pobytu nad jeziorem. Patrzyłam na uśmiechnięte twarze moich dzieci, Marka, a także na Klarę i Leona. Wspomnienia mieszały się ze sobą, przynosząc zarówno ciepło, jak i nutę nostalgii.

Zrozumiałam, że te wakacje były czymś więcej niż tylko przerwą od codzienności. Były podróżą w głąb siebie, próbą zrozumienia tego, co naprawdę dla mnie ważne. Klara, mimo że jej obraz okazał się inny niż sobie wyobrażałam, pokazała mi, że każdy ma swoje zmagania. Zdałam sobie sprawę, że porównywanie się do innych jest niezdrowe i prowadzi do frustracji.

Jednak prawdziwą lekcją było to, co powiedziała mi Hania. Być może nie byłam idealną matką ani żoną, ale byłam ich mamą, i to było najważniejsze. To właśnie oni byli moją rodziną, a ja musiałam nauczyć się doceniać to, co mam, zamiast szukać czegoś poza moim zasięgiem.

Zmiana nie przychodziła łatwo ani szybko. Wiedziałam, że przede mną długa droga do zrozumienia siebie i znalezienia wewnętrznego spokoju. Ale przynajmniej teraz miałam świadomość, że to ja decyduję, kim chcę być i jaką rolę chcę pełnić w swojej rodzinie. Mogłam pracować nad tym, aby stać się lepszą wersją siebie, dla siebie samej i dla moich bliskich.

Monika, 42 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama