Reklama

To miały być nasze ostatnie wspólne wakacje, zanim podejmiemy decyzję, co dalej. Wzięliśmy urlop, zarezerwowaliśmy apartament w Chorwacji i obiecaliśmy sobie, że spróbujemy jeszcze raz. Że damy temu związkowi ostatnią szansę. Paweł był wtedy dziwnie spokojny, jakby już pogodzony, z tym że to się nie uda. Ja miałam nadzieję. Ale już po kilku dniach zauważyłam, że znika każdego ranka pod pretekstem siłowni. Mówił, że musi odreagować, zadbać o siebie. Początkowo mu wierzyłam. Do czasu, gdy zaczęłam czuć, że coś jest bardzo nie tak.

Reklama

Czułam, że coś tu śmierdzi

– I znowu wychodzisz? – zapytałam, opierając się o framugę drzwi, gdy zakładał sportowe buty. – Nawet nie zjadłeś ze mną śniadania.

– Byłem już głodny po bieganiu – rzucił, nawet nie patrząc mi w oczy. – Poćwiczę chwilę i wrócę, okej?

– To są wakacje. Jesteśmy tu razem. A ty… – zawahałam się – codziennie wychodzisz na kilka godzin. Wiesz, że to zaczyna wyglądać dziwnie?

Westchnął teatralnie i odwrócił się do mnie z irytacją.

– Może po prostu ty potrzebujesz zajęcia, a nie analizowania, co robię co godzinę?

– Przestań. Nie chodzi o kontrolę. Chcę wiedzieć, co się z nami dzieje. Bo od miesięcy jesteś jakby nieobecny. A teraz... jesteśmy w Chorwacji i znów cię nie ma.

– To nie jest moja wina, że tobie brakuje rozrywek – syknął. – Próbuję jakoś odreagować. A ty szukasz problemów.

Zamilkłam. Wiem, że go sprowokowałam, ale to nie tłumaczyło jego chłodu. Jeszcze pół roku temu dzwonił do mnie z pracy, by zapytać, co kupić na kolację. Teraz miałam wrażenie, że przeszkadzam mu nawet swoim oddechem. Wieczorem wrócił spocony, ale pachniał zbyt intensywnie – jakby zmywał z siebie nie pot, tylko winę. Nie odzywał się, przelotnie mnie pocałował i rzucił się na łóżko ze słuchawkami w uszach. A ja... zaczęłam się zastanawiać, czy ta siłownia istnieje naprawdę.

Ivana działała mi na nerwy

Zobaczyłam ją pierwszego popołudnia, kiedy siedziałam na tarasie z książką. Ivana – właścicielka apartamentu. Pewna siebie, opalona, ubrana w zwiewną sukienkę, która ledwie zakrywała biodra. Przyniosła mi dodatkowe ręczniki i chwilę porozmawiałyśmy. Uśmiechała się szeroko, pytając, czy wszystko w porządku i czy Paweł zadowolony z „naszej siłowni”.

– Czasem przychodzi wieczorem, czasem rano – powiedziała z jakąś dziwną lekkością. – Ambitny z niego mężczyzna. W ogóle... bardzo przystojny. Pani to wie, prawda?

Zamarłam. Może mówiła to od niechcenia, ale coś w jej spojrzeniu mnie zaniepokoiło. Uśmiechała się zbyt długo. Jakby znała go bardzo dobrze. Jakby coś ją bawiło.

– Tak, mój mąż potrafi być czarujący – odpowiedziałam chłodno.

– Oj, potrafi – mruknęła i odwróciła się na pięcie, zostawiając mnie z sercem tłukącym się w piersi.

Wieczorem, gdy Paweł wrócił, rzuciłam niby niewinne pytanie:

– Spotkałam Ivanę. Mówiła, że często wpadasz do niej wieczorami.

– Co? – uśmiechnął się lekko – Pewnie cię podpuszczała. Ma dziwne poczucie humoru. Pewnie flirtuje z każdym turystą.

– A z tobą?

– Nie bądź śmieszna – prychnął. – Zaczynasz szukać taniej sensacji wśród ręczników i uśmieszków.

Ale ja już nie mogłam się śmiać. I coraz mniej mu wierzyłam.

Przyłapałam go na gorącym uczynku

Nie spałam całą noc. Każdy jego ruch, każdy sms, każdy dźwięk telefonu sprawiał, że moje serce podskakiwało jak szalone. Nad ranem podjęłam decyzję, że muszę wiedzieć. Nie zniosę tej niepewności ani dnia dłużej. Kiedy powiedział, że idzie „na godzinę poćwiczyć”, ubrałam się szybko i wyszłam dziesięć minut po nim. Zobaczyłam, jak skręca w stronę sąsiedniego budynku, ale zamiast iść dalej w stronę siłowni, zatrzymał się przy drzwiach, do których wchodziła Ivana. Nie zapukał. Miał klucz.

Z sercem w gardle podeszłam bliżej. Wcisnęłam się w cień ściany i czekałam. Drzwi się zamknęły. Po chwili usłyszałam śmiech. Kobiecy, rozluźniony, zbyt swobodny. Potem jego głos – stłumiony, ale wyraźnie rozbawiony. Stałam tak dobre piętnaście minut, zanim drzwi się znowu otworzyły. Paweł wyszedł. Uśmiechał się pod nosem i nie zauważył mnie, stojącej w cieniu tuż za rogiem.

Dobrze się bawiłeś? – zapytałam sucho, wychodząc nagle z ukrycia.

Zamarł. Twarz momentalnie mu stężała.

– Co ty tu robisz?

– Chciałam zobaczyć twoją siłownię. Wygląda zupełnie jak salon u Ivany. Może pokażesz mi te nowe hantle?

Przestań dramatyzować, to nie tak…

– To dokładnie tak! – wybuchłam. – Okłamujesz mnie, wychodzisz do niej jak do pracy. A ja siedzę w tym apartamencie i czekam, aż przestaniesz mnie traktować jak głupią.

Patrzył na mnie z irytacją, jakbym to ja go zawiodła.

– Z nią… przynajmniej czuję, że jestem kimś. A nie słucham ciągłych pretensji! – syknął i odszedł.

Była upiornie spokojna

Następnego dnia poszłam do niej. W głowie miałam tysiąc wersji tej rozmowy – scenariusze, w których ją obrażam, pluję jej pod nogi albo po prostu krzyczę. Ale gdy otworzyła drzwi w jedwabnym szlafroku, uśmiechnięta jakbyśmy były przyjaciółkami, nie miałam siły na żaden z tych wariantów.

Wiedziałam, że przyjdziesz – powiedziała spokojnie i zaprosiła mnie do środka.

Usiadłam sztywno na brzegu kanapy. Ona nalała kawy, jakby to był zwykły poranek, jakbyśmy miały pogadać o pogodzie.

– Od kiedy to trwa? – zapytałam wprost.

– Od kiedy przestałaś go widzieć – odpowiedziała zbyt szybko. – Nie bądź naiwna, Natalia. On sam do mnie przyszedł. Wiesz, jacy są mężczyźni. Wystarczy, że ktoś spojrzy na nich z podziwem. Ty chyba już dawno przestałaś tak na niego patrzeć.

Zatkało mnie.

– A ty? Naprawdę nie masz żadnych skrupułów?

– Skrupułów? – zaśmiała się. – Ja nie jestem mu żoną. Ty jesteś. To nie ja powinnam mu stawiać granice. On codziennie je przesuwał. Ja tylko podałam rękę.

– Dla zabawy?

– Dla rozrywki, może. Dla czułości też. Nie udawaj, że nie rozumiesz, jak działa świat. Ja nie muszę go mieć na zawsze. Ale skoro ty nie chciałaś go mieć na teraz, to… ja nie miałam oporów.

Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Była zimna. Pewna siebie. Upiornie spokojna. Wyszłam bez słowa. A w uszach wciąż brzmiały mi jej słowa: „Nie przestałam go widzieć. Ty tak”.

Udawał, że mnie kochał

Nie chciałam już uciekać. Tego wieczoru, kiedy wrócił do apartamentu, czekałam na niego. Siedziałam w tej samej sukience, w której poznał mnie pięć lat temu. Może naiwnie liczyłam, że coś w nim drgnie, że zobaczy we mnie kogoś więcej, niż cień kobiety, którą kiedyś kochał.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam, zanim zdążył sięgnąć po telefon.

– Myślę, że wszystko już powiedziałaś – mruknął i rzucił klucze na stół.

– Nie, Paweł. To ty musisz mi coś powiedzieć. Dlaczego? Co takiego się stało, że zamiast naprawiać, zacząłeś niszczyć?

Spojrzał na mnie z obojętnością, która ścisnęła mi gardło.

– Od dawna coś nie działało. Ty udawałaś, że tego nie widzisz. Ciągle tylko pretensje, narzekanie. Nie rozmawialiśmy. Nie dotykaliśmy się. A potem pojawiła się ona. Z nią… mogę być sobą. Nie muszę udawać.

Udawać czego? Że mnie kochasz? – przerwałam mu, ledwo powstrzymując łzy.

– Może właśnie tego. Przestałem. Ale bałem się ci to powiedzieć. Łudziłem się, że samo się jakoś ułoży. Tyle że nie układało się nic.

Zamilkłam. Każde jego słowo wbijało się we mnie jak cierń. Czekałam, aż doda coś jeszcze. Cokolwiek.

– Czy ty… chociaż przez chwilę żałowałeś? – wyszeptałam.

– Nie wiem – odparł cicho. – Może żałuję, że nie potrafiliśmy się już spotkać gdzieś pośrodku.

Patrzyliśmy na siebie długo. Obcy ludzie w jednym pokoju. Dwa zupełnie inne światy.

Czuję się zupełnie pusta

Wyszłam wczesnym rankiem, zanim się obudził. Nie zostawiłam żadnej wiadomości. Nie miałam siły pisać, tłumaczyć, żegnać się. Zostawiłam tylko nasze wspólne zdjęcie na szafce nocnej. Zrobione pierwszego dnia w Chorwacji – uśmiechnięci, opaleni, jakbyśmy naprawdę wierzyli, że te wakacje coś uratują. Spacerowałam wzdłuż wybrzeża, patrząc, jak fale uderzają o kamienie. Wiatr plątał mi włosy, a słońce – paradoksalnie – ogrzewało twarz, choć w środku czułam się jak zlodowaciała. Ludzie mijali mnie z kawami, lodami, bagażami. Nikt nie wiedział, że właśnie skończyło się moje małżeństwo.

Może to właśnie było najbardziej bolesne, że nie wydarzyło się nic spektakularnego. Żadnego krzyku, rzucania talerzami, dramatycznych pożegnań. Po prostu… on przestał mnie wybierać. A ja zbyt długo udawałam, że tego nie widzę. Czy wrócę z nim do Polski? Nie wiem. Pewnie tak, dla pozorów, dla ostatnich formalności. Ale już wiedziałam, że to koniec. Nie będę walczyć o kogoś, kto nie chce być po mojej stronie.

Chciałabym powiedzieć, że teraz czuję siłę. Że idę przed siebie z podniesioną głową. Ale prawda jest taka, że czuję się pusta. Zawiedziona. Oszukana. I tylko jedno wiem na pewno, że nigdy więcej nie pozwolę, by ktoś obchodził się ze mną tak, jakby moje uczucia nic nie znaczyły. Może jeszcze długo będę leczyć się z tej zdrady. Ale pewnego dnia… spojrzę w lustro i znów zobaczę siebie. Nie jego cień.

Natalia, 28 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama