Reklama

Razem z moją żoną Karoliną zdecydowaliśmy się na ostateczną próbę uratowania naszego małżeństwa. Naszym wakacyjnym celem stała się egzotyczna wyspa, która miała stać się naszym azylem, miejscem, gdzie wszystko zacznie się na nowo. Spakowani i pełni nadziei, ruszyliśmy na urlop we dwoje, by powalczyć o to, co kiedyś wydawało się być najcenniejsze – naszą miłość.

Reklama

Karolina zawsze była duszą towarzystwa, radosna, pełna życia, kochała przygody. Ja z kolei – spokojny, zawsze gotowy do kompromisów. Czasami myślę, że to nasza różnica sprawiała, że tak dobrze się uzupełnialiśmy. Ostatnio jednak coś się zacięło. Kłótnie, milczenie, niezrozumienie. Postanowiłem, że nie pozwolę naszej miłości umrzeć bez walki. Wybrałem wyspę, ponieważ Karolina od zawsze marzyła o nurkowaniu. Zapisałem ją na kurs, licząc, że się ucieszy. Nie miałem pojęcia, że z każdym nurkowaniem, będzie oddalała się ode mnie coraz bardziej.

Liczyłem, że zbliżymy się do siebie

Kiedy postawiliśmy pierwsze kroki na białym piasku, powiew ciepłego wiatru wydawał się obiecywać nowy początek. Spoglądając na turkusowe fale, rozkładaliśmy ręczniki i przygotowywaliśmy się do wspólnie spędzonych chwil, które miały uratować nasze małżeństwo.

– Karolina, myślisz, że to miejsce ma w sobie magiczną moc, która pomoże nam odnaleźć dawne uczucia? – z ciekawością wypatrywałem oznak nadziei w jej oczach.

Ona, uśmiechając się tajemniczo, odpowiedziała:

– Wiesz, może nie chodzi o magię miejsca, a o to, że jesteśmy razem, daleko od codzienności. A nurkowanie... to jak skok w nieznane, coś cudownego.

Jej radość, gdy mówiła o nurkowaniu, sprawiała, że chciałem wierzyć w pozytywne zakończenie naszej wyprawy.

Wszystko, czego chcę, to odzyskać naszą bliskość, Karolina. Chcę znowu czuć, że jesteśmy małżeństwem.

– Będzie dobrze – odpowiedziała, ściskając moją dłoń. – To dla nas nowy początek.

Chciałem wierzyć, że te słowa były prawdą. Że wspólne dni na tej egzotycznej wyspie pomogą nam znaleźć drogę z powrotem do siebie.

Byłem dumny z żony

W promieniach porannego słońca obserwowałem, jak Karolina wchodzi do wody. Zanurzała się w błękitnych głębinach, a ja czułem mieszankę dumy i ulgi. Była tam z instruktorem, przystojnym Polakiem pracującym tu od lat, którego spokój i pewność siebie sprawiały, że nawet ja poczułem się bezpieczniej, wiedząc, że ona jest pod jego opieką.

– To niesamowite, widzieć, jak szybko się uczy – zwróciłem się do instruktora, kiedy wrócili na plażę. – Widać, że dobrze czuje się pod wodą.

Instruktor, z uśmiechem odsłaniającym rząd białych zębów, odpowiedział:

– Karolina ma talent i odwagę, to prawdziwa przyjemność ją uczyć.

Patrzyłem na nich, jak rozmawiają, śmiejąc się i żartując. Słyszałem, jak mówi do niej z podziwem o jej postępach. W jej oczach widziałem blask, który dawno się tam nie pojawiał.

– Zgadza się, ma w sobie coś wyjątkowego – odparłem nieco zamyślony, nie zdając sobie sprawy z tego, że ten blask nie był przeznaczony dla mnie.

Miałem nadzieję, że to nurkowanie przywróci jej radość życia, która tak często w ostatnim czasie wydawała się przygaszona. Nie zdawałem sobie sprawy, że zamiast nas zbliżyć, otwiera przed nią zupełnie nowy świat, świat, w którym dla mnie nie było już miejsca.

Flirtowali ze sobą

To była ta chwila, kiedy wszystko w moim życiu zawisło na włosku. Wędrowałem plażą, wracając z krótkiej samotnej przechadzki, kiedy usłyszałem ich śmiechy. Nie był to śmiech, jaki Karolina miała dla mnie. Był radosny i jakiś taki uźny. Ukryty za gęstymi liśćmi palm, dostrzegłem ich razem, Karolinę i instruktora.

Masz w sobie tę iskrę, której nie można opisać – mówił instruktor, a jego głos był miękki i uwodzicielski.

Karolina, z rumieńcem na twarzy, odpowiadała mu czymś, czego nie dosłyszałem, ale sposób, w jaki na niego patrzyła, wyrażał więcej niż tysiąc słów. To spojrzenie, które kiedyś było zarezerwowane tylko dla mnie.

– Chciałbym cię zabrać na wyjątkowe nurkowanie, tylko we dwoje, gdzieś, gdzie jeszcze nikt nie był – kontynuował on, a jego dłoń delikatnie dotknęła jej ramienia.

– To brzmi niesamowicie – odpowiedziała, a jej głos drżał od podekscytowania.

Nie chciałem wierzyć w to, co widziałem. Wolałem myśleć, że to tylko niewinne zaloty, nic poważnego. Że to ja jestem jej ostoją. Odwróciłem się, by odejść, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Przykuty do miejsca, był to jedynie prolog do prawdziwego dramatu, który miał się rozegrać.

Przyłapałem ich w łóżku

Kolejnego dnia zaskoczyłem ich razem w naszym pokoju. Byli tak zajęcie sobą, że nie zauważyli, jak otworzyłem drzwi. Czułem, jak gniew miesza się z rozpaczą, spojrzałem prosto w ich zaskoczone twarze.

– Karolina! Jak mogłaś to zrobić?! – krzyknąłem, a moje słowa wypełniły ciasną przestrzeń.

W jej oczach zobaczyłem przerażenie, które natychmiast próbowała ukryć za maską usprawiedliwień.

Marek, to nie jest to, co myślisz! – krzyknęła, ale jej słowa były niewystarczające, by zagłuszyć widok ich nagich ciał.

– Nie to, co myślę?! To chyba ja powinienem ocenić! – moje dłonie zacisnęły się w pięści.

– Nie zrozumiałeś... – zaczęła, ale przerywałem jej, nie chcąc słyszeć więcej kłamstw.

– Nie ma tu nic do zrozumienia, Karolina! Ile razy musiałaś wychodzić tylko na tylko chwilę, co ? Ile razy musiałem udawać, że wierzę w te twoje niewinne wyjścia na nurkowanie?

Instruktor stał z boku, przytłoczony sytuacją, lecz jego milczenie było głośniejsze niż jakiekolwiek słowo. Zwróciłem się do niego z pogardą.

– A ty co? Uwodzisz wszystkie żony czy tylko moją?

Czułem się upokorzony

Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale milczał pod ciężarem mojego spojrzenia. Nie potrzebowałem jego słów. Nie teraz.

– Wszystko mi powiedziałaś, Karolina. Nasze małżeństwo było tylko maskaradą – rzuciłem, czując, jak w gardle zaciska się gula z żalu i wściekłości.

– To nie tak, Marek! Możemy o tym porozmawiać, wyjaśnić... – błagała, chwytając za moją rękę.

– Nie ma już o czym rozmawiać! – wykrzyczałem, odrywając się od niej. – Żądam rozwodu.

Twarz Karoliny wykrzywiła grymas bólu, jakbym uderzył ją w samo serce. Tymczasem ja czułem, że w moim sercu nie ma już nic prócz pustki. Pustki, która z każdym jej słowem stawała się coraz głębsza.

To mnie zabolało

Noc otuliła wyspę swoją ciemnością, a ja, siedząc na balkonie, rozmyślałem nad przeszłością. Nagle, jak cień, pojawiła się Karolina. Jej twarz oświetlała jedynie blada poświata księżyca.

– Marek, musimy porozmawiać – zaczęła, jej głos był spokojny, lecz niepokojąco obojętny.

– Czego jeszcze chcesz, Karolina? Mało ci jeszcze? Upokorzyłaś mnie – mój głos był zmęczony, pozbawiony siły.

– Musisz to wiedzieć... Już dawno przestałam cię kochać – jej słowa były jak kolejne ciosy, które spadały bezlitośnie na moje serce.

– Dlaczego? – zapytałem, choć obawiałem się odpowiedzi.

Stałeś się nudny, Marek. Twoje życie to jedna wielka rutyna, a ja pragnęłam przygód, emocji, czegoś nowego... – wyznała bez wahania.

– Nudny... – powtórzyłem cicho. – Czy moja miłość do ciebie była nudna?

– Twoja miłość była... wystarczająca na jakiś czas. Ale ja potrzebowałam więcej – kontynuowała, a jej słowa były jak zimny deszcz, który gasił ostatnie iskry moich nadziei.

– Więc to wszystko była gra? Nasze wspólne plany, marzenia... – nie mogłem skryć rozgoryczenia.

– Nie zawsze. Ale zmieniłam się. A ty pozostałeś taki sam – odpowiedziała bez emocji.

Zdrada Karoliny bolała, ale jej słowa były jak ostateczne pożegnanie z wszystkim, co kiedyś było między nami. Wiedziałem, że nie ma już czego ratować i naprawiać.

Reklama

Marek, 45 lat

Reklama
Reklama
Reklama