Reklama

Od zawsze stawiam na pierwszym miejscu dobro mojej rodziny. Moja córka Urszula to całe moje życie. Z biegiem lat coraz bardziej odczuwałem ciężar odpowiedzialności za zapewnienie jej stabilnego życia i szczęśliwego związku. Chciałbym, by otaczali ją ludzie godni zaufania, pełni ambicji i klasy. Dlatego, kiedy mój wspólnik przedstawił mi swojego syna jako „idealnego kandydata” dla Urszuli, uznałem, że to może być doskonała okazja.

Reklama

Miałem niemal pewność, że Marek może być tym, kto zapewni Uli to, czego ja sam bym sobie dla niej życzył. Byłem zdeterminowany, aby przekonać ją do poznania go lepiej, wierząc, że to otworzy drzwi do jej szczęśliwej przyszłości. Wiedziałem, że przekonanie jej nie będzie łatwe, ale w głębi serca byłem pewien, że postępuję właściwie.

– Czyżbyś znów próbował mnie swatać, tato? – spytała, gdy napomknąłem jej o spotkaniu z synem wspólnika.

– Nie chodzi o to, że chcę cię do czegoś zmuszać. Po prostu myślę, że Marek to dobry chłopak. Może powinnaś dać mu szansę.

– Tato, ja naprawdę doceniam, że się o mnie troszczysz, ale nie jestem zainteresowana aranżowanymi spotkaniami. Chcę sama decydować o swoim życiu.

Znałem ten ton jej głosu. Była zdeterminowana i sfrustrowana, ale nie mogłem się poddać. Musiałem jej pokazać, że to dla jej dobra.

– Kochanie, ja też tylko chcę, żebyś była szczęśliwa. Marek ma wiele do zaoferowania. Jest mądry, ambitny, ma dobrą rodzinę

Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– A co, jeśli to nie wystarczy? Co, jeśli nie poczuję się przy nim dobrze? Szczęścia nie da się wybrać na podstawie listy zalet, tato.

Oszukał mnie

Ula, choć niechętnie, zgodziła się spotkać z Markiem tuż przed Walentynkami. Byłem pełen dobrych przeczuć, że coś z tego będzie.

– Jak było, córeczko? – zapytałem, starając się nie brzmieć zbyt ciekawsko.

– Było… dobrze – odpowiedziała Urszula, wzruszając ramionami, po czym ruszyła do swojego pokoju.

„Dobrze” – to słowo, które niczego nie wyjaśniało, ale również niczego nie potwierdzało. Mimo to przekonywałem samego siebie, że wszystko idzie zgodnie z planem. Przecież potrzeba czasu, by uczucia się rozwijały.

Kilka dni później syn wspólnika wpadł do nas do biura.

– Cieszę się, że spędzacie razem czas z Ulą – powiedziałem. – To wyjątkowa dziewczyna, prawda?

Marek uśmiechnął się z przymusem, co w tamtym momencie zignorowałem.

– Tak, rzeczywiście – odpowiedział. – Dobrze się bawię w jej towarzystwie.

Słowo „bawić” nieco mnie zaniepokoiło, ale szybko odrzuciłem tę myśl. Przecież Marek to młody chłopak, a ich spotkania to dopiero początek czegoś większego.

Pewnego dnia córka podeszła do mnie z zatroskaną miną.

– Tato, te spotkania z Markiem są bez sensu. Poza tym on i tak ma już przecież dziewczynę.

Zamarłem. Serce zaczęło bić szybciej, a dłonie nerwowo zacisnęły się na parapecie okna.

– Mówił ci to?

– Nie, ale przyjaciółka widziała go na mieście, jak szedł z jakąś dziewczyną za rękę.

To był szok

Z każdą chwilą czułem coraz większą złość i frustrację. Jak mogłem dać się tak oszukać? Jak mogłem narazić Ulę na takie upokorzenie? W mojej głowie kłębiły się pytania i wątpliwości.

Poczułem się zdradzony, nie tylko przez Marka, ale przede wszystkim przez samego siebie. Byłem przekonany, że działam w najlepszym interesie córki, a teraz cały mój plan rozsypał się jak domek z kart.

Następnego dnia wezwałem Marka na rozmowę. Miałem nadzieję, że rozmowa z nim przyniesie mi jakieś wyjaśnienia. Spotkaliśmy się w moim biurze, które zwykle było miejscem spokoju, ale teraz wydawało się ciasne i duszne od narastającego napięcia.

– Słyszałem, że twoje zamiary wobec Uli nie są takie, jakich się spodziewałem.

Marek uniósł brwi, jakby nie do końca rozumiał, o co mi chodzi.

– Nie wiem, co ma pan na myśli – odpowiedział z udawaną niewinnością.

– Znasz doskonale sytuację, więc nie udawaj. Usłyszałem, że traktujesz Ulę jak grę, a do tego masz już narzeczoną – wyrzuciłem z siebie, nie potrafiąc ukryć złości.

Marek wzruszył ramionami, a jego twarz przybrała wyraz obojętności.

– Cóż, nie zaprzeczę. Faktycznie, spotykałem się z Ulą bardziej dla rozrywki. Nie zamierzam zmieniać swoich planów – powiedział chłodno, jakby mówił o czymś zupełnie nieistotnym.

To była zabawa

Czułem, jak krew napływa mi do twarzy. Jego słowa były jak kolejne ciosy.

– Jak możesz być tak nieodpowiedzialny? – zagrzmiałem. – Bawiłeś się uczuciami mojej córki!

Marek wzruszył ramionami po raz kolejny, jakby całkowicie nieświadomy powagi sytuacji.

– Nic na to nie poradzę. Nie zamierzałem angażować się na poważnie.

Siedziałem tam, wściekły i bezsilny. Wszystkie moje plany legły w gruzach. Zdałem sobie sprawę, że próbując kontrolować życie córki, popełniłem ogromny błąd.

Po rozmowie z Markiem musiałem spojrzeć prawdzie w oczy. Moje plany nie tylko się nie powiodły, ale też naraziły ją na ból i upokorzenie. Czułem się winny i zawstydzony swoimi działaniami.

– Przepraszam, że naciskałem na ciebie i że nie zaufałem twoim wyborom. Chciałem dla ciebie jak najlepiej, ale wiem, że postąpiłem źle – powiedziałem, nie potrafiąc ukryć emocji w głosie.

Żałowałem decyzji

Ula westchnęła, a w jej oczach dostrzegłem mieszankę zranienia i zrozumienia.

– Tato, wiem, że chciałeś dobrze, ale to było dla mnie trudne. Czułam się jak pionek w grze, której nie chciałam grać – odpowiedziała spokojnie, choć w jej słowach pobrzmiewała zraniona nuta.

– Wiem, córeczko, i naprawdę mi przykro – dodałem, sięgając po jej dłoń. – Chciałbym, żebyśmy mogli odbudować nasze relacje. Obiecuję, że od teraz będę bardziej wspierać twoje decyzje i ufać ci.

Uścisnęła moją dłoń, a w jej oczach pojawiły się łzy.

– To będzie trudne, ale chcę, żebyśmy znowu byli sobie bliscy – powiedziała, a w jej głosie brzmiała nadzieja.

Nasza rozmowa była emocjonalnym katharsis, które dawało nam obu szansę na nowy początek. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale byłem gotów pracować nad odbudową naszego zaufania.

Reklama

Ryszard, 64 lata

Reklama
Reklama
Reklama