Reklama

Ślub Roberta i Magdy był wydarzeniem, o którym mówiło się w naszej paczce od miesięcy. Sala weselna, pełna kwiatów i światła, wyglądała jak z bajki, a Robert – uśmiechnięty, promieniał szczęściem. Zawsze wiedziałem, że jest typem romantyka, który rzuciłby wszystko dla miłości. Problem polegał na tym, że nie byłem pewien, czy Magda zasługiwała na to wszystko.

Reklama

Coś mi w niej nie pasowało

Poznałem ją zaledwie pół roku przed ślubem. Była piękna, elokwentna i wydawała się idealna. Ale coś w jej zachowaniu mnie niepokoiło – drobne, prawie niezauważalne gesty, sposób, w jaki reagowała na Roberta, jakby traktowała go bardziej jak trofeum niż partnera. Nie mówiłem nic, bo to jego wybór, jego życie. Próbowałem skupić się na obowiązkach świadka, ale tamtego wieczoru wszystko miało się zmienić.

Wesele rozkręcało się powoli, a goście zapełniali parkiet. Orkiestra grała hit za hitem, a ja, stojąc z boku, zauważyłem, że Magda kilka razy wychodzi z sali. Na początku uznałem to za normalne – panna młoda zawsze ma milion spraw do załatwienia. Ale coś w tym wszystkim mnie niepokoiło. Przy trzecim zniknięciu zacząłem jej się przyglądać uważniej. Wydawała się spięta, a jej spojrzenie co chwilę uciekało w stronę zaplecza. Podszedłem do drużby, szukając odpowiedzi.

– Widziałeś Magdę? – zapytałem, starając się, by mój głos brzmiał beztrosko.

– Pewnie coś sprawdza na zapleczu. Wiesz, jak to jest. Wszystko musi być idealne – zaśmiał się drużba.

Jego odpowiedź mnie nie uspokoiła. Magda wyszła z sali jeszcze raz, a ja postanowiłem działać. Ruszyłem za nią, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Korytarz był cichy, ciemny, a w powietrzu unosił się zapach róż i perfum. Przez uchylone drzwi zobaczyłem Magdę. Nie była sama. Stała z jakimś mężczyzną, a ich rozmowa wyglądała na poważną. Nie byłem w stanie zrozumieć słów, ale widziałem ich gesty. W pewnym momencie Magda dotknęła jego ramienia, a on delikatnie przesunął dłonią po jej włosach. Wyglądało to zbyt intymnie, zbyt blisko, jak na zwykłą rozmowę.

Zrobiłem krok w tył i szybko wróciłem na salę. Głowa mi pulsowała. „Co tu się dzieje? Czy to możliwe, że Magda zdradza Roberta na jego własnym weselu?” – myślałem, siadając przy barze. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, ale nie wiedziałem co.

Już wszystko wiedziałem

Kilka minut później Magda wróciła na salę. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wiedziałem, że coś podejrzewa. Podeszła do mnie z uśmiechem, ale w jej oczach widziałem napięcie.

– Adam, możemy porozmawiać? – zapytała, chwytając mnie za ramię.

Wyprowadziła mnie na bok, z dala od zgiełku weselnej zabawy. Jej twarz przybrała inny wyraz – uśmiech zniknął, a zamiast niego pojawiło się coś, co przypominało wyzwanie.

– Dlaczego mnie śledzisz? – zapytała, wbijając we mnie wzrok.

– Nie śledziłem cię – odparłem spokojnie. – Ale widziałem cię z tym mężczyzną. Co tu się dzieje?

Przez chwilę wydawała się zaskoczona, ale szybko odzyskała opanowanie.

– Myślisz, że możesz wchodzić z butami w moje życie? Może to ty jesteś zazdrosny, Adam? Może nie możesz znieść, że Robert jest ze mną, a nie z kimś, kogo ty byś wybrał.

Poczułem, jak narasta we mnie gniew.

– Robert musi wiedzieć – powiedziałem stanowczo.

Jej oczy zwęziły się.

– Myślisz, że ci uwierzy? Powiem mu, że próbujesz zniszczyć nasze małżeństwo, bo nie możesz się pogodzić z tym, że ktoś jest od ciebie lepszy.

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, odwróciła się i odeszła, zostawiając mnie samego.

Należało się jej

Podczas oczepin atmosfera była dziwna. Magda trzymała się blisko Roberta, jakby chciała go odciąć ode mnie. Widziałem, że stara się udawać, że wszystko jest w porządku, ale wiedziałem, że to tylko gra. Nagle Robert wyciągnął telefon. Po jego minie widziałem, że coś jest nie tak. Uniósł urządzenie i spojrzał na Magdę.

– Co to ma znaczyć? – zapytał, jego głos był pełen gniewu.

Na ekranie widniało zdjęcie – Magda i mężczyzna z zaplecza. Ktoś musiał zrobić je w chwili, gdy się obejmowali. Sala zamarła.

– To nic takiego! – krzyknęła Magda, próbując zapanować nad sytuacją. – Ktoś próbuje mnie oczernić!

Robert spojrzał na mnie.

– Adam, wiesz coś o tym?

– Widziałem ich razem – przyznałem, czując, że muszę być szczery. – Ale to nie ja wysłałem zdjęcie.

– Magda, kim on jest? – zapytał Robert, ignorując mnie.

Magda spuściła głowę.

Nie przestała o nim myśleć

Magda próbowała zachować zimną krew, ale wyraźnie czuła, że traci kontrolę. Cała sala patrzyła na nią i czekała na wyjaśnienia. Robert, wciąż trzymając telefon z kompromitującym zdjęciem, wbił w nią wzrok pełen niedowierzania.

– Kim on jest? – zapytał ponownie, tym razem ciszej, ale z wyraźnym napięciem w głosie.

Magda spuściła głowę, jakby ważyła każde słowo. W końcu westchnęła i odpowiedziała:

To… mój dawny narzeczony.

Na sali rozległy się ciche szepty, jakby goście próbowali zrozumieć, co właśnie się stało. Robert zamarł. Wyglądał, jakby ktoś wytrącił mu grunt spod nóg.

– Narzeczony? – powtórzył z niedowierzaniem. – Co on tu robi, na naszym weselu?

– Nie wiedziałam, że przyjdzie! – Magda uniosła głos, próbując się bronić. – Nie zaprosiłam go! Po prostu… pojawił się i chciał porozmawiać.

Robert parsknął gorzko, kręcąc głową.

– Porozmawiać? I dlatego się całowaliście? Bo to wyglądało na coś więcej niż rozmowę.

Magda zaczęła płakać. Wyglądała na zagubioną i zdesperowaną.

– To był błąd… – powiedziała, łamiącym się głosem. – On kiedyś był ważną częścią mojego życia. Ale to przeszłość! Przyszłość to ty, Robert.

– Przyszłość? – Robert spojrzał na nią z bólem. – Zniszczyłaś tę przyszłość.

Magda próbowała jeszcze coś powiedzieć, ale Robert już jej nie słuchał. Odwrócił się, a Magda, nie mogąc znieść spojrzeń gości, wybiegła z sali. Atmosfera na weselu była nie do zniesienia. Goście rozeszli się po cichu, zostawiając Roberta samego z jego myślami i zawiedzionym sercem.

Żal mi mojego przyjaciela

Zostałem z Robertem do końca. Było już po północy, gdy ostatni goście opuścili salę. Prawie wszystkie światła były zgaszone, a my siedzieliśmy w kącie, otoczeni ciszą i niedopitymi kieliszkami. Robert wpatrywał się w pusty stół przed sobą. W jego oczach widziałem ból, zmęczenie i coś, czego nigdy wcześniej u niego nie dostrzegłem – zwątpienie.

– Wiedziałeś, prawda? – zapytał nagle, nie odrywając wzroku od stołu.

Czułem, jak ściska mi się żołądek. Nie chciałem go okłamywać.

– Tak, wiedziałem – odpowiedziałem. – Ale nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć. Nie chciałem zepsuć ci tego dnia…

Robert spojrzał na mnie z goryczą.

– Zepsuć? Adam, to była moja żona. Zrujnowała to, zanim w ogóle się zaczęło.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czułem, że jakiekolwiek słowa będą w tym momencie puste. Robert wziął szklankę whisky, którą trzymał przez ostatnią godzinę, i wypił ją jednym haustem.

– Całe moje życie wydawało mi się, że mam kontrolę nad wszystkim – kontynuował, jakby mówił bardziej do siebie niż do mnie. – A teraz? Czuję się jak idiota. Jak mogłem tego nie zauważyć?

– Rob, to nie twoja wina – powiedziałem cicho. – Ona cię oszukała. Nie mogłeś tego przewidzieć.

Robert pokręcił głową.

– Może. Ale teraz wiem jedno: nigdy więcej nikomu nie zaufam.

Nie chciałem, żeby tak to się skończyło, ale wiedziałem, że potrzebuje czasu. Był zdruzgotany, a ja mogłem tylko siedzieć obok, próbując być dla niego oparciem.

Jeszcze ułoży sobie życie

Robert podjął decyzję, której wszyscy się spodziewaliśmy. Małżeństwo zostało anulowane, a Magda szybko zniknęła z jego życia. Z tego, co słyszałem, wyprowadziła się z miasta. Robert wrócił do swojego mieszkania, próbując poukładać na nowo swoje życie. Przez kilka tygodni unikał wszystkich, nawet mnie. W końcu, po miesiącu milczenia, zadzwonił i zaprosił mnie na kawę. Spotkaliśmy się w naszej ulubionej kawiarni, tak jak kiedyś, zanim pojawiła się Magda.

– Dzięki, Adam – powiedział nagle, przerywając ciszę. – Wiem, że próbowałeś mnie ochronić. Może nie zrobiłeś tego idealnie, ale… przynajmniej znam teraz prawdę.

– Nie wiem, czy zrobiłem dobrze – przyznałem. – Czasami mam wrażenie, że wszystko tylko pogorszyłem.

Robert uśmiechnął się smutno.

– Gdybyś mi nie powiedział, żyłbym w kłamstwie. A tego bym sobie nigdy nie wybaczył.

Po tamtej rozmowie widywaliśmy się częściej. Robert powoli wracał do normalności. Przestał wspominać Magdę, choć widziałem, że czasami wciąż walczył z własnymi myślami. Patrząc na niego, zrozumiałem coś ważnego. Nie zawsze możemy ochronić najbliższych przed bólem, nawet jeśli bardzo się staramy. Czasami jedyną rzeczą, jaką możemy zrobić, jest pokazanie im prawdy, niezależnie od tego, jak bardzo boli.

Ta historia nie miała szczęśliwego zakończenia, ale życie Roberta powoli toczyło się dalej. A ja? Nosiłem w sobie poczucie winy, ale wiedziałem, że zrobiłem to, co musiałem.

Reklama

Adam, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama