Reklama

Nie pojechałam na jego urodziny. I raczej już nigdy nie pojadę. Mama oczywiście dzwoniła, mówiła, że będzie tylko najbliższa rodzina, że tata się ucieszy. Ale ja już nie umiem grać w tę grę. Nie potrafię udawać, że nic się nie stało. Że nie widziałam, jak całuje obcą kobietę w swoim gabinecie, w dodatku tam, gdzie jeszcze wczoraj stawiał moje zdjęcie z matury. Nie potrafię, zwłaszcza że ona – moja matka – o wszystkim wie. I co zrobiła? Wybaczyła mu. Mam dwadzieścia sześć lat, mieszkam sama, mam dobrą pracę i wszystko, co potrzeba, żeby żyć. A mimo to wracam wieczorami do mieszkania z poczuciem, że coś we mnie zostało połamane na zawsze. Nie przez ojca. Przez nich oboje.

Reklama

– Myślisz, że można wybaczyć zdradę? – zapytałam ostatnio Magdę, moją przyjaciółkę.

– Zależy – odparła. – Ale jeśli pytasz, bo chcesz wiedzieć, czy ty możesz, to odpowiedź brzmi: nie musisz.

Właśnie. Nie muszę. I nie chcę. Nie jestem taka jak mama. Dla niej ważniejszy był spokój. Dla mnie – prawda.

Robi mi się niedobrze

Weszłam do kuchni, gdzie ojciec właśnie parzył sobie kawę. Spojrzał na mnie z tym swoim udawanym spokojem, jakby był święcie przekonany, że wszystko między nami już się ułożyło. Jakby kilka miesięcy wystarczyło, żeby zapomnieć o tamtym dniu.

– Napijesz się? – zapytał. Jakby to była zwykła sobota.

– Nie jestem tu po kawę – odpowiedziałam chłodno.

Zamilkł, westchnął i odwrócił się plecami, jak zwykle. Jak wtedy, gdy nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy, kiedy stałam w drzwiach jego gabinetu, a ona zapięła właśnie sukienkę.

– Ola… – zaczął.

– Nie mów mojego imienia, bo robi mi się niedobrze, jak je wypowiadasz.

Oparł się o blat. Milczał chwilę, a potem westchnął.

– To był błąd. Chwila słabości.

– Chwila słabości?! Ty to nazywasz chwilą słabości?! – głos mi zadrżał, ale nie z żalu. Ze złości. – Ty ją całowałeś, trzymałeś za twarz… jakbyś ją kochał. I nie wmówisz mi, że to był przypadek. Ty to planowałeś!

– Nie planowałem. Nie wszystko da się tak łatwo wytłumaczyć. Nie wiesz, jak to jest…

– Nie, nie wiem. I nie chcę wiedzieć. Jesteś moim ojcem. Miałeś być dla mnie przykładem. A jesteś tylko słabym facetem, który nie miał jaj, żeby odejść, zanim zdradził.

Spojrzał na mnie, jakby coś w nim pękło. Ale mnie już nie było żal. Tego dnia przestałam go szanować. I myślę, że on to wiedział.

Nie chciałam grać w jej teatr

Zastałam ją w salonie, siedziała na kanapie z książką w dłoni. Udawała spokój. Ona zawsze udawała. Nawet jak ojciec przychodził późno, nawet jak wiedziała. Nie robiła scen. Trzymała fason. Tyle że ja już nie chciałam grać w jej teatr.

– Wiedziałaś, prawda? – zapytałam bez przywitania.

Podniosła na mnie wzrok, powoli, bez zdziwienia. Jakby czekała na tę rozmowę.

– Wiedziałam – powiedziała cicho. – I co mam ci teraz powiedzieć?

– Cokolwiek. Bo ja naprawdę próbuję to zrozumieć, ale nie potrafię. Jak można zostać z kimś, kto cię upokorzył?

– Ola, małżeństwo to nie zawsze czysta karta. Ludzie popełniają błędy. Ty też kiedyś…

– Nie porównuj mnie do niego! – przerwałam jej ostro. – Ty mu wybaczyłaś. Ale nie wymagaj ode mnie, żebym zrobiła to samo.

– To był mój wybór. Ja z nim żyję. Ty nie musisz – powiedziała spokojnie, jakby tłumaczyła dziecku, że nie wszystko w życiu jest czarno-białe.

– Ale ty mnie do tego zmuszasz! Do siedzenia przy jednym stole z człowiekiem, który cię zdradził, a mnie okłamywał całe życie. Jakby nic się nie stało! Jakbyśmy wciąż byli tą samą rodziną!

– Bo dla mnie wciąż jesteśmy – szepnęła. – I nie chcę cię stracić.

Zrobiłam krok w tył. Już wtedy czułam, że coś się we mnie łamie. Nie tylko przez ojca. Przez nią też. Bo ona go wybrała. A mnie zostawiła z tym wszystkim samą.

Nic nie będzie tak jak kiedyś

Zeszłam po kubek herbaty, gdy ich usłyszałam. Szeptali w kuchni. Zatrzymałam się na schodach. Nie chciałam podsłuchiwać… ale nie umiałam też odejść.

– Myślisz, że ona nam kiedyś wybaczy? – zapytał ojciec. Miał zmęczony głos.

– Nie wiem – odpowiedziała mama. – Próbuję do niej dotrzeć, ale… chyba jest za późno.

– Może gdybym wtedy zareagował inaczej. Gdyby nie przyłapała mnie tak… bezpośrednio.

– To nie o to chodzi, Janusz. Ola nie jest dzieckiem. Ona poczuła, że ją zawiodłeś. I że ja też ją zawiodłam, bo zostałam z tobą.

– Ale ja naprawdę chcę to naprawić – powiedział cicho. – Tylko nie wiem jak.

Wtedy weszłam do kuchni.

– Nie naprawicie tego – powiedziałam, nie podnosząc głosu. – Bo nie każdy błąd da się naprawić.

Zamarli. Ojciec podniósł wzrok, matka odruchowo poprawiła rękaw swetra.

– Właśnie dlatego się wyprowadzam – oznajmiłam. – Nie chcę tego słuchać. Nie chcę tu być. Nie potrafię udawać, że jesteśmy rodziną.

– Ola… – zaczęła mama.

– Nie. Już podjęłam decyzję. Znalazłam mieszkanie. Od jutra mnie tu nie ma.

Ojciec wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nic nie powiedział. I dobrze. Gdyby próbował mnie zatrzymać, znienawidziłabym go jeszcze bardziej. Wyszłam z kuchni i wiedziałam, że to była moja ostatnia rozmowa z nimi pod tym dachem. I że już nic nie będzie takie jak kiedyś.

Wiem, że zrobiłam dobrze

Mój nowy dom to kawalerka na trzecim piętrze w bloku z lat dziewięćdziesiątych. Cisza, nie licząc starej windy, która jęczy za każdym razem, gdy ktoś z niej korzysta. Z jednej strony – samotność. Z drugiej – spokój, na który czekałam przez wiele miesięcy. Nie płakałam, gdy wynosiłam walizki z rodzinnego domu. Nie płakałam też, gdy po raz pierwszy zamknęłam się tu sama na noc. Ale kiedy przyszła niedziela, usiadłam na podłodze i poczułam coś, czego nie umiałam nazwać. Tęsknotę? Żal? Pustkę? Może wszystko naraz. Matka zadzwoniła dwa tygodnie później.

– Wiem, że się złościsz… Ale zbliżają się urodziny taty. Może byś przyszła, choć na chwilę? Tylko my, żadne wielkie spotkania…

– Nie przyjdę – odpowiedziałam od razu.

– Ola, to wciąż twój ojciec.

– Mój ojciec mnie zdradził. Może nie tak, jak ciebie. Ale mnie też. I ty też, mamo. Bo zamiast mnie zrozumieć, stanęłaś po jego stronie.

– Ja stanęłam po stronie rodziny – powiedziała. – Po stronie tego, co było przez tyle lat.

– No to zostań przy tym, co było. Ja nie chcę już udawać.

Rozłączyłam się. A potem długo patrzyłam w okno, z kubkiem zimnej kawy w dłoni. Czasem tęsknię. Ale gdy tylko przypomnę sobie ich twarze tamtego dnia – wiem, że zrobiłam dobrze. I że jeszcze nie jestem gotowa na powrót.

Nie czułam się słaba

Zobaczyłam go przez wizjer. Stał pod drzwiami w tej samej skórzanej kurtce, którą nosił, odkąd pamiętam. Trzymał coś w ręku – chyba ciasto z cukierni. Jakby dało się naprawić wszystko kawałkiem szarlotki. Zawahałam się, ale otworzyłam. Zbyt długo się nie odzywał, żebym nie była ciekawa, po co przyszedł.

– Cześć – rzucił cicho. – Przepraszam, że tak… bez zapowiedzi.

Nie zaprosiłam go do środka, ale sam się nie narzucał. W końcu weszliśmy, stanął niezręcznie przy kuchennym stole.

– Przyniosłem ci to. Pamiętałem, że lubisz z cynamonem.

Odstawił pudełko na blat i zamilkł. Widziałam, jak trudno mu zebrać myśli.

– Ola… Ja wiem, że nie mam prawa niczego od ciebie oczekiwać. Ale chciałem ci powiedzieć, że żałuję. I że tęsknię. Bardzo. I że… bardzo cię kocham.

Nie odpowiedziałam. Nie chciałam go rozgrzeszać rozmową.

– Wiem, że nie jestem dobrym ojcem. Ale wciąż nim jestem. I chciałbym, żebyś kiedyś mi to powiedziała. Że już nie jesteś na mnie zła. Albo, że choć trochę rozumiesz…

Podszedł do drzwi. Odwrócił się jeszcze raz. A ja, zanim wyszedł, powiedziałam jedno:

To nie wystarczy.

Zatrzymał się na moment. Kiwnął głową, jakby właśnie na to czekał. I odszedł. Zostałam sama. Ale nie czułam się słaba. Czułam, że właśnie zaczynam wybierać siebie.

Aleksandra, 26 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama