„Na wieczorze panieńskim poznałam pociągającego kawalera. Od razu skoczyłam z nim na głęboką wodę"
„Wtedy przyszło zaproszenie na wieczór panieński mojej przyjaciółki – pomyślałam, że warto spróbować oderwać się od codzienności. Nie spodziewałam się jednak, że właśnie tej nocy spotkam mężczyznę, który jednym spojrzeniem zmąci mój spokój i przewróci mój świat do góry nogami”.

- Redakcja
Bywa, że życie toczy się spokojnie, zbyt spokojnie, a każdy dzień wygląda dokładnie tak samo jak poprzedni. Tak było u mnie. Praca, zakupy, seriale – bez większych emocji, bez niespodzianek. Czasem, gdy patrzyłam w lustro, zastanawiałam się, czy to naprawdę wszystko, na co mogę liczyć.
Wtedy przyszło zaproszenie na wieczór panieński mojej przyjaciółki – pomyślałam, że warto spróbować oderwać się od codzienności. Nie spodziewałam się jednak, że właśnie tej nocy spotkam mężczyznę, który jednym spojrzeniem zmąci mój spokój i przewróci mój świat do góry nogami.
Byłam nim zauroczona
Kiedy podeszłam do baru, czułam jego wzrok na sobie. To było dziwne, bo w tym klubie wszyscy się mijali, a on wpatrywał się we mnie intensywnie. Nie był jednak jak inni faceci, którzy rzucają teksty w stylu „hej, ślicznotko”. Było w nim coś… spokojnego. Jego oczy mówiły: „Bez pośpiechu, wszystko przed nami”. Nie potrafię tego inaczej opisać. Kiedy zamówiłam drinka, usłyszałam jego głos – głęboki, ciepły, z lekką chrypką, taką, co od razu wpada w ucho.
– Nie wyglądasz na kogoś, kto wierzy w przypadki. I to spotkanie chyba nie jest jednym z nich – powiedział, patrząc na mnie z zawadiackim uśmiechem, który był jednocześnie pewny siebie i… niepokojący.
– Kinga – odpowiedziałam, wyciągając rękę, trochę zaskoczona własną odwagą.
Ujął moją dłoń, lekko, ale pewnie, jakby chciał mi dać znać, że nic złego się nie stanie.
– Piotr – odparł.
Rozmowa potoczyła się naturalnie, jakbyśmy znali się od dawna. Mówiliśmy o podróżach, o marzeniach, o tym, jak życie potrafi zaskakiwać. Słuchałam go, a w głowie myśli plątały się jak szalone. Czułam, że to nie jest zwykła rozmowa w klubie. Jego spojrzenie, ton głosu – wszystko to sprawiało, że chciałam, żeby ten wieczór się nie kończył.
– Nie pytaj o jutro. Dziś jesteśmy tylko ty i ja – powiedział w pewnym momencie, a jego słowa zabrzmiały jak obietnica.
Chciałam w to wierzyć. Ale w środku coś we mnie cicho krzyczało, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Zanim jednak zdążyłam na dobre pogrążyć się w pesymistycznych myślach, położył dłoń na moim policzku i pocałował mnie. Najpierw niepewnie, jakby chciał wybadać grunt, po czym intensywnie i długo. Wiedziałam, że ta noc na tym się nie skończy.
Czułam się jak idiotka
Minęły dwa dni od tamtego wieczoru. Niby wszystko wróciło do normy – praca, korki, telefon od mamy z pytaniem, kiedy w końcu kogoś sobie znajdę. A jednak coś się zmieniło. Myślami wracałam do Piotra, do jego spojrzenia, do ciepła jego dłoni na mojej, do tego, jak potrafił sprawić, że czułam się ważna. I wtedy, przeglądając telefon, natrafiłam na zdjęcie w mediach społecznościowych. To był on – elegancki garnitur, biała koszula, uśmiech, który znałam aż za dobrze… i kobieta u jego boku. Suknia ślubna, welon, kwiaty w dłoni. Serce podeszło mi do gardła.
– To niemożliwe. To… on? – wyszeptałam, gapiąc się w ekran jak zahipnotyzowana.
Napisałam do przyjaciółki, która była ze mną wtedy na wieczorze panieńskim. Odpowiedziała szybko.
– Kinga, mówiłam ci, że w tym klubie był też wtedy wieczór kawalerski. Jakaś koleżanka wspomniała o tym w łazience. Może to przypadek?
Przypadek. Próbowałam sobie to wytłumaczyć, ale w głowie wciąż miałam jego słowa: „Dziś jesteśmy tylko ty i ja”. Patrząc na to zdjęcie, poczułam, jak coś we mnie pęka. Czułam się jak idiotka, która dała się nabrać na kilka miłych słów i spojrzeń.
W głowie kotłowały się pytania. Kim on był naprawdę? Dlaczego zbliżył się akurat do mnie? Czy to był jakiś głupi zakład, gra, w której wzięłam udział bez swojej wiedzy?
Nie chciałam znać odpowiedzi, a jednocześnie nie mogłam przestać o tym myśleć.
Chciałam poznać prawdę
Nie wytrzymałam. Napisałam do niego. Palce drżały mi na klawiaturze, serce biło jak oszalałe. „Kim ty naprawdę jesteś?” – wysłałam, po czym patrzyłam w ekran, jakby miał mi to zaraz wyjaśnić. Czekałam, aż wiadomość zostanie przeczytana, a potem… nic. Milczenie. Godzinę, dwie, pół dnia.
Wieczorem, zupełnie niespodziewanie, dostałam odpowiedź. Krótko, chłodno: „Spotkajmy się. Kawiarnia na rogu o 19”.
Nie wiedziałam, co robić. Z jednej strony byłam wściekła, z drugiej – musiałam poznać prawdę. Poszłam. Siedział już przy stoliku, ubrany zwyczajnie, bez tego bajkowego uroku, który mnie wtedy tak zahipnotyzował.
– Więc? To był tylko żart? Wieczór panieński kontra wieczór kawalerski? – zaczęłam bez owijania w bawełnę, patrząc mu prosto w oczy.
Spuścił wzrok.
– Nie szukałem kłopotów. Ale to, co się między nami wydarzyło… było prawdziwe.
Zachciało mi się śmiać. Prawdziwe? W którym miejscu?
– Jak coś prawdziwego może być oparte na kłamstwie? – wyszeptałam, czując, jak głos mi drży.
– Nie planowałem tego. Chciałem tylko… rozerwać się. Oderwać się na chwilę od wszystkiego.
– Oderwać się?! – wybuchłam. – Od narzeczonej? Żony?!
Siedział cicho, a ja czułam, jak wzbiera we mnie fala złości i bezsilności. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Byłam rozdarta – między tym, co czułam, a tym, co wiedziałam.
Musiałam to zakończyć
Po tamtym spotkaniu nie potrafiłam się uspokoić. Słowa Piotra krążyły mi w głowie, jakby chciały mnie zadręczyć. „To było prawdziwe”… Co on sobie wyobrażał? Że ja mu uwierzę? Że powiem: „Nic się nie stało, bądźmy razem”? Próbowałam wyprzeć go z myśli, ale było to trudniejsze, niż myślałam.
Wieczorami chodziłam na długie spacery, patrzyłam na światła miasta i czułam się tak, jakby wszystko wokół toczyło się dalej, a ja stałam w miejscu. W końcu podjęłam decyzję: muszę z nim porozmawiać jeszcze raz. Nie po to, żeby cokolwiek naprawiać – chciałam to zamknąć na amen.
Spotkaliśmy się w tej samej kawiarni. Przyszedł wcześniej. Uśmiechnął się na mój widok, jakby wcale nie było tej całej historii.
– Nie możemy się oszukiwać. Ty masz swoje życie, ja mam swoje – powiedziałam, zanim zdążył się odezwać.
– Ale może… coś więcej… może to znak? – szepnął, jakby naprawdę wierzył, że to wszystko miało jakiś sens.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
– Znak czego? Że można się bawić uczuciami innych? – odpowiedziałam ostro, czując, jak cała złość i gorycz wychodzą ze mnie jednym tchem.
Zamilkł. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. W jego oczach widziałam cień czegoś, co trudno mi było odczytać – może żalu, a może tylko wyrzuty sumienia.
Wstałam, zakładając płaszcz.
– Żegnaj.
Nie zatrzymał mnie. A ja czułam, jak z każdym krokiem oddalam się od niego, ale też od czegoś, co przez chwilę wydawało się możliwe.
Przestałam się oszukiwać
Wyszłam z kawiarni z uczuciem dziwnej ulgi, jakbym wreszcie wyrwała się z pułapki, choć wiedziałam, że ta ulga była tylko chwilowa. Moje kroki odbijały się echem na pustych ulicach, a myśli krążyły w kółko. Nie chciałam już analizować jego słów, jego spojrzeń, jego dotyku. Przestałam się oszukiwać – to, co się wydarzyło, było chwilą, która nigdy nie miała prawa przetrwać.
Piotr był dla mnie jak piękna iluzja – przyjemna, ale bolesna, kiedy znikła. Zrozumiałam, że czasem trzeba pozwolić odejść tym, którzy nie potrafią być dla nas prawdziwi. Czułam pustkę, ale wiedziałam, że muszę ją zapełnić sama – nie jego uśmiechem, nie wspomnieniem kilku godzin przy barze, ale sobą, swoimi planami, swoim życiem.
Wróciłam do mieszkania i po raz pierwszy od dawna zaparzyłam herbatę, nie patrząc na telefon co pięć minut. Usiadłam na kanapie, spoglądając na migające światła miasta za oknem. Nie płakałam. Może byłam zbyt zmęczona, a może po prostu nie miałam już łez.
„Może boję się ryzyka. Może powinnam była spróbować. Ale… czasem trzeba umieć powiedzieć ‘nie’” – pomyślałam, a te słowa brzmiały we mnie długo, jak echo.
Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Może jeszcze spotkam kogoś, kto sprawi, że poczuję się ważna – ale tym razem chcę być mądrzejsza. Teraz wiem, że nie chcę budować swojego szczęścia na cudzym nieszczęściu.
Kinga, 32 lata
Czytaj także:
- „Jeden przypadkowy przelew obrócił nasze życie w pył. Żona miała za uszami więcej, niż się spodziewałem”
- „Gdy wybieraliśmy nową sofę prawie zażądałam rozwodu. Mąż testował już wcześniej ten model, ale z kimś innym”
- „Mój mąż nie trawił moich przyjaciółek. Myślałam, że go onieśmielają, ale za tym kryło się znacznie większe bagno”