Reklama

Święta wielkanocne nigdy nie były moim ulubionym momentem w roku. Cała ta atmosfera uprzejmości na pokaz, jajka i obowiązkowe rozmowy o niczym przy stole – to wszystko potrafiło mnie zmęczyć jeszcze zanim zaczęło się na dobre. Ale Hania nalegała, jak co roku. I jak co roku uległam. Pojechałam. Trochę z sentymentu, trochę z przyzwoitości, trochę dlatego, że babcia zawsze patrzyła na mnie z takim zawodem, jakby moje niepojawienie się łamało rodzinne przymierze.

Reklama

Coś zaiskrzyło

Tym razem było jednak inaczej, bo Hania przyprowadziła nowego chłopaka, którego – jak sama to określiła przez telefon – koniecznie musiałam poznać. Spodziewałam się typowego przyzwoitego faceta w granatowej marynarce i z uśmiechem, który nie sięgał oczu. Takich Hania miała zawsze.

Grzecznych, wypolerowanych, i kompletnie przezroczystych. Kiedy otworzył mi drzwi, przywitał się z lekkim ukłonem i zapytał, czy pomóc z torbą. Grzeczność, uprzejmość – wszystko się zgadzało. Ale coś było inaczej. Zbyt wcześnie, by to nazwać, ale wystarczająco wyraźnie, by to zauważyć.

Przy stole usiadłam z boku, jak zawsze. Nie chciałam uczestniczyć w wymianie świątecznych uprzejmości. Karol usiadł naprzeciwko mnie. Nie zagadywał, nie próbował zyskać mojej sympatii, nie puszczał oka. Po prostu był. Kiedy raz czy drugi rzucił jakieś zdanie w bok – celne, nieoczywiste, z lekkim błyskiem w oku – zaczęłam słuchać. Po raz pierwszy od dawna nie miałam ochoty sprawdzać godziny w telefonie.

Intrygował mnie

Hania mówiła dużo, jak zawsze. Karol kiwał głową, od czasu do czasu coś dopowiadał, ale jego spojrzenie co jakiś czas zatrzymywało się na mnie. Nie nachalnie, raczej z zaciekawieniem. Z każdą minutą miałam wrażenie, że wśród tego całego świątecznego zgiełku – plastelinowych pisanek, zapachu żurku i głosu babci z radia – jesteśmy tylko we dwoje.

Przy deserze – babce z lukrem i mazurku orzechowym – rozmowa zeszła na książki. Wszyscy odsunęli się mentalnie, a my nagle zaczęliśmy rozmawiać. Nie o bestsellerach, nie o tym, co teraz „modne do czytania”. On powiedział coś o przekładach Nabokova, ja rzuciłam kąśliwą uwagę o tym, jak źle się go tłumaczy na polski.

Uśmiechnął się i odparł, że „czasem warto czytać między językami, nie tylko między wierszami”. Zaskoczył mnie. To nie była banalna rozmowa, nie była flirtem, nie była niczym oczywistym. Ale kiedy babcia próbowała wrócić do tematu pogody, zorientowałam się, że od kilku minut tylko my się śmialiśmy. I to wystarczyło, by poczuć dziwny niepokój pod skórą.

Coś wisiało w powietrzu

Po obiedzie Hania zniknęła na górze, bo ktoś zadzwonił do niej z pracy, mama poszła układać serwetki w kredensie, dzieci biegały po ogrodzie. Zostałam w kuchni, zbierając talerze, kiedy Karol wszedł za mną. Przez chwilę nic nie mówił. Po prostu sięgnął po miskę z pozostałością sałatki i zaczął pomagać.

Kiedy spojrzał na mnie i uśmiechnął się półgębkiem, wiedziałam, że to nie był przypadek. Że te wszystkie spojrzenia, wymiany zdań, ten lekki ruch dłoni, kiedy podał mi półmisek z wędliną – że to wszystko było ciche porozumienie. Bez intencji. Bez planu. Ale z wyraźną obecnością.

Wyjęłam telefon z kieszeni i wpisałam swój numer na ekranie. Podałam mu go, mówiąc tylko jedno zdanie:

– Gdybyście zerwali, daj znać. Szkoda by było.

Nie odpowiedział od razu, ale zapisał sobie numer i wrócił do salonu, jakby nic się nie stało. A ja zostałam przy zlewie, udając, że nakładam ciasto do pojemnika. I przez resztę dnia nie spojrzałam mu już w oczy. Ale czułam, że to nie koniec.

Odezwał się

Trzy tygodnie później siedziałam w kawiarni na rogu mojej ulicy, tej, do której chodziłam od lat. Miałam ze sobą książkę, którą ledwo czytałam, bo co chwilę zerkałam na telefon, zupełnie bez sensu – przecież nie czekałam na żadne wiadomości. Aż nagle dostałam jedną. „Czy ta propozycja była aktualna, czy tylko efekt ciasta z bakaliami?”.

Patrzyłam na ekran przez dobre kilkanaście sekund. Serce zrobiło mi coś dziwnego, jakby przez moment zapomniało, jak się bije w równym rytmie. Odpisałam bez zastanowienia: „Ciasto było średnie. Ale propozycja – całkiem serio”.

Nie zdążyłam nawet odłożyć telefonu, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam wzrok. Wszedł Karol, dokładnie tak jak go zapamiętałam. Nasze spojrzenia się spotkały. Usiadł naprzeciwko. Nie było „cześć”, „jak się masz”, „co z Hanią”. Wszystko już zostało powiedziane. I wszystko dopiero miało się wydarzyć.

Rozstali się

Wzięłam łyk herbaty, postawiłam filiżankę na spodeczku i spojrzałam na niego.

– Spóźniłeś się trzy tygodnie – powiedziałam cicho.

– Lepiej późno niż wcale – odparł spokojnie. – Mówiłaś: szkoda by było.

Uśmiechnęłam się. Bo miał rację. Szkoda by było. Naprawdę szkoda.

Karol zamówił czarną kawę. Obserwowałam, jak odstawia filiżankę, jakby był częścią przestrzeni, która od dawna na niego czekała. W tym świetle, w tej ciszy, wydawał się jeszcze bardziej obecny niż wtedy, przy świątecznym stole.

– Nie powiedziałem jej od razu – rzucił w końcu.

Nie odpowiedziałam. Poczekałam.

– Nie było dramatu. Po prostu rozmowa. I jedno zdanie: „To chyba nie to” – spojrzał na mnie, jakby sprawdzał, czy słucham naprawdę. – I tyle. Bez krzyków, bez żalu. Ona chyba też to czuła.

To był nowy początek

Skinęłam głową, bo co innego miałam zrobić? Oboje wiedzieliśmy, że nie chodziło o zdradę, romans, spektakularne zerwanie. Raczej o pęknięcie, które było tam od dawna, tylko nikt nie miał odwagi go nazwać.

– To było ładne zdanie – powiedziałam po chwili. – To chyba nie to. Lepsze niż: to twoja siostra.

Karol uśmiechnął się smutno, ale nie zaprzeczył. Znów przez chwilę było cicho. A potem zapytał:

– Czy mam szansę, czy to tylko była ładna scena do zapamiętania?

Zaskoczył mnie tym pytaniem. Może dlatego, że nie próbował być ani błyskotliwy, ani ironiczny. Po prostu chciał wiedzieć.

– Myślę, że jeszcze nie wiem – odpowiedziałam. – Ale wiem, że nie chcę, żeby to była tylko scena.

Zamówił drugą kawę. Ja poprosiłam o ciasto – bez bakalii. I tak właśnie zaczęliśmy. Bez planu, bez etykiet. Z jedną filiżanką i jednym zdaniem, które wystarczyło, by wrócić.

Maja, 27 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama