Reklama

Choinka już stała, przystrojona tak, jak zawsze robiła to mama. Zielone gałązki uginały się pod ciężarem ozdób, które pamiętałem jeszcze z dzieciństwa. Część bombek miała wyszczerbione brzegi, a niektóre łańcuchy były splątane tak, że trudno było je rozplątać. Ale moja siostra Klara się uparła: musiało być jak dawniej. Dla niej to była forma hołdu dla mamy, dla mnie – bolesne przypomnienie, że już jej z nami nie ma.

Reklama

Było nam ciężko

W tym roku Wigilia miała być inna. Nie mogliśmy już dłużej udawać, że wszystko jest jak dawniej, ale mieliśmy różne pomysły na to, jak poradzić sobie z pustką po mamie. Ja szukałem w tym dniu spokoju, chciałem wspominać ją w ciszy. Klara zaś miała potrzebę wypełnienia przestrzeni, zapełnienia pustki rozmowami. Ojciec z kolei od miesięcy wydawał się jakiś odmieniony. Nie pytałem go, co czuje, bojąc się usłyszeć odpowiedź.

– Damian, nie stój jak słup, przynieś talerze! – Klara wyłoniła się z kuchni.

Wieczór wigilijny był jak z podręcznika chaosu. Klara nerwowo poprawiała obrus, przesuwała półmiski z potrawami i wyrzucała mi, że nakładam sztućce „nie tak, jak trzeba”. Czekaliśmy jeszcze na tatę.

Pojawił się niedługo. Był ubrany w swój najlepszy garnitur, co było nietypowe. Zawsze unikał elegancji, a już szczególnie w Wigilię, kiedy zazwyczaj wybierał sweter w renifery, który mama mu kupiła lata temu. Dziś jednak wyglądał, jakby miał zaraz wyruszyć na bankiet.

– Wyglądasz… inaczej – zauważyła Klara z nutą zdziwienia w głosie. Ojciec się tylko uśmiechnął.

– Chciałem, żeby było wyjątkowo – odparł.

Usiedliśmy przy stole. Klara, zgodnie z tradycją, chciała zacząć modlitwę, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, ojciec wstał i spojrzał na nas.

– Mam dla was niespodziankę – powiedział. – Nie chciałem wam mówić wcześniej, bo… chciałem, żeby to był moment.

Byliśmy w szoku

Ojciec podszedł do drzwi, otworzył je i gestem zaprosił kogoś do środka. Do pokoju weszła młoda kobieta. Wysoka, szczupła, miała na sobie czerwoną sukienkę.

– To jest Monika – powiedział ojciec, a jego głos nieco zadrżał. – Chciałem, żebyście ją poznali.

Przez moment nikt się nie odezwał. Klara pierwsza przerwała ciszę.

– Naprawdę, tato? W Wigilię? – zapytała lodowatym tonem.

– Nie mogłeś nas uprzedzić? – dodałem, próbując utrzymać spokój.

Monika wyglądała na zmieszaną, jakby chciała się cofnąć do przedpokoju i udawać, że nigdy tu nie przyszła.

– Przepraszam, jeśli to nieodpowiedni moment… – zaczęła cicho.

– Proszę, usiądź – powiedział ojciec, wskazując jej miejsce przy stole.

Atmosfera przy stole była ciężka. Monika siedziała na brzegu krzesła, a jej dłonie nerwowo zaciskały się na serwetce. Klara, zamiast składać życzenia, demonstracyjnie wlepiła wzrok w talerz. Ja patrzyłem na ojca, próbując zrozumieć, co nim kierowało.

– Cieszę się, że w końcu mogę was poznać – odezwała się Monika z nieśmiałym uśmiechem.

Czuliśmy się niezręcznie

Ojciec natychmiast podchwycił temat, próbując zniwelować napięcie:

– Monika to bardzo ciepła osoba. Myślałem, że ten wieczór będzie najlepszym momentem, żebyście się poznali.

Klara wreszcie uniosła głowę. Jej spojrzenie było ostre jak nóż.

– Dziękujemy za twoją „przemyślaną” decyzję, tato.

Monika próbowała się wtrącić:

– Przepraszam, nie chciałam wywoływać zamieszania… Może powinnam pójść

– To dobry pomysł – rzuciła Klara z niepokojącym spokojem.

– Klaro, przestań – ojciec wstał od stołu, a jego głos zrobił się twardszy. – Monika tu zostaje. Wszyscy zasługujemy na to, żeby być szczęśliwi.

Nie chcieliśmy jej

Spojrzałem na niego. W jego oczach widziałem determinację, której dawno nie widziałem, ale coś w tym wszystkim mnie bolało.

– Szczęśliwi? – wtrąciłem. – Czy my w ogóle byliśmy częścią tej decyzji?

Monika próbowała jeszcze raz:

– Nie chcę nikomu nic narzucać. Jeśli to problem, mogę…

– Problem? – Klara wbiła w nią wzrok. – Problemem jest to, że moja matka nie żyje od roku, a ojciec przyprowadza tu kobietę, jakby to było jakieś koleżeńskie spotkanie!

– Klara, wystarczy! – głos ojca wybuchł nagle, jak nigdy wcześniej. – Monika nie jest tu po to, żeby zająć miejsce waszej matki. Ale mam prawo układać sobie życie.

Zapadła krępująca cisza

Monika, być może w akcie desperacji, spróbowała nawiązać rozmowę:

– Naprawdę podziwiam was, że tak pielęgnujecie tradycje.

– Mieliśmy tradycje. Do czasu – odparła moja siostra.

Ojciec spojrzał na mnie, szukając wsparcia, ale ja czułem się rozdarty. Nie chodziło tylko o to, co zrobił, ale o to, jak to zrobił.

– Może tata powinien był nas o tym uprzedzić wcześniej – powiedziałem spokojnie, choć w środku buzowały we mnie emocje.

Po kolacji Klara zniknęła w swoim pokoju. Zostałem sam z ojcem i Moniką. Ojciec westchnął, po czym zaczął mówić, nie patrząc na mnie:

– Wiem, że to wygląda źle. Ale samotność to coś, czego nie rozumiecie.

– A my nie byliśmy wystarczający? – zapytałem.

– Nie chodzi o was. Monika nie ma zastąpić waszej mamy. Nie jestem w stanie nikogo postawić na jej miejscu, ale muszę iść naprzód – odpowiedział, łamiącym się głosem.

Nie rozumieliśmy go

Monika, jakby chcąc mnie udobruchać, powiedziała cicho:

– Nie chcę burzyć waszego życia. Przyszłam tutaj, bo Andrzej mnie o to poprosił.

– Czy to musiało być dzisiaj? – zapytałem ostro.

– Myślałem, że damy radę – wyznał ojciec.

Czułem się jeszcze bardziej zagubiony. Monika naprawdę się starała, ale czy my byliśmy gotowi na jej obecność? Chyba nie.

Klara wróciła do salonu, ale jej twarz mówiła, że nie zamierza udawać, iż wszystko jest w porządku.

– Nie rozumiesz, tato? To tak, jakbyś wymazał mamę z naszego życia – rzuciła ostro.

– Jak możesz tak mówić? – ojciec wstał gwałtownie. – Codziennie myślę o waszej matce. Nie ma dnia, żebym nie tęsknił, ale samotność mnie niszczy.

Zdradził nas

– My ci nie wystarczamy?

– Wy jesteście moimi dziećmi, a nie partnerami. Nie rozumiecie, co to znaczy budzić się każdego dnia i mieć pustkę obok siebie.

Siostra wybiegła z pokoju. Poszedłem za nią.

– Nie mogę patrzeć na nią. Ona nie ma prawa tu być – powiedziała przez zaciśnięte zęby.

– Może ma – zacząłem ostrożnie. – Może tata też zasługuje na szansę.

– A co z mamą? Czy to znaczy, że powinniśmy zapomnieć? – Klara spojrzała na mnie z rozpaczą.

– Nie musimy zapominać – powiedziałem cicho. – Ale może musimy nauczyć się żyć inaczej. Każde z nas radzi sobie z tym po swojemu. Może tata właśnie tak musi.

– Czuję się zdradzona – wyszeptała. – Jakby mama przestała się liczyć.

– Dla ciebie i dla mnie zawsze będzie najważniejsza. Ale to nie znaczy, że tata nie może być szczęśliwy na swój sposób – powiedziałem, próbując ją przekonać, choć sam nie byłem pewien, czy w to wierzę.

Przez chwilę panowała cisza, ale potem Klara skinęła głową, choć w jej oczach dalej tlił się gniew.

Reklama

Damian, 27 lat

Reklama
Reklama
Reklama