„Na integracji puściły mi hamulce i zdradziłam męża. Mogłam przekonać się, czy Michał odziedziczył umiejętności po tacie”
„Obok usiadł mężczyzna. Starszy ode mnie, miał może pięćdziesiąt parę lat. W dżinsach, z lekko rozpiętą koszulą i nonszalanckim uśmiechem. Miał pewność siebie kogoś, kto nie musi niczego udowadniać. – Samotna w takim miejscu? – zagaił. Gdybym wiedziała, kim jest, uciekłabym od razu. A jednak życie napisało mi inny scenariusz”.

- Redakcja
Światła autokaru odbijały się w szybach, a rozmowy koleżanek z pracy mieszały się z moimi myślami. Wyjazd integracyjny miał być chwilą wytchnienia, szansą, by oderwać się od firmowej nerwówki i zagrać kogoś innego niż żona i pracownica miesiąca. Michał pracował w tej samej firmie co ja, ale został w domu — jak zwykle „coś mu wypadło”. Nasze małżeństwo od dawna przypominało cichy układ: obowiązki, rachunki, osobne łóżka. Czułam się samotna nawet wtedy, gdy dzieliłam z nim kanapę. Chciałam od tego odetchnąć.
Z teściową miałam poprawną relację. O jego ojcu wiedziałam niewiele. Michał rzadko o nim wspominał – mówił tylko, że nie mają kontaktu od kilku lat, że po rozwodzie rodziców każde poszło w swoją stronę. Nigdy nie poznałam go osobiście, choć czasem zastanawiałam się, czy w ogóle jeszcze żyje. Temat był zamknięty – tak przynajmniej myślałam.
Coś zaiskrzyło
Gdy trafiliśmy na miejsce, nie chciało mi się wracać do pokoju. Nawet nie rozpakowałam walizki, zostawiłam ją przy drzwiach. Zeszłam do hotelowego baru, trochę z przekory, trochę z nudów. Usiadłam w rogu, zamówiłam czerwone wino. Wokół kręciły się znajome twarze z firmy — część wyraźnie już rozluźniona. Przeglądałam telefon, by wyglądać na zajętą, ale tak naprawdę tylko się przyglądałam. Obok usiadł mężczyzna. Starszy ode mnie, miał może pięćdziesiąt parę lat. W dżinsach, z lekko rozpiętą koszulą i nonszalanckim uśmiechem. Miał pewność siebie kogoś, kto nie musi niczego udowadniać.
– Samotna w takim miejscu? – zagaił, unosząc brew.
– A pan? – odpowiedziałam zaczepnie, nie patrząc wprost.
– Ja? Czekam, aż ktoś interesujący postawi mi drinka – zażartował. – Andrzej.
– Natalia – odpowiedziałam po chwili.
Niby przypadkowa rozmowa, a jednak coś iskrzyło. Mówił, że współpracuje z firmą. Nie wszedł w szczegóły. Ja też nie. Śmialiśmy się jak starzy znajomi. Napięcie spadało ze mnie z każdą minutą. Poczułam się… zauważona. Jakbym znowu była sobą, a nie czyjąś wersją.
– Może pójdziemy do mnie? – zapytał w końcu. – Tu jest tak głośno, nie słyszę swoich myśli.
Zgodziłam się. Nie chciałam wracać do swojej cichej samotności.
Przekroczona granica
Jego pokój pachniał perfumami i świeżo wypraną pościelą. Andrzej nalał po lampce, usiadł obok mnie na sofie. Nie był nachalny. Rozmawialiśmy. Tak po prostu, jakbyśmy się znali od lat. O tym, że lubi chodzić po górach, że jego żona odeszła dawno temu i że od tamtej pory woli się nie angażować.
– Dawno nikt mnie tak nie słuchał – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
– A mnie dawno nikt nie widział naprawdę – odpowiedziałam, nie odrywając wzroku.
Nie dotykał mnie. Nie musiał. Czułam napięcie w każdym geście, każdym słowie. I nagle stało się coś dziwnego – przestałam się bać. Tego, co wypada, co nie. Tego, że jutro wrócę do Michała i znowu będę żyć na autopilocie. Milczeliśmy chwilę. On położył dłoń na mojej. Odwzajemniłam uścisk. Bez słów przysunęłam się bliżej, jakbyśmy oboje bali się powiedzieć na głos, że właśnie przekraczamy granicę, której mieliśmy nigdy nie przekraczać. Wiedziałam, że powinnam wyjść. Że to moment, w którym jeszcze mogę się wycofać. Ale zostałam. Zostałam, bo po raz pierwszy od dawna czułam, że jestem dla kogoś ważna. Nie jako żona, pracownica, synowa. Po prostu jako Natalia.
Rano obudziłam się sama. Głowa bolała mnie bardziej niż sumienie. Na stoliku leżała kartka. Tylko kilka słów, krzywo zapisanych:
„To nie powinno się to wydarzyć”.
Zaśmiałam się gorzko.
Wtedy wszedł on
Sala śniadaniowa tętniła rozmowami, zapachem kawy i dźwiękiem sztućców. Usiadłam z Anką i Sylwią, starając się nie zdradzić, jak bardzo czuję się rozbita. Starałam się uśmiechać, komentować żarty, ale czułam się jak w teatrze, w którym gram rolę, której nienawidzę. Wtedy wszedł on. Andrzej. W garniturze, poważny, z eleganckim zegarkiem i tym samym spojrzeniem, które noc wcześniej śmiało zaglądało mi pod skórę. Teraz uśmiechał się chłodno do tłumu.
– Drodzy państwo, miło mi was przywitać. Mam na imię Andrzej, jestem sponsorem waszego wyjazdu. Będziemy mieli okazję współpracować ze sobą częściej.
Zamarłam. Nasze spojrzenia się spotkały. Gdy skończył przemówienie, podszedł. Nieśmiało, bokiem, jakbyśmy oboje bali się tego, co padnie.
– Nie wiedziałam... Nic nie mówiłeś – powiedziałam cicho, nie patrząc mu w oczy.
– Przepraszam – powiedział jeszcze, ale ja już odchodziłam.
Uciekłam do pokoju, zamknęłam się w łazience. Patrzyłam w lustro długo. Szminka z wczoraj, zmęczone oczy. Jak ja spojrzę Michałowi w twarz?
Szokujące spotkanie
Wróciłam do domu późnym wieczorem. Michał nawet nie zapytał, jak było. Siedział przy komputerze, w słuchawkach, jakbyśmy mieszkali obok siebie, nie razem. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam obok niego, nie dotykając. Milczenie pomiędzy nami było cięższe niż kiedykolwiek. Unikaliśmy siebie przez kilka dni. Ja wracałam późno z pracy, on niby miał nadgodziny.
W piątek wieczorem zadzwoniła jego ciotka, siostra jego ojca, z zaproszeniem na swoje okrągłe urodziny. Miała być z tej okazji cała rodzina. Wtedy jeszcze nie miałam najmniejszych podejrzeń, że ta wizyta tak zmieni moje życie.
Stół był suto zastawiony. Barszcz z uszkami, pieczone mięso, jakieś sałatki, których nazwy nie znałam. Ciotka mówiła, że „czas najwyższy, żebyśmy w końcu znów usiedli razem przy jednym stole”.
– Siadajcie, kochani, zaraz Andrzej do nas dołączy – powiedziała z radością.
Zastygłam.
– Kto? – zapytałam.
– No jak to kto? Ojciec Michała! W końcu przyjechał po tylu latach! – zaśmiała się ciotka, poprawiając obrus. – Nawet sobie nie wyobrażasz, jaka to niespodzianka.
Po chwili drzwi się otworzyły. Stał w nich on. Andrzej. Ten sam uśmiech. To samo spojrzenie, które jeszcze kilka dni wcześniej paliło mnie do żywego. Na sekundę wszystko ucichło. Jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia – potem szybko przybrał kamienny wyraz.
– Tato – powiedział Michał cicho, bez cienia uśmiechu. – Nie spodziewałem się, że się pojawisz.
Andrzej skinął głową, jakby wiedział, że nie ma tu miejsca na serdeczność.
– Cześć, synu – odparł spokojnie, z lekkim napięciem w głosie.
Gra pozorów
Nie objęli się. Stali naprzeciwko siebie jak obcy ludzie, których łączy tylko wspólne nazwisko i dawne rany.
– Poznaj moją żonę, Natalię – powiedział w końcu Michał, tonem bardziej obowiązku niż dumy.
Andrzej spojrzał na mnie. Tylko przez chwilę, ułamek sekundy – ale w tym spojrzeniu było wszystko: rozpoznanie, wstyd, przerażenie.
– Miło mi… – wyszeptał, wyciągając rękę.
Dotknęłam jej ledwie, jakby oparzyła mnie sama świadomość, kim dla siebie jesteśmy. Przez resztę obiadu prawie się nie odzywałam. Ich rozmowy brzmiały jak zza szyby. Słowa, śmiech, wspomnienia – wszystko tonęło w szumie, w którym jedyne, co słyszałam, to jego głos z tamtej nocy: „To nie powinno się to wydarzyć”. A jednak się wydarzyło. I teraz siedzieliśmy przy jednym stole – ja, mój mąż i jego ojciec. Mój kochanek. Przez resztę spotkania nie odezwałam się ani słowem. Z Andrzejem unikaliśmy siebie i spojrzeń. Ale czułam, że on tam jest. Oddychałam szybciej. Bolała mnie głowa. Żołądek ściśnięty. Po deserze wyszłam pierwsza. Michał jeszcze coś obgadywał. Wsiadłam do samochodu, oparłam głowę o kierownicę i zaczęłam płakać. Miałam w głowie mętlik, którego nie da się opisać.
Zgodził się bez wahania
Spotkaliśmy się w parku. Zadzwoniłam do Andrzeja dzień wcześniej. Powiedziałam tylko: „Musimy porozmawiać. Nie mogę już tego dźwigać”. Zgodził się bez wahania. Usiadł na ławce, ubrany jak zawsze nienagannie, ale w oczach miał zmęczenie, którego wcześniej nie zauważyłam. Albo nie chciałam.
– Nie mogę żyć, udając, że nic się nie stało – powiedziałam od razu. – To mnie zjada od środka, Andrzej.
– Nie możemy tego cofnąć – odparł cicho. – Ale możemy to ukryć. Zachować tylko dla siebie.
– Czyli co? Będziemy się spotykać na rodzinnych obiadach i udawać, że nic między nami nie było?
– Natalia… – wziął głęboki oddech. – Wiem, że to było niewłaściwe. Wiem, że zraniłem cię. Ale pomyśl o Michale. Zniszczysz go.
– Nie mów do mnie w ten sposób – przerwałam mu. – Nie próbuj mnie szantażować. On i tak już nas nie ma. My tylko gramy. Tak to ma wyglądać?
Spojrzał mi w oczy. Po raz pierwszy od tamtej nocy naprawdę spojrzał.
– Więc co teraz? Mamy się przyznać? Wywrócić wszystko do góry nogami?
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Ale wiem, że muszę być uczciwa… przynajmniej wobec siebie.
Milczeliśmy chwilę. On wstał pierwszy.
– Jeśli powiesz Michałowi, przyjmę to. Ale nie oczekuj, że z tego wyjdzie cokolwiek dobrego.
– Nie oczekuję. Po prostu nie chcę żyć w kłamstwie.
Odszedł bez słowa. W przeciwną stronę niż ja.
Żyję z tajemnicą
Michał wyjechał na delegację. Zostawił tylko karteczkę: „Wracam w środę, nie czekaj z kolacją”. Jak zwykle. Nie spytał, co u mnie. Nie przytulił. Nawet nie spojrzał.
Zostałam sama w mieszkaniu. Włożyłam jego bluzę, tę spraną, którą kiedyś uwielbiałam, a teraz pachniała tylko kurzem. Przeszłam się boso po salonie. Włączyłam czajnik, po czym zapomniałam, po co. Gapiłam się w okno, jakby odpowiedź miała napisać się na szybie.
Tamta noc była jak wyłom. Jakby przez chwilę ktoś otworzył drzwi, przez które wpłynęło światło. I nawet jeśli później te drzwi się zatrzasnęły – ja już wiedziałam, że można żyć inaczej. Czuć inaczej. Być ważną.
Nie miałam złudzeń. To nie była miłość. To nie był nawet romans. To była potrzeba – obustronna, nagła, desperacka. Przesłałam Andrzejowi jedną wiadomość: „Nie powiem. Ale nie zapomnę”. I już nigdy nie odpisał.
Czasem jeszcze siedzimy przy tym samym stole. Na święta, na imieniny. Rozmawiamy, śmiejemy się, żartujemy. Michał obok. Andrzej naprzeciwko. Nie wiem, jak długo będę żyć z tą tajemnicą. Może już zawsze.
Natalia, 28 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Gdy sprzedałam rodzinny dom, mój ojciec przestał się odzywać. Dostałam od niego list, w którym wyjawił mi prawdę”
- „Na śmietniku znalazłam stary zeszyt z przepisami. To, co było napisane na ostatniej stronie, zmieniło moje życie”
- „Narzeczony zostawił mnie z długami, ale karma wraca. Po roku i zobaczył, co znaczy kobieca przedsiębiorczość”