Reklama

Codzienność w mojej pracy była przewidywalna i... nieco nużąca. Być może wynikało to z faktu, że zawsze pozostawałam na uboczu, podczas gdy inni tworzyli grupki i kliki. Ludzie w naszym biurze zazwyczaj trzymali się swoich, ale Dorota wyróżniała się swoją dominacją.

Reklama

Nasza liderka zespołu była nie tylko głosem, ale i twarzą naszych projektów. Ja byłam cieniem. Czułam się niewidzialna, ale nie narzekałam – spokój i obserwacja dawały mi pewną ulgę. Niestety, relacje z Dorotą były napięte. Zbyt często odczuwałam, że mnie nie lubi. A może to ja po prostu nie pasowałam do jej planów. Kiedy dział HR ogłosił wyjazd integracyjny, pomyślałam, że to może być moja szansa na zmianę sytuacji. Może przełamię te lody? A może to tylko kolejna okazja, by utwierdzić się w swoim staniu z boku?

Postanowiłam coś wyznać

Noc w górach była zimna, ale atmosfera wokół ogniska zdawała się gorętsza niż kiedykolwiek. Zespół siedział w kółku, owinięty w ciepłe kurtki, z kubkami gorącej herbaty w dłoniach. Dorota, jak zwykle w centrum uwagi, zaproponowała grę „Prawda czy wyzwanie”. Z początku byłam niechętna, ale wkrótce uległam namowom.

Karolina, twoja kolej – Dorota uśmiechnęła się w moją stronę, ale jej oczy mówiły co innego.

Nie wiem, co mnie podkusiło, ale postanowiłam być szczera.

– Prawda. Czuję się niewidzialna w tym zespole.

Wszyscy zamarli. Nawet ognisko zdawało się na chwilę zastygnąć. Dorota uniosła brew.

– Każdy ma wpływ na swoją pozycję – odpowiedziała chłodno.

– Może nie każdy ma twoje plecy, Dorota – rzuciłam, zanim zdążyłam się powstrzymać. Słowa wyszły z moich ust szybciej, niż zamierzałam.

Poczułam, jak krew pulsuje w moich skroniach, a serce bije w szybszym tempie. Obserwowałam, jak pozostali z niedowierzaniem patrzyli na naszą wymianę zdań. Zaskoczyłam samą siebie swoją odwagą. Czułam się winna, ale jednocześnie jakby wyzwolona. To był moment, w którym pękła niewidzialna bariera między mną, a resztą zespołu.

Dorota próbowała zbagatelizować sytuację, ale jej spojrzenie mówiło więcej niż słowa. To był pierwszy moment, gdy zauważyłam, że moja rola w zespole zaczyna się zmieniać. Ciekawość innych była wyczuwalna. Nikt jednak nie odważył się powiedzieć więcej.

Rozmowy powróciły do normalności, ale ja czułam, że coś w nas się zmieniło bezpowrotnie. Ten wieczór okazał się punktem zwrotnym. Wiedziałam, że to, co wydarzyło się przy ognisku, nie pozostanie bez wpływu na nas wszystkich.

Nie byłam jedyna

Po tym, jak wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, czułam, że nie mogę zasnąć. W głowie wciąż krążyły myśli o tym, co się wydarzyło przy ognisku. Postanowiłam przewietrzyć głowę i poszłam do kuchni po herbatę. Na mojej drodze pojawił się Tomek, mój przyjaciel z zespołu, który również nie mógł spać.

– Karolina – zaczął, gdy tylko mnie zobaczył – Nie tylko ty tak się czujesz. Wiele osób boi się Doroty.

Usiedliśmy przy stole. Tomek wyglądał na zmęczonego, ale w jego oczach było coś więcej – troska, może nawet podziw.

– To nie jest tylko twój problem – kontynuował. – Dorota blokuje mój awans, a nie jestem jedyny. Wszyscy to widzą, ale nikt nie ma odwagi się jej przeciwstawić.

Jego słowa były dla mnie jak balsam na duszę. Wiedza, że nie jestem sama, dodała mi sił. Jednak wciąż miałam mieszane uczucia. Czy Tomek naprawdę się mną interesuje, czy tylko szuka sposobu, by „załatwić” Dorotę?

Dlaczego mi to mówisz? – zapytałam z nutą podejrzliwości.

– Bo myślę, że jesteś jedyną osobą, która mogłaby coś zmienić. Masz w sobie odwagę, którą inni podziwiają – odpowiedział z uśmiechem.

Z jednej strony byłam wdzięczna za wsparcie, ale z drugiej czułam niepokój, że mógł mną manipulować. Czy to była przyjaźń, czy jednak coś więcej? Byłam rozdarta, nie wiedziałam, komu zaufać. Mimo to rozmowa z Tomkiem dodała mi otuchy i siły, by stawić czoła kolejnym dniom.

Usłyszałam coś okropnego

Noc w schronisku ciągnęła się w nieskończoność. Bezsenność okazała się moim niechcianym towarzyszem, więc postanowiłam jeszcze raz poszukać chwili wytchnienia w kuchni. Gdy zbliżałam się do drzwi, usłyszałam przytłumione głosy. Zatrzymałam się i nasłuchiwałam. To byli Dorota i Paweł, kierownik działu.

Ona zaczyna być problemem – usłyszałam Dorotę, a jej głos brzmiał jak zimny wiatr.

– Może trzeba będzie się jej pozbyć – odpowiedział Paweł równie chłodno.

Zamierałam w miejscu. Serce zaczęło bić jak oszalałe, a oddech stawał się coraz płytszy. Wiedziałam, że mówią o mnie. To było jak zimny nóż w plecy. Chciałam się wycofać, ale nogi odmówiły posłuszeństwa.

Gdy odzyskałam władzę nad ciałem, wróciłam do pokoju z myślami wirującymi w mojej głowie. Musiałam coś z tym zrobić. Obudziłam Tomka, delikatnie pukając do jego drzwi.

– Tomek, słyszałam, że chcą mnie zwolnić. Dorota i Paweł – powiedziałam szeptem, gdy otworzył zaspany, choć wewnętrznie krzyczałam.

Tomek otworzył oczy, zaskoczony moimi słowami. W jego spojrzeniu dostrzegłam szczerą troskę.

– Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to powiedzieli.

W tej firmie nie da się oddychać – dodałam. Byłam pewna, że to koniec mojej kariery tutaj. Nie mogłam już czekać na rozwój wydarzeń.

Podjęłam decyzję, choć bolało mnie to okrutnie. Następnego dnia zamierzałam złożyć wypowiedzenie. Wiedziałam, że muszę ratować siebie, zanim Dorota i Paweł zrobią to za mnie. Świadomość, że muszę opuścić zespół, z którym pracowałam, była gorzka, ale czułam, że nie mam innego wyboru.

Wzięłam los w swoje ręce

Poranek w górach przywitał mnie ostrym chłodem i ciszą. W pensjonacie panowała napięta atmosfera, a ja wiedziałam, że to mój ostatni dzień tutaj. Z ciężkim sercem zaczęłam się pakować. Każdy ruch ręki przypominał mi, że oto kończy się pewien rozdział mojego życia. Myśli kłębiły się w mojej głowie, ale wiedziałam, że muszę być silna.

Tomek, widząc moje przygotowania, podszedł do mnie z wyrazem niepokoju na twarzy.

– Karolina, jesteś pewna, że chcesz odejść? – zapytał z powagą w głosie.

Spojrzałam mu w oczy, szukając wsparcia, ale wiedziałam, że ta decyzja leży tylko w moich rękach.

– Nie mogę już być tam, gdzie boję się otworzyć usta – odpowiedziałam.

Tomek próbował mnie przekonać, bym dała sobie jeszcze trochę czasu.

– Może się wszystko ułoży? Wiem, że to nie jest łatwe, ale przecież nie jesteś sama – mówił z pasją, próbując znaleźć dla mnie jakieś rozwiązanie.

– Doceniam to, ale nie mogę żyć w strachu – powiedziałam stanowczo. Zrozumiałam, że chociaż chciał mi pomóc, to ja musiałam sama przejść przez tę decyzję.

Obserwując zespół podczas śniadania, widziałam ich jak stado dzikich zwierząt. Każdy z nich grał swoją rolę w tym skomplikowanym teatrze. Czułam ulgę, że niedługo uwolnię się od tej toksycznej dynamiki, ale jednocześnie ogarnął mnie smutek. Miałam nadzieję, że prawda mogłaby oczyścić sytuację, ale jedynie pogłębiła podziały.

Z walizką w dłoni i sercem pełnym mieszanych emocji, byłam gotowa pożegnać się z tym miejscem, wiedząc, że to decyzja, której nie mogę już cofnąć.

Nie zostanę w tej pułapce

Tydzień później siedziałam w biurze menedżerki HR, Magdy, gotowa złożyć formalne wypowiedzenie. Pomieszczenie było jasne, a przez okna wpadały promienie słońca, które jednak nie potrafiły rozjaśnić ciężkiej atmosfery, którą wprowadziłam swoją decyzją.

Magda spojrzała na mnie z mieszanką ciekawości i troski.

Karolina, co się stało? – zapytała, starając się zrozumieć mój krok.

Wzięłam głęboki oddech, próbując uporządkować myśli.

– Nie mam do kogo mieć pretensji. Ale wiem, że już tam nie pasuję – powiedziałam, starając się brzmieć zdecydowanie, choć wewnątrz drżałam.

Magda przysunęła się bliżej, jakby chciała mi okazać wsparcie.

Czy chcesz coś zgłosić oficjalnie? – zapytała delikatnie, mając na myśli problemy z Dorotą i Pawłem.

Pokręciłam głową.

– Chcę odejść w ciszy. Nie szukam zemsty ani konfliktu. Po prostu wiem, że to miejsce nie jest dla mnie – wyjaśniłam.

Magda wydawała się zrozumieć, choć jej twarz zdradzała pewne rozczarowanie.

Będziemy tęsknić za twoim wkładem – dodała, oddając mi podpisane dokumenty.

Zdałam sobie sprawę, że mimo wszystko żegnając się, nie tylko opuszczam trudne relacje, ale także ludzi, z którymi spędziłam wiele godzin pracy. Z tym wszystkim w sercu opuściłam biuro HR, z wiedzą, że podjęłam jedyną słuszną decyzję dla siebie.

Tego wieczoru wróciłam do domu, czując ulgę, ale i pustkę. Opuściłam coś, co przez długi czas było częścią mojego życia, ale jednocześnie wiedziałam, że wreszcie jestem wolna. Miałam nadzieję, że przyszłość przyniesie nowe, lepsze możliwości, choć jeszcze nie wiedziałam, co dokładnie mnie czeka.

Podjęłam dobrą decyzję

Rozpoczęcie nowej pracy zdalnej okazało się dla mnie oddechem świeżego powietrza. Choć brakowało mi kontaktu z ludźmi, cieszyłam się z możliwości pracy we własnym tempie, w otoczeniu, które sama stworzyłam. Każdy dzień przynosił nowe wyzwania, ale i nowe perspektywy. Poczułam, że wreszcie mogę rozwijać się zgodnie z własnym tempem, nie będąc przytłoczoną cudzymi oczekiwaniami.

Choć w nowej roli brakowało mi zgiełku biurowego życia, nauczyłam się cieszyć ciszą i spokojem. Z perspektywy czasu, decyzja o opuszczeniu dawnej pracy wydawała się nie tylko odważna, ale też konieczna dla mojego zdrowia psychicznego. Zrozumiałam, że czasem trzeba zostawić za sobą to, co nas ogranicza, by móc wzrastać.

Nie mogłam przestać myśleć o Tomku. Czy się odezwie? Czy nadal jest uwięziony w tej trudnej sytuacji z Dorotą i Pawłem? Brak wiadomości od niego wywoływał we mnie pewną nostalgię, ale również świadomość, że nasze drogi mogły się ostatecznie rozdzielić.

Zastanawiałam się także, czy Dorota zrozumiała coś z naszej ostatniej nocy w górach. Czy jej podejście do zespołu się zmieniło? Nie miałam odpowiedzi na te pytania i prawdopodobnie nigdy ich nie poznam. Jednak wiedziałam jedno – zrobiłam to, co było najlepsze dla mnie.

Czasem ogień musi wypalić stare układy, by mogły powstać nowe. Tak też stało się w moim przypadku. Przyszłość była niepewna, ale to niepewność dawała mi siłę. Byłam gotowa na wszystko, co nadejdzie, wiedząc, że teraz kieruję się sercem, a nie strachem.

Karolina, 29 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama