„Na wyprawie w Bieszczady znalazłam nieoczekiwane uczucie. Ten romans był bardziej ulotny niż jesienny liść na wietrze”
„Te słowa były jak cios w serce. Czułam się zdradzona, ale jednocześnie rozumiałam jego motywy. Mimo to czułam, że nasza relacja była oparta na iluzji, a nie na prawdziwym zaufaniu”.
Życie w mieście bywa dla mnie nieco przytłaczające. Codzienna rutyna – praca, dom, czasem spotkania z przyjaciółmi – wszystko to wprawia mnie w stan znużenia. Dlatego postanowiłam zrobić coś dla siebie i udać się na trekking w Bieszczady. Chciałam poczuć wolność, oderwać się od zgiełku miasta i posłuchać, jak szumią drzewa.
Było bajecznie
Jesienią w górach nie ma zbyt wielu turystów. Ale tamtego dnia na szlaku spotkałam mężczyznę. Stał z mapą w dłoni, studiując trasę, a wiatr rozwiewał mu włosy. Miał w sobie coś przyciągającego, co sprawiło, że zaczęliśmy rozmawiać. Nie wiem, czy to była jakaś chemia, czy tylko urok chwili, ale iskra przeskoczyła natychmiast. Rozmawialiśmy o górach, o życiu, o wszystkim i o niczym, a każda chwila spędzona z nim wydawała się jak z innego świata.
Potem okazało się, że nocujemy w tym samym schronisku. Szybko staliśmy się dla siebie kimś więcej niż tylko towarzyszami podróży. To było niezwykłe i nieoczekiwane, a ja byłam gotowa dać się temu uczuciu ponieść. Wojtek miał tę magiczną aurę…
Któregoś dnia usiedliśmy na skraju polany, skąd roztaczał się widok na dolinę, która teraz tonęła w złocistym świetle. Czułam się jak w bajce, a obecność Wojtka sprawiała, że ten moment był jeszcze bardziej wyjątkowy.
– Wiesz – zaczął Wojtek, przerywając ciszę, która wcale nie była niezręczna – myślę, że spotkanie cię tutaj było jakimś przeznaczeniem. Nieczęsto zdarza się spotkać kogoś, z kim rozmowa od razu jest taka… naturalna.
Spojrzałam na niego, próbując zrozumieć, czy jego słowa są szczere, czy też to tylko wpływ tej magicznej atmosfery.
– Czuję to samo – przyznałam, uśmiechając się delikatnie. – To dziwne, bo zazwyczaj jestem ostrożna w takich sytuacjach, ale przy tobie czuję się swobodnie. Jakbym znała cię od zawsze.
Wojtek spojrzał mi prosto w oczy, a jego spojrzenie było pełne ciepła i zrozumienia.
– To piękne, co mówisz. Może to te góry, może my sami, ale czuję, że to coś prawdziwego.
Zanurzyłam się w chwili
Zamknęłam oczy, chłonąc każde jego słowo. Moje serce biło szybciej, a jednocześnie czułam niezwykły spokój. Jak to możliwe, że ktoś, kogo dopiero poznałam, wzbudza we mnie takie emocje?
Chwycił moją dłoń, a ja poczułam, jak fala ciepła przechodzi przez moje ciało. Patrzyliśmy na siebie.
Szumiał wiatr, a ja po raz pierwszy od dawna poczułam, że jestem dokładnie tam, gdzie powinnam być. W tym magicznym miejscu, z Wojtkiem u boku.
Po powrocie do miasta czułam, jakby zniknął wokół mnie cały magiczny świat, który stworzyliśmy z Wojtkiem w Bieszczadach. W codziennym zgiełku ulic i wśród szarych bloków cała ta lekkość i radość wydawały się odległym wspomnieniem. Chociaż starałam się skupić na codziennych obowiązkach, myślami wciąż wracałam do chwil spędzonych z Wojtkiem. Musiałam z kimś o tym porozmawiać, aby uporządkować myśli. Dlatego umówiłam się z moim przyjacielem Tomkiem.
Tomek zawsze wiedział, kiedy coś jest na rzeczy. Już na powitanie zauważył, że mam w sobie jakiś wewnętrzny blask, choć mój uśmiech nie był do końca radosny. Usiadłam naprzeciw niego w naszej ulubionej kawiarni.
– Opowiadaj. Coś cię dręczy, a widzę też, że jesteś jakoś bardziej rozpromieniona.
Zastanawiałam się, od czego zacząć. Słowa same wypłynęły z moich ust.
– Poznałam kogoś. Spotkałam go w Bieszczadach i… to wszystko stało się tak szybko. Jest cudowny, ale…
– Ale? – Tomek nachylił się do przodu.
– No właśnie. Wszystko wydarzyło się tak nagle. Czuję, że go znam, ale jednocześnie nie wiem, czy mogę mu zaufać. Mam wrażenie, że to wszystko jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe – przyznałam, spuszczając wzrok na filiżankę przed sobą.
Martwił się o mnie
Tomek przyjrzał mi się uważnie, z troską w oczach.
– Ula, znam cię. Jesteś osobą, która zwykle stąpa twardo po ziemi. Może to coś wyjątkowego, a może tylko chwilowa fascynacja. Ale powiedz mi, co o nim wiesz? Znasz jego plany, kim jest, co robi?
Westchnęłam ciężko, przypominając sobie, jak niewiele pytań zadałam, będąc w górach tak pochłonięta chwilą.
– Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że wiem o nim wszystko. Rozmawialiśmy o życiu, o pasjach, ale… chyba nigdy nie zapytałam o jego przeszłość.
Tomek spojrzał na mnie z powagą.
– Uważaj. Nie mówię, żebyś od razu miała jakieś złe przeczucia, ale to ważne, żeby wiedzieć, na czym stoisz. Może warto porozmawiać o tym, co dalej?
Zastanawiałam się, jak mogłabym podjąć tę rozmowę z Wojtkiem, nie psując tej delikatnej więzi, którą stworzyliśmy.
– Masz rację. Muszę to z nim przegadać, bo inaczej sama się pogubię.
Uśmiechnęłam się smutno, wdzięczna za jego troskę i wsparcie. Tomek ścisnął moją dłoń, dodając mi otuchy.
– Pamiętaj, że zawsze jestem tutaj, jeśli potrzebujesz pogadać albo po prostu przemyśleć to wszystko na głos.
Czekała mnie trudna rozmowa
Dni mijały, a ja wciąż próbowałam znaleźć odpowiedni moment, by porozmawiać z Wojtkiem o przyszłości. To jakby cień, który nie dawał mi spokoju. W końcu musiałam stawić czoła swoim obawom, choć nie spodziewałam się, że prawda sama do mnie przyjdzie.
Pewnego popołudnia umówiliśmy się z Wojtkiem na kawę w jego ulubionej kawiarni. Kiedy weszłam, Wojtek siedział już przy stoliku z widokiem na ruchliwą ulicę. Wyglądał na zamyślonego. Przywitaliśmy się uśmiechem i delikatnym pocałunkiem, ale coś w jego zachowaniu wydawało mi się inne.
– Musimy porozmawiać o naszej przyszłości. Jak ona będzie wyglądała?
Na jego twarzy pojawiło się coś, co przypominało mieszaninę zdziwienia i zakłopotania. Przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się, jak odpowiedzieć.
– Ula, to skomplikowane… – zaczął, a ja już wiedziałam, że nie będzie łatwej odpowiedzi.
Nie chciałam jednak wyciągać pochopnych wniosków, zanim nie usłyszę wszystkiego. Wiedziałam, że ta rozmowa może wszystko zmienić, ale musiałam dowiedzieć się prawdy. Napięcie rosło, a serce biło mi jak oszalałe, gdy próbowałam zrozumieć sytuację, w której nagle się znalazłam.
– Naprawdę przepraszam, że dowiadujesz się dopiero teraz. Za dwa tygodnie wyjeżdżam na dwuletni kontrakt do Stanów Zjednoczonych… – jego głos zadrżał, a wzrok uciekał gdzieś w bok.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? – zapytałam, próbując zachować spokój, choć w środku czułam się jak kipiący wulkan.
Wojtek wziął głęboki oddech, po czym spojrzał mi prosto w oczy.
– Bałem się, że jeśli powiem ci o wyjeździe, wszystko się zmieni. Chciałem, żebyśmy mogli cieszyć się tym, co mieliśmy w Bieszczadach, bez zmartwień, bez… końca.
Taił to przede mną
Te słowa były jak cios w serce. Czułam się zdradzona, ale jednocześnie rozumiałam jego motywy. Mimo to czułam, że nasza relacja była oparta na iluzji, a nie na prawdziwym zaufaniu. Wojtek spuścił wzrok, jego twarz przybrała wyraz skruchy.
– Wiem. To było głupie i egoistyczne. Chciałem chronić naszą relację, ale widzę, że tylko ją skomplikowałem.
Westchnęłam, próbując powstrzymać łzy. Miałam ochotę uciec, ale z drugiej strony chciałam znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji.
– Nie wiem, co teraz zrobić – przyznałam, czując bezsilność. – Muszę to wszystko przemyśleć, zrozumieć, czego tak naprawdę chcę.
Wojtek sięgnął po moją dłoń, lecz ja cofnęłam ją instynktownie. To był moment, kiedy wiedziałam, że potrzebuję przestrzeni, by zrozumieć swoje uczucia. Wstałam od stolika, próbując opanować emocje.
– Muszę iść. Przepraszam, ale naprawdę potrzebuję chwili dla siebie – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Musiałam coś postanowić
Minęło kilka dni od rozmowy z Wojtkiem. Wiedziałam, że stoję przed trudnym wyborem. Z jednej strony była możliwość utrzymania związku na odległość, z drugiej – skupienie się na sobie i swoich potrzebach. Obie opcje miały swoje plusy i minusy, ale żadna nie wydawała się jednoznacznie dobra.
Podjęłam decyzję, że dam sobie czas na refleksję, na zrozumienie siebie i swoich prawdziwych pragnień. Nie zamknęłam drzwi przed Wojtkiem, ale postanowiłam, że zanim podejmę ostateczną decyzję, muszę odkryć, co naprawdę jest dla mnie najważniejsze.
Może miłość na odległość jest możliwa, a może to czas, by skupić się na nowych pasjach i celach. Wiedziałam, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, jestem w stanie stawić jej czoła z otwartym sercem i umysłem. To był moment, w którym zaczęłam odnajdywać równowagę między sercem a rozumem.
Patrząc na opadające liście, poczułam spokój. Czas płynie nieubłaganie, ale daje też szansę na nowe początki. Postanowiłam dać sobie tyle czasu, ile potrzebuję, by zrozumieć, co naprawdę chcę i co jest dla mnie najlepsze. W końcu, jak mawiają, wszystko ma swój czas i miejsce. Wierzyłam, że znajdę swoje.
Urszula, 29 lat