Reklama

Wszystko zaczęło się od pozornie zwyczajnej wywiadówki.

Reklama

– Pani Mario, musimy porozmawiać o Oskarze – zaczęła nauczycielka, patrząc na mnie z wyraźnym zatroskaniem. – Ma problemy z rówieśnikami. Izoluje się, czasem wydaje się, że specjalnie prowokuje konflikty...

Zamilkłam, przysłuchując się jej słowom. Oskar zawsze wydawał mi się taki spokojny, wręcz wycofany. Czy to możliwe, że moje dziecko miałoby być w centrum takich problemów?

– Co dokładnie się dzieje? – zapytałam.

Nauczycielka próbowała tłumaczyć, że to nie chodzi o jedną sytuację, ale o wzorzec zachowania. I właśnie wtedy wtrąciła się siedząca obok matka innego dziecka, Ania K:

– Pani nie wie? Przecież Oskar uderzył mojego syna, Mateusza. Opowiadał, że to nie pierwszy raz! Chłopcy się go boją...

Cisza. Jakby ktoś wyłączył dźwięk w całym pokoju. Słowa Ani spadły na mnie jak ciężar, którego nie mogłam unieść. Spojrzałam na nauczycielkę, oczekując zaprzeczenia, jakiejś obrony, wyjaśnienia. Ale ona tylko skinęła głową.

– Rzeczywiście, dochodziło do incydentów. Myśleliśmy, że Oskar jest ofiarą, ale ostatnie tygodnie pokazują, że on też bywa agresywny.

Nie mogłam tego pojąć. Oskar? Mój Oskar? Zawsze zamknięty w swoim pokoju, spokojny, nieśmiały... Przecież nie byłby zdolny do takich rzeczy. Ale w głowie zaczęły pojawiać się obrazy – drobne, dziwne zachowania, o których teraz myślałam inaczej. Znikał w swoim pokoju na długie godziny, unikał rozmów o szkole, zmieniał temat, kiedy pytałam o kolegów. Czy to możliwe, że całe te miesiące krył przede mną prawdziwą naturę swoich działań?

Musiałam porozmawiać z Oskarem

Po powrocie do domu, od razu niemal zaatakowałam syna.

– Oskar, co się dzieje w szkole? – spytałam go tego wieczoru, próbując nie dać po sobie poznać, że drżę w środku.

– Nic – odparł, nie odrywając wzroku od telefonu.

Słyszałam, że bijesz kolegów. Że to ty zaczynasz konflikty – dodałam, chcąc usłyszeć od niego zaprzeczenie. Nie doczekałam się.

Podniósł głowę, jego spojrzenie było ostre, nie takie jak zwykle. Jakby czekał na to pytanie od dawna. Jakby wreszcie musiał coś z siebie wyrzucić.

– I co z tego? – rzucił, a jego głos był lodowaty.

Poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Tego się nie spodziewałam. Myślałam, że gdy skonfrontuję go z prawdą, natychmiast zaprzeczy, wybuchnie płaczem, powie, że to nieprawda. Ale on po prostu przyznał się.

– Co z tego? Oskar, przecież... przecież ty nie jesteś taki! – powiedziałam, próbując go zrozumieć.

Wzruszył ramionami.

– Może jestem – odpowiedział, odwracając wzrok.

Chciałam poznać prawdę

Zamarłam. Mój syn, moje dziecko, nagle wydał mi się zupełnie obcy. Stałam w progu jego pokoju, czując, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Znałam te reakcje z filmów, z opowieści innych matek – bunt, sprzeciw, wycofanie. Ale nigdy nie myślałam, że dotyczy to mojego dziecka. Oskar zawsze był inny. Cichy, spokojny. Nigdy nie przysparzał problemów. A teraz...

– Oskar, musisz mi powiedzieć, o co chodzi – zaczęłam ponownie, próbując zachować spokój, choć wewnątrz wszystko się we mnie gotowało. – To, co usłyszałam na wywiadówce, kompletnie mnie zaskoczyło. Jak mam ci pomóc, jeśli nic mi nie mówisz?

– A co, jeśli nie chcę twojej pomocy? – jego głos był zimny, pełen buntu, którego nie rozumiałam.

– Przecież zawsze mówiłeś, że koledzy cię nie lubią, że to oni ci dokuczają. A teraz okazuje się, że to ty... – zamilkłam, próbując zebrać myśli.

Oskar spojrzał na mnie spod zmarszczonych brwi. W jego oczach była złość, której wcześniej nigdy u niego nie widziałam.

– Wiesz, czemu to robię? – przerwał mi. – Bo mam tego wszystkiego dość! – głos mu się podniósł. – Tego, że wszyscy się mnie czepiają, że zawsze jestem „tym dziwnym”, tym, który się nie dopasowuje. Więc skoro i tak mnie nienawidzą, to czemu miałbym się przejmować? – wyrzucił z siebie, jakby w końcu chciał wylać cały żal, który nosił od miesięcy.

Zatkało mnie

Słowa, które wypowiadał, były jak ciosy. Czułam, jak z każdym kolejnym zdaniem coś pęka we mnie, jakby wszystkie te lata wychowywania go, troski, miłości, nagle nie miały żadnego znaczenia.

– Oskar, ale to nie jest rozwiązanie – powiedziałam, starając się, by mój głos nie załamał się od emocji. – To, że cię nie rozumieją, nie znaczy, że masz ich krzywdzić.

– A co, mam siedzieć cicho i pozwalać, żeby oni krzywdzili mnie? – przerwał mi, a jego oczy płonęły gniewem. – Oni zawsze byli pierwsi, ale nikt tego nie widzi! Kiedy to ja oddaję, nagle wszyscy zwracają uwagę!

– Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś? – zapytałam, czując narastający żal, a może i poczucie winy. Może faktycznie zawiodłam jako matka? Nie zauważyłam, co dzieje się z moim dzieckiem?

– Bo po co? I tak nie zrozumiesz... – rzucił, a potem odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie w kompletnej ciszy.

Zostałam sama w jego pokoju, otoczona ciszą, która zdawała się krzyczeć bardziej niż jakiekolwiek słowa. Oskar zamknął się przede mną. Wszystko, co mówił, zburzyło obraz, jaki o nim miałam. Czy to ja zawiodłam? Nie dostrzegłam jego problemów, nie umiałam wyciągnąć do niego ręki, kiedy tego potrzebował. A teraz… teraz patrzyłam na chłopca, którego nie rozpoznawałam.

Wstałam, czując, jak ciężar całej rozmowy przygniata mnie do ziemi. Przecież to nie mogło tak wyglądać – nie mogłam go po prostu zostawić z tym wszystkim. Musiałam dowiedzieć się więcej, musiałam dotrzeć do prawdy, więc poszłam za nim.

– Oskar, porozmawiajmy! – zawołałam za nim, wychodząc z pokoju. Zobaczyłam go, jak stoi w kuchni, oparty o stół, z zamkniętymi oczami.

– Mamo, przestań. Nic nie zrozumiesz – wyszeptał, bezsilny. Wtedy poczułam, jak pęka we mnie coś więcej niż tylko strach. Zrozumiałam, że syn ukrywał przede mną prawdę nie dlatego, że nie chciał… ale że nie umiał już ufać.

Syn czuł się niezrozumiany

Podchodząc bliżej, zauważyłam, że Oskar nawet nie otworzył oczu. Stał tam, jakby odcięty od rzeczywistości, od wszystkiego, co działo się wokół. Z każdym moim krokiem czułam, że oddalamy się od siebie coraz bardziej, jakby rosła między nami niewidzialna bariera.

– Oskar, naprawdę chcę ci pomóc. Cokolwiek się dzieje, musisz mi powiedzieć – spróbowałam jeszcze raz, łagodniejszym tonem, tłumiąc w sobie narastający strach.

Westchnął głęboko, otwierając oczy. Jego twarz wyglądała na zmęczoną, jakby dźwigał na sobie ciężar, którego nie powinno nosić dziecko w jego wieku.

– To nie jest takie proste – powiedział cicho, zrezygnowany. – Nie chodzi tylko o szkołę, o te bójki. To wszystko… to ja. Czasami mam wrażenie, że nigdzie nie pasuję.

Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam, jak to skomentować. Nie wiedziałam, jak dotrzeć do własnego syna, który coraz bardziej się ode mnie oddalał.

– Ale jesteś tutaj, ze mną – szepnęłam. – I ja cię nie zostawię, niezależnie od tego, co się dzieje i mimo, że tak najadłam się wstydu za ciebie.

Oskar spojrzał mi prosto w oczy. Po raz pierwszy dostrzegłam w nich coś więcej niż gniew – widziałam ból, który ukrywał przez cały ten czas.

Reklama

Maria, 48 lat

Reklama
Reklama
Reklama