Reklama

Codzienne życie bywa monotonne. Rankiem chodzę na spacer z psem, popołudnia spędzam w ogrodzie, pielęgnując kwiaty i warzywa. Wieczory przynoszą samotność, której towarzyszy cicha muzyka i stara książka. Tak wyglądała moja rzeczywistość aż do momentu, gdy otrzymałam zaproszenie na zjazd szkolny. To wydarzenie budziło we mnie mieszane uczucia – ekscytację, ale i lęk przed spotkaniem z przeszłością.

Reklama

Ekscytowałam się

Zjazd szkolny. Te dwa słowa przeniosły mnie myślami w czasy młodości. Andrzej był moją pierwszą miłością. Pamiętam nasze wspólne spacery nad jeziorem, wieczory spędzone na rozmowach i planach na przyszłość. Niestety, nasze drogi rozeszły się, gdy poszedł na studia do innego miasta. Kontakt się urwał, a życie popłynęło w różnych kierunkach.

Teraz, po tylu latach, zastanawiałam się, czy go spotkam na zjeździe. Czy będzie pamiętał o mnie? Podjęłam decyzję, że pojadę. Nie wiem, co mnie tam czeka, ale chcę to przeżyć. Może odnajdę tam coś, co wypełni tę pustkę, która powstała po śmierci męża.

Wyciągnęłam z szafy najlepszą sukienkę, umówiłam się do fryzjera, a w sercu pojawiła się nadzieja, że ten zjazd przyniesie coś dobrego, że spotkanie z dawnymi przyjaciółmi przywróci wspomnienia i pozwoli na chwilę zapomnieć o samotności.

Na zjazd przyjechałam nieco wcześniej. Chciałam mieć chwilę dla siebie, zanim zacznie się gwar i śmiechy starych przyjaciół. Weszłam do starej szkoły, która, choć przeszła kilka remontów, wciąż miała ten sam zapach i atmosferę.

Zobacz także

W dużej sali gimnastycznej stoły były już nakryte białymi obrusami, a na nich czekały przekąski i napoje. W tle grała delikatna muzyka z tamtych lat, co dodawało uroku całej scenerii. W powietrzu unosił się zapach świeżych kwiatów. Rozejrzałam się dookoła, szukając znajomych twarzy.

Chciałam ich zobaczyć

– Janina! – usłyszałam nagle za sobą. Obróciłam się szybko i zobaczyłam Marię, moją najlepszą przyjaciółkę z czasów szkolnych. Wyglądała niemal tak samo, jak ją zapamiętałam, tylko jej włosy, teraz siwe, nadawały jej jeszcze więcej wdzięku.

– Marysia! – rzuciłam się jej na szyję, a obie uścisnęłyśmy się serdecznie. – Jak miło cię widzieć!

– Ty też się nie zmieniłaś, Janka – uśmiechnęła się Maria. – To niesamowite, jak te lata szybko minęły. Chodź, napijemy się czegoś.

Usiadłyśmy przy jednym ze stołów, a Maria zaczęła opowiadać o swoim życiu. Były tam zarówno radosne, jak i smutne chwile. W pewnym momencie zauważyłam, że Maria zaczęła się rozglądać, jakby kogoś wypatrywała.

– Kogo szukasz? – zapytałam z uśmiechem.

– Andrzeja. Powiedział, że przyjdzie. Wiesz, on zawsze był trochę spóźnialski – mrugnęła do mnie z uśmiechem.

Serce zabiło mi mocniej na dźwięk jego imienia. Nagle drzwi sali otworzyły się szeroko i do środka wszedł wysoki mężczyzna o siwych włosach, ubrany w elegancki garnitur. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy tylko spojrzał w naszą stronę.

– Andrzej! – Maria wstała i machnęła do niego.

Podszedł do nas z uśmiechem. Gdy jego wzrok spoczął na mnie, na moment zatrzymał się, a jego twarz nabrała wyrazu zdziwienia i radości jednocześnie.

– Janina… – powiedział cicho, podchodząc bliżej. – To naprawdę ty.

Wstałam powoli, czując, jak emocje rosną we mnie z każdą chwilą.

– Tak, to ja – uśmiechnęłam się, a on ujął moją dłoń i delikatnie ją ucałował. – Miło cię widzieć po tylu latach.

– Nawzajem, Janinko. Nie sądziłem, że znowu cię spotkam – jego głos drżał lekko, jakby wspomnienia sprzed lat wróciły z pełną siłą.

Było jak w bajce

Usiedliśmy razem przy stole, a rozmowa szybko przeszła na wspomnienia z młodości. Andrzej opowiadał o swoim życiu, o Ewie, swojej zmarłej żonie, i o tym, jak radzi sobie jako wdowiec. Było w tym coś pocieszającego, że oboje przeszliśmy przez podobne doświadczenia.

Z każdą minutą rozmowy czułam, jak odżywają dawne uczucia. Śmialiśmy się, wspominaliśmy, a czas mijał niepostrzeżenie. Inni dawni znajomi dołączali do nas na chwilę, ale to rozmowy z Andrzejem były dla mnie najważniejsze.

– Pamiętasz, jak chodziliśmy na spacery nad jezioro? – zapytał nagle Andrzej.

– Oczywiście, że pamiętam. To były piękne chwile – odpowiedziałam z uśmiechem.

– Może powtórzymy ten spacer? – zaproponował.

Zgodziłam się bez wahania. Po zjeździe, gdy wszyscy już się pożegnali, wyszliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy w stronę jeziora, tak jak za dawnych lat.

Spacerowaliśmy brzegiem jeziora, przypominając sobie dawne czasy. Wieczorne słońce kładło się na wodzie złotymi refleksami, a lekki wietrzyk chłodził nasze rozgrzane emocjami twarze. Andrzej szedł obok mnie, a nasze rozmowy toczyły się naturalnie, jakbyśmy nie rozstali się na te wszystkie lata.

– Wiesz – zaczął po chwili milczenia – zawsze zastanawiałem się, co by się stało, gdybyśmy wtedy nie stracili ze sobą kontaktu.

Spojrzałam na niego, czując, jak serce zaczyna mi bić mocniej. W jego oczach dostrzegłam coś więcej niż tylko wspomnienia – była tam tęsknota i może nadzieja na coś nowego.

– Też często o tym myślałam – przyznałam szczerze. – Życie potoczyło się inaczej, ale cieszę się, że teraz możemy znów być razem.

To było coś nowego

Uśmiechnął się i delikatnie wziął mnie za rękę. Szliśmy tak przez chwilę w milczeniu, ciesząc się swoją obecnością.

– Opowiedz mi o sobie. Jak minęły ci te lata? – zapytał z zainteresowaniem.

Westchnęłam i zaczęłam opowiadać o swoim życiu z Adamem, o naszych dzieciach i o tym, jak radziłam sobie po jego śmierci. Andrzej słuchał uważnie, czasem zadając pytania, czasem tylko przytakując. Kiedy skończyłam, poczułam się lżej, jakbym zrzuciła ciężar, który nosiłam przez te lata.

– A ty? Jak było z tobą i Ewą? – zapytałam, chcąc poznać jego historię.

Andrzej zamilkł na chwilę, patrząc na taflę jeziora. Potem zaczął mówić, a jego głos był pełen smutku i czułości.

– Przeżyliśmy razem wiele pięknych chwil, ale choroba zabrała ją zbyt wcześnie. Zostałem sam, próbując sobie radzić, ale to nigdy nie było łatwe. Nasze dzieci dorosły, ale ja zawsze czułem się samotny.

Słuchałam go z żalem, zdając sobie sprawę, że oboje doświadczyliśmy podobnych strat. Wspólne przeżycia zbliżyły nas jeszcze bardziej. Zatrzymaliśmy się przy starej ławce, na której często siadaliśmy jako młodzi zakochani. Uśmiechnęliśmy się na wspomnienie tych chwil i usiedliśmy obok siebie. Nasze rozmowy zaczęły toczyć się wokół przyszłości – o tym, co teraz robimy, jakie mamy plany i marzenia.

Wszystko zaczęło się układać

– Myślisz, że możemy zacząć od nowa? – zapytał nagle Andrzej, patrząc mi prosto w oczy.

– Myślę, że powinniśmy spróbować – odpowiedziałam z drżącym głosem. – Życie jest zbyt krótkie, by nie dać sobie szansy na szczęście.

Uśmiechnął się, a ja poczułam, jak jego dłoń ściska moją mocniej. Spacerowaliśmy jeszcze długo, rozmawiając o wszystkim i o niczym, ciesząc się swoim towarzystwem.

W następnych dniach zaczęliśmy się spotykać coraz częściej. Andrzej przyjeżdżał do mnie na wieczorne herbaty, a ja odwiedzałam go w jego domu. Spacerowaliśmy po parku, rozmawialiśmy o przeszłości i marzyliśmy o przyszłości. Czułam, jak dawne uczucia odżywają i jak tworzy się między nami nowa, silna więź.

– Wiesz, zawsze bałem się, że po śmierci Ewy już nigdy nie będę mógł nikogo pokochać – kontynuował Andrzej. – Ale teraz, gdy znowu jesteś w moim życiu, czuję, że może jest jeszcze nadzieja na szczęście.

Pewnego wieczoru, podczas porządków na strychu, natknęłam się na stary list. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Był to list od Marii, mojej dawnej przyjaciółki. Otworzyłam go z ciekawością i zaczęłam czytać.

Byłam kompletnie zdumiona

„Janina, muszę Ci coś wyznać. Pamiętasz te dni, kiedy wszyscy spędzaliśmy czas razem? Ja, Ty, Andrzej… W tamtych czasach wydarzyło się coś, o czym nigdy Ci nie powiedziałam. Miałam romans z Andrzejem. Był to krótki, intensywny okres, ale owocem tego związku jest dziecko. Andrzej nigdy o tym nie wiedział, a ja postanowiłam to zachować w tajemnicy. Przepraszam Cię za to, że nigdy nie miałam odwagi Ci o tym powiedzieć. Mam nadzieję, że kiedyś znajdziesz w sercu miejsce na wybaczenie. Maria”.

Czułam, jak świat mi się wali. Wstrząśnięta i zraniona, nie wiedziałam, co robić. Postanowiłam natychmiast skonfrontować się z Andrzejem. Musiałam usłyszeć prawdę z jego ust. Pojechałam do niego, serce biło mi jak oszalałe, a ręce drżały.

Wyciągnęłam list i podałam mu go, obserwując jego reakcję. Czytał uważnie, a na jego twarzy malowało się zdziwienie, potem smutek i wreszcie zrozumienie.

– To prawda – powiedział cicho. – Miałem krótki romans z Marią. Był to krótki okres, zaraz po tym, jak nasze drogi się rozeszły. Ale nie wiedziałem o dziecku. Nigdy nie wiedziałem…

Andrzej próbował mnie objąć, ale odsunęłam się, nie mogąc znieść jego dotyku.

– Janina, przepraszam. To było dawno temu, zanim związałem się z Ewą. Nigdy bym cię nie skrzywdził.

– Muszę porozmawiać z Marią – powiedziałam, odwracając się i wychodząc z jego domu.

To był jakiś żart

Następnego dnia wyruszyłam w stronę domu Marii. Myśli kotłowały się w mojej głowie, a serce biło szybko i niespokojnie. Po tylu latach przyjaźni, nagle czułam się zdradzona i oszukana. Gdy dotarłam na miejsce, wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Maria, a na jej twarzy malowało się zdziwienie i niepokój.

– Janina, co się stało? – zapytała, widząc moje zaniepokojenie.

– Znalazłam to wczoraj – zaczęłam, patrząc prosto w oczy Marii. – Musisz mi powiedzieć, dlaczego nigdy o tym nie wspomniałaś. Dlaczego ukrywałaś prawdę?

Maria westchnęła ciężko, jej twarz zbladła, a oczy wypełniły się łzami.

– Napisałam do ciebie i myślałam, że o wszystkim wiesz i że się ode mnie odsunęłaś. Andrzej był twoją pierwszą miłością, a ja po prostu się zakochałam. To było krótko po tym, jak wyjechał na studia. Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy, ale wiedziałam, że to nie ma przyszłości.

– Dlaczego nigdy nie powiedziałaś mu o dziecku? – zapytałam, próbując zrozumieć jej motywy.

– Bałam się jego reakcji. Bałam się, że odrzuci nasze dziecko, że nie będzie chciał mieć ze mną nic wspólnego. I chciałam cię chronić. Myślałam, że jeśli ukryję prawdę, to wszystko się ułoży – wyznała z drżeniem w głosie.

To było dla niej trudne

Czułam mieszankę złości i smutku, ale też współczucia. Maria przez tyle lat nosiła ten ciężar w sobie, samotnie wychowując dziecko. Wiedziałam, że to nie była łatwa decyzja.

– Co się stało z dzieckiem? – zapytałam cicho.

– Oddałam je do adopcji – odpowiedziała, a łzy zaczęły płynąć po jej policzkach. – Byłam młoda i przestraszona. Myślałam, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Czasem zastanawiam się, co się z nim stało, czy jest szczęśliwe… Przepraszam. Wiem, że to nie naprawi przeszłości, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz – powiedziała z bólem w głosie.

Potrzebowałam przestrzeni i czasu, aby przemyśleć to wszystko. Wróciłam do domu i zanurzyłam się w swoich myślach. Musiałam porozmawiać z Andrzejem ponownie, aby zrozumieć, jak teraz będzie wyglądała nasza relacja.

Kilka dni później umówiłam się z Andrzejem na spotkanie w parku. Siedzieliśmy na ławce, a ja czułam, jakby cały świat stanął w miejscu.

– Rozmawiałam z Marią – zaczęłam. – Wiem, dlaczego to wszystko ukrywała. Czuję się zraniona, ale chcę zrozumieć, co teraz. Jakie są twoje uczucia?

Andrzej spojrzał na mnie z powagą.

– To, co było między mną a Marią, było krótkie i przeszłe. Ale teraz, tu i teraz, ważne jest to, co czuję do ciebie. Chcę być z tobą, jeśli mi na to pozwolisz. Chcę spróbować zbudować coś nowego, coś prawdziwego – powiedział z determinacją.

Postanowiłam zaryzykować

Decyzja o przyszłości z Andrzejem była trudna, zwłaszcza po odkryciu tajemnicy, która zmieniła wszystko, co wiedziałam o naszej przeszłości. Nie było mi łatwo przejść z tym do porządku dziennego, ale uznałam, że warto zaryzykować i nie chcę dłużej żyć w samotności.

We trójkę odnaleźliśmy syna Marii i Andrzeja, choć Marysia długo się przed tym wzbraniała. Poczułam, że właśnie teraz moje życie stało się kompletne. Jakby to była jakaś moja misja. Andrzej był mi wdzięczny, co jeszcze bardziej zbliżyło nas do siebie.

Maria, choć nasza relacja przeszła trudne chwile, również stała się częścią naszego życia. Przebaczenie i zrozumienie pomogły nam odbudować naszą przyjaźń, a ja cieszyłam się, że mogę mieć ją przy sobie.

Reklama

Janina, 60 lat

Reklama
Reklama
Reklama