„Nad morzem w Kołobrzegu zjadłam najdroższą zupę życia. W cenie było pyszne jedzenie i wspomnienie, które wraca co lato”
„Byłam bardzo zadowolona z pomysłu, by samemu nie gotować, bo choć to niby tylko pensjonat, to kuchnia zaskoczyła mnie super pozytywnie. Ceny już mniej, ale jedzenie było warte tych pieniędzy”.

- Redakcja
Wakacje sprawiają, że wracam pamięcią do pewnego zdarzenia, które miało miejsce kilka lat temu. To był najtrudniejszy rok w moim życiu. Minęły już cztery lata od rozwodu. Był paskudny i psychicznie przeczołgał mnie strasznie. Zdrady, które zafundował mi mój były mąż, kosztowały mnie wiele emocji. Potrzebowałam odpoczynku bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Potrzebowałam odskoczni
Sama jednak do końca nie wiedziałam, czego chcę. Nie chciałam jechać z nikim znajomym. Potrzebowałam odpoczynku od ciągłego tłumaczenia, co mi się przytrafiło i co się działo na sali rozpraw.
– No to jedź na wakacje na drugi koniec Polski – powiedział mi któregoś dnia mój brat.
Po tonie głosu sądziłam, że raczej miał dosyć mojego jojczenia i narzekania, że nie wiem, co teraz zrobić. Wiedziałam tylko, że potrzebuję zmian i to konkretnych.
Najpierw się obruszyłam, gdy tak potraktował mnie mój własny brat, a potem pomyślałam… czemu nie? Akurat centralnie to jest kierunek nad morze, bo mieszkam w regionach górskich. Cały kraj w szerz, ale w sumie czemu nie? Dwa tygodnie leniuchowania na plaży, spacerów, jedzenia ryb, opalania się i nie wiem, czego tam jeszcze. Postanowiłam nie odmawiać sobie żadnych przyjemności.
Podjęłam decyzję
Rozwód miałam z orzekaniem o winie. I ile było to bardzo ciężkie przeżycie, kosztujące masę emocji, to przeżyłam swego rodzaju katharsis. Po tym, co musiałam na sali, przy obcych ludziach przeżyć, to wszelkie inne historie nie są mi straszne. Jestem teraz wolną kobietą.
Postanowiłam pojechać jak za dawnych lat, gdy jeździło się na obozy i kolonie, czyli pociągiem. Taka długa wyprawa sprawiała, że nie bardzo miałam ochotę wsiadać za kierownicę, a poza tym chciałam móc się zdrzemnąć, poczytać albo porozwiązywać krzyżówki. Nie miałam ochoty myśleć o odpowiedzialności za dojazd. Naprawdę chciałam wreszcie odpocząć.
– Tylko co ty tam będziesz robić sama dwa tygodnie? – zapytała moja przyjaciółka.
– Przecież nie jadę na odludną wyspę. Jestem przekonana, że jacyś ludzie tam będą.
– No niby tak, ale nikt znajomy.
– Jak już się pozna, to jest znajomy – powiedziałam ze śmiechem.
– Bardzo się zmieniłaś w ostatnim czasie, ale chyba na lepsze – powiedziała i delikatnie pogłaskała mnie po policzku. – Dużo przeszłaś. Należy ci się odpoczynek pod każdym względem.
Byłam bardzo pozytywnie nastawiona na cały wyjazd.
Nie żałowałam niczego
Pozwoliłam sobie na wynajęcie pokoju w pensjonacie ze wszystkimi posiłkami, bo nie chciałam zaprzątać sobie głowy niczym. Kuchnia swoją drogą sporo kosztowała, ale potem się okazało, że to była bardzo dobra decyzja pod wieloma względami. Pokój natomiast był dwuosobowy, choć tylko dla mnie, więc nie najmniejszy. Śliczny, z widokiem na morze. Byłam przeszczęśliwa.
Ktoś może powiedzieć, że mogłam sobie pozwolić na wycieczkę za granicę i pewnie zapłaciłabym te same pieniądze. Ja jednak chciałam pojechać gdzieś w kraju.
Wyjazd okazał się świetnym, by nie rzec – genialnym pomysłem. Pojechałam z czystą głową, bez myślenia o problemach w domu, bo wszystkie najważniejsze rozwiązałam wcześniej i teraz po prostu cieszyłam się chwilą. Byłam też bardzo zadowolona z pomysłu, by samemu nie gotować, bo choć to niby tylko pensjonat, to kuchnia zaskoczyła mnie super pozytywnie. Ceny już mniej, ale jedzenie było warte tych pieniędzy.
Zaskoczył mnie
Korzystałam więc ze wszystkiego, jak tylko się da. Któregoś dnia leżałam na leżaczku przed pensjonatem i łapałam słoneczko, gdy nagle zaszło. Otworzyłam oczy. Przede mną stał chłop jak dąb z kilkudniowym zarostem, długimi włosami związanymi w kucyk.
– Chciałem osobiście podziękować za pochwały dotyczące jedzenia – powiedział nagle.
– Znaczy, że gotujesz?
– A nie wyglądam? – roześmiał się serdecznie.
– No przyznam, że nie – i przeleciałam po nim spojrzeniem, na które bym się nie zdobyła jeszcze jakiś czas temu. Widziałam, że to zauważył, bo uśmiechnął się pod nosem.
– Masz ochotę na spacer wieczorem, jak skończę zmianę?
– Pewnie – odpowiedziałam bez wahania.
– To znajdziemy się, bo w sezonie mieszkam na terenie pensjonatu – powiedział i odszedł.
„Jak mogłam nie zauważyć takiego wielkiego chłopa” – pomyślałam, a przecież byłam tam już parę dobrych dni. No ale też pewnie jako część obsługi nie rzucał się w oczy celowo, co też w jego przypadku na pewno nie było łatwe.
Był uroczy
Wieczorem rzeczywiście bez trudu mnie odnalazł. Przeszliśmy się brzegiem morza, a potem skręciliśmy w stronę lasu. Wiedziałam, czym to się może skończyć, ale właśnie tego chciałam. Tego potrzebowałam – znowu poczułam się jak kobieta. Jego gorące, silne dłonie na moim ciele sprawiły, że dosłownie płonęłam. Nie przypominam sobie też, bym kiedyś miała odwagę na takie harce na łonie natury.
Dwa dni później usłyszałam pukanie do moich drzwi. Otworzyłam zdziwiona, bo było już dość późno – zbliżała się północ. Zobaczyłam mojego kucharza. Na biodrach miał jedynie ręcznik, a w rękach dwa talerze z makaronem z jakimiś warzywami. Jedzenie pachniało nieziemsko.
– Pomyślałem, że zgłodniałaś – powiedział.
– Miałeś rację – powiedziałam i bez wahania wpuściłam go do pokoju. Jedzenie było wyjątkowe, ale i tak zjedliśmy je zimne, bo wcześniej mieliśmy inne zajęcia.
I tak spotykaliśmy się w różnych okolicznościach przyrody, czy też naszych pokoi. Wyjazd był przez to dużo bardziej atrakcyjny.
Nie zapomnę tego
Minęło już parę lat, a za każdym razem, gdy nadchodzi lipiec, wracają tamte wspomnienia, przy których dalej czuję, że płonę. Ów kucharz zapewnił mi niezwykłe wakacje. Wiele się od tego czasu zmieniło w moim życiu. Ja jednak uważam, że to były jedne z najlepszych, jakie miałam. Nigdy później nie czułam się już tak swobodnie.
Co ciekawe – nie miałam żalu, że się wszystko skończyło. Nigdy też w sumie nie mieliśmy złudzeń, że będziemy tę znajomość kontynuować. Być może też dlatego tak łatwo było się zapomnieć i po prostu żyć chwilą.
Od niedawna mam nowego partnera. Wydaje się, że moje życie zaczyna wracać na bardziej rodzinne tory. Nidy nie opowiadałam mu tamtych wydarzeń i nie dlatego, że się ich wstydzę, tylko dlatego, że są wyłącznie moje.
Ewa, 36 lat
Czytaj także:
- „Spotkania u teściowej są dla niej tylko pretekstem, by mnie upokorzyć. Po niedzielnych obiadkach zostaje tylko niesmak”
- „Mój mąż całe życie twierdził, że jest jedynakiem. Dziś wiem, dlaczego tak bardzo chciał zapomnieć, że ma siostrę”
- „Mam 40 lat i myślałam, że mój kwiat już przekwitł. Niestety to owoc grzesznej uciechy we mnie zakiełkował”