„Nadąsane i rozwydrzone bachory zniszczyły nam Święta. Jeszcze im pokażę, gdzie jest ich miejsce w szeregu”
„Mieliśmy wszystko. A mimo to Wigilia była pusta. Siedzieliśmy przy stole jak obcy sobie ludzie. Gdzie popełniłem błąd? Czy to świat stał się zbyt szybki, zbyt cyfrowy? Może tradycje, które próbowałem przekazać, były już tylko niepotrzebnym ciężarem?”.
- Redakcja
Stół uginał się od świątecznych potraw, choinka w kącie mieniła się kolorowymi światełkami. Przez chwilę mogło się wydawać, że wszystko jest tak, jak powinno być, a jednak... Moje dzieci niby były obecne, ale nieobecne. Kasia wgapiona w ekran telefonu, przesuwała palcem po ekranie z prędkością światła, a Bartek, jak zahipnotyzowany gapił się w telefon i nawet nie spojrzał na talerz.
To takie żałosne
– Krzysiu – szepnęła porozumiewawczo żona, kiedy dzieci na moment obłożyły telefony. – Może coś powiesz?
Co miałem powiedzieć? Przypomniałem sobie dawne Wigilie – zapach mandarynek, dzieci śmiejące się przy dzieleniu opłatkiem, wspólne kolędowanie. W tamtych dniach naprawdę byliśmy rodziną. A teraz?
– Może odłożycie te telefony na chwilę? – zacząłem łagodnie, wpatrując się w Kasię i Bartka. – To Wigilia.
Córka uniosła głowę, przewróciła oczami i westchnęła teatralnie.
– Tato, przecież gadamy – powiedziała z ironią. – Nie widzisz?
Syn nawet nie oderwał wzroku od ekranu. Poczułem, jak coś ściska mnie za gardło.
Gdzie popełniłem błąd? Czy to świat stał się zbyt szybki, zbyt cyfrowy? Może tradycje, które próbowałem przekazać, były już tylko niepotrzebnym ciężarem? Babcia Maria nagle się odezwała, cichutko, jakby nie chciała nam przeszkadzać.
– A może zaśpiewamy kolędę?
Cisza
– Może zaśpiewamy kolędę? – powtórzyła głośniej babcia.
Zawsze podziwiałem jej optymizm.
Kasia oderwała się od telefonu, ale tylko na moment. Spojrzała na prababcię z ironią.
– Babciu, serio? Kolęda? Przecież to takie… żałosne.
Te słowa zapiekły mnie jak rozżarzony węgiel.
To moje życie
– Katarzyno! – żona podniosła głos i spojrzała na córkę z wyrzutem. – Chociaż na chwilę daj sobie spokój z tym telefonem i okaż trochę szacunku.
– Szacunku? – Kasia prychnęła, nie odrywając wzroku od ekranu. – Ale o co wy się spinacie? To nie koncert życzeń.
– Wystarczy! – mój głos zabrzmiał głośniej, niż zamierzałem.
Bartek, który dotąd milczał, nagle się ożywił i wycelował telefonem w babcię Marię niczym w obiekt do nagrywania.
– Ej, babcia, zaśpiewaj, no! Będzie hit na TikToka! – zaśmiał się, a jego palce szybko wystukały coś na ekranie.
– Co ty robisz?! – Wstałem od stołu, aż krzesło zaskrzypiało. – Wyłącz to natychmiast!
– Spokojnie, tato – córka wzruszyła ramionami. – Przecież to tylko zabawa. Babcia będzie miała swoją minutę sławy.
Babcia nie powiedziała nic. Patrzyła na prawnuka ze smutkiem.
– Bartek, oddaj mi ten telefon! – podszedłem do niego i sięgnąłem ręką.
– Nie dotykaj! – Syn odsunął się gwałtownie. W jego głosie było coś, czego nie znałem. Gniew? Obrona? – To moje życie, okej?
– Twoje życie? – prychnąłem, tracąc nad sobą panowanie. – Siedzisz przy wigilijnym stole i traktujesz babcię jak jakąś atrakcję cyrkową!
– Przestań, Krzysztof! – Ania wstała, chwytając mnie za ramię. – Nie krzycz. To przecież Wigilia…
Patrzyłem na nią, zdezorientowany. A dzieci? Kasia znowu schowała nos w telefonie. Bartek burczał coś pod nosem, przytulając ekran jak najważniejszy skarb.
Żeby było tak jak dawniej
Usiadłem ciężko na swoim miejscu. Babcia Maria odchrząknęła i delikatnie poprawiła okulary.
– Nie gniewajcie się. Ja tylko chciałam… żeby było tak jak dawniej – jej głos był cichy, drżący.
Przypomniałem sobie jej opowieści. Jak w czasach wojny, mimo braku wszystkiego, śpiewali kolędy w ciemnych izbach, przy nikłym świetle świecy. Jak najmniejszy kawałek opłatka potrafił przynieść uśmiech. A my? Mieliśmy wszystko. A mimo to Wigilia była pusta. Siedzieliśmy przy stole jak obcy sobie ludzie. Babcia w milczeniu spojrzała na Kasię, potem na Bartka. A ja, patrząc na swoje dzieci, czułem, jak coś ciężkiego osiada mi na piersi. Wieczór jeszcze się nie skończył. Ale już wiedziałem, że coś nieodwracalnie pękło.
– Może „Cichą noc”? – Babcia Maria uśmiechnęła się ciepło, choć jej głos był niepewny.
– Babciu, serio? Po co to komu? Kolędy to obciach.
Bartek spojrzał na nią rozbawiony, po czym podniósł telefon i skierował obiektyw na babcię.
– Ej, babcia, dajesz! Będzie viral!
Babcia spuściła wzrok. Jej uśmiech zniknął.
– Bartek, przestań. – Mój głos był twardy, ale ręce zacisnąłem na krawędzi stołu, żeby nie eksplodować.
– Ale o co chodzi? – Bartek wzruszył ramionami. – Przecież to tylko dla żartów!
– To nie jest śmieszne! – powiedziałem przez zaciśnięte zęby. – Usuń to nagranie i odłóż telefon.
– Bo co? – mruknął Bartek.
Zerknąłem na Anię, szukając wsparcia. Babcia Maria podniosła się z krzesła.
– Nic się nie stało – powiedziała cicho. – Może kiedyś jeszcze zechcecie zaśpiewać.
Patrzyłem, jak odchodzi od stołu. Wydawała się mniejsza niż kiedykolwiek.
Wszystko się we mnie zagotowało
Bartek nie odpuścił. Znowu wyciągnął telefon, patrząc na ekran z zadowoleniem.
– Patrz, już są lajki! – mruknął, śmiejąc się pod nosem.
To był moment, w którym pękłem. Wstałem i podszedłem do niego szybkim krokiem.
– Oddaj mi ten telefon. Natychmiast!
– Nie dotykaj! – Bartek cofnął się, chowając urządzenie za plecami. – Tato, odwal się!
– Co ty sobie myślisz?! – Wyciągnąłem rękę, ale on odsunął się dalej. Córka poderwała się z miejsca.
– Tato! – krzyknęła, stając między nami. – To tylko głupi filmik, wielkie halo!
– To nie jest „głupi filmik”! To brak szacunku! – spojrzałem na nią z goryczą.
Ania próbowała interweniować.
– Przestańcie, wszyscy! To Wigilia! – Jej głos załamał się na końcu.
– Może dla was, ale dla nas? – Kasia przewróciła oczami. – Tradycje, kolędy… Kogo to jeszcze obchodzi?
W tej chwili wszystko się we mnie zagotowało.
– Czy wy w ogóle rozumiecie, co robicie? – powiedziałem cicho, ale głos drżał mi z emocji.
Nikt nie odpowiedział. Bartek wzruszył ramionami i wrócił do ekranu. Kasia usiadła, ostentacyjnie milcząc. Ania położyła mi dłoń na ramieniu.
– Usiądź, Krzysiek… Proszę.
Spojrzałem na babcię Marię, która cicho siedziała w fotelu obok choinki. Jej oczy były smutne, a ręce delikatnie zaciskały się na paczce opłatków.
W tej chwili wiedziałem, że przegraliśmy coś, czego nie da się już odzyskać.
Wieczór toczył się dalej, choć nikt już nie udawał, że jest dobrze. Żona przysiadła się do babci, kładąc dłoń na jej kolanie.
– Babciu, nie przejmuj się… Oni są jeszcze młodzi, nie rozumieją.
Babcia pokiwała głową, uśmiechając się blado.
– Wszystko się zmienia, Aniu. Taka kolej rzeczy.
Przeszedłem do okna i oparłem się czołem o chłodną szybę. Czułem, jak gorycz ściska mi gardło. Może to świat się zmienił, a ja nie potrafię tego zaakceptować? Wigilia nie jest dla nich tym, czym była dla mnie.
Krzysztof, 45 lat