Reklama

Zawsze byłem blisko związany z ojcem. O wiele bardziej niż z mamą. Ona była z tych wymagających, pedantycznych i restrykcyjnych. Natomiast z ojcem zawsze mogłem się dogadać. Potrzebowałem pieniędzy, szedłem do taty. Miałem kłopoty w szkole, wysyłałem do wychowawczyni ojca. Chciałem jechać na drogą wycieczkę, również urabiałem ojca. Nigdy niczego mi nie odmówił, zawsze pomógł, załatwił. To mama wiecznie krytykowała nas obu. Krzyczała, że ojciec zachowuje się jak dziecko, że jest równie niedojrzały jak synek, czyli ja. Chyba rzeczywiście mieliśmy podobne charaktery, ale z mojego punktu widzenia to było dobrze, a nawet bardzo dobrze. Wszyscy koledzy w szkole zazdrościli mi takiego supertaty. Do czasu.

Reklama

Stać go było na to

Byłem w gimnazjum, gdy wszystko się posypało. Ojciec poznał młodą laskę i chyba się zakochał, o ile może się zakochać facet po czterdziestce. Wyszło jednak na to, że może, bo wyprowadził się z domu i zamieszkał z Izą.

– Pamiętaj, synu – powiedział – rozwodzę się z matką, nie z tobą. Dla ciebie nasze drzwi zawsze są otwarte.

Wierzyłem w to, co mówi, tak bardzo, że trzymałem jego stronę. Nie chciałem zeznawać w sądzie, ale w domu dałem matce odczuć, że wszystko co złe to jej wina. Wiecznie byłem obrażony i niezadowolony. Mimo że mama naprawdę bardzo przeżywała rozstanie z ojcem, chodziła zmartwiona i zapłakana, nie chciałem być dla niej wsparciem. Całemu światu chciałem udowodnić, że to ja zostałem skrzywdzony, że to z winy mamy ojciec odszedł.

Po rozwodzie ojciec dawał mi pieniądze właściwie na wszystko, co chciałem. Zawsze dobrze zarabiał i stać go było na to. Chodziliśmy razem na zakupy, a w niedziele zapraszali mnie z Izą na obiady. Nie zastanawiałem się, że mama ciągle zostaje sama, że może być jej przykro i smutno. Chodziłem do ojca, bo chciałem. Jego nowa żona była młoda, ładna i wesoła. W przeciwieństwie do mojej mamy nigdy nic ode mnie nie wymagała. Ojciec zresztą też nie. Lubiłem u nich być i myślałem, że oni też to lubią. Bardzo byłem, niestety, naiwny.

Zobacz także

Stary chłop jesteś

Po kilku miesiącach, kiedy już doszczętnie zepsułem sobie relacje z matką, a dodatkowo także z dziadkami i ciotką, siostrą mamy – którzy dobrze widzieli, jak się zachowuję i jaki jestem okropny – kochany tatuś przestał mieć czas dla synka. Nagle zaczął mieć swoje plany, dużo rzadziej do mnie dzwonił, a bardzo często zdarzało się również, że po prostu nie odbierał moich telefonów. Kasy też nieoczekiwanie zrobiło się mniej. Kilka razy powiedział mi wprost, że przecież płaci na mnie alimenty, a jego dotychczas sympatyczna żona stwierdziła, że za dużo od ojca wymagam.

– Jesteś już dorosły, mój drogi – usłyszałem. – Tata tyle lat cię utrzymywał i nadal to robi, ale na własne wydatki mógłbyś sobie zarobić. Ludzie w twoim wieku pracują, w knajpie, w sklepie, w różnych miejscach.

Byłem tak zaskoczony, że nie potrafiłem wydobyć z siebie ani jednego słowa. Chyba najbardziej tym, że ojciec milczy i kiwa głową, jakby Izie przytakiwał.

Niedługo po tej rozmowie był długi, majowy weekend. Myślałem, że wybierzemy się gdzieś z ojcem tylko we dwóch, często tak robiliśmy, a mama zostawała w domu. Niestety, w odpowiedzi na moje pytanie, dokąd pojedziemy, usłyszałem, że oni, to znaczy ojciec i Izabela, mają już cały czas zaplanowany.

– Jak to? – spytałem. – A ja?

– Daj spokój, Jurek, stary chłop jesteś i chciałbyś z tatusiem jeździć?

Pewnie, że chciałbym! Zawsze lubiliśmy przecież jeździć razem na ryby, chodzić na mecze albo na gale bokserskie. A teraz raptem ojciec woli z Izą…

– To może chociaż wpadnę do was na obiad w niedzielę? – spytałem.

– Nie będzie nas, synu, lecimy do Paryża.

Cały weekend przesiedziałem w domu, nawet z kumplami nigdzie nie poszedłem, bo nie miałem pieniędzy, a matki nie chciałem prosić. Od czasu rozwodu rodziców stosunki między nami nie były najlepsze, a nawet, można powiedzieć, były całkiem złe.

Od tego czasu ojciec zbywał każdy mój telefon, nigdy nie miał dla mnie czasu, zawsze był zajęty albo umówiony. Raptem poczułem się odsunięty, niepotrzebny.

Ugryzłem się w język i zacząłem spokojnie

Zbliżały się wakacje, koledzy planowali wspólny wyjazd na Mazury, ostatni przed maturą.

– Jurek, piszesz się?

– Jasne – mruknąłem.

Chciałem jechać, nawet bardzo, no ale musiałem zorganizować forsę. Zadzwoniłem do ojca.

– Tato, spotkaj się ze mną – poprosiłem, kiedy znowu próbował mnie zbyć. – Muszę się z tobą zobaczyć, mam bardzo ważną sprawę.

Umówił się ze mną w parku.

– Dlaczego nie mogłem wpaść do ciebie do domu? – zapytałem.

– Iza ostatnio źle się czuje – wyjaśnił spokojnie, zapalając papierosa – nie chciałem jej denerwować. Zrozum to wreszcie.

– To niby ja miałbym ją denerwować? – sam zaczynałem być zły, ostatnio wszystko mnie wkurzało.

– Przestań się rzucać i mów, co za sprawę miałeś do mnie – ojciec zachowywał się zupełnie jak nie mój tata.

Miałem ochotę się z nim pokłócić, ale przypomniałem sobie o pieniądzach na wyjazd. Ugryzłem się w język i zacząłem spokojnie, że chcemy z kumplami wyjechać, i że potrzebuję pomocy finansowej. Ojciec słuchał w milczeniu, ale miał dziwną minę i jakiś nieznany mi dotychczas wyraz twarzy.

– Chyba nic z tego nie będzie, synu – stwierdził natychmiast, kiedy zamilkłem.

– Ale dlaczego? – nie potrafiłem ukryć zaskoczenia i zawodu.

– Płacę na ciebie alimenty, wiesz chyba o tym – wyjaśnił mi spokojnie. – Niech matka da ci na wyjazd. Ja nie mogę, zrozum.

– Ale przecież obiecywałeś, że zawsze… że kiedy tylko będę potrzebował…

– Sytuacja trochę się zmieniła. Jesteś już prawie dorosły, za kilka miesięcy kończysz 18 lat, możesz sam zarabiać na przyjemności.

– Podczas roku szkolnego nie bardzo mam jak – sam właściwie nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć. Miałem wrażenie, że nie rozmawiam z tatą, tylko z obcym facetem.

– Poza tym… – ojciec zupełnie nie zareagował na to, co powiedziałem. – U mnie wzrosły wydatki. Izabela jest w ciąży, będziesz miał brata – powiedział to takim tonem, jakby spodziewał się po mnie wybuchu radości.

Ja jednak nie miałem najmniejszej ochoty się cieszyć. Raczej zupełnie mnie zatkało.

– Tak więc sam rozumiesz, synu…

Też tak niedawno myślałem

Po powrocie do domu musiałem chyba wyglądać niewyraźnie, bo mama przyglądała mi dłuższy czas, aż w końcu spytała:

– Stało się coś, Jurek? Masz jakieś zmartwienia? Możesz mi powiedzieć.

Jeszcze kilka dni temu odwarknąłbym niegrzecznie, że nie mam żadnych zmartwień i żeby dała mi spokój. Tym razem jednak odezwałem się niepewnie:

– Czy wiesz, że Iza będzie miała dziecko?

– Czyje? – zapytała odruchowo mama.

– Jak to, czyje? – zdenerwowałem się. – No przecież ojca, mojego ojca.

– No cóż – westchnęła mama. – Nowa żona, nowa rodzina, nowe dziecko – uśmiechnęła się smutno, a potem znowu spojrzała na mnie uważnie. – Ale ty się nie martw, Jurek – dodała. – Ojciec zawsze będzie twoim ojcem. On rozwiódł się tylko ze mną.

Milczałem, bo co miałem powiedzieć. Też tak niedawno myślałem, zresztą jeszcze niedawno ojciec sam tak mówił i mnie o tym uparcie przekonywał. A teraz nie byłem już pewien, czy to, co mówił, ma jeszcze jakiekolwiek znaczenie. Jakoś tak nagle wszystko się zmieniło. On się zmienił…

Powiedziałem chłopakom, że chyba nie pojadę z nimi na Mazury. Na pytanie dlaczego, mruknąłem niechętnie, że nie mam kasy.

– Stary nie może ci dać? – wcale mnie nie zdziwiło to pytanie. Przecież zawsze dawał.

– Stary ma teraz inne priorytety – rzuciłem.

Kiedy popatrzyli na mnie pytająco, dodałem, że będzie miał nowego syna, z nową żoną.

Uznałem, że trudno, nie pojadę, to nie. Znajdę sobie jakąś pracę na wakacje, zarobię trochę. Na ojca nie miałem co liczyć, a od matki dawno już nie brałem żadnych pieniędzy, bo dotąd ojciec mi dawał.

Zawstydziłem i nie powiedziałem nic

Od czasu, kiedy przestał się ze mną kontaktować, tak naprawdę z własnej inicjatywy już w ogóle do mnie nie dzwonił, pomału zaczęły się poprawiać moje układy z mamą. Zaczęliśmy więcej ze sobą rozmawiać i nagle poczułem, że może ta moja mama nie jest taka zła. W końcu to ojciec znalazł sobie kochankę, to ojciec ją zostawił, a ona musiała sobie sama dać z tym radę. Całkiem sama, bo ja nie byłem dla niej wsparciem, wręcz przeciwnie, jeszcze ją dobijałem.

– Mamo, chciałem cię przeprosić – powiedziałem niespodziewanie nawet dla samego siebie któregoś dnia.

– Za co? – spojrzała na mnie zdziwiona.

– Za wszystko. Byłem dla ciebie wredny, wiem o tym. Przepraszam.

– Daj spokój – roześmiała się. – Nie gniewam się. Tak to bywa z synami, czasem są wredni, a potem im mija. I to najważniejsze.

– Co? – nie rozumiałem.

– Że mija. I że potem już są dobrymi synami.

Miałem ochotę powiedzieć jej, że bardzo będę się starał być dla niej dobrym synem, najlepszym, ale się zawstydziłem i nie powiedziałem nic. Tylko w duchu postanowiłem, że odtąd tak właśnie będzie.

Niespodziewanie okazało się, że na Mazury z chłopakami pojechałem. Mama zapytała, jakie mam plany, a kiedy powiedziałem, że pracę w knajpie Mandarynka już sobie załatwiłem, skrzywiła się niezadowolona.

– Nie możesz pracować całe lato.

– Nie mam kasy na wyjazd.

– Dlaczego nie mówiłeś?

– Bo sądzę, że ty też nie masz.

Okazało się, że mama jednak trochę miała. Dostałem od niej kasę na wyjazd w lipcu, a w sierpniu pracowałem jako kelner w Mandarynce, nawet nieźle mi szło. Przez cały ten czas tata nie zadzwonił ani razu. Ja próbowałem dwa razy, ale za pierwszym nie odbierał telefonu ani nie oddzwonił, a za drugim nie miał czasu rozmawiać.

– Zadzwonię później, synu – poinformował mnie tylko i oczywiście nie zadzwonił.

Odezwał się do mnie w połowie września i jakby nigdy nic, jakbyśmy rozmawiali dwa dni temu, nie pytając, co u mnie słychać, zaproponował, żebym odwiedził ich w najbliższą niedzielę.

– Zobaczysz swojego brata.

– Nie mogę w niedzielę.

– Jak to nie możesz? – ojciec był bardzo zdziwiony.

– No, nie mogę. W niedzielę są urodziny babci Ireny. Jedziemy do niej z mamą. Czyżbyś już nie pamiętał?

– No to jak uważasz – w głosie ojca nie czuć było wielkiego zawodu.

Pewnie niezbyt mu zależało na mojej wizycie. Nie zaproponował również, żebym wpadł za tydzień, za dwa, kiedy indziej. Ja także nie miałem ochoty się napraszać.

Czułem się jak gość

Małego Maćka poznałem dopiero w grudniu, kiedy poszedłem do ojca z życzeniami imieninowymi. Wcale nie miałem ochoty, bo on złożył mi tylko życzenia przez telefon, i to dwa dni po imieninach.

– Wyleciało mi z głowy synu – tłumaczył się.

Jednak mama nie odpuściła mi, twierdziła, że powinienem iść i złożyć ojcu życzenia.

– Mimo wszystko to jest twój ojciec – przekonywała mnie uparcie. – Jakkolwiek układają się wasze relacje teraz, nic tego nie zmieni. A przy okazji zobaczysz swojego braciszka – uśmiechnęła się smutno.

– Wcale nie mam ochoty go oglądać – mruknąłem, nie ukrywając żalu i niechęci.

– Tego, że mały jest twoim przyrodnim bratem, też nic nie zmieni – dodała mama.

W domu ojca czułem się jak gość. Trudno się zresztą dziwić, ostatnim razem byłem tam kilka miesięcy temu. Przez ten okres bardzo wiele się zmieniło, łącznie z wystrojem mieszkania, zachowaniem Izabeli, a przede wszystkim ojca. Nigdy nie widziałem w domu, żeby się tak zachowywał. Kiedyś to mama obsługiwała ojca, a teraz on obskakiwał Izę i zajmował się małym. Jak ja mogłem kiedyś tego nie zauważać? Dostałem kawę i ciastko, z cukierni, i słuchałem jak zachwycają się Maćkiem. Wydawało mi się, że jest bardzo do mnie podobny, ale milczałem, bo Izabela głośno rozwodziła się nad tym, jaki podobny jest do jej brata. Niech sobie będzie podobny do kogo chcą, dla mnie to nieważne… Chciałem jak najszybciej wyjść i wrócić do domu, nie czułem się u nich ani dobrze, ani swobodnie.

Ojciec odprowadził mnie do przedpokoju i przy wyjściu wsunął mi do kieszeni stówę. Bardzo się starał, żeby Iza nie zobaczyła, a mnie było bardzo głupio. Nie chciałem, żeby dawał mi pieniądze w tajemnicy przed nią, w końcu byłem tak samo jego synem, jak Maciek. Czułem się upokorzony tą sytuacją i obiecałem sobie w duchu, że nic nie powiem mamie, a gdyby się to powtórzyło, po prostu więcej nie wezmę od ojca kasy.

Reklama

Jednak nie zanosiło się na żadną powtórkę, minęło już Boże Narodzenie, sylwester, potem kolejne święta i majówka, a ojciec nie miał czasu się ze mną spotkać. Nawet przez telefon rozmawiamy krótko i służbowo. Trudno, dawne czasy już na pewno nie wrócą.

Reklama
Reklama
Reklama