„Narzeczona traktowała mnie jak bankomat. Gdy już jej nie wystarczałem, rzuciła mnie dla dyrektora z pełnym portfelem”
„Wydawało mi się, że specjalnie unika okazji, kiedy moglibyśmy spędzić razem więcej czasu tylko we dwoje. Gdzieś w głębi duszy zacząłem czuć lęk o naszą relację, ale ponieważ Lidka nie dała mi powodów do zazdrości, moja obawa została uśpiona. Dopiero później zrozumiałem, jak bardzo się pomyliłem”.
- Listy do redakcji
Spotkaliśmy się podczas imienin u wspólnych znajomych, kiedy byliśmy na studiach. Ja kończyłem finanse w Szkole Głównej Handlowej, a Lidka była na geografii na uniwerku. Wyszło na jaw, że choć od małego mieszkaliśmy na sąsiednich ulicach, do tamtej pory jakoś nie mieliśmy okazji się spotkać.
Bardzo mi się spodobała
Lidka idealnie pasowała do moich wyobrażeń o wymarzonym związku. Miała smukłą sylwetkę, wzrost modelki i olśniewającą urodę. Długie, jasne włosy opadały na jej ramiona, a niebieskie oczy zdawały się odbijać kolor nieba. Poza tym była błyskotliwa, miała świetne poczucie humoru, a przy tym pozostała skromna i naturalna. Wydawała się nie mieć żadnych wad, a co istotne – była wolna. Jakiś czas temu jej facet zostawił ją dla jej kumpeli. Straciła wówczas dwójkę najważniejszych osób w swoim życiu. I to bezpowrotnie, bo, jak mówiła, nielojalności nie potrafi wybaczyć. Ona sama nigdy nie postąpiłaby w taki sposób wobec chłopaka czy przyjaciółki.
Gdy tylko ją zobaczyłem, poczułem motyle w brzuchu. W mgnieniu oka zostaliśmy parą. Byliśmy wtedy na ostatnim roku studiów i finałowe zaliczenia poszły nam jak z płatka, a praca magisterska powstała w ekspresowym tempie. Chociaż godziny mijały nam wspólnie, ciągle pragnęliśmy więcej swojego towarzystwa.
Zamieszkaliśmy razem
Postanowiliśmy wspólnie wynająć małe mieszkanie. Znajomi straszyli, że gdy z ukochaną zamieszkam na niewielkiej powierzchni, uczucie prędko wygaśnie – pojawią się kłótnie o nieporządek, kasę, wyjście na piwo z kumplem. Ale na całe szczęście, nic takiego nie miało miejsca. Lidka była perfekcyjną życiową partnerką, nawet na tak ograniczonej przestrzeni.
Co więcej, miała niesamowity talent do gotowania! Nie było to jednak proste zadanie, ponieważ kuchnia wyposażona była tylko w jeden palnik, pojedynczą szafkę oraz mikroskopijną lodówkę, co raczej nie skłaniało do popisywania się zdolnościami kulinarnymi. Łazienka swoimi rozmiarami przypominała pomieszczenie przeznaczone dla liliputów, natomiast pokój łączący funkcję sypialni i salonu był tak mały, że, leżąc na materacu, stopami dotykało się jednej ściany, a głową prawie sięgało się okna po przeciwnej stronie. Snuliśmy wizje tego, co przed nami, a najważniejszym punktem było kupienie własnego lokum.
Zobacz także
Chciałem się ustatkować
Tuż po uzyskaniu tytułu magistra udało mi się zakotwiczyć na intratnym stanowisku w jednym z banków, a gdy minęło kilka lat, wspiąłem o szczebel wyżej i zyskałem szansę, by uzyskać atrakcyjny kredyt na wyśnione mieszkanie. Zarabiałem spore pieniądze i chętnie dzieliłem się nimi z Lidką. Mogła robić z moją kasą, co chciała. Razem długo przesiewaliśmy propozycje firm deweloperskich, aż w końcu postawiliśmy na przestronne, dwupokojowe mieszkanie z przepiękną kuchnią, ogromnym balkonem i miejscem postojowym w garażu na strzeżonym osiedlu.
Nowy apartamentowiec był już gotowy, więc po paru miesiącach wprowadziliśmy się do naszego lokum. Przyszedł czas, aby wziąć się w garść i ułożyć sobie życie – tak sobie wtedy pomyślałem. Od zawsze chciałem mieć gromadkę dzieci i oddaną małżonkę, która przygotuje mi ciepły posiłek, kiedy wrócę z pracy. Taką jak moja mama. Lidka była zatrudniona w szkole jako pedagog. Sądziłem, że to idealna profesja dla przedstawicielki płci pięknej, a zwłaszcza matki.
To były dziwne oświadczyny
Zaopatrzyłem się w bukiet czerwonych róż, pierścionek zaręczynowy oraz butelkę szampana i postanowiłem sprawić ukochanej niespodziankę. Wyobraźcie sobie moje totalne osłupienie, gdy zamiast entuzjastycznie paść mi w ramiona, moja wybranka speszyła się i odparła:
– Wiesz co, może dajmy sobie jeszcze trochę czasu, zależy mi, żeby pójść teraz do przodu w pracy. Zastanawiałam się nad posadą zastępczyni dyrektora w szkole. Zaraz po ślubie zaczną się pojawiać dzieci, a to raczej utrudni mi wspinanie się po szczeblach kariery…
– Ale o czym ty w ogóle mówisz? Jeżeli zachowamy rozwagę i będziemy postępować odpowiedzialnie, to dzieci przyjdą na świat dopiero wtedy, kiedy sami o tym zdecydujemy. Przecież jesteśmy ze sobą od dłuższego czasu i do tej pory jakoś tego problemu nie było. Jaki związek ma z tym nasz ślub? –wykrzyknąłem zaskoczony.
Powiedziała "tak" gdy wręczyłem jej pierścionek zaręczynowy, co oznaczało, że mnie nie odtrąciła.
Czułem się odtrącony
Z biegiem czasu Lidka nadal okazywała się być fantastyczną dziewczyną – nie robiła mi wymówek gdy wyjeżdżałem na ryby albo szedłem do pubu z kumplami, przygotowywała mi śniadanie do pracy. Jednak coraz częściej zostawała po godzinach w szkole. Raz jakieś spotkanie, innym razem dodatkowa wywiadówka, wyjazd na zimowisko z uczniami.
Odniosłem wrażenie, jakby starała się unikać momentów, gdy moglibyśmy spędzić ze sobą więcej czasu sam na sam. W związku z tym wszelkie obawy dotyczące nieplanowanego powiększenia rodziny wydawały się zupełnie bezpodstawne. Gdzieś tam w środku kiełkowało we mnie niepokój stanem naszej relacji, ale ponieważ Lidka nie dawała mi żadnych powodów do podejrzeń o niewierność, starałem się odrzucać wszelkie złe przeczucia. Sprawiła, że straciłem czujność.
Nie mogłem w to uwierzyć
Któregoś dnia po powrocie do mieszkania moim oczom ukazał się widok, który zmroził mi krew w żyłach – na blacie kuchennym leżały kartka papieru, pierścionek oraz pęk kluczy. Moja ukochana spakowała rzeczy i opuściła nasze gniazdko.
„Zdaję sobie sprawę, że sprawiam Ci ból, ale moje serce zabiło mocniej do innego i nie zamierzam tego dłużej ukrywać. Mam nadzieję, że pewnego dnia i Ty odnajdziesz swoją drugą połówkę, być może wtedy znajdziesz w sobie siłę, by mi wybaczyć. Przepraszam...".
Stałem jak ogłuszony. Drżącymi rękami ściskałem list, lecz sens tego, co zaszło, zupełnie do mnie nie docierał. Otworzyłem szafę – po jej rzeczach nie było ani śladu. Zajrzałem do łazienki, a tam pustki.
Opadłem na krzesło i przez długi czas płakałem. W myślach odtworzyłem naszą pierwszą randkę. Co z tego, że przysięgała, że w życiu nie skrzywdzi swojego ukochanego – to tylko puste deklaracje. Czułem, że tracę rozum. Nie potrafiłem pojąć, co skłoniło ją do odejścia.
Musiałem poznać powód
Wyszło na jaw, że o romansie mojej dziewczyny wiedzieli chyba wszyscy poza mną. Szczególnie jej koledzy z pracy mieli w tej kwestii dużo do powiedzenia. Wdała się bowiem w romans z... dyrektorem placówki, w której pracowała.
Kiedy zostawił żonę i zamieszkał z Lidką, w pracy aż huczało od plotek. Moja wybranka doskonale wiedziała, w kim się zakochać – marzyła o podwyżce, dlatego szef mianował ją swoją prawą ręką. "Ach, o takim awansie wspominała, gdy przekładała termin naszego ślubu" – dumałem.
Czy go kochała? Szczerze w to wątpię. Zapewne było podobnie jak ze mną, kiedy byłem na ostatnim roku studiów – w tamtym okresie to ja stanowiłem dla niej przepustkę do lepszego jutra. Posada w banku, własne lokum... Niestety nie byłem w stanie zagwarantować jej zawodowych sukcesów – najwyraźniej ten gość miał w tej kwestii więcej do zaoferowania... Czułem do niej pogardę, a mimo to wciąż ją kochałem. Znajomi regularnie informowali mnie o pikantnych szczegółach dotyczących romansu Lidki.
Żona kochanka chciała zemsty
Jedynie romansu, ponieważ szefowi nie powiodło się zerwanie dawnych pęt małżeńskich. Jego żona stanowczo sprzeciwiła się rozstaniu. Broniła swojego jak nieustraszona wojowniczka. Na początku złożyła mi wizytę, nakłaniając do wspólnej batalii o nasze drugie połowy. Nie chciałem.
Wówczas postanowiła wypowiedzieć im wojnę i złożyła skargę do kuratorium na Lidkę. Jak ktoś taki może edukować dzieci ze szkoły podstawowej? Co to za wzór do naśladowania dla młodzieży? To jest po prostu niedopuszczalne! Skandal narobił takiego szumu, że huczało o nim w całym gronie pedagogów i pracowników.
Lidka dostała nauczkę
Starałem się funkcjonować bez Lidki. Upłynęły 3 lata, moje nerwy się uspokoiły, umawiałem się z paroma dziewczynami, ale żadna nie dorównywała urodą ani intelektem Lidce. Nie była nią... Powolutku zaczynałem normalnie egzystować i kiedy prawie wyszedł mi z głowy ten cios, wpadłem na koleżankę Lidki po fachu.
– Wiesz co? Tego całego dyrektora wylali po tym romansie z twoją eks. Ogłosili konkurs i zgadnij, kto go wygrał? Stara wicedyrektorka, ta sama, co Lidka ją wygryzła – zakomunikowała.
– No dobra, a... ona? Co z nią? – spytałem.
– Ponownie pracuje tylko jako pedagog. Dobrze, że dyrektorka nie jest pamiętliwa, bo przecież mogłaby ją zwolnić albo tak dać w kość, żeby z własnej woli zrezygnowała – odparła koleżanka. – W sumie to jestem zaskoczona, że nie przeniosła się do innej szkoły, szczególnie po tym, jak skruszony dyro wrócił do małżonki. Cóż, kryzys szaleje i ciężko o robotę – zakpiła i odeszła.
Spotkałem ją ponownie
Kompletnie niespodziewanie wpadłem na Lidkę u znajomych. Spanikowany, miałem już się zmywać, ale poprosiła mnie, żebym nigdzie nie szedł, bo ona sama już wychodzi. Ostatecznie oboje postanowiliśmy jednak zostać, a potem razem wyszliśmy. Z początku czułem się trochę niezręcznie, głowa podpowiadała mi, żeby trzymać się od niej z daleka, ale moje serce biło dokładnie tak samo mocno jak wtedy, kiedy dopiero zaczynaliśmy się spotykać.
Wyglądała wspanialej niż kiedykolwiek wcześniej, bardziej dojrzale, jedynie blask w jej niebieskich oczach był zupełnie odmienny. Nie zauważyłem już w nich tego radosnego błysku, który tak bardzo uwielbiałem. Lidka wydawała się być kobietą pełną powagi, a może nawet przygnębioną.
– Zobaczmy się wkrótce, dobrze? – zapytała, gdy przyszedł czas pożegnania. – Wyskoczymy razem na jakąś kawę...
Być może to była głupota z mojej strony albo po prostu wciąż darzyłem ją silnym uczuciem, niemniej przystałem na tę propozycję.
Dałem jej drugą szansę
W przeciągu paru miesięcy postanowiliśmy spróbować raz jeszcze i Lidka wprowadziła się do mojego mieszkania. Wkłada w nasz związek ogromny wysiłek, jest odpowiedzialną, wyrozumiałą i pełną miłości życiową towarzyszką. Fenomenalnie gotuje i troszczy się o mnie na każdym kroku. Cały swój wolny czas, którego aktualnie ma zdecydowanie więcej niż kiedyś, spędza właśnie ze mną. Wspólnie wybieramy się nawet na wyprawy wędkarskie.
Szczerze mówiąc, ta sytuacja nie daje mi pełnego poczucia komfortu. Odnoszę nieodparte wrażenie, że Lidia w pewien sposób mnie dość mocno kontroluje. Kto wie, być może obawia się, że ją zdradzę – w końcu przysłowie mówi, że każdy sądzi według siebie... Wspomina o małżeństwie, marzy o dziecku. Ja również tęsknię już za domowym ogniskiem i stabilizacją, lecz tym razem coś mnie powstrzymuje przed podjęciem tak istotnej życiowej decyzji. Czas płynie nieubłaganie, a ja ciągle się waham i zastanawiam. Nie daje mi spokoju myśl: co jeśli znowu pojawi się ktoś, kto okaże się lepszy ode mnie?
Kamil, 34 lata