Reklama

Trudno wskazać dokładny moment, w którym to wszystko się zaczęło. Stopniowo docierało do mnie, że Marek coraz częściej późno wraca do domu po pracy. W mojej głowie momentalnie zapaliło się ostrzegawcze światełko, zaczęłam go podejrzewać o najgorsze. Przecież właśnie tak zwykle rozpoczynają się romanse, gdy partnerzy od dawna są w stałym związku. Niespodziewanie pojawia się więcej służbowych zobowiązań – delegacje, kilkudniowe kursy poza granicami kraju lub inne wymówki.

Reklama

Zaczynało mnie to drażnić

Siedziałam jak na szpilkach i wypatrywałam momentu, w którym Marek zacznie wciskać mi kit i ustawiać na regale świeżutkie perfumy. W końcu to oczywiste, że każdy niewierny facet z dnia na dzień zaczyna bardziej o siebie dbać. Bacznie przyglądałam się Markowi, a mój niepokój i czujność rosły z dnia na dzień.

Jedyną oznaką zmiany było to, że częściej przebywał poza domem, jednak poza tym nic szczególnego nie zauważyłam. Nie miałam na tyle odwagi, by go o to otwarcie spytać. Przerażała mnie myśl, że mogłabym usłyszeć najczarniejszy scenariusz – że Marek związał się z kimś innym i chce mnie zostawić. A przecież za niespełna rok mieliśmy sfinalizować swój związek i wziąć ślub!

Już wtedy, gdy Marek po raz kolejny wykręcił się od naszego wspólnego jedzenia wieczorem, poczułam, że coś jest nie tak. Wmawiał mi, że musi koniecznie skończyć jakieś ważne sprawozdanie dla szefów zza Odry, ale ja mu nie uwierzyłam. To było kiepskie kłamstwo! Nie miałam wątpliwości – mój facet mnie zdradza!

Postanowiłam porozmawiać z jego znajomymi, z którymi Marek pracuje na co dzień. Dobrze się składa, bo mam tam parę dobrych koleżanek. Gdyby miał romans z jakąś współpracowniczką, na bank by o tym wiedziały.

Musiałam to sprawdzić

– Chyba sobie żartujesz! – dosłownie rzuciła się na mnie Agata, która jest podwładną Marka. – Jego w pracy interesują tylko wykresy sprzedaży. Cyfry, cyfry i jeszcze raz cyfry. Widuję go codziennie po kilka godzin i widzę, że żadna inna kobieta z biura go nie kręci – przekonywała mnie.

Słowa mojej przyjaciółki przyniosły mi niewielką ulgę. Niestety, nie trwało to zbyt długo…

– Swoją drogą, Andrzej w ostatnim czasie sprawia wrażenie, jakby bujał trochę w obłokach – stwierdziła po chwili namysłu. – Co prawda często wychodzi gdzieś w ciągu dnia, ale zakładam, że to po prostu jakieś spotkania biznesowe z kontrahentami.

Przynajmniej nie muszę się martwić, że padłam ofiarą oklepanego schematu zdrady partnera z asystentką z pracy… Niestety, to niczego nie zmieniało.

Czas płynął, a Marek był dla mnie coraz bardziej obcy. Wprawdzie po powrocie do mieszkania bywał wobec mnie troskliwy i opiekuńczy, jednak miałam wrażenie, że myślami jest daleko stąd. Wyczuwałam, że dzieje się coś złego.

Pewnego razu wieczorem nie dałam rady dłużej tego znosić. Stałam przed pustym gabinetem Marka, gdzie podobno znowu planował spędzić noc przez jakieś nowe pomysły szefa. Rozpłakana, wrzeszczałam do telefonu.

– Co się z tobą dzieje, do cholery? Masz inną kobietę?

– Nie, nikogo nie mam – odparł bez emocji. – Ale jestem właśnie na spotkaniu z kontrahentem. Zdaję sobie sprawę, że już późno i powinienem być w domu, ale to wyskoczyło znienacka, musiałem iść – wyjaśniał.

Totalnie się pogubiłam

Sama już nie byłam pewna, w co powinnam wierzyć. Czy zaufać swojemu przeczuciu, czy może słowom Marka, którego co prawda znałam zaledwie od roku, ale do tej pory ani razu mnie nie okłamał? Pojawił się w mieszkaniu tuż przed dwunastą w nocy. Jeszcze nie spałam. Szlochałam w poduszkę. Położył się przy mnie. Był wyczerpany.

– Zdaję sobie sprawę, że cała ta sytuacja wygląda podejrzanie – szepnął mi do ucha zmęczonym głosem. – Ale prawda jest taka, że mam teraz ciężki okres, mnóstwo roboty i stresu. To wkrótce się skończy i wszystko wróci do normy, daję ci słowo. Nie ma innej kobiety poza tobą, możesz być spokojna.

Zamęt w mojej głowie był coraz większy. „Co tak pochłania uwagę mojego przyszłego męża, skoro to nie zdrada? Czemu nie jest ze mną szczery i nie powie mi po prostu prawdy? A może wplątał się w jakieś szemrane interesy, ma kłopot, zalega z płatnościami?” – ponure wizje błyskawicznie kotłowały się w moim umyśle.

Dłużej nie potrafiłam znieść tych wątpliwości. Zdecydowałam się na zatrudnienie prywatnego detektywa. Efekt okazał się bardziej zaskakujący, niż mogłabym przypuszczać. Już po niecałym tygodniu gość zjawił się u mnie z rozwiązaniem tajemnicy.

O mało nie padłam

– Pani ukochany pozostaje pani wierny i nie myśli o żadnych romansach z innymi kobietami – oświadczył detektyw. – dziwi mnie jednak, jak niewiele wie pani o jego najbliższych i rodzinie – uzupełnił, podając mi plik fotografii.

Przeglądałam te fotografie wielokrotnie, z niedowierzaniem wpatrując się w każdą z osobna. Na pierwszym zdjęciu mój ukochany pchał wózek, na którym siedział wyrośnięty młodzieniec. Chłopak był chudy, ale sprawiał wrażenie bardzo wysokiego, zupełnie jak mój narzeczony. Kolejne ujęcia przedstawiały Marka przed budynkiem ośrodka, w którym przebywają osoby chore na autyzm.

Następna fotografia uwieczniła Marka znowu z tym samym młodym mężczyzną, tym razem przed jakąś starą kamienicą. Chłopak nie siedział już na wózku inwalidzkim… „Kto to, u licha, jest?”. Znam mojego faceta od roku i nigdy nie wspominał mi, że zajmuje się jakimś niepełnosprawnym mężczyzną. I czemu trzyma to w sekrecie przede mną?”.

Postanowiłam poruszyć temat dopiero po paru dniach. Zależało mi na tym, żeby trochę ochłonąć, bo inaczej doszłoby do kłótni i zerwania tego związku. W piątek Marek zjawił się w domu przed szóstą, co było dość nietypowe. Miał dobry humor. Spytał, czy napiłabym się herbaty i czy mam ochotę na weekendowy wyjazd w góry do Zakopanego.

Skonfrontowałam go

– Przepraszam cię kochanie, wiem że ostatnio mało czasu ci poświęcam, mam tyle na głowie – westchnął i popatrzył mi w oczy. – A może po prostu rzućmy to wszystko i wyskoczmy gdzieś razem na parę dni? Taki romantyczny wypad we dwoje. Zostawmy troski i zmartwienia za sobą, niech wszystko się tutaj odkłada, a my po prostu cieszmy się sobą z dala od zgiełku – przygarnął mnie do siebie i złożył na moich ustach czuły pocałunek.

– Oczywiście, że tak – odparłam. – Ale może najpierw wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. O co chodzi z tym niepełnosprawnym chłopakiem, którym zajmujesz się po kryjomu? Ile jeszcze będziesz to przede mną ukrywał? – poczułam gulę w gardle i nie mogłam powstrzymać napływających do oczu łez.

Marek nie czuł urazy do mnie. Nie przejmował się tym, że zatrudniłam prywatnego detektywa, by chodził za nim krok w krok. Nie miał mi za złe również tego, że nagabywałam jego współpracownice z firmy, próbując dowiedzieć się, czy mnie zdradza. Plotki w firmie rozniosły się lotem błyskawicy. Rozsiadł się wygodnie po drugiej stronie stołu, popatrzył mi prosto w oczy i oznajmił:

– Mam brata. Nie mówiłem ci o nim wcześniej. Wiem, że to nie fair z mojej strony, ale czułem się zażenowany tym, że go mam. Jest dwa lata młodszy ode mnie. Cierpi na autyzm. Kiedy byłem mały, mówiłem kolegom w szkole, że nie mam rodzeństwa. Tomek albo był w domu, albo jeździł na obozy terapeutyczne, więc łatwo było to ukryć. Mama zawsze się nim zajmowała – wyjaśnił.

Wszystko mi wyznał

Na początku też nie byłam do końca przekonana co do jego słów. Brzmiało to wszystko dość nieprawdopodobnie.

– Problem w tym, że przed dwoma miesiącami mama miała wypadek. Skończyło się na poważnym uszkodzonej miednicy, teraz potrzebuje intensywnych ćwiczeń rehabilitacyjnych. Nie ma kto zająć się Tomaszem. Pewnie pamiętasz, że tata już dawno od nas odszedł. Do południa jest opiekunka, która zostaje też na noc. Ale wieczorami to ja muszę przy nim czuwać i się nim opiekować – urwał, nie kończąc myśli.

– Czemu wcześniej o tym nie wspomniałeś? – mój poziom zaskoczenia rósł z każdym usłyszanym słowem tej opowieści. – To przecież nic nadzwyczajnego, takie rzeczy się zdarzają. Ja tutaj prawie oszalałam ze zdenerwowania, myśląc, że masz kogoś na boku, że mnie zdradzasz!

– Wybacz mi – odparł Marek. – Obawiałem się, że odmówisz bycia moją żoną, kiedy dowiesz się o chorobie mojego brata. Mogłabyś stwierdzić, że taka przypadłość jest genetyczna i może sprawić, że nasze przyszłe dzieci nie będą w pełni zdrowe. Albo po prostu nie zechcesz związać się z gościem, który będzie musiał kiedyś zaopiekować się osobą z niepełnosprawnością. A tak się przecież stanie, kiedy mama nie da już rady sama. Właśnie dlatego nigdy nie zaproponowałem ci odwiedzin w moim rodzinnym domu… – urwał.

Przykro mi, że Markowi przychodziły do głowy takie myśli. Jednak prawda sprawiła, że moje uczucia do niego tylko się wzmocniły. Dostrzegłam, jak bardzo jest dojrzały i wrażliwy, a do tego nie poddaje się, gdy los rzuca mu kłody pod nogi. Z Tomkiem spotkałam się po tygodniu. Podszedł do mnie z dużą sympatią, co stwierdził nawet sam Marek. Powoli uczę się, jak się nim zajmować. Zdaję sobie sprawę, że w przyszłości on również będzie potrzebował mojego wsparcia.

Reklama

Ewa, 34 lata

Reklama
Reklama
Reklama