Reklama

Wszystko dobrze się układało

Miałam dobrą pracę, wielu przyjaciół i stałego partnera. Nazywał się Marek i był uznawany przez wszystkie moje koleżanki za mężczyznę idealnego. Uczony, bystry, pełen ambicji. Świetnie zarabiał i robił karierę. Miał ledwie trzydzieści parę lat, a w korporacji zajmował stanowisko kierownicze. Wszyscy przewidywali, że niedługo znajdzie się na samym szczycie.

Reklama

Życie u boku Marka bardzo mi się podobało. Nie chodziło mi o pieniądze. Sama zarabiałam całkiem nieźle, więc nie musiałam polegać na mężczyźnie, tylko dlatego, że miał kasę. Marek to po prostu naprawdę dobry i sympatyczny gość. Pełen uroku, zatroskany o innych. Zależało mu na moim zdaniu i troszczył się o moje potrzeby. Dlatego, kiedy sześć lat temu zaproponował, abym zamieszkała z nim, zdecydowałam się na to bez wahania. I nigdy nie żałowałam tej decyzji. Czuliśmy się razem naprawdę dobrze.

Prawda jest taka, że nigdy nie byłam zakochana w Marku. Lubiłam go, doceniałam, szanowałam. Dla mnie był bardziej jak kumpel, a nie miłość mojego życia. Nie myślałam jednak, że to stanowi problem. Relacje moich przyjaciółek, które były szaleńczo zakochane, zazwyczaj kończyły się wielką katastrofą.

Dziewczęta później przez kilka tygodni płakały bez końca. Ponieważ okazywało się, że natknęły się na oszustów, niedojrzałych i nieodpowiedzialnych facetów lub samolubów skupionych tylko na sobie. Nie pragnęłam doświadczyć tego, co one. Zaakceptowałam więc rzeczywistość. Byłam pewna, że ostatecznie zostanę żoną Marka. A co z miłością? Przecież nie da się mieć wszystkiego...

Zauroczył mnie od pierwszej chwili

Zazwyczaj każdego lata wybieraliśmy się na wspólne ferie. Tym razem planowaliśmy odwiedzić Francję. Zamierzaliśmy trochę się rozleniwić i zobaczyć ciekawe miejsca. Ale niestety, musieliśmy niespodziewanie zmienić nasze plany. W jego pracy miały nastąpić zmiany i był potrzebny.

Zobacz także

– Bardzo mi przykro, że musimy odwołać nasz urlop. Ale wiesz, to nie zależy od nas – przepraszał.

– Nie martw się. Wybiorę się na chwilę nad nasze polskie morze, żeby trochę odetchnąć. A jesienią polecimy na jakąś ciepłą wyspę – odpowiedziałam.

– Dziękuję za zrozumienie. Jesteś wspaniała – przytulił mnie, a po tygodniu odwiózł na stację.

Kiedy usiadłam w pociągu jadącym na Hel, nawet nie domyślałam się, że moje życie aż tak się zmieni. Pierwsze trzy dni upływały bez żadnych niespodzianek. Nie szukałam towarzyszenia, emocji, dlatego bez skrupułów odpychałam wszystkich mężczyzn, którzy starali się mnie zainteresować. Cieszyłam się z czasu tylko dla siebie. Aż do momentu, kiedy go zobaczyłam.

Właśnie skończyłam obiad w restauracji, na talerzu pozostały tylko resztki łososia w sosie z pleśniowego sera – danie było naprawdę smaczne. Chciałam zawołać obsługę i poprosić o rachunek, ale w tym momencie w drzwiach stanął on. Wysoki, dobrze zbudowany brunet z kilkudniowym zarostem. Stał tam, patrząc bezradnie dookoła, poszukując wolnego stolika. Niestety, wszystkie były już zajęte...

Dotychczas, nawet najbardziej przystojni mężczyźni nie robili na mnie wrażenia. W przeciwieństwie do moich koleżanek nie sypałam komplementami, nie śmiałam się bez powodu i nie patrzyłam na nich jak na obraz. Zazwyczaj jedynie rzucałam na nich szybkie spojrzenie. Jednak tego dnia zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Patrzyłam na niego jak zaczarowana, nie mogąc przestać. W pewnym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Na moment się zatrzymał, a potem skierował się w moją stronę.

– Przepraszam, czy mogę zająć miejsce? Od ponad godziny próbuję znaleźć miejsce do jedzenia... Są takie tłumy, że nie da się nawet przejść.

– Proszę bardzo. Właśnie kończę. Stolik będzie cały do pana dyspozycji – powiedziałam.

– O nie, nie lubię jeść w samotności. Czy zostanie pani? Obiecuję, że zamówię coś jak najszybciej i jeszcze szybciej to zjem – złapał mnie za dłoń.

Odczułam, jak zalewa mnie nieznane ciepło.

– W porządku, zostanę. I nie musi pan tak bardzo się śpieszyć... – nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam.

– Liczyłem na to – odparł, patrząc mi prosto w oczy. Zauważyłam, że ma przepiękne, ciemnozielone, głębokie oczy. Pragnęłam się w nich zanurzyć.

Zaiskrzyło między nami

Mój nowy znajomy, Robert, okazał się być niesamowicie ciekawym rozmówcą. Był inteligentny i pełen humoru. Po godzinie czułam się, jakbym znała go od zawsze. W jego obecności poczułam coś, czego nigdy nie doświadczyłam z Markiem – byłam oczarowana, zafascynowana i rozemocjonowana. Kiedy wieczorem odprowadził mnie do hotelu, miałam tylko jedną myśl: żeby zaproponował mi randkę.

Już następnego dnia się spotkaliśmy. Cały dzień spędziliśmy razem. A potem jeszcze kolejne dni. Im więcej go poznawałam, tym więcej utwierdzałam się w przekonaniu, że jestem w nim zakochana. I że nie chcę od niego odchodzić wieczorem przed hotelem. Głos rozsądku mówił: daj sobie spokój, to tylko przemijające zauroczenie, będziesz żałować. Ale serce mówiło coś zupełnie innego – że to jest ten mężczyzna na całe życie.

Zignorowałam uczucia. Logika wzięła górę. Zdecydowałam, że wyjadę. Planowałam jeszcze pozostać parę dni, ale zdawałam sobie sprawę, że wtedy już bez wątpienia Robert całkowicie by mnie oczaruje. A przecież w domu na mnie czekał Marek. Stały partner mojego życia. Pełen miłości, zatroskany. Nie mogłam skrzywdzić go zdradą. Po siedmiu dniach oznajmiłam Robertowi, że to nasze ostatnie spotkanie. Wyraźnie był przestraszony.

– Nie rozumiem,dlaczego? Sądziłem, że ty i ja... Nie możesz mnie zostawić... Jestem w tobie zakochany...

– To jest dla nas lepsze, naprawdę. To i tak by nie wyszło – odpowiedziałam, starałam się zachować spokój, choć moje serce pękało z bólu.

– Proszę, weź mój numer telefonu. I zadzwoń, jeśli zmienisz zdanie. Będę na ciebie czekał. Przez najbliższy tydzień jeszcze tutaj, nad morzem, a później w Krakowie – prosił, wręczając mi swoją wizytówkę.

Schowałam ją do torebki z myślą, że wyrzucę ją, jak tylko nadarzy się okazja. Nie chciałam mieć żadnej alternatywy, żadnego planu ucieczki. Podjęłam decyzję i nie planowałam jej zmieniać.

Nie poinformowałam go powrocie

Ze łzami w oczach wracałam do Warszawy. W pociągu, z trudem powstrzymywałam łzy. Gdyby nie obecność innych pasażerów, prawdopodobnie płakałabym bez przerwy jak małe dziecko. Nie spodziewałam się, że tak bardzo będzie mi brakowało Roberta. On nieustannie krążył mi po głowie. Byłam tak zamyślona, że zupełnie zapomniałam poinformować Marka o moim przedwczesnym powrocie do domu. Uświadomiłam sobie to dopiero, gdy stanęłam przed drzwiami swojego mieszkania. Wtedy też przypomniałam sobie, że w mojej torebce wciąż znajduje się kartka z numerem telefonu Roberta. Wyjęłam ją, westchnęłam, a następnie zgniotłam i wyrzuciłam w kąt.

– Powinnam wrócić do realnego świata – wymamrotałam do siebie. Osuszyłam łzy, poprawiłam makijaż, wymusiłam uśmiech na twarzy i cicho przekroczyłam próg domu.

Wewnątrz panowała ciemność jak w egipską noc. Tylko w sypialni paliła się niewielka lampka. Czyżby Marek już poszedł spać? Zegar pokazywał dopiero 22, on zazwyczaj nie kładł się do łóżka tak wcześnie. Weszłam do środka i zamarłam w miejscu. Marek faktycznie leżał w łóżku. Ale nie był sam, obok niego była moja najbliższa przyjaciółka, Malwina. Leżeli blisko siebie, wyglądali na zadowolonych... Gdy mnie dostrzegli, byli tak zszokowani, że nie potrafili się nawet poruszyć. Patrzyli tylko na mnie z wytrzeszczonymi oczami, czekając na moją reakcję. Poczułam... ulgę i coś na kształt wdzięczności.

– Już idę, nie chcę wam przeszkadzać. Życzę wam powodzenia – powiedziałam spokojnie, a następnie odwróciłam się i szybko opuściłam mieszkanie. Notatka z numerem Roberta wciąż leżała w rogu. Otworzyłam ją ostrożnie i sięgnęłam po telefon.

– Powiedziałeś, że jeśli zmienię decyzję, to powinnam do ciebie zadzwonić – oznajmiłam.

– Czyżbyś to zrobiła? – zauważyłam w jego tonie nutę optymizmu i radości.

– Tak, chcę wsiąść w pierwszy lepszy pociąg i przyjechać do ciebie. Jesteś szczęśliwy?

– Szczęśliwy? Jestem najradośniejszym mężczyzną na ziemi! – wykrzyknął.

Reklama

Kiedy po kilkunastu godzinach później całował mnie na stacji w Helu, zaczęłam zastanawiać się, jak mogłam go kiedykolwiek zostawić. Przecież miłość to najpiękniejsze uczucie na świecie. Nie powinno się jej odrzucać.

Reklama
Reklama
Reklama