„Narzeczony zdradził mnie w sylwestra i wydał go 1 szczegół. Chociaż wyglądam niewinnie, potrafię się zemścić”
„Miałam wrażenie, że wszystko zaczyna się układać, że naprawdę jesteśmy gotowi na wspólne życie. Kiedy jechałam z narzeczonym na sylwestrowy wyjazd, byłam szczęśliwa, ufna i zakochana po uszy. Nie przypuszczałam, że jeden wieczór wywróci całe moje życie do góry nogami. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że mój narzeczony miał całkiem inne plany na powitanie nowego roku”.

- Redakcja
Sylwestra planowaliśmy od tygodni. Miał być wyjątkowy, bo pierwszy od zaręczyn, a ja nie mogłam się doczekać, żeby uczcić to z naszymi przyjaciółmi. Kupiłam nową sukienkę, zarezerwowałam domek w górach, zadbałam o każdy szczegół. Jednego nie mogłam przewidzieć. Zdrady i serii późniejszych zdarzeń.
Naprawdę mu ufałam
Wstaliśmy późno, bo noc przed wyjazdem siedzieliśmy do późna, pakując się i przygotowując jedzenie na imprezę. Domek w górach był malowniczy – drewniany, z dużym kominkiem i widokiem na zaśnieżone stoki. Jechaliśmy z grupą znajomych, w sumie osiem osób. Śmialiśmy się w aucie, słuchaliśmy radia, a ja trzymałam jego dłoń na moim kolanie. Nikt wtedy nie podejrzewał, że coś się święci. Nawet ja.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, od razu wzięliśmy się za rozpakowywanie. Mój narzeczony – Krzysiek – miał wyjątkowo dobry humor. Żartował, nosił torby, całował mnie w czoło, rzucał mi spojrzenia, które kiedyś sprawiały, że miękły mi kolana. Tego dnia wydawał się taki… idealny. Tylko raz złapałam się na tym, że z kimś dłużej pisał na telefonie. Siedział na schodach, odwrócony plecami. Zawołałam go na herbatę, schował szybko telefon i wrócił do nas z uśmiechem. Nie zapytałam o nic. Nie chciałam być tą podejrzliwą narzeczoną, co grzebie w telefonach. Zresztą, ufałam mu. Naprawdę ufałam.
Wieczorem ubrałam się w granatową, dopasowaną sukienkę i zrobiłam sobie fale na włosach. Krzysiek powiedział, że wyglądam jak gwiazda filmowa. Ucieszyłam się, choć coś w jego spojrzeniu już nie było takie jak dawniej. Tłumaczyłam to zmęczeniem. Przecież był taki kochany cały dzień. Wydawało się, że czeka nas magiczna noc. Chciałam, żeby była wyjątkowa. I była. Tylko nie tak, jak się spodziewałam.
Zostawił tam bluzę
Około godziny dwudziestej drugiej poszłam na chwilę do pokoju, żeby poprawić makijaż. W łazience było cicho i spokojnie, z dala od głośnej muzyki i śmiechów dobiegających z salonu. Właśnie sięgałam po pomadkę, kiedy usłyszałam wibrację telefonu. Spojrzałam na ekran – numer nieznany. Na początku chciałam zignorować, ale coś mnie tknęło. Odebrałam.
– Halo? – zapytałam ostrożnie.
– Jesteś jego narzeczoną? – odezwał się kobiecy głos. Młody, pewny siebie, trochę zadziorny.
– Przepraszam, kto mówi? – poczułam, jak serce zaczyna bić szybciej.
– Mam tylko jedno pytanie. Czy wiesz, z kim twój facet spędził przedwczoraj noc? – usłyszałam śmiech, który sprawił, że nogi mi się ugięły.
– Kto mówi?! – wydusiłam.
– Z nim się nie pokłócisz, on i tak zaprzeczy. Ale zostawił u mnie bluzę. Granatową. Z waszej wycieczki nad morze – dodała jeszcze, po czym się rozłączyła.
Stałam tak przez chwilę, z telefonem w dłoni, jakbym liczyła, że to był jakiś żart. Znała bluzę. To była jego ulubiona. W głowie miałam mętlik. Próbowałam sobie przypomnieć, co robił poprzedniego wieczoru, ale nie wiedziałam. Mówił, że idzie z chłopakami na bilard. Wrócił po północy i od razu poszedł spać.
Wyszłam z łazienki, wzięłam głęboki oddech i dołączyłam do reszty. On tańczył, śmiał się, trzymał kieliszek. Pocałował mnie, kiedy mnie zobaczył. Jego usta pachniały winem i... kłamstwem.
Prawda między fajerwerkami
Przez resztę wieczoru próbowałam zachowywać się normalnie, ale ręce mi drżały, a uśmiech przyklejał się do twarzy jak tania maska. Krzysiek niczego nie zauważył. Piliśmy szampana, bawiliśmy się z przyjaciółmi, a zegar nieubłaganie zbliżał się do północy. Chciałam z nim porozmawiać, ale to nie był moment. W głowie wciąż brzmiał mi głos tej dziewczyny i zdanie o jego bluzie. W sercu kiełkowało zwątpienie, które z każdą minutą zamieniało się we wściekłość.
Tuż przed wybiciem północy wyszliśmy wszyscy na taras. Trzymaliśmy zimne ognie, a jeden z chłopaków odliczał na głos ostatnie sekundy starego roku. Krzysiek stanął za mną, objął mnie w talii i pochylił się do ucha.
– Kocham cię – wyszeptał.
Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy. Nie odpowiedziałam. Minę miał pewną, czułą, jakby wszystko było w porządku. Chciałam się pomylić. Naprawdę chciałam wierzyć, że ta dziewczyna dzwoniła dla zabawy, że coś jej się pomyliło. A potem, kiedy wystrzeliły pierwsze fajerwerki, zobaczyłam, jak Krzysiek odbiera telefon. Uśmiechnął się do siebie, spojrzał na ekran i… odsunął się na bok, niby przypadkiem, żeby porozmawiać.
Nie wytrzymałam.
– Z kim rozmawiasz? – spytałam ostro, podchodząc bliżej.
– Z Wojtkiem, chce mi złożyć życzenia – odpowiedział zbyt szybko.
– Daj, pokaż, przecież to mój też znajomy.
– Daj spokój, nie zaczynaj – warknął i schował telefon do kieszeni.
I wtedy wszystko było jasne.
„To był przypadek”
Nie zrobiłam sceny. Nie tam, nie przy znajomych, nie na tarasie pełnym śmiechów i fajerwerków. Wróciłam do środka, zdjęłam buty i weszłam do pokoju, który mieliśmy z Krzyśkiem na piętrze. Usiadłam na łóżku i po prostu patrzyłam przed siebie. W głowie miałam pustkę, a jednocześnie milion myśli naraz. Nie miałam dowodów. Tylko intuicję, telefon od nieznajomej i jego nerwową reakcję. I to jedno spojrzenie, kiedy mnie okłamał – niby spokojne, ale zbyt kontrolowane, zbyt chłodne.
Wszedł po jakichś dziesięciu minutach. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Zamknął drzwi i oparł się o nie.
– O co ci chodzi? – zapytał.
– Powiedz mi prawdę – powiedziałam cicho. – Gdzie byłeś przedwczoraj?
Zamilkł. Widziałam, jak się napina. Przez chwilę myślałam, że powie prawdę. Że w końcu wszystko wyjaśni, przeprosi, błaga o wybaczenie.
– Byłem z chłopakami, przecież mówiłem – rzucił. – Co znowu wymyślasz?
– Dzwoniła jakaś dziewczyna. Powiedziała, że byłeś u niej. Że zostawiłeś swoją bluzę.
– Co? To bzdura – parsknął nerwowym śmiechem. – Może ktoś sobie jaja robi.
– Ona wiedziała o naszej wycieczce nad morze. Wiedziała, że ta bluza była z nami. Nie wymyśliła tego. Krzysiek, proszę cię, nie rób ze mnie idiotki.
Spojrzał na mnie, a potem spuścił wzrok. I wtedy właśnie zrozumiałam. Nie musiał nic mówić. Ta cisza powiedziała wszystko.
– To był przypadek – szepnął po chwili. – Byłem pijany. Nic nie pamiętam.
Szukałam pocieszenia i nie tylko
Leżał obok mnie, jakby nic się nie stało. Zasnęliśmy w ciszy, każde z własnymi myślami. Ja przewracałam się z boku na bok, słysząc jego spokojny oddech. Nie płakałam. To mnie zaskoczyło. Byłam rozczarowana, ale nie złamana. W środku narastała we mnie energia, którą znałam – to była siła, którą budzi w nas zdrada, poniżenie i kłamstwo.
Nad ranem wyszłam z łóżka. Włożyłam sweter i zeszłam do kuchni. Na stole leżał jego telefon. Nie miał blokady. Weszłam w wiadomości. I tam ona była. Historia rozmów z tą dziewczyną. Flirty, zaproszenia, serduszka. Nie jeden błąd, nie jedno potknięcie. Planowane spotkanie, skrupulatnie realizowane. Przypadek? Raczej inny rodzaj związku, tylko że beze mnie w roli głównej.
Nie obudziłam go. Zamiast tego poszłam do sąsiedniego pokoju, gdzie spał Igor – nasz wspólny znajomy z pracy. Wiem, jak na mnie patrzył od miesięcy. I ja też go lubiłam, tylko nigdy nie dałam sobie na to przyzwolenia. Puknęłam delikatnie w drzwi.
– Wszystko w porządku? – zapytał, przecierając oczy.
– Możemy pogadać? – rzuciłam. – Teraz?
Spojrzał na mnie przez chwilę, potem się uśmiechnął.
– Jasne. Tylko założę bluzę.
Poszliśmy na spacer, a potem jeszcze długi czas siedzieliśmy w kuchni przy kawie. I nie, nic się wtedy nie wydarzyło fizycznego. Ale plan był już gotowy. Wiedziałam, co zrobię, żeby Krzysiek zrozumiał, że ze mną się tak nie postępuje.
Zrobiłam to tak, żeby Krzysiek się dowiedział
Do domu wróciliśmy dzień później. W aucie było cicho. Krzysiek próbował się zachowywać normalnie, ale czułam, że boi się mojej reakcji. Pewnie myślał, że skoro nie wybuchłam od razu, to mi przejdzie. Nie znał mnie. Albo znał tylko tę wersję, którą mu pokazałam – spokojną, cierpliwą, wyrozumiałą. Tymczasem ja już nie byłam tą samą dziewczyną, co kilka dni wcześniej.
Tydzień później zaprosiłam Igora na kolację. Wtedy już nie było żadnych niedopowiedzeń. Zrobiliśmy to tak, żeby Krzysiek się dowiedział. Nie z zemsty. Z potrzeby odzyskania równowagi. Z chęci pokazania, że ja też mam wybór. I że nikt nie będzie mnie oszukiwał bez konsekwencji.
Nie tłumaczyłam się. Kiedy Krzysiek wpadł do mnie bez zapowiedzi i zaczął wykrzykiwać, że jak mogłam, że przecież się pogodziliśmy, spojrzałam na niego spokojnie.
– Powiedziałeś, że to był przypadek. U mnie też. Widać tak się czasem zdarza.
Milczał przez chwilę, jakby nie wiedział, co powiedzieć. Potem po prostu wyszedł i już się nie odezwał. A ja? Poszłam spać z uśmiechem.
Nie wiem, co z Igorem. Nie planuję niczego. Po prostu cieszę się wolnością. Przestałam się zadręczać. Zasługuję na szacunek i miłość. I wiem jedno – ten sylwester nie był końcem. To był początek. Nowy rok. Nowa ja.
Alicja, 29 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mój mąż jest jak bryła lodu, a ja marzę o odrobinie czułości. Nie o takie małżeństwo mi chodziło”
- „Nowa koleżanka z pracy nie miała litości. Najpierw zabrała mi męża, a potem chciała mnie wygryźć ze stanowiska”
- „Nie znosiłam świąt i całej tej magicznej otoczki. Spędzałam Wigilię sama, w świętym spokoju, aż do pewnego dnia”