Reklama

Tego dnia pogoda była naprawdę przyjemna, słońce mocno świeciło. Siedziałam z filiżanką kawy na tarasie. Dzieciaki spędzały czas w ogrodzie z Miłoszem. Czułam się wtedy taka szczęśliwa w gronie rodziny i nawet przez myśl mi nie przeszło, że cokolwiek mogłoby zepsuć tę sielankową atmosferę.

Reklama

Dom wyglądał pięknie

Mój spokój prysł w momencie, kiedy zobaczyłam artykuł w miejscowej prasie. Na fotografii widniała posiadłość, którą razem z Miłoszem oglądaliśmy parę miesięcy wcześniej. Dowiedziałam się, że domownicy doznali tajemniczych oparzeń i trafili do szpitala. Ekipa strażacka nie wykryła w budynku żadnych niebezpiecznych chemikaliów. Poczułam, jak robi mi się niedobrze.

Pamiętam to jak dziś – choć minęło już parę miesięcy, na samą myśl o tym koszmarnym domu czuję, jak włosy stają mi dęba. Od pierwszej chwili miałam przeczucie, że coś tam nie gra.

Kiedy nasza córeczka Amelka ukończyła drugi rok życia, doszliśmy do wniosku, że musimy się przeprowadzić z naszego mieszkania. Pociechy potrzebowały więcej przestrzeni, bo dwa niewielkie pokoje to było zdecydowanie za mało.

Szukając nowego lokum w internecie, natknęłam się na stary dom do remontu – co akurat mi odpowiadało. Przypomniały mi się słowa babci, która zawsze powtarzała, że w starych domach kryje się historia i dusza. Przeglądając fotografie wyobrażałam sobie, jak wspaniale musiał prezentować się ten dom w swoich najlepszych latach. Nie zaskoczyła mnie niska kwota, bo stan techniczny wymagał kompletnej modernizacji. Skontaktowałam się z pośrednikiem jeszcze tego dnia.

– Ten dom chce pani zobaczyć? Akurat ten? – Usłyszałam niepewność w tonie agentki. – Naprawdę nie trzeba się śpieszyć z decyzją, bo i tak długo będzie czekał na kupca. A poza tym muszę wspomnieć o grzybie na ścianach i problemach z właścicielami, którzy się kłócą.

Nie chciała go pokazać

„Dziwne – pomyślałam. Przecież jej zadaniem jest zachęcać ludzi do kupna, a nie straszyć ich wadami nieruchomości. Wygląda na to, że wcale nie zależało jej na sfinalizowaniu transakcji”. Odpowiedziałam, że przemyślę sprawę i dam znać. Wraz z Miłoszem zastanawialiśmy się przez kolejne dwa tygodnie, ale ponieważ w pobliżu nie pojawiły się żadne ciekawe propozycje, postanowiliśmy jednak ten dom obejrzeć.

– No dobrze, jeśli pani koniecznie chce… – powiedziała agentka, ewidentnie niezadowolona.

Później opowiedziałam Miłoszowi, że ta kobieta traktuje nas tak, jakby oglądanie z nami domu było jakąś karą.

– Może jest po prostu zawalona robotą, a ten dom daje jej małą prowizję – mąż starał się znaleźć logiczne wyjaśnienie dla jej dziwnego zachowania. Machnęłam ręką z rezygnacją.
– Tak czy inaczej, to bardzo nietypowe.

Byłam przekonana, że rzeczywistość potwierdzi pozytywne wrażenia. Okazała się jednak zupełnie inna niż na fotografiach. Dziwnym trafem akurat nad budynkiem zawisł ciemny obłok, podczas gdy wszędzie dookoła świeciło słońce i rozpościerało się czyste, jasne niebo. Przedstawicielka biura nieruchomości przywitała nas bez entuzjazmu i zaprosiła do zwiedzania zaniedbanej posesji.

– Patrz, ile przestrzeni mogłyby mieć dzieci, jak się uporamy z tymi zaroślami. Ten cały gąszcz za domem aż się prosi o oczyszczenie – powiedziałam, oglądając zarośniętą działkę.

Była zaniepokojona

– Och… To znaczy, że są państwo rodzicami? – zapytała pośredniczka z dziwnym zaniepokojeniem w głosie.

– Owszem, wychowujemy dwie dziewczynki ­– odpowiedział mój mąż.

Ciężko wypuściwszy powietrze z płuc, agentka skierowała się do posiadłości. Podążałam w jej ślady, a każdy kolejny krok wzmagał we mnie uczucie dyskomfortu. Puls przyspieszył mi tak, jakbym właśnie wspięła się na najwyższe piętra wieżowca. Na przedramionach pojawiły się ciarki, podczas gdy nogi zdawały się być z waty. Dręczyło mnie też irracjonalne uczucie lęku ­– bez wyraźnej przyczyny, ale tak intensywne, że prawie wpadłam w panikę. Złapałam męża za ramię, obawiając się, że albo się przewrócę, albo ucieknę gdzie pieprz rośnie.

– Wszystko w porządku? – Miłosz przyglądał mi się z niepokojem.
– Trochę ciężko mi się oddycha…

Kiedy weszłam do środka, ogarnęło mnie dziwne uczucie niepokoju. Wszystko we mnie wołało, żebym się stamtąd wydostała. Zazwyczaj nie kupuję tych wszystkich historii o przeczuciach. Ale tego dnia coś próbowało mnie ostrzec. Czułam to tak mocno, że ledwo trzymałam się na nogach.

Tam było dziwnie

Ten budynek emanował czymś tak nieprzyjemnym, że nawet ja, kompletny sceptyk, to zauważyłam. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego mój mąż niczego nie dostrzegał. Może to prawda, że tylko kobiety i dzieci mają tę szczególną wrażliwość?

– To jest pani Maria, która aktualnie mieszka w tym domu – powiedziała agentka, kierując nasz wzrok na drobną kobiecą sylwetkę w korytarzu.

Od razu rzucił mi się w oczy masywny różaniec zwisający z jej szyi. Stałam, przyglądając się pomieszczeniu, a w tym czasie pośredniczka i obecna lokatorka prowadziły cichą rozmowę, kompletnie nie zwracając na nas uwagi.

– Wiesz co? Miałaś całkowitą rację. To jest zupełnie nieprofesjonalne zachowanie – stwierdził Miłosz.

Przekroczyliśmy próg pierwszego pomieszczenia. Rzeczywiście, ściany i sufit pokrywała pleśń. Jednak najbardziej rzucało się w oczy coś zupełnie innego. Na każdej ścianie wisiały krucyfiksy, różańce i wizerunki świętych postaci.

– Widać, że pani Maria to mocno religijna osoba – powiedział z nutą ironii Miłosz, choć wydawał się całkiem spokojny na widok tego wszystkiego.

Po prostu uciekłam

Każde pomieszczenie wzbudzało we mnie niepokój i strach. W środku było ciemno, brakowało powietrza i czułam się przytłoczona. Po zwiedzeniu parteru i piętra została nam już tylko piwnica – tam znajdowała się kotłownia i pralnia, do których prowadziły schody zrobione z betonu.

– Boję się tam wejść… – złapałam męża za rękę, powstrzymując go.

– W takim razie proszę zaczekać tutaj. Pan również może sobie darować, bo i tak nic wartego uwagi tam nie znajdzie – powiedziała agentka, blokując wejście.

– Mimo wszystko wolałbym obejrzeć całość – nie ustępował mój małżonek.

Ruszyłam tuż za nim, kurczowo trzymając się jego przedramienia. Szłam dalej, mimo że znów dopadło mnie to okropne przeczucie. Miałam wrażenie, że w podziemiach czyha jakieś straszne zło.

Pomiędzy pralnią a kotłownią znajdowały się drzwi do kolejnego pomieszczenia. Nie dało się tam jednak wejść. Otwór został zabudowany cegłami, a ktoś poprzypinał do nich święte obrazki. Na ścianach wokół i pod samym wejściem do tej zamkniętej przestrzeni porozwieszane były różańce.

– O matko… Potrafisz to jakoś wytłumaczyć? – wyszeptałam cicho.

Spojrzałam na swojego męża. To dziwactwo zaskoczyło nawet jego.

– Uciekam stąd w tej chwili!

Puściłam ramię męża i pędem ruszyłam schodami na piętro. Agentka nie starała się mnie dogonić. Przypuszczam, że nie pierwszy raz widziała taką reakcję.

Nie chciałam tam wracać

Gdy tylko znalazłam się poza tym strasznym budynkiem, poczułam, jak strach powoli mnie opuszcza. Skryłam się za samochodem zaparkowanym na podjeździe. Wzięłam głęboki wdech i wreszcie odzyskałam spokój. Cała ta nerwówka gdzieś uleciała.

– Wszystko gra? – Nagle pojawił się przy mnie Miłosz. – Źle się tam poczułaś?
– Można tak powiedzieć – odparłam cicho. – A tobie nie było tam jakoś niedobrze? Bo wiesz co, ja tam już nigdy nie wejdę, a co dopiero wprowadzać się z dziećmi. Nie ma mowy!

– Cóż, nie będę naciskał… Ta okazja może i jest kusząca, ale faktycznie było tam coś niepokojącego – potwierdził.

Minął tydzień i przestaliśmy o tym myśleć, a ja wróciłam do swojego zwykłego stanu kompletnej niewrażliwości na paranormalne zjawiska. Niedługo potem znaleźliśmy nasz wymarzony dom – może nie tak przestronny, ale za to ciepły i pełen dobrej energii.

Wszystkie wspomnienia powróciły do mnie dzisiaj, gdy zobaczyłam artykuł w gazecie. Przeczytałam go ponownie. Według relacji małej dziewczynki, zły duch próbował ich podpalić. Przemknęło mi przez głowę, że pewnie rozpoczęli modernizację i uszkodzili ten mur. Kiedyś wyśmiałabym taką historię jako zwykłą prasową sensację, idealną na nudny okres przed nadchodzącym długim weekendem. Ale nie w tej sytuacji. Nauczyłam się już nie oceniać pochopnie takich spraw.

Reklama

Małgorzata, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama