Reklama

Zawsze bardzo poważnie podchodziłam do spraw sercowych. Oczywiście kariera i rozwój także były niezwykle ważne i starałam się o nie dbać, ale jednak od wczesnego dzieciństwa marzyłam niezmiennie o mężczyźnie, który by mnie kochał i oczekiwał tego samego w zamian. Koleżanki twierdziły, że zbyt wysoko stawiam poprzeczkę. Zarzucały mi, że nie potrafię docenić ich facetów i wszędzie szukam dziury w całym.

Reklama

– Jak ty tak będziesz wybrzydzać – stwierdziła Jolka po tym, jak usiłowały mnie zeswatać z kumplem jej męża, strasznym gburem i prymitywem – to będziesz sama do końca życia!

– Dokładnie tak – zawtórowała jej Anka. – Przecież był przystojny i…

– …i nieuprzejmy – dokończyłam za nią. – Poza tym, w ogóle nie interesowało go to, o czym mówię. Gadał tylko o tych swoich samochodach.

– Jak to facet – Jolka przewróciła oczami. – O czym innym miałby gadać?

– Wiecie, Agusi to się wydaje, że facet będzie z nią gadać o tych jej filmach, książkach… jakby psiapsiółę nową znalazła – rechotała Marlena.

– Przecież nie oglądam komedii romantycznych – zaperzyłam się. – A mężczyzna też może oglądać filmy i czytać książki.

– No chyba jakiś zniewieściały – mruknęła pod nosem Anka.

Tak, wszystkie były zdania, że jak facet jest facetem, to już nie stać go na żadną rozrywkę intelektualną. Podobnie uważały, że nie powinnam sobie roić, że jakikolwiek szanujący się mężczyzna zabierze mnie na spacer w świetle księżyca czy zdecyduje się pójść ze mną do parku.

– To takie wydumane i niedzisiejsze – stwierdziła któregoś razu Marlena. – Ja nie wiem, co ty masz z tymi swoimi pomysłami.

Właśnie dlatego to ja byłam sama, a one miały mężów. Tyle że mąż Marleny nie robił praktycznie nic, poza siedzeniem przed telewizorem, mąż Anki weekendy spędzał z kumplami po barach, a mąż Joli nieustannie grzebał przy samochodach. Odnosiłam dziwne wrażenie, że ktoś taki w ogóle nie był mi potrzebny. I pewnie z tego powodu ostatecznie uznałam, że może lepiej zrobię, decydując się na samotność.

Miałam ochotę na coś słodkiego

Dość długo trzymałam się swojego postanowienia. Nie rozglądałam się za mężczyznami, nikogo nie szukałam i nie bawiłam się w żadne randki – zwłaszcza te aranżowane przez moje koleżanki. One oczywiście kompletnie nie potrafiły tego zrozumieć i ustawicznie przekonywały mnie, że wkrótce się tym znudzę, a potem wspomnę ich słowa. W pewnym momencie miałam tak serdecznie dość ich i ich rad, że zamiast wybrać się z nimi w sobotę na pizzę, powiedziałam, że jadę gdzieś z siostrą. Oczywiście nie była to prawda – postanowiłam po prostu spędzić ten dzień sama, rozkoszując się cudowną samotnością.

Akurat tak się zdarzyło, że pogoda od rana była naprawdę piękna. Korzystając z tego, postanowiłam się wybrać do nowo otwartej piekarni na rogu, by kupić sobie bułeczki na śniadanie. Na słodko przecież też fajnie było zacząć dzień. Na miejscu przywitała mnie długa kolejka. Niezrażona, stanęłam na końcu i zaczęłam się rozglądać po wystawie. W oko wpadły mi piękne, pachnące jagodzianki. Było ich już niewiele, ale wierzyłam, że nim dotrę do kasy, zostanie przynajmniej jedna. Nie patrzyłam wtedy za bardzo po ludziach – widziałam tylko kątem oka, że przede mną stoi jakiś facet, chyba mniej więcej w moim wieku. Czekałam więc cierpliwie, z braku innego zajęcia przeglądając media społecznościowe na telefonie, aż wreszcie nadeszła kolej faceta przede mną. No i, oczywiście, jak się okazało, sprzątnął mi sprzed nosa dwie ostatnie jagodzianki!

Nie udało mi się stłumić jęku zawodu. Wydawało mi się, że zerknął na mnie, kiedy wychodził, ale nie przejmowałam się tym za bardzo, bo intensywnie myślałam, na co innego mogłabym się zdecydować. Ostatecznie wzięłam rogalika maślanego – to niby nie to samo, ale przynajmniej był świeży. Jakież było moje zdziwienie, gdy po wyjściu z piekarni wpadłam na tego faceta, który był przede mną w kolejce.

Naprawdę mnie zaskoczył

– Chciała pani jagodziankę, prawda? – wypalił ni z tego, ni z owego.

Popatrzyłam na niego zdumiona. Dopiero wtedy dostrzegłam, jaki jest przystojny. Wysoki, mocno zbudowany, z włosami tak ciemnymi, że niemal czarnymi, lekko kręcącymi się nad czołem.

– Pan był pierwszy… – bąknęłam.

– Ale z taką piękną kobietą chętnie się podzielę – rzucił.

Zamrugałam.

– Słucham?

Wciąż nie wierzyłam, że to się dzieje. Zastanawiałam się nawet, czy nie uszczypnąć się dyskretnie w ramię. Uśmiechnął się do mnie i podał mi papierową torebkę. Trochę speszona, wyciągnęłam z niej jagodziankę – tę, na którą przed chwilą się nie załapałam.

– No śmiało! – zachęcał, wciąż posyłając mi ten swój boski uśmiech. – Nie zdążyłem jej zatruć!

– A planowałeś? – spytałam, przyjmując od niego ciastko.

– Jeszcze nie zdecydowałem.

Miał rozbrajający uśmiech. Taki, od którego od razu robiło się cieplej na sercu.

Zaskoczył mnie

Przez chwilę myślałam, że teraz tajemniczy nieznajomy od jagodzianek pożegna się, odwróci i ruszy przed siebie, gdzie tam, w stronę domu. On jednak wyciągnął do mnie rękę i rzucił:

– Kamil.

– Agnieszka – zareagowałam natychmiast.

– To co? – Dalej się uśmiechał, a ja wciąż nie mogłam się na niego napatrzeć. – Masz jakieś plany na dzisiaj?

– W sumie to nie bardzo – przyznałam.

– Kawa? – zaproponował. – Jagodzianka zostanie na później.

Zawahałam się tylko przez krótką chwilę. Niby widziałam faceta po raz pierwszy w życiu, ale… miał w sobie coś takiego, co od razu mnie do niego przyciągnęło. Wydawał się taki inny od tych wszystkich rozrechotanych, niezbyt lotnych i błyskotliwych facetów, których podsuwały mi koleżanki… Coś w głębi serca kazało mi się zgodzić.

– Czemu nie? – Odwzajemniłam uśmiech. – W końcu miałam spędzić ten dzień sama.

No i poszliśmy do małej, kameralnej kawiarni. Mojej ulubionej. Rzadko w niej bywałam, bo nie miałam z kim. Przyjaciółki wolały pizzerie i głośne bary, a samotne sączenie kawy w miejscu publicznym jakoś nie było dla mnie. Wolałam już zaszyć się w domu i tam w samotności wypić kubek własnej, równie dobrej kawy.

Rozmawialiśmy długo, śmiejąc się i żartując. Po blisko dwóch godzinach naszego spotkania miałam wrażenie, że znamy się od wieków. Kamil pracował w redakcji lokalnego czasopisma, a poza tym trenował judo. Lubił filmy sensacyjne i przygodowe, oglądał też animacje, za którymi sama przepadałam. O jego daleko idącej „niemęskości” świadczyła również kolejna słabość: książki fantasy. Podczas tej naszej pierwszej rozmowy wymienialiśmy się opiniami na temat nowości wydawniczych, świetnie się przy tym bawiąc.

To było cudowne spotkanie – przyznałam.

O dziwo, wcale nie bałam się powiedzieć mu o tym wprost.

– Mam nadzieję, że jeszcze to kiedyś powtórzymy.

Był dla mnie stworzony

Powtórzyliśmy, i to nie raz. Wbrew temu, co wydawało się moim koleżankom, chodziliśmy razem nie tylko do parku, ale i do kina, a czasem też do teatru. Nigdy nie musiałam Kamila do niczego namawiać – zwykle to on proponował co ciekawsze wyjścia. Anka i Marlena stwierdziły, że jest jakiś dziwny, a niedługo później zerwały ze mną znajomość. Jola, dla odmiany, polubiła Kamila, a później przyznała nawet, że trochę mi zazdrości. Była przekonana, że takie dobre relacje, jak moja i jego, zdarzają się tylko w filmach.

Za niecałe trzy miesiące bierzemy ślub. Skoro znalazłam wreszcie swojego wymarzonego księcia, nie zamierzam przegapić takiej okazji. Zresztą, on też uważa, że nie ma co zwlekać. Choć moje grono znajomych, z uwagi na Ankę i Marlenę, znacznie się zawęziło, z niecierpliwością czekam na złożenie przysięgi. Będą znajomi Kamila i Jola z mężem. Plus nasze rodziny, oczywiście. Oboje uważamy, że kameralna impreza to coś, co bardzo do nas pasuje. I pomyśleć, że połączyły nas jagodzianki – akurat w chwili, gdy miałam dość wszystkiego i rozkoszowałam się samotnością.

Agnieszka, 27 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama