„Niania miała dla mnie więcej serca niż własna matka. Z wdzięczności spełniłam jej największe marzenie”
„– To bez sensu, żeby nie przyjąć od nas, chociaż takiego wyrazu wdzięczności. Pani dobre serce zasługuje na o wiele więcej – oznajmiłam. – Przejdziemy się po urokliwych zakątkach, najemy się włoskich lodów do syta. Aha, no i koniecznie musimy wstąpić do Watykanu! Przecież od dawna chciała pani na własne oczy ujrzeć bazylikę św. Piotra”.

- Listy do redakcji
– Wiecie, że spotkałam dziś panią Nacię? – powiedziała mama, gdy razem z siostrą siedziałyśmy w jej kuchni.
– No co tam u niej słychać? – Ewa ożywiła się wyraźnie. – Coś mi się zdaje, że dawno jej tu nie widziałam.
– No tak, była u swojej bratowej na wsi, żeby się nią zająć. Biedaczka przeszła udar, a brat pani Naci sam sobie z tym wszystkim nie radził najlepiej. Przecież wiadomo, że u nich zawsze był problem z forsą. Więc pani Nacia, dobra dusza, pojechała go trochę odciążyć.
– Ona zawsze musi mieć kogoś pod swoją opieką, no nie? – stwierdziła Ewa. – Dori, pamiętasz jak robiła nam te pyszne naleśniki?
Miło ją wspominam
Uśmiechnęłam się. Czy mogłabym kiedykolwiek zapomnieć o naleśnikach, które serwowała nam pani Nacia? Ale tak naprawdę, to zawdzięczałyśmy jej znacznie więcej niż pyszne naleśniki, zwłaszcza ja. Pani Nacia pracowała jako wychowawczyni w przedszkolu i potrafiła zaradzić wszelkim problemom. Dlatego była moją ulubioną przedszkolanką, a potem nianią.
Spokojna i wyrozumiała, a przy tym szczerze oddana dzieciakom, choć los nie dał jej własnego potomstwa. Na ślubnym kobiercu też nigdy nie stanęła. W pamięci utkwiło mi, że nigdy nie podnosiła głosu, ale mimo to umiała utrzymać dyscyplinę. Nikt nie próbował jej podskakiwać. Za to każdy chciał się do niej przytulić! Potem życie potoczyło się tak, że pani Nacia przez parę lat korzystała z renty. Dorabiała sobie jedynie okazjonalnie, pilnując maluchów z sąsiedztwa.
Była naszą sąsiadką
Mieszkała w bloku naprzeciwko nas. Moja mama, nieustannie zapracowana księgowa, często zwracała się do niej z prośbą o opiekę nad moją młodszą siostrą. Ewa, ze względu na powracające infekcje opuszczała mnóstwo zajęć przedszkolnych. Mimo że byłam od niej starsza, to i tak za każdym razem niezmiernie się cieszyłam, gdy miałam okazję spędzić czas z taką nianią.
– No i co z nią? – zapytałam.
– Wiesz, mam wrażenie, że nie jest z nią dobrze – odparła mama po chwili zastanowienia. – Nie sądzę, żeby to było coś poważnego, ale jest wyczerpana po ostrej grypie i wydaje mi się, że trochę przygasła. W każdym razie będę mogła pogadać z panią Nacią, bo w piątek idziemy razem na herbatkę.
– Świetnie! Pozdrów ją od nas – oznajmiłam, a Ewa pokiwała głową.
Nie wyglądała dobrze
Po upływie mniej więcej czterech tygodni ponownie odwiedziłam z moją siostrą dom rodzinny. Ewka tym razem wybrała się sama, bez swoich pociech i męża. Dotarłyśmy na miejsce moim autem. Już przy wejściu do klatki schodowej zobaczyłyśmy naszą drogą panią Nacię. Z trudem wspinała się po stopniach na trzecie piętro, dźwigając jakąś paczkę. Obie natychmiast podbiegłyśmy, żeby ją wyściskać. Ona, poruszona naszym widokiem, ze śmiechem nas przytuliła, mówiąc:
– Moje kochane córeczki! Ależ wypiękniałyście! Minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania!
– Pani Naciu, cudownie panią spotkać – uradowała się Ewa, przejmując od niej pakunek, który jak się okazało, zawierał ciasto upieczone specjalnie na spotkanie z nami.
Po jakimś czasie mama wspomniała w jakiejś rozmowie z nami, że pani Nacia nie czuje się najlepiej. Zachorowała na zapalenie oskrzeli, które przerodziło się w poważniejszą infekcję płuc. Musiała nawet spędzić trochę czasu w szpitalu.
– Teraz jest już w domu, ale nadal nie wychodzi na zewnątrz. Pomagam jej w codziennych sprawach i robię zakupy – dodała mama.
– W weekend będę w okolicy, to do niej wpadnę – zadeklarowałam.
Miałyśmy wspólne wspomnienia
Gdy przekroczyłam próg mieszkania pani Naci, od razu rzuciło mi się w oczy, że kobieta w tak krótkim czasie, jaki upłynął od naszego niedawnego spotkania, wyraźnie się postarzała. Wprawdzie nie zaliczała się do młodych osób, ale też nie była wiekową staruszką. Liczyła sobie przecież zaledwie 70 lat, a wyglądała teraz o wiele starzej. Zaparzyłam dla nas herbatę. Rozsiadłyśmy się wygodnie przy niewielkim stoliku, który zdobiła ręcznie wykonana na szydełku serweta autorstwa gospodyni. Na blacie spoczywał rozłożony magazyn telewizyjny z bieżącym programem.
– Wiesz co, leci dzisiaj film „Rzymskie wakacje" – powiedziała z uśmiechem pani Nacia, postukując w kolorową okładkę gazety. – Kojarzysz, jak razem go oglądałyśmy? – zapytała.
– Pewnie, że tak! – odpowiedziałam, uśmiechając się. – Sama nie byłam pewna, kto zrobił na mnie większe wrażenie - przepiękna Audrey Hepburn czy może Gregory Peck! No i ta scena, kiedy ona zajada lody na tych słynnych Schodach Hiszpańskich, a do tego ten moment, gdy wkłada dłoń do kamiennej rzeźby, tej co ją zwą Ustami Prawdy. To pani zawdzięczam moją kinową edukację. Gdyby nie to, że pokazała mi pani te klasyki i potrafiła mnie pani nimi zaciekawić, pewnie oglądałabym wyłącznie jakieś durne filmy sensacyjne, które tak kochali moi znajomi.
To był spontaniczny pomysł
– W Rzymie byłaś już kiedyś, córuś? – zagadnęła.
– Owszem, parę razy miałam okazję. To moje ukochane miejsce – odparłam.
– No i jakie wrażenia? – dopytywała pani Nacia, która jeszcze dotąd nie wyjeżdżała poza Polskę.
Opisałam jej zatem to, co najbardziej w Rzymie przypadło mi do gustu. Wspomniałam o miejscach, które zrobiły na mnie wrażenie i smakołykach, których miałam okazję skosztować. Pani Nacia przymrużyła powieki.
– Masz dar opowiadania, Dorotko. Raduje mnie fakt, iż dane ci jest zwiedzać świat, że to, co ja mogłam zobaczyć jedynie w produkcjach kinowych czy książkach poświęconych sztuce, jest w zasięgu twoich możliwości – położyła dłoń na mojej ręce.
– Przepraszam, a może pani chciałaby kiedyś odwiedzić Rzym? – zapytałam nieśmiało.
– Oj, moja droga… – w jej głosie dało się wyczuć nostalgię. – W tej chwili to już nie tylko kwestia finansów, ale także zdrowia i energii, której mam coraz mniej – dodała z rezygnacją. – Wiesz, co jakiś czas dopada mnie taki smutek, gdy myślę o tym, jak szybko upłynęły mi lata, a ja tak mało w tym czasie zobaczyłam. Zawsze marzyłam, by na własne oczy ujrzeć przynajmniej parę z tych cudownych zakątków świata, o których czytałam w powieściach. Moim wielkim pragnieniem było choć raz postawić stopę w bazylice świętego Piotra…
Liczyłam, że się zgodzi
Po wizycie u pani Naci, w moich myślach zaczął kiełkować pewien pomysł. Nie czekając ani chwili, sięgnęłam po telefon, żeby zadzwonić do mojej siostry.
– Genialny pomysł! - Ewa nie kryła podekscytowania.
Utrzymywałam stały kontakt z panią Nacią. W ciągu dwóch tygodni od naszego spotkania jej stan uległ poprawie i zaczęła opuszczać mieszkanie. Zabierałyśmy ją też częściej na nieco dalsze przechadzki. W maju pani Nacia obchodziła urodziny. Zaprosiła mnie wraz z Ewą, abyśmy skosztowały przygotowanego przez nią tortu, który zajadałyśmy z wielkim apetytem. Rodzice wyjechali do uzdrowiska, więc miałyśmy okazję spędzić ten czas tylko w naszym niewielkim gronie.
– Przygotowałyśmy coś dla pani – oznajmiła Ewa, podając pani Naci kopertę.
– Co to, dziewczyny? – zapytała z konsternacją na twarzy. Obracała kopertę w dłoniach, jakby nie była pewna, czy zajrzeć do środka.
– No dalej, niech pani sprawdzi! – dodałyśmy jej odwagi.
Zaskoczyłam ją
Kiedy otworzyła kopertę i zapoznała się z jej zawartością, oniemiała z wrażenia.
– Ależ to... bilet lotniczy do stolicy Włoch. Ja... nie jestem w stanie tego od was przyjąć. Ten podarunek jest zdecydowanie zbyt hojny... – powiedziała z trudem.
– Niech nam pani nie odmawia, droga, cudowna pani Naciu, bardzo prosimy się zgodzić! Błagamy! To naprawdę nic takiego. Proszę się tym nie martwić. Mamy wystarczające fundusze. To żaden problem z naszej strony, a tak bardzo zależy nam, żeby sprawić pani radość.
– Błagamy panią! – Ewa zaczęła się przymilać niczym mała dziewczynka. – Ja co prawda nie mam możliwości opuścić swoich pociech, ale Dorotka z chęcią wybrałaby się z panią. Oprowadzi panią po największych atrakcjach, obie będziecie mogły trochę odsapnąć i zażyć odrobiny włoskiego słoneczka. Na bank przypadnie to pani do gustu! – przekonywała.
– To zbyt kosztowne, nie dam rady – pani Nacia wciąż stawiała opór.
– To bez sensu, żeby nie przyjąć od nas chociaż takiego wyrazu wdzięczności. Pani dobre serce zasługuje na o wiele więcej – oznajmiłam. – Przejdziemy się po urokliwych zakątkach, popijemy wyborną kawę i najemy się włoskich lodów do syta. Aha, no i koniecznie musimy wstąpić do Watykanu! Przecież od dawna chciała pani na własne oczy ujrzeć bazylikę św. Piotra…
Pani Nacia gwałtownie odwróciła twarz Dostrzegłam łzę spływającą po jej policzku.
– Moje wy kochane dziewuszki – objęła nas ramionami.
Była taka szczęśliwa
Stolica Włoch nie rozczarowała pani Naci, a mnie wprawiła w zdumienie jej niespodziewana energia. Ledwo skończyłyśmy wypakowywać bagaże w przytulnym, ślicznym hoteliku, a już rwała się, żeby zwiedzać miasto.
– Szkoda każdej minuty – wykrzyknęła z szelmowskim uśmiechem na ustach, zupełnie jak rozradowana mała dziewczynka.
Udało nam się zobaczyć najważniejsze miejsca warte odwiedzenia. Przemierzyłyśmy włoską stolicę od początku do końca. Od czasu do czasu robiłyśmy przystanki w urokliwych kawiarenkach, a po zmroku zabierałam ją do klimatycznych knajpek lub pizzerii, gdzie delektowałyśmy się przepysznymi specjałami kuchni włoskiej, a do tego sączyłyśmy lampkę wina.
– Dorotko, to miejsce jest wprost bajeczne – mówiła z zachwytem, a jej twarz promieniała ze szczęścia.
Pani Nacia często sięgała po swój smartfon, aby uwieczniać niezapomniane chwile na fotografiach. Ku zaskoczeniu, radziła sobie z obsługą telefonu wprost znakomicie.
– Jak wrócę do domu, to będę mieć całą masę wspomnień utrwalonych na zdjęciach. Spotkamy się z Ewą i waszą mamą, usiądziemy razem i obejrzymy je wszystkie po kolei.
Czułam, że dobrze zrobiłam
W ostatni wieczór naszego pobytu wybrałyśmy się na wieczorny spacer po mieście. Przystanęłyśmy przy słynnej Fontannie di Trevi, żeby zgodnie z tradycją wrzucić do niej drobne monety.
– Czy chciałaby pani ponownie odwiedzić to miejsce? – zapytałam.
– Oczywiście, że tak – odpowiedziała rozmarzonym głosem. – Ale nawet gdyby nie było mi to dane, zawsze będę odwiedzać je w mojej wyobraźni, choćby na moment. To były najwspanialsze wakacje, jakie przeżyłam, kochanie. Jestem ci ogromnie wdzięczna!
Niestety, pani Nacia nie miała okazji ponownie odwiedzić Rzymu. Niedługo po powrocie dowiedzieliśmy się o jej ciężkiej chorobie, która okazała się nieuleczalna. Mimo że bardzo za nią tęsknię, to wiem, że zrobiłam coś dobrego, pomagając jej zrealizować to, o czym od dawna marzyła. Jeśli ktoś naprawdę zasłużył na taką niespodziankę, to właśnie ona.
Polecane
„Na emeryturze spełniłam swoje marzenie o podróżach. Z Paryża przywiozłam wspomnienie gorącego kochanka”
„Włoski kochanek umilił mi wakacje i zniknął. Ten romans kosztował mnie więcej niż złamane serce”
„Przyjaciółka najpierw zrobiła mnie matką chrzestną, a potem zabroniła widywać jej córkę. Miała absurdalny powód”
„Przyjaciel zabrał mnie do Paryża. Z tej wycieczki przywiozę coś więcej, niż bagietkę i francuskie perfumy”
„Myślałam, że przyszła teściowa to wredna jędza, a ona miała powód do złośliwości. Z wdzięczności mogłabym ją wycałować”
„Marzyłam, by skończyć studia, ale matka miała na mnie inne plany. Nie zamierzam zmarnować życia w kuchni jak ona”
„Przez 30. lat tyrałem, by żona miała dobre życie. Zamiast wdzięczności dostałem zdjęcia z kochankiem i pozew o rozwód”
„Wielka kasa miała być zbawieniem dla samotnej matki. Wygrałam na loterii, ale przegrałam w życiu”
Creepypasta "Lustro" ujawnia, co jest po drugiej stronie. Zobaczysz coś więcej, niż własne oblicze
„Ojciec i matka widzieli czubek własnego nosa i kasę. Nie mieli czasu dla dziecka. Ich syna wychowałam ja – niania”
„Dla córki ważniejsza jest reputacja, niż szczęście matki. Woli, bym uschła z samotności niż randkowała na stare lata”
„Boski Hiszpan skradł moje serce, a potem wyczyścił konto. Letni romans kosztował mnie o wiele więcej niż kilka łez”
„Tej obcej kobiecie zawdzięczam więcej, niż własnym rodzicom. Z patologii, w której wyrosłam, mogłam dawać korepetycje”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa
Blask, ciepło i styl na chłodniejsze dni z SHEIN
Współpraca reklamowa
Blaupunkt świętuje 100-lecie innowacyjnym gramofonem wertykalnym VT100
Współpraca reklamowa
Paulina Krupińska w Świątecznej Kampanii Homla
Współpraca reklamowa
Święta tuż-tuż… Oto 7 prezentowych inspiracji
Współpraca reklamowa